La Liga Santander
Ten manifest użytkownika Chod przeczytało już 844 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Ciężo pracuję, ale mam w naturze dokładanie obowiązków do ogólnej puli. Kiedy sobie przypomnę jak zaczynałem karierę, a później porównam to z tym co jest teraz, mam wrażenie że to niebo a piekło. Wtedy nie było aż tyle pracy, a teraz mam na głowie Lige Europejską i... karierę w reprezentacji.
Parę tygodni temu znowu znalazłem się na losowaniu grup Ligii Europejskiej. Los sprawił że trafiliśmy na Spartak Moskwa. Po za nim w grupie K, bo do niej trafiliśmy, znalazł się AZ Alkmaar i Sturm Graz z fenomenalnie radzącym sobie w ostatnich miesiącach Stefano Okaką. Nie odebrałem tej grupy jako łatwej, ponieważ wcale taką nie jest. AZ to klasowy zespół, a Sturm Graz wcale nie odstaje od Malagii poziomem. Jednak najlepszym zespołem z tej trójki jest Spartak, który ograliśmy w zeszłym sezonie dwukrotnie na tym samym szczeblu rozgrywek.
Pomiędzy losowaniem, a pierwszym meczem w grupie niestety kontuzję w meczu ligowym złapał Toby. Nasz pewny punt defensywy musi pauzować trzy miesiące, co sprawia że nasza sytuacja wcale nie jest łatwa. Postanowiłem że w jego miejsce grać będzie Bell, którego występy w poprzednim sezonie były wyjątkowo obiecujące.
Najpierw w Lidze Europejskiej spotkaliśmy się z Holendrami, którzy przyjechali wyjątkowo niepewni swego na La Rosaledę. Mimo tego że wcale nie graliśmy dobrze potrafiliśmy strzelić bramkę i utrzymać to prowadzenie do końca. Gola dla nas strzelił po rzucie rożnym Demichelis, popisując się prawdziwym instynktem strzelecim. Mimo naszej kiepskiej gry upiekło się nam, ponieważ przeciwnicy w ogóle nie wierzyli w to że mogą coś ugrać. Czyżby Malaga zyskała renomę?
Drugi mecz w grupie był kompletną farsą, pojechaliśmy na Łużniki dosyć pewni siebie. W poprzednim sezonie wygraliśmy tam pewnie, gromiąc Rosjan 4-1. Jednak w tym sezonie nie było to nam dane. Po pierwszej połowie schodziliśmy z czterma bramkami straty, które strzelili kolejno Kombarob, McGeady, Weliton oraz Bezglyadnov. Starałem się coś poprawić w szatni, skłonić ich do walki by wyrównać wynik. Wychodząc na drugą połowę dalej nie wierzyli w siebie, znów zagrali bezbarwnie i dali sobie wbić kolejne trzy bramki. Dwie ustrzelił McGeady a ostatnią Hosny. Do Andaluzji wracaliśmy wściekli na samych siebie i bardzo przybici, chcieliśmy wymazać tą porażkę jakimś wysokim zwycięstwem ligowym.
To jednak nie było naszym przeznaczeniem; zremisowaliśmy 1-1 z Valencią na wyjeździe. Bramkę dla gospodarzy strzelił Soldado, wykorzystując koszmarny błąd Affelaya. Myślałem że odniesiemy kolejną bezbarwną porażkę, jednak w 91 minucie Maduro wpakował piłkę do siatki Diego Alvesa. Bramkarz Valencii zaczął się na niego wydzierać, a my poczuliśmy że znów się upiekło i trzeba poprawić coś w naszej grze.
Przypuszczałem że kolejną przerwę na mecze reprezentacji przesiedzę na boisku treningowym. Nie było tak jednak, gdyż kilka dni po meczu z Valencią dostałem telefon od mojego paragwajskiego przyjaciela, który był działaczem tamtejszego związku piłkarskiego. Powiedział że chcą bym poprowadził ich reprezentację w meczu z Wenezuelą, ponieważ potrzebują tymczasowego selekcjonera. Przystałem na to, zasponsorowano mi bilet na samolot w obie strony, wysłano mailem dane na temat składu i poleciałem.
Wiedziałem że ten mecz wcale nie będzie łatwy, a spotkanie z Rondonem nie będzie przyjemne. Chłopak robi ogromną karierę w Tottenhamie, mimo konkurencji ze strony między innymi Asamoaha Gyana. W składzie reprezentacji Paragwaju jednak nie znalazłem innych znanych mi nazwisk poza Barriosem, Valdezem i Rojasem.
Ustawiłem ich w 4-4-2 z dwoma defensywnymi pomocnikami. Ze względu na brak możliwości powołania kogokolwiek na ten mecz byłem trochę niezadowolony. W międzyczasie już dzwoniłem w parę miejsc, dowiadując się o wolnych posadach. Dowiedziałem się o jednej i wstępnie umówiłem się na rozmowę, oraz wysłałem swoje CV.
Niezbyt przejąłem się samym meczem, zresztą moi zawodnicy także. Postanowiłem zagrać ofensywnie, zepchnąć ich do defensywy. To jednak w ogóle się nie udało, bo graliśmy po prostu słabo. Już w ósmej minucie stało się; Rosales huknął z trzydziestu metrów w samo okno i tylko zwiesiłem bezradnie ręce. Zacząłem zdzierać gardło, próbując ich jakoś zachęcić do ambitnej walki. Można stwierdzić że poskutkowało, bo kilka minut później Barrios wykorzystał swoją sytuację. Strzelił bramkę po błędzie bramkarza z... mniej niż metra.
Właściwie myślałem że to spotkanie jest do wygrania, remisowaliśmy i był moment dobrej gry. Jednak sędzia ledwo wznowił grę a było już 2-1 dla Wenezueli. Gość którego nazwiska nawet nie pamiętam urwał się na skrzydle i uderzył po ziemii w róg bramki. Fernandez interweniował bardzo słabo, zresztą widocznie był o wiele gorszy od Kameniego czy Krula. Cóż za porównanie...
Po tym przegranym meczu zupełnie się nie przejmowałem, pogadałem chwilę z piłkarzami i się pożegnałem. Nie miałem zamiaru dłużej tam zostawać, mój przyjeciale podziękował mi i poprosił żebym został. Zastanawiałem się chwilę, kiedy to dostałem telefon. Okazało się że dostałem pracę i musiałem odmówić memu przyjacielowi. Holandia wzywa.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zadbaj o zgranie |
---|
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ