Śnieżne lotnisko zastało mnie wpatrującego się przez okno lądującego małego De Havillanda. Małe, norweskie domki wspaniale komponowały się z klimatem zimowej aury, która miękkim puchem spowiła dachy i całą ziemię. W oddali widać było skute lodem morze, a gdzieś dalej, za zamglonym horyzontem majaczyła latarnia morska w Vardø. Vardø znajduje się na wyspie na północno-wschodnim krańcu Norwegii, a z uwagi na fakt bycia na wyspie, lotnisko znajduje się na lądzie, które połączone z miastem jest dwukilometrowym tunelem. No i żeby dostać się w ogóle na lotnisko, najlepiej dotrzeć do Kirkenes, a potem czarterem z linii Widerøe na lotnisko Svartnes.
Wyspa Vardoya, na której położone jest Vardo, to 600km2 miasteczka, które znajduje się nad łagodnymi trawiastymi zboczami z widokiem na małe pomniejsze trawiaste wysepki, mały kościół, trzy podstawówki... i klub piłkarski Vardo, znajdujący się w 5 lidze, czyli 6 poziomie rozgrywek. Dlaczego tutaj? Trzeba cofnąć się do grudnia 2013 roku, gdy to...
Wyprawa
Gdzieś daleko na biegunie północnym foki i morsy mizdrzą się do siebie, a Polak Rutkowski zwiedza najdalej położone na północ miasto na półwyspie skandynawskim? No tak wyszło. Zimowa samotna wyprawa miała na celu ustawienie sobie pewnych życiowych celów i odwiedziny tegoż miasteczka. No co - nie każdy zwiedza takie miejsca, a zapewniam, że można się zmierzyć z samym sobą. Szczególnie oczekując na lot. Owszem, do Oslo można dolecieć RyanAirem, potem do Kirkenes SASem, a na końcu do Vardo Wideroem. Koszt niemały, ale cóż - warto się spełnić. Zwiedzenie małego miasteczka, które jest na około 250 miejscu pod względem liczby mieszkańców (całe 2500), to dwa dni. Jeden to zwiedzenie parku narodowego na kontynencie, a drugi to przechadzka po mieście:
Vardo Sport - tak po angielsku zwie się klub Vardo IL, powstał w 1911 roku, później dołączył do niego inny lokalny klub Vardo VIL i tak od 1965 roku klub piął się w rozgrywkach aż do 2 Ligi w 1975, gdzie spadł w tym sezonie i spada aż do dzisiaj, do 6 klasy rozgrywkowej. Przykre. Stadion jak na zimowe warunki koła podbiegunowego - godny pozazdroszczenia nawet wielku polskim gminom - zielona sztuczna murawa, tylko ogrodzenie i ławki trochę biedne. Stary stadion biednieje, bez trawy, służy jedynie do rozbiegania się lokalnym dzieciakom. Chciecie zobaczyć? Proszę,
oto stadion. Widzicie te dwie kopuły w oddali? Nawet samochód Google nie mógł dalej wjechać. Jest to bowiem instalacja zwana
Globus I (po lewej) i
Globus II - najnowsza (po prawej). W 1998 roku powstał pomysł, aby z tego miejsca radarem monitorować śmieci kosmiczne. Oczywiście gdy tylko radar powstał, z uwagi na bliskość granicy z Rosją, USA postawnowiło zrobić sobie tutaj także bazę radarową na wszystko, co ma czerwoną gwiazdę z boku. Ot taka ciekawostka.
Witaj, nieznajomy
Podróż na stadion oraz na siłownię w budynku klubu była dość ekstrawagancka, gdyż zachodząc zobaczyłem na parkingu dwa motory - znaczy dwóch pakerów pakuje - pomyślałem. W budynku klubu rzeczywiście dwóch młodych pakowało na sztandze, a jeden (chyba właściciel) siedział za laptopem i z myszą w ręku coś klikał. Przebrałem się i też poszedłem na siłownię. Na początek bieżnia - tak dla wzmocnienia kardio, tak bardzo potrzebnego w tym północnym klimacie. Dwóch patrzyło na mnie jak na kosmitę, który pojawił się tutaj zupełnie znienacka. Chyba byłem tu pierwszy raz jako trzeci człowiek robiący coś na siłce. Życie. Jutro miałem przecież samolot z powrotem do Kirkenes.
Po godzinie kardio czas wyruszać z powrotem do hoteliku Vardo Hotel. Nie ukrywam, że podczas podróży tutaj najbardziej zapamiętałem Fortecę Vardo, która w czasie wojny służyła jako jeden z punktów obserwacyjnych podczas "ataku" Rosji na Finlandię. Łatwo ją odróżnić od innych fortrec, gdyż jest ułożona na planie gwiazdy ośmioramiennej.
Tutaj więcej. Wracając jednak do siłowni - po wyjściu z budynku i pieszej wycieczce z powrotem, po około 100 metrach dwa motory podjechały koło mnie i jadąc wolno człowiek po lewej zapytał:
- Du kan fra området?
- Inglisz, pliz - odpowiedziałem.
- A, ok. Jesteś może z okolicy?
- Nie, z Polski, na wycieczkę przyjechałem.
To go trochę ogłupiło, ale brnął dalej...
- A, Boniek, Lato, Smolarek, Olisadebe!
- O, znasz naszych?
- Pewnie, my graliśmy tutaj w klubie piłkarskim, teraz jesteśmy prezesem i v-ce, a dodatkowo kolega jest rzecznikiem kibiców, ale niestety wszyscy piłkarze stwierdzili, że po tak tragicznych wynikach ostatnio nie chcą już grać i wypisali się z klubu. Musimy zamknać klub i wycofać go z rozgrywek.
- No trudno, przykre, taka praca.
- Nie pomożesz nam? To klub z ponad stuletnią historią.
- Ale co ja mogę?
- Ludzi zakrekrutuj, weź no, polska tradycja piłkarska może im przemówi do świadomości!
- Toż ja byłem kiedyś tylko sędzią piłarskim...
- Oooo, wspaniale! Sędzia rekomenduje granie w naszym klubie! To byłoby to!
No to pięknie, a powrót?
- Chwila. - wyjąłem telefon. - opłacicie mi pobyt?
- Stary, tu się wszyscy znają, ktoś Ci da przenocować na pewno.
- OK, to jeszcze chwila. Halo? Wideroe? Odwołuję jutrzejszy lot. - Taka okazja nie może mi przejść koło nosa.
Nazywam się...
- A w ogóle to z kim mam do czynienia?
- A wybacz. Roy Mathisen, obok Mikael Olsen. Nie mówi po angielsku. Mamy jeszcze w klubie Frederika Sildena, on uczy w-fu w podstawówce, Rune Jensena z lokalnej lecznicy i Steffena Forsbakka, który niegdyś dzwonił po domach pytając się, czy ktoś nie chce zagrać. Niestety. Skończyły się czasy.
- OK, a co macie do zaoferowania przyszłym piłkarzom?
- Yyy, nic? Nic na transfery, nic na pensje. To juest klub amatorski. Ty też nic nie będziesz miał z tego. Niestety. Ale fajnie jest prowadzić klub, prawda?
- Genialnie. To z czego się utrzymujecie?
- Dwa funty za wejściówkę, 9 za karnet. Sprzedaliśmy na następny sezon 25 karnetów, co daje nam 225 funtów, czasem ktoś jeszcze przyjdzie. Na odśnieżanie i zakup sprzętu jakoś starcza. Mamy jeszcze dofinansowanie od Rady Miasta. Ale bez piłkarzy będzie krucho.
I w co ja się wpakowałem? Od razu poprosiłem Roya o wyszukanie klubu, który mógłby dostarczyć nam ludzi z wypożyczenia. Klub patronacki to jedyne co mogę szybko zrobić. Roy się zgodził i szybko chwycił za telefon dzwoniąc po różnych numerach i związkach próbując zdobyć inne numery telefonów do prezesów lokalnych klubów. Ale skoro starsi zawodnicy nie chcą przyjść, postanowiłem pójść do liceum i sprawdzić na lekcji w-fu, jak lokalna młodzież się prezentuje. Z nich wytypowałem pewną grupę, którą postanowiłem zwerbować. Wszyscy mieli po 15-16 lat, więc przeprawa przez rozgrywki w pierwszym sezonie już była wielkim przeżyciem dla nich. Nazywam się Łukasz Rutkowski. Chciałbym abyśmy mogli razem budować nową historię Vardo. Zapraszam na treningi. Spodoba Wam się nasz nowy kolega z Belgii -
Axel Smeet, nasz nowy scout.
Tymczasem telefony od młodzieńców zaczęły dzwonić. Niedługo będziemy mogli może nawet utworzyć skład?
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ