2 maja 2015 roku. Siedzę w budynku klubowym, dla przypomnienia - hali sportowej Vardo, i spoglądam przez okno. Właściwie to mało co widać, rozpętała się przeraźliwa wichura z deszczem i drobnym gradem. O godzinie 15 wszyscy piłkarze nawet nie wyszli na murawę. Sędzia poczekał 30 minut i podjął jedyną słuszną decyzję.
Nasi zawodnicy przez cały tydzień chodzili jak nakręceni z tego powodu. Mecz z trzecią drużyną Brann miał być kwintesencją rozgrywek 4 ligi. 4. Divisjon Finnmark. To tutaj teraz jesteśmy po wspaniałym awansie z 5 ligi. W Vardo wszyscy o nas mówią, a klub, pomimo amatorskiego statusu, staje się łakomym kąskiem dla potencjalnych 3-ligowców w kontekście transferów i trenerów. Kilka miesięcy temu...
- Do cholery jasnej, to już mnie przerasta, nie chce mi się wszędzie dzwonić. Już mam dość tego telefonu, a rachunki za komórkę mnie dobijają - stwierdziłem Royowi w rozmowie w klubowej kawiarence
- Hmmm, wiesz, szanuję Ciebie za to co zrobiłeś dla klubu. Ogólnie jestem cholernie zadowolony, że ta banda dzieciaków się zabrała za porządne granie. Awans był wspaniały. Chyba mam pomysł.
Roy wybrałe numer z klawiatury komórki i chwilę zasłaniając usta coś mamrotał.
- OK, jutro widzimy się tutaj o 18.
- My?
- My i ktoś jeszcze
Następnego dnia zielone Volvo (fuuuu) podjechało po 18 pod budynek. Deszcz siąpił, ale człowiek pod kapturem w kurtce przeciwdeszczowej z ortalionu szybko wspoczył pod daszek drzwi i wszedł do środka. Po chwili do otwartej przestrzeni kawiarenki wszedł mężczyzna w dresie, około 50-tki, ale za to z uśmiechem od ucha do ucha.
- Thom, Thom Arnesen. Będę dzwonić. - odwrócił się i wyszedł.
- Konkretny - stwierdził Roy.
- Zboczony - stwierdziłem ja.
Po 5 minutach dostałem telefon. Numer nieznany.
- To on. - stwierdził Roy.
- Mówiłem, że zboczony - stwierdziłem ja ponownie.
Podniosłem słuchawkę. Jedyne co usłyszałem to po angielsku: "Notuj. Lars Erik Morkeset. Magnus Nilsen. Geir Erik Kojen. Wolontariat, chcą się wypromować. Podaję numery telefonów...". Gość był niesamowity. W jednej chwili miałem nie dość, że Dyrektora Sportowego, to w dodatku Lars został menedżerem mojej nowo-powołanej drużyny Under-19, Magnus został szefem Scoutingu, a Geir został menedżerem moich rezerw.
Właściwie w jednej chwili spadła ze mnie masa obowiązków. Thom zajął się kontraktami sztabu szkoleniowego, więc nie miałem już wpływu na to, kogo zatrudni, ale na razie mnie to nie interesowało. Chciałem skupić się na dalszym rozwoju piłkarzy. Z uwagi na fakt, że w klubie pieniędzy brak, to i w rozbudowę obiektów nie miałem co iść. Trening taki jaki był musiał im wystarczyć.
Kupię, sprzedam, zamienię
Po zakończeniu sezonu oczywiście rozdzwoniły się telefony z zapytaniami o Wika, Almestranda i Tolo. Kluby z wyższej ligi chciały ich mieć za darmo także na podstawie kontraktu amatorskiego, ale awans i dobra atmosfera spowodowały, że żaden z nich nie odszedł. Pozbyliśmy się tylko jednego człowieka - tego, który nie umiał z metra strzelić na pustą bramkę, a tak dobrze pokazywał się w sparingach. Arne Hansen odszedł do Norild, do pierwszego zespołu, który występuje w 3 Lidze, Grupie 12. Może z nim kiedyś zagramy naprzeciw siebie?
Do zespołu jednak przyszedł nowy gracz. Staraliśmy się uzupełnić głębię składu, a niepotrzebnych zawodników przesunąłem do drużyny Under-19. Drużyna B bowiem nigdzie nie gra. Do składu dołączył zatem jedynie Krister Nora, środkowy pomocnik, a reszta drużyny ucieszyła się, że nie mieszamy w składzie za bardzo i pozwoliliśmy im nadal cieszyć się zgraną paczką.
Z ważnych rzeczy także warto wspomnieć, że zostaliśmy filialnym klubem drużyny Baerum, grającej w Adeccoligaen - drugim poziomie rozgrywek. Jeszcze niestety nie udało się nikogo wypożyczyć. Między nami a nimi na razie 3-poziomowa przepaść, ale będziemy gonić i oby nam się kieydś udało.
Na sam koniec gruchnęła wiadomość: Lars Erik Morkeset przechodzi jako Koordynator Pionu Juniorskiego w Greipstad. Normalnie awans - poziom niżej, a on się zgodził. Wysłał mi tylko SMSa: "Odchodzę". Odesłałem mu "Pa. Całuski". Nie namyślając się szybko postanowiłem nie dzwonić do Thoma celem wyszukania człowieka, tylko wysłałem mu SMSa. "Rune Loveng. Jutro o 12:00 w klubie." Odesłał "Dokumenty gotowe." Czarodziej.
W Wielkim Stylu
Zatem do boju przystępowaliśmy z podniesionymi czołami. Kak zwykle w przedsezonowych sparingach wypadliśmy całkiem dobrze, ponosząc tylko jedną porażkę, ale graliśmy z 3-poziomowym klubem Levanger, więc wpisuję to jako wspaniały rezultat, bo wygrywaliśy do 86 minuty, gdy sędzia dał im karnego w 93 minucie. No cóż - lepszy MUSI czasem wygrać, nawet z pomocą czarnego.
Do meczów jednak w 4. Lidze podchodziliśmy z lekkim niedowierzaniem we własne możliwości. To już nie była 5 Liga, gdzie tułały się drużyny z lokalnych stadionów, a te, co w regionie zaczynały coś znaczyć. A w lidze grały nie lada tuzy, same zrzuty z regionu, które jak my cudem wyrwały się z najniższej klasy rozgrywkowej.
Oprócz Brann 3, które uważane jest za głównego potentata do awansu do 3. Divisjon, to nie przewiduję tutaj większych nerwów, raczej wyrównane pojedynki jak w lidze piątej. Faktem jest, że jesteśmy beniaminkiem, a to wcale nie musi oznaczać, że nasi zawodnicy nie charakteryzujący się zbytnią podatnością na stres, wytrzymają kolejny sezon bez porażki. Brann 3 ma ten minus na swoim koncie, że o dywizję wyżej stacjonuje Brann 2, a więc nawet jakby zajęli pierwsze miejsce, to i tak awansuje drużyna z drugiego miejsca.
Z Royem usiedliśmy na ławce dzień przed pierwszym meczem podczas treningu. Chłopaki truchtali na rozgrzewce. Roy oparł się rękami do tyłu i odchylił głowę racząc się promieniami słońca. Tak, kurtkę także miał na sobie, bo 5 stopni mało kto by wytrzymał w samym t-shircie.
- Nie myślałem, że tak to się potoczy. Mamy wspaniałych ludzi, niezłą młodzież. Czego jeszcze chcieć?
- Pieniędzy, stadionu, profesjonalnych kontraktów?
- Tak - westchnął Roy - warto by było. Musimy jednak walczyć z tym co mamy. Spbórujemy jakoś dać radę. Hammerfest 2. Słyszałeś o nich?
- Ja nie słyszałem o nikim. Przecież pierwszy dopiero tu jestem.
- Byki, same zgliszcza po drużynie z wyższej ligi.
- To źle czy dobrze? - Wtrąciłem.
- Źle, wolą kopać niż grać. I to nie piłkę. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu z nimi graliśmy - kontuzjowali nam 6 zawodników, kończyliśmy mecz w ósemkę. Ale był remis 0:0. Widzisz jak to jest.
Kolejka 1 [Vardo - Hammerfest II]
Chłopaki zdeterminowani chcieli pokazać od razu w pierwszym spotkaniu, że awans to nie przypadek. Dlatego postawiłem na tę samą sprawdzoną jedenastkę, jaka przystępowała do ostatnich spotkań na poprzednim poziomie.
Zawodnicy wyszli na murawę bardzo skoncentrowani. Chcieli wywrzeć najlepsze wrażenie nie tylko na nas, ale i na kibicach, którzy uradowani powrotem do 4. Divisjon Finnmark przyszli zobaczyć, co zrobił trener z Polski. Wiadomo - w Norwegii Polska kojarzy się z tanią siłą roboczą, ale na północy to chyba z niczym się nie kojarzy...
Mecz rozpoczął się dla nas wspaniale. Z uwagi na brak w skrótach innych wydarzeń niż bramki, warto prześledzić co się działo w 11 minucie. Po znakomitej kontrze w środkowym kole piłkę dostał Almestrand. Obok niego stał Tolo i trzech obrońców, ale Thoen zaczął wychodzić na wolne pole. Almestrand zaryzykował pomimo, że obrońca był bliżej bramki niż Thoen. Biegnąc w stronę piłki jeden z drugim obrońca Johnssen zaczepił naszego zawodnika od tyłu, więc ten fik. Myślałem, że udaje, ale Thoen doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. Johnssen także, bo dostał czerwoną kartkę. Wszystko miało miejsce w pólkolu pola karnego, więc rzut wolny około 18 metrów. Do piłki podchodzi Tolo... A potem reszta na filmie.
Tak, byliśmy bardzo zawodoleni. Nawet wniebowzięci, chociaż martwi kontuzja Thoena...
Kolejka 2 [Soroy Glimt - Vardo 1:3]
W drugim spotkaniu na wyjeździe Soroy postawiło nam trudne warunki, ale od czego ma się Almestranda. Jednak od początku - w pierwszej minucie Almestrand posłał górną piłkę do Ronquista (zastępował Thoena). Piłka przeleciała nad głowami obrońców, a Ronquist przyjął ją na klatę blisko narożnia pola karnego. Następnie jak nie pierdzielnął bomby w krótki róg... aż piłka wpadła w okienko bramki ocierając się jeszcze o słupek. Coś wspaniałego. W 26 minucie Almestrand sam z 20 metrów wymierzył sprawiedliwość, ale piłka szła w środek bramki. Na szczęście bramkarz gospodarzy nie dobrze piłki złapać, więc ta po rękach wpadła do bramki. W 55 minucie sytuacja, o której bramkarz wolałby zapomnieć - z prawej strony dośrodowanie Wika, a bramkarz zamiast łapać piłkę, sparował ją za siebie. Zza pleców obrońcy wyskoczył Almestrand i wbił ją do pustej bramki. Gospodarze odpowiedzieli tylko jednym golem i tylko na tyle ich było dziś stać.
- To co robimy, Roy?
- Nie wiem, deszcz nie przestaje padać.
- To może wpadniemy do mnie? Mam XboXa i Fifę.
- Ja gram Rosenborgiem! - wrzasnął Roy i poleciał do szatni po kurtkę. Nie rozumiem. Rosenborgiem? Deszcz jeszcze mocniej zaczął walić w blaszany dach sali. No cóż - wielki mecz zatem dopiero za tydzień.
W analizie pomeczowej zwracaj uwagę na sektory, w których najczęściej tracisz piłkę. Jeżeli odbierają ją boczni obrońcy, nacieraj środkiem, jeżeli środkowi pomocnicy, atakuj skrzydłami. Śledź konkretnych piłkarzy przeciwnika.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ