Serwus. W poprzednich dwóch wpisach (
tutaj oraz
tutej) opisałem mecze pierwszej połowy sezonu
1997/98, w którym prowadzę do (ewentualnych lub nie) sukcesów ekipę
Arsenalu Londyn. Akcja rozgrywa się w muzealnej już grze
Championship Manager 2, do której to wracam sentymentalnie od czasu do czasu by rozegrać kilka sezonów jakąś ekipą. Oczywiście w tym momencie następuje podział czytelników na grupy - jedni rzekną "
a ten co tu znowu pierdoli od rzeczy?", inni coś w stylu "
kogo obchodzą jakieś starocie?" a jeszcze inni, ci najmniej liczni, wrócą z tyrki, ogarną żonę i dzieciaka, zalegną w fotel, otworzą browara i pomyślą sobie - "
tak, czasy Championship Managera 2 i zarywanych nocek to było coś zajebistego". By jednak nie ględzić po próżnicy - lecimy dalej z tematem, zapraszam serdecznie do lektury trzeciej części (a będą całe cztery) opisu sezonu
1997/98 w Anglii.
Puchar UEFA - runda 4, mecz rewanżowy.
Zapewne drżeliście z niepewności, jak pójdzie mi rewanż z AGF? Bezsenne noce, podkrążone patrzałki, kłopoty w pracy? Nie? Słusznie, bo jebał to pies. Rewanż na stadionie Highbury odbył się... no i tyle, nie ma o czym się rozpisywać, padł tylko jeden gol, całe zaś spotkanie można podsumować krótkim: JAK MOŻNA TYLE RAZY PIEPRZNĄĆ GAŁĄ W TRYBUNY LUB PROSTO W GOLKIPERA?! A tu niespodzianka - można. Spójrzmy w statystykę. Oddane strzały: 20. W światło bramki: 9. Czyli już widać, że więcej poszło w kosmosy. Graczem meczu zostaje oczywiście golkiper gości, Lars Windfeld. Gola na wagę awansu urwał w 56. minucie rezerwowy napastnik, Christopher Wreh - którego kuzynem, jeżeli wierzyć plotkom, jest sam George Weah.
Dokonano także losowania par ćwierćfinałowych - trafiamy na ekipę
Schalke 04. Nieco symboliczne (dla mnie) jest to, że bramki ekipy z Gelsenkirchen broni
Jens Lehmann. Pozostałe pary to
Udinese - Ajax,
Lazio - Atletico Madrid oraz
Inter - Liverpool, będzie się armaciło!
Marc Overmars, 1998
20. kolejka Premier League
Rundę rewanżową zaczynamy od domowej rozpierduchy z ekipą Blackburn Rovers. Sędzia miał co robić i pięć razy wyciągał żółty karton z kieszonki - na murawie nie było "opierdalania sje". Zresztą już sam fakt, że w gronie obdarowanych jest także Citko musi być dla Was znaczący. Dużą zasługę w dzisiejszym zwycięstwie oddał nam na pewno golkiper Blackburn, Alan Fettis - nie był to jego dzień, absolutnie. Typowy ręcznik, do tego papierowy. Reszta ekipy gości pokazała się z nieco lepszej strony, a już na pewno strzelec honorowego gola, Kevin Gallacher. Dla Kanonierów pierwszego gola w pierwszym występie w tym sezonie strzela David Platt, który powoli wraca po poważnej, wielomiesięcznej kontuzji - brawo!
21. kolejka Premier League
Ruszamy na Selhurst Park, gdzie czeka nas typowa kopanina z Szalonym Gangiem Jonesa. W żółtych kartonach remis, trzy do trzech, za to w ważniejszych golach zdecydowana przewaga mojej ekipy. Niestety już w 31. minucie tracimy Petita, który został zmasakrowany przez Alana Kimble'a. Dwie minuty później pierwszego gola tego spotkania urywa Ian Wright, a po kolejnych trzech minutach za kaptur Sullivana wpada piłka kopnięta przez Dennisa Bergkampa. W drugiej połowie oglądamy jeszcze gole Iana Wrighta oraz Jona Goodmana - i to tyle, zgarniamy trzy punkty na zawsze trudnym do gry terenie.
Puchar Anglii - runda 4.
To miał być spacer - i można powiedzieć, że był, ale... Sporo błędów w grze defensywnej, utrata bramki, fatalna skuteczność w ataku. Przy takiej dysproporcji między ekipami wynik powinien być zdecydowanie dwucyfrowy... Dobra, nie ma co smęcić ponad stan. Jest 4:1, jest awans do kolejnej rundy, trzeba będzie wyciągnąć wnioski z gry zanim będzie za późno. Łupem bramkowym po równo podzielili się Ian Wright oraz Dennis Bergkamp, a dla Port Vale bramkę honorową zapisał na swoim koncie Lee Mills.
Puchar Ligi Angielskiej - ćwierćfinał.
Grajek na zdjęciu to Marco Pascolo, lat 31, 46. występów dla reprezentacji Szwajcarii (stan na 14.01.1998 w grze) - człowiek który zatrzymał Arsenal. Generalnie zatrzymał cztery strzały w światło bramki, ponieważ raz był urwał Marek Citko, a piętnaście razy piłka wędrowała w trybuny Highbury. Wstyd dla zespołu i hańba dla formacji ofensywnych Arsenalu. Ekipa Nottingham Forest natomiast zupełnie bez kompleksów - wpadli, zamieszali, gole strzelili Alan Rogers z dyni oraz Kevin Campbell z przypadku - ten drugi gol boli tym bardziej, iż jest autorstwa byłego gracza Kanonierów. Z grajków w ekipie gości wyróżnił się także Pierre Van Hooijdonk. Mleko się rozlało, robimy wypad z Pucharu Ligi Angielskiej już w ćwierćfinale, zarząd, delikatnie rzecz ujmując - wkurwiony.
22. kolejka Premier League
Ponad 36 tysięcy luda zebranego na Highbury przecierało dziś oczy ze zdumienia, obserwując poczynania młodziutkiego Michaela Brancha z ekipy Evertonu. Ów to bowiem dziewiętnastolatek zagrał na stadionie Kanonierów jak stary wyga, jakby grał na podwórku lub jakby dziś rżnął Barceloną na plejstejszyn w FIFĘ. Już w 11. minucie Branch urwał pierwszego gola, lecz jego radość trwała aż do gola Dennisa Bergkampa, to jest niemalże dwie minuty. Zupełnie się tym nie zraził i w 33. minucie strzelił nas w pysk po raz kolejny. Ok, fair enough. Do przerwy wynik już się nie zmienił, za to w drugiej połowie koncert jednego zawodnika, a na imię mu Dennis. Bergkamp pokazał, że ostatnie gole dla Arsenalu to nie przypadek. Pokazał, że jest w formie, że potrafi ciągnąć ekipę do zwycięstw i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Władował więc kolejne dwie bramki (63' oraz 84') i po ciężkim meczu zdobywamy bardzo istotne trzy punkty. Istotne w walce o wicemistrza Anglii, ponieważ Manchester United... Nie, to jest chore co oni wyprawiają. Zresztą, sami zobaczcie.
Stephen Hughes (Arsenal) oraz Simon Charlton (Southampton), 1997
23. kolejka Premier League
Spokojny wyjazd na
The Dell - Święci błąkają się w okolicy 13. miejsca w lidze, więc nie zakładałem większych problemów. Zgodnie z tym co sobie założyłem zagraliśmy ofensywnie, agresywnie i tylko nie udało się nam założenie
na zero z tyłu. Mecz otworzył już w
8. minucie
David Platt, który po poważnej kontuzji dopiero zaczyna grać swoje. Gdy masz na karku ponad trzydzieści lat i wypadasz z gry na kilka miesięcy to trudno o błyskawiczny powrót do formy, prawda? W
31. minucie stan meczu podwyższa kolejny weteran Arsenalu,
Lee Dixon. Jest to jego trzeci gol w sezonie, co jak na prawego obrońcę nie jest znów tak kiepskim wynikiem. Tuż po przerwie na
3:0 ładuje pięknego gola
Dennis Bergkamp, który ostatnio prezentuje wyborną formę strzelecką. Gola honorowego dla gospodarzy strzela David Hirst, znany bardziej z wieloletnich występów w ekipie
Sheffield Wednesday.
Puchar Anglii - 4 runda.
Ryzyk-fizyk. Na mecz z ekipą
Luton Town (Division 2) wrzucam większość nieogranych zawodników i liczę na to, że atut własnego boiska pozwoli nam jednak awansować do kolejnej rundy. Smutnie będzie jeżeli gra zajarzy, iż chcę przyfarcić i mnie wyrucha bez mydła, wszak to produkt
Sports Interactive.
37. tysięcy kibiców zebrało się na
Highbury by obejrzeć wpierdoliadę w wykonaniu Kanonierów. Posiadają karnety, to przyleźli. A jak przyleźli, to się wynudzili. Jedynego gola w meczu strzelił w
32. minucie
Isiah Rankin i to jedyne wydarzenie o którym warto wspomnieć.
Stefano Eranio (Derby County) oraz Justin Edinbrugh (Tottenham), 1997
24. kolejka Premier League
Tak giną marzenia. Dzień konia dwóch grajków i możesz zapomnieć o punktach. Derby, to niewygodne, cholerne Derby County Football Club. No dobra, niech będzie - anonimy nam bramek nie strzelały, ale... No cholera, boli. Szkoda punktów. Prowadzimy bardzo szybko, po golu Petita w 4. minucie. I od tego momentu mój zespół siadł. Zero mocy. Naszą słabość wykorzystał Stefano Eranio w 32. oraz 37. minucie. Po golu Bergkampa w 55. minucie wróciła nadzieja, lecz niestety pod koniec meczu pogrążył nas rodak Eranio, czyli Francesco Baiano.
Adieu, komplecie punktów. Adieu jakiekolwiek punkty. A ManU odjeżdża coraz to dalej i nieprzypadkowo Alex Ferguson zgarnia kolejną nagrodę Menedżera Miesiąca. Brawo, niech ma.
David James, 1997
To była okazja. Liverpool wystawił na listę transferową Davida Jamesa. Jako że David Seaman dziadzieje z miesiąca na miesiąc, Alex Manninger to piosenka przyszłości i raczej nie napisana dla Arsenalu a Marshallowi brakuje doświadczenia - 1.200.000 funtów za fachowego golkipera nie było dla mnie sumą zbyt wygórowaną. Welcome, David.
25. kolejka Premier League
Relację z meczu
Arsenal kontra
Bolton wystarczyłoby podsumować jednym skrinem. Zacznę więc może od zrzutu ekranu statystyk meczowych, a po nim dodam jeszcze kilka słów od siebie.
Od
15. minuty prowadzimy po golu
Marca Overmarsa. Chwilę po wznowieniu gry w naszym polu karnym fauluje
Petit, więc arbiter wskazuje na wapno. Do piłki podchodzi weteran (
37. lat!)
Peter Beardsley i spokojnie kieruje ją do siaty,
Marshall bez szans. I teraz zaczyna się szopka, właściwie nie pierwszy raz w tym sezonie. Moje grajki ładują piłą po trybunach, jakby za to płacili grube miliony funtów. Strzelają wszędzie, tylko nie w światło bramki. Dobra, trzy strzały broni golkiper gości,
Keith Branagan, lecz to wszystko co miał do roboty do końca spotkania. Kurwa, kolejne punkty zgubione, do tego w domu...
Puchar Anglii - 5 runda.
Znowu Derby. Znaczy nie derby Londynu, ale klub Derby County i ponownie na wyjeździe. Na bramce debiutuje u nas David James, co jest albo ryzykowne, albo zajebiście sprytne. Na moje szczęście okazało się, że tym razem miałem nosa. Mecz jednak zaczyna się od plomby ze strony Derby - 21. minuta i bramkę strzela... Baiano. Pierdzielony makaroniarz ma na nas patent, naprawdę. Gmeram w ustawieniach taktycznych i zespół ustawiam bardziej ofensywnie. Skutkuje to golem Bergkampa w 59. minucie, lecz gol to gol, nie będę się z tego powodu rzucał ze skały. W 71. minucie spotkania bramkę ładuje Ian Wright i jest pozamiatane. David James w nagrodę za swoje fantastyczne interwencje zgarnia MoM. Brawo! W ćwierćfinale pucharu zagramy ze zwycięzcą meczu Coventry City - Blackburn Rovers.
26. kolejka Premier League
Nie ma mocnych na ekipę rozpędzonego do Prędkości Niedorzecznej Manchesteru United. Właściwie podopieczni Sir Alexa osiągnęli nawet Szkocką Kratę (załapie to każdy kto oglądał Spaceballs Mela Brooksa - jeżeli nie oglądał, to już nie moje zmartwienie). Domowe spotkanie z ManU stoi pod znakiem samobójczego trafienia Dennisa Bergkampa, fantastycznej (znowu!) postawy Davida Jamesa oraz kompletnym brakiej jąder wśród pozostałych graczy mojej kadry. Smętne 0:1 niech już zniknie na śmietniku historii, a w lidze wielki chuj...
27. kolejka Premier League
Niesamowite. Kichę gramy taką, że oczy pieką od samego patrzenia na nasze poczynania, a zarząd jest w siódmym niebie i po raz kolejny mnie zawiadamia, iż nasza pozycja w lidze to szczyt szczytów szczytowania! Ok, myślę, jeżeli was to satysfakcjonuje...
Wyjazd na
Elland Road to żaden spacer, to będzie na pewno mecz walki.
Leeds United ma groźną ekipę, chociaż błąkają się w lidze w okolicy
12. miejsca. Już w
6. minucie gola ładuje
Marek Citko i robi się radośnie. Płyniemy na fali pozytywu aż do
32. minuty, gdy bramę wyrównującą stan meczu pakuje nam bramkostrzelny
Rod Wallace. W
65. minucie
Nigel Martyn kapituluje po raz drugi, tym razem po fantastycznym strzale
Davida Platta. Na szczęście stan meczu już się nie zmienia i zgarniamy niezwykle istotne trzy punkty.
Puchar UEFA - ćwierćfinał, mecz 1.
3.3.1998, Highbury. Pierwszy mecz z Schalke 04 Gelsenkirchen rozgrywamy u siebie, chociaż ja wolę zaczynać spotkania pucharowe od wyjazdów. Na naszym stadionie gościć będziemy takich zacnych piłkarzy jak Jens Lehmann, Radoslav Latal, Jiri Nemec czy Olaf Thon. W Arsenalu między słupki wraca Seaman, ponieważ James nie może zagrać w Pucharze UEFA. Niezależnie od tego liczba Davidów w wyjściowym składzie się zgadza. A skoro już jesteśmy przy tym imieniu - wynik otwiera w 8. minucie David Platt, który chyba już na dobre zapomniał o kontuzji. W przerwie meczu zmiany, schodzą z boiska niewidoczni Wright oraz Overmars, a w ich miejsce meldują się Boa Morte i Anelka. I właśnie Nicolas Anelka już w drugiej minucie drugiej połowy ładuje gola na 2:0 czym ustala wynik meczu. Schalke coś jeszcze niemrawo przyatakowało, lecz z tej anemii nie mogło być dla nas zagrożenia. Niestety w rewanżu pauzować za kartki będą Keown oraz Dixon, a to może być problem.
Arbiter Gerald Ashby oraz zawodnik Blackburn Rovers, Billy McKinley, Ewood Park, 1997
Puchar Anglii - ćwierćfinał.
Blackburn Rovers na Ewood Park? Zawsze groźne. Zwłaszcza, jeżeli z formą akurat trafi Tim Flowers. Znają? Znają. To wiedzą co potrafi. W tym meczu oczywiście zaprezentował formę sezonu i wyciągał niemalże wszystko, a przynajmniej to czego nie wpuścił. A skapitulował tylko dwa razy. Pierwszy raz w 4. minucie po strzale Iana Wrighta, a drugi raz w 67. minucie po golu Patricka Vieiry. Reszta interwencji to piąstkowania, parady-robinsonady i błazenady. Dla Blackburn bramkę honorowo-kontaktową urwał był niezawodny Kevin Gallacher. Awansujemy więc do półfinału, gdzie spotkamy się ze zwycięzcą meczu pomiędzy Exeter City a Newcastle United.
28. kolejka Premier League
To jedno z tych spotkań, po których o ściany pokojów rozbijane były myszki, klawiatury, czy co tam jeszcze się znajdowało akurat pod ręką. Absolutny outsider, ostatni zespół ligi grał z nami lepiej, niż ManU ostatnio. Fakt, że z Manchesterem popłynęliśmy a tutaj padł remis, ale... a chuj z tym. Remis i tyle, a do tego przegrywaliśmy od 36' po golu Jan Aage Fjortofta. Na szczęście cztery minuty później wyrównał David Platt. Wstyd i tak.
Stan Collymore, Aston Villa FC
29. kolejka Premier League
Szalony mecz na
Villa Park! Jak u mistrza Alfreda Hitchcocka. Pierdolnęło potężnie na samym początku, a później napięcie już tylko rosło. A dupło już w
8. minucie, bowiem wtedy to groźnego urazu nabawił się
Ian Wright i będzie miał szczęście, jeżeli coś zagra jeszcze w tym sezonie. W jego miejsce wszedł
Emile Heskey. I wtedy też zaczęły się ataki ze strony gospodarzy. Z początku z pewną taką nieśmiałością... Ale w
18. minucie siatę urwał
Stan Collymore i zaczęła się gra. W
22. minucie podwyższył wynik meczu na dwa do zera, aż mi kopara opadła do samej podłogi. Nie zdążyłem jednak rzucić
kurwą czy innym mięsem, gdy obudził się
Dennis Bergkamp. I to jak! W
24. oraz
33. minucie odpalił po liściu aż
Aston Villi przykro się zrobiło i całkiem już siadła. W
86. minucie pogrążył ich rezerwy
Ray Parlour i było po ptokach. Trzy punkty na nasze konto! Wypada się przygotować na wyjazd do Gelsenkirchen, a lekko kuźwa nie będzie...
Puchar UEFA - ćwierćfinał, mecz rewanżowy.
Domowe
2:0 w pierwszym spotkaniu to może być za mało na ekipę
Schalke. Do tego łatanie obrony, z braku
Jamesa,
Dixona czy
Keowna. Kontuzjowany
Wright - trzeba będzie połatać braki i urwać coś może. I urwać się udało! Ponad
65. tysięcy kibiców obserwowało na
Parkstadion popis młodziutkiego
Nicolasa Anelki, który pierwszego lepa sprzedał ekipie
Schalke w
44. minucie, a poprawił tuż po przerwie, w
46. minucie gry. W
61. minucie na
3:0 urywa
David Platt i już nic nie sprawi, by
Schalke awansowało dalej. Zagramy w półfinale pucharu UEFA!
Skrypt po meczu zadecydował, że w półfinale zmierzymy się z
Liverpoolem. Z drugiej strony włoski półfinał,
Udinese kontra
Lazio. Cóż...
Skończyło się okno transferowe, więc kluby dopięły wymianę waluty na grajków - przy czym okazało się, że Manchester United podpakował i tak potężną kadrę o klasowe nazwiska takie jak (ceny w funtach): Christian Nerlinger (Bayern Monachium, 3.300.000), Jamie Redknapp (Liverpool FC, 3.500.000) oraz Darren Anderton (Tottenham, 5.750.000). Pozamiatane w lidze. I tyle.
A my? Cały jeden transfer gotówkowy, do tego
Z klubu a nie
DO (ponieważ bieda w kasie).
30. kolejka Premier League
Domowe nakurwitsu derbowe z
Crystal Palace czas zacząć. Na bramkę wraca
James, na obronę
Keown oraz
Dixon. W miejsce kontuzjowanego
Wrighta zagra
Anelka, a pazującego za kartki
Overmarsa zastąpi
Boa Morte. W
12. minucie prowadzenie daje nam
Denis Bergkamp, który bez problemu pokonuje golkipera gości,
Kevina Millera. W
38. minucie wynik podwyższa
Luis Boa Morte.
Dennis Bergkamp dorzuca kolejną bramkę w
51. minucie meczu i teraz już jestem spokojny o trzy punkty. W
75. minucie spotkania dokonuję małej korekty w ustawieniu i do końca meczu zagramy w ten sposób:
Tak jak przewidywałem - wynik już się nie zmienił i zgarniamy spokojnie komplet punktów. W lidze wisimy wciąż pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem United, który pewnie po raz kolejny opija zdobycie mistrzostwa. Niech mają. We Włoszech mistrzostwo zgarnia
Juventus, to na pewno (
W CM2 można grać na maksymalnie trzech włączonych krajach - ja mam wybrane UK, Hiszpanię oraz Włochy).
I to tyle jeżeli chodzi o trzecią część opisu mojego sezonu 1997/98 - chciałem być jak Arsene Wenger, a nawet lepszy, a póki co ssę po całości. No dobra - w pucharze UEFA jestem dalej niż Arsene. W lidze niestety majstra już nie zdobędę, ale mam wciąż okazję na zdobycie Pucharu Anglii. W kolejnym, ostatnim już raczej odcinku opiszę końcowe osiem kolejek w Premier League - a co do pucharów to sam jeszcze nie wiem jak będzie, ponieważ gram i opisuję właściwie na bieżąco. Czułe pozdrowienia!
Terminarz spotkań do rozegrania wygląda tak:
F U Q :
- Czy uważasz się za znawcę futbolu? Nie, dziękuję. Już jadłem.
- Dlaczego tekst nie jest najwyższych lotów? Ponieważ nie umiem lepiej pisać.
- Dlaczego takie krótkie? Ponieważ mnie się nie chce więcej pisać, a Wam komentować.
A może pod tekstem nie ma dyskusji, ponieważ tekst jest cienki jak dupa węża? To wiele wyjaśnia, ale lepiej już nie będzie.
- Czy pojawią się jeszcze jakieś wpisy z kariery Arsenalem? Jeden na pewno.
- Kiedy? Wtedy. Lub wkrótce. Ale w tygodniu.
- Czy masz coś przeciwko, że Trolson zajumał Tobie F.U.Q. ? Nie znam człowieka.
Za wszelkie babole występujące w tekście serdecznie przepraszam.
źródło zdjęć: internet
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ