Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 1104 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
w tekście :
* XXI kolejka Unibet I Ligi
04.03.2010 południe [czasu gry] Już w kraju - wspomnienia Kaliego z Gorzowa Wlkp - czyli XXI kolejka Unibet I Ligi
Na Okęciu przywitali mnie dziennikarze i Kali. Żurnalistom rzuciłem kilka smutnych i zdawkowych uwag o meczu z Francją - tak, nie wyszło nam. Tak, mieliśmy szansę. Tak, kiepsko reagowałem na sytuację na boisku. Tak, cmoknijcie wy mnie wszyscy w rzyć.
Szybko spławiłem to upierdliwe i hienopodobne towarzystwo i po przyjacielskim powitaniu z Kalim ruszyliśmy do jego wozu. W drodze do budynku klubowego mieliśmy czas by omówić mecz naszego Znicza Pruszków z GKP Gorzów Wlkp.
A więc - zgodnie z tym co ustaliliśmy jeszcze przed moim wylotem do Paryża, Kali ustawił Znicz następująco :
Na ławkę zaś powędrowali : Błażejczyk, Wysocki, Rybaczuk, Pateur, Ikpotor, Oleksy i Wszołek. GKP wyszedł przeciwko nam w takim ustawieniu :
- I wie pan, szefie - powiedział Kali, gdy utkwiliśmy w kolejnym korku. - Wacławczyk po meczu przyniósł mi raport o GKP. Uśmiałem się setnie, przecież to żadna nowość że tak spóźniony. Ale już to co w nim nawypisywał...
- O, coś ciekawego ? - zainteresowałem się momentalnie.
- A i owszem - roześmiał się Kali. - Ostrzegł mnie że powinniśmy się obawiać... Janickiego, bramkarza, do kuźwy nędzy! Noż pipłem po tej lekturze pod fotel i tarzałem się bardzo długo. Dodatkowo Wacek wymodził że wyjdą w jakimś obłąkanym ustawieniu : 2-4-4. Tak to chyba nawet Brazylia w latach trzydziestych nie grała!
- Ożesz kurywa, żłób z tego Wacusia jest nieziemski - ryknąłem śmiechem. - I cóż takiego pokazał ten Janicki że tak się go nasz skałcik przeląkł?
- Nic nie pokazał, szefie - Kali ruszył z piskiem na zielonym. - Po prostu biegał sobie między słupkami, jak to bramkarz. Nie bronił jakoś specjalnie. Ale to mniej ważne. Smutek nas spotkał już w szóstej minucie meczu,a mianowicie zapakowali nam brameczkę. Daouda się trochę zkwasił przy tej akcji, machnął się gdy chciał wyrąbać piłę na ich połowę. A Maliszewski, ten co nam tę bramkę wżenił, zaczął biegać po boisku jakby to był gol na wagę światowego majstra.
- Szkoda energii - skwitowałem. - I co dalej?
- Dalej to już nudą wiało, szefie. Patrz pan patafiana - mruknął Kali, wskazując głową na "dawcę organów", który śmignął obok nas mając dobrze ponad setkę na budziku. - Że też im się chce tak ryzykować, żłobom genetycznym... A wracając do meczu, to do przerwy wynik już się nie zmienił. W szatni wie pan, opieprzyłem chłopaków równo.
- I bardzo dobrze, Kali - wyjąłem z kieszeni batonik "Mars" i wpakowałem go sobie do ust. - Fasem seba nimi posąsnąć.
- Co proszę? - zdziwił się Kali.
- Czasem trzeba nimi potrząsnąć - powtórzyłem, gdy już rozkleiła mi się w ustach słodka papka. - Mów dalej.
- Tak więc opieprzyłem przede wszystkim naszą pomoc, pierwszą połowę grali zupełnie bez pomyślunku - znowu stajemy na czerwonym. - Taki Osoliński na ten przykład. Ubzdurał sobie że jest Zineduna Zinadinem... Noż kuźwa. Tym, no, Zinedine Zidanem. I zaczął figlonić jakieś akrobacje na piłce. Co zafiglonił, to mu ją odbierali i szli z kontrą. Do tego jobał strzały już z trzydziestego metra, bombardując trybuny jak amerykanie Irak.
- I słusznie, żeś go ojobał, panie dzieju - przytaknąłem. - On ma czasem te swoje idiotyczne zagrywki.
- Dokładnie - zielone światło. Kali znowu rwie kapcia. - I wie pan, szefie, druga połowa to już inna bajka w naszym wydaniu. Tuż po przerwie Daouda przechwycił na naszym polu karnym piłkę i wyciupał ją do przodu. Tam dopadł do niej Chałas, sklepał ją z pierwszej do Rachubińskiego, a ten uruchomił Majkowskiego na skrzydle. Maja pociągnął po linii i wrzucił ją w pole karne gdzie czyhał już Rachubek. I mieliśmy remis.
- I to jest dobra koncepcja, jak mawiał reżyser w "Misiu", panie Kalinowski - uśmiechnąłem się. - Klasa grajek z tego Majkowskiego.
- Dokładnie, szefie - Kali również się uśmiechnął. - Dalej już nasi chłopcy grali z większym spokojem. Klepaliśmy sobie piłeczkę, dużo zagrań na pamięć, na jedną wymianę. Aż dziw brał kibiców lokalnych że ich pupile grają u siebie, a my na wyjeździe. Wyglądało to zupełnie na odwrót. Do tego uciszył ich nieco Batata, bo pieprznął z chyba trzydziestu metrów pigułę jak złoto w 71 minucie! A pierdylnął taką bombę, że bramka się telepała jeszcze przez kilka minut!
- Bati rzadko decyduje się na strzał, ale jak mu już wejdzie piłka na nogę, to nie ma człona we wsi - zarechotałem. - Mów pan dalej.
- Dalej będzie kolejny smutek - Kali pokręcił głową. - Już dwie minuty później zasadzili nam kolejną bramę i mieliśmy remis. Udvari przed naszym polem karnym zamotał się w dryblingu, odebrał mu piłkę Czerkas i lutnął podobnie jak Batata, z prawie trzydziestu metrów. Gała grzmotnęła w poprzeczkę i wpadła za kołnierz Bieńkowi, nie miał najmniejszych szans na obronę. No to naszych chłopców ambicja jobła i zaczęli dusić GKP na ich połowie. Ale strzały ładowaliśmy głównie za trybuny.
- Nadmiar ambicji czasem szkodzi - mruknąłem. - Nadgorliwość to pierwszy krok do faszyzmu...
- I coś w tym jest, szefie - Kali zatrąbił na jakiegoś wesołka w beemce, który władował się przed nasz wóz i dał nagle po hamulcach. - Palant. Znaczy to dresiwo przed nami - wytłumaczył. - Tak więc gnębiliśmy ich, gnębiliśmy i gnębiliśmy. I wygnębiliśmy rzut rożny w 82 minucie. Piłkę wrzucił w pole karne Rybaczuk, obrońcy GKP wyciupali ją do przodu, lecz dopadł do niej Prasnal, zgrał ją na skrzydło ponownie do Rybaczuka a ten nie namyślając się za wiele zacentrował ją w pole karne. I tutaj wpadł przebojem Prasnal, uderzył gałę z bańki i znowu wyszliśmy na prowadzenie!
- Kropkę nad "i" postawił pięć minut później Chałas - kontynuował Kalinowski. - Majkowski wyleciał przed ich bramkarza po podaniu Bataty, ale ten obronił zbyt lekki strzał i Chałas znalazł się przed szansą na skuteczną dobitkę. Musiał już tylko dostawić nogę. Tak więc, szefie, pocisnęliśmy ich na cztery do dwóch i ponownie wskoczyliśmy na pierwszy plac w lidze.
- Cholernie się cieszę że tak świetnie sobie poradziliście - spojrzałem na zegarek. - Kuźwa, wleczemy się dziś niesamowicie. Mnie nie poszło w Paryżu, ale się nie przejmuję zbytnio.
- Bo też i nie ma czym, szefie - Kali wzruszył ramionami. - To tylko sparing.
- Możliwe - odparłem. - Ale zbliża się "łorld kap" a mnie się sypią zawodnicy. Najpierw Mata, a przed wylotem do Polski dowiedziałem się że rozsypał się również Xabi Alonso. I nie popykają sobie na mundialu.
- Szefie, pan ma takich grajcarów do dyspozycji, że na pana miejscu co wieczór zasypiałbym ze spokojną głową.
- I tak bym robił, Kali - uśmiechnąłem się szeroko. - Gdyby nie to, że muszę się użerać z tobą, Pasteurem, Wacławczykiem i resztą Znicza ...
Dalsza droga do Pruszkowa minęła już nam spokojnie. Z głośniczków dolatywała cudna muzyka zapodawana przez radiową trójkę, Kali wściekał się na kierowców którzy przed nami, za nami i obok nas próbowali zepchnąć nas z trasy (jak uparcie twierdził mój asystent), ja zaś śmiałem się do łez z tych idiotycznych podejrzeń...
w następnym odcinku :
* XXII kolejka Unibet I Ligi
* różne różności ze świata Znicza
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ