28.07.2012
-
Cześć wariacie, tu Janek! Coś ty wczoraj narobił? Co ci odwaliło? – powiedział Furtok jednym ciągiem.
-
CO?! Co ja wczoraj zrobiłem? – odpowiedziałem zdziwiony i z powrotem opadłem na łóżko.
-
Nic nie pamiętasz?
-
No wyobraź sobie, że nie. Nie wiem nawet jak wróciłem do domu, łeb mi pęka …
- Trzeba umić pić!
- Ta. Odezwał się specjalista … Mów lepiej, co się wczoraj działo.
- Oj działo, działo. Nachlałeś się jak szpadel i przywaliłeś z dyńki Krysiakowi.
-
Kurwa mać! – zakląłem szpetnie –
Już pamiętam. Nie mam pojęcia, co mnie opętało. I co teraz mam zrobić?
- Może pokajaj się i napisz oficjalne przeprosiny.
- Dobra, ale co jeszcze?
- Hm, nie wiem … kup kwiaty, pojedź do niego pod dom i zacznij mu śpiewać serenady dopóki ci nie wybaczy.
-
Bardzo śmieszne.
- A co mam płakać? Hahaha. Ale przywaliłeś mu pięknie. Dostał w nochal i tak się zalał juchą, że pół parkietu zakrwawił. Hahaha. Dobrze tak burakowi.
- Ta, dobrze … tylko, że ja już mogę się pożegnać z robotą.
- Hahaha! Spokojna twoja rozczochrana. Na twoje szczęście szykują się zmiany w zarządzie. Póki co, to ja jestem jedyną osobą w klubie, która cię może zwolnić, więc jeśli nie chcesz stracić pracy to ubieraj dupę i dawaj na stadion, bo zaraz gramy mecz!
- Co? A która godzina?
- 13.30
- O kurwa! Zaraz będę!
Rzuciłem telefon w kąt i od razu zacząłem się ubierać. Nawet nie próbowałem zmyć z siebie oparów alkoholu, bo niewiele by to dało. Byłem jeszcze zbyt pijany. Zadzwoniłem po taksówkę i czym prędzej udałem się na stadion. Przed wejściem do budynku klubowego czekała na mnie zgraja dziennikarzy, chcących dostać jakiekolwiek informacje o wczorajszym zajściu.
-
Trenerze! Czy to prawda, że na wczorajszej imprezie doszło do bójki między panem, a prezesem Krysiakiem? – pytał jeden z pismaków, o mało nie wybijając mi zębów mikrofonem.
-
To jakieś pomówienia. Proszę się odsunąć – odpowiedziałem nawet się nie zatrzymując.
-
Ale z wiarygodnego źródła dowiedziałem się … - dziennikarz nie ustępował.
-
Najwidoczniej nie jest takie wiarygodne jak się panu wydaje – przezwałem mu w pół zdania –
A teraz przepraszam, ale się śpieszę – rzuciłem w stronę dziennikarzy i schroniłem się w budynku.
Mijając klubowe pomieszczenia udałem się do szatni, w której przebierali się już piłkarze.
-
Witam panowie – powiedziałem. Zamknąłem za sobą drzwi i podałem rękę każdemu z zawodników, po czym dodałem –
Przerwijcie na chwilę te przebieranki. Dokończycie jak omówię skład.
Wszyscy zawodnicy posłusznie przerwali dotychczasowe czynności i usiedli czekając na moje słowa.
-
Cholera, Kaczi! Ale klejnoty to schowaj! – Krzyknąłem do Kaciczaka strzelając klasycznego facepalma, na co reszta zawodników wybuchła śmiechem –
Dobra, koniec śmiechu. To nie czas na żarty.
Wyciągnąłem z kieszeni kartkę ze składem, który spisałem „na kolanie” jadąc taksówką. Podszedłem do tablicy, wziąłem w palce marker i zapisując kolejne nazwiska, zacząłem wymieniać pierwszą jedenastkę.
Wyszedłem z szatni i udałem się do pokoju trenerów drużyny przeciwnej. Przywitałem się z Kazkiem Moskalem i jego asystentami oraz standardowo życzyłem mu powodzenia. Kurtuazja musi być.
Chłopcy już się rozgrzewali, więc i ja udałem się tunelem na stadion. Wychodząc na murawę w nozdrza uderzył mnie zapach świeżo skoszonej trawy. Spojrzałem na trybunę. Zostało jeszcze tylko 30 minut do spotkania, a na widowni zaobserwować można było jedynie pojedyncze twarze. Udałem się na ławkę rezerwowych, gdzie czekał już na mnie Janek Furtok.
- S
iadaj furiacie. Chcesz hauskyzje? - spytał wyciągając w moim kierunku torbę z tym śląskim „przysmakiem” –
Śmiało. Sam robiłem.
-
Nie. Dzięki, mam już biegunkę – odparłem i zająłem krzesełko obok dyrektora.
-
Bardzo śmieszne. Na pewno nie chcesz? Zjedz coś. Dobrze ci zrobi – namawiał dyrektor.
-
Nie przepadam. Poza tym i tak nie jestem w stanie nic przełknąć.
- Stres?
- Trochę też, ale przede wszystkim kac.
- Nie przejmuj się, bo jak to u nas mówią, psinco bydymy z tego mieli.
Przez kilka chwil siedzieliśmy w milczeniu przyglądając się zawodnikom w czasie rozgrzewki. A raczej ja siedziałem bez słowa, bo dyrektor cały czas zajadał się swoim przysmakiem, na przemian mlaszcząc i zachwycając się nim. Przeglądałem swoje notatki i zastanawiałem się, co przed meczem powiem chłopakom. Moje wczorajsze zachowanie na pewno nie pomoże skupić się im na meczu. Poza tym
Nieciecza ma niesamowicie silną linię pomocy. Większość zawodników z ekstraklasową przeszłością: Pawlusiński, Rybski, czy nawet Chwalibogowski, który odszedł od nas przed sezonem. Mają tam jeszcze dwóch słowackich piłkarzy, którzy na pewno do „ogórków” nie należą – Horvata i Pleve. Pierwszy rozegrał ponad 100, a drugi ponad 200 meczów w tamtejszej pierwszej lidze. A u nas? Tylko Goncerz może pochwalić się kilkoma spotkaniami w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nasze kłopoty w obronie również nie napawają optymizmem. Kamiński miał być tylko zmiennikiem, a Beliancin i Hajduczek to pomocnicy. Poza tym ten ostatni to jeszcze nieopierzony młokos. Kolejnym problemem są przygotowania przedmeczowe, a w zasadzie ich brak. Kłopoty się piętrzą i ja też przyłożyłem do nich swoją rękę. Po wczorajszym wyczynie można powiedzieć, że nawet wszystkie kończyny.
-
Panowie, coście tacy przybici? – rzucił uśmiechnięty od ucha do ucha asystent dosiadając się do nas i wyrywając mnie tym samym z moich rozmyślań.
-
A ciebie, co tak cieszy? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-
Te treningi z chłopakami dobrze mi zrobiły. Jestem w niezłej formie.
-
Zastanowię się, może zagrasz na stoperze. Chłopcy już rozgrzani?
-
Tak. Kazałem im teraz zagrać w „dziadka”.
- Świetnie. Mam do ciebie prośbę. Pojedziesz jutro obejrzeć mecz Stomilu. Nikt nie oglądał przed sezonem Niecieczy, więc tak naprawdę nie wiemy, czego mamy się po nich spodziewać. Nie możemy ponownie popełnić tego błędu.
- Nie ma sprawy. Zajmę się tym. Widziałeś, w jakich koszulkach rozgrzewają się zawodnicy?
- Co z nimi nie tak? – spytałem.
-
Przypatrz się.
Spojrzałem w stronę piłkarzy. Dopiero teraz przyglądając się żółtym koszulkom zauważyłem na nich czarne napisy.
-
Poprawiliście mi humor – powiedziałem uśmiechając się do asystenta.
-
Widzisz? Nie tylko ty nie lubisz tego skurczybyka – wtrącił się Furtok.
-
Kibice też chcą żeby odszedł. Mają mu za złe, że przez zadłużenia klubu nowo ściągnięci zawodnicy zostali zawieszeni – dodał asystent.
- Ś
wietny pomysł. Dobra, zaproś chłopaków do szatni, bo nam się zaraz przegrzeją .
- Ok. Masz jakiś plan na ten mecz?
- Jakiś tak mam – odparłem enigmatycznie, podniosłem się z krzesełka i udałem się do szatni.
Kilka minut to za mało czasu by przygotować zespół pod kątem konkretnego rywala. W zasadzie cokolwiek teraz zrobię to i tak nie wiele zmieni. Przed następnym spotkaniem trzeba przeprowadzić solidny trening przedmeczowy, a zawodnikom przydzielić określone zadania. Teraz pozostaje mi tylko liczyć na ich młodzieńczą fantazję.
-
To nasz pierwszy mecz o punkty w tym sezonie, więc dajcie z siebie wszystko – zacząłem, gdy dołączyli do mnie wszyscy zawodnicy -
Nie będę wam opowiadał, że jesteście najlepsi, czy możecie wygrać z każdym. Postarajcie się zapomnieć o porażkach w sparingach. Te mecze nie miały żadnego znaczenia, a najważniejsza była praca, którą w tym czasie wykonaliście podczas wyczerpujących treningów. Pokażcie kibicom, że mają komu kibicować, ale zagrajcie przede wszystkim dla siebie i dla całej drużyny.
Wziąłem marker i niczym Jacek Gmoch zacząłem dorysowywać strzałki do nazwisk piłkarzy, które już wcześniej zostały zapisane na tablicy.
-
Boczni obrońcy mają obiegać skrzydłowych i dośrodkowywać. Kaciczak! Masz krótko kryć Pawlusińskiego. Nie możesz dać się objechać, a Bieliancin ma cię asekurować. Hajduczek, na twojej stronie będzie biegał Bartek Chwalibogowski, więc wiesz, na co go stać. Kamiński! Cały czas z tyłu. Dowodzisz całą linią. Liczę na ciebie! Cholerzyński! Masz być cały czas przy Rybskim, jak plaster, ale kiedy boczni obrońcy atakują to ich asekurujesz. Rozumiesz?
-
Rozumiem – odpowiedział zawodnik.
-
Świetnie. Do czasu powrotu na boisko Jacka Kowalczyka i Adriana Napierały będziesz kapitanem – powiedziałem i rzuciłem w jego kierunku opaskę z literą „C”.
-
Bętkowski! – kontynuowałem -
Wspierasz Kamila, a jeżeli mamy piłkę na którymś skrzydle to schodzisz na tą stronę, pomagasz w rozgrywaniu akcji i zagrywasz prostopadłą piłkę do skrzydłowego. Goncerz i Sadowski schodzą do środka i robią miejsce bocznym obrońcom. Żukowski! Jak będzie okazja uderz z dystansu. Masz dobrze ułożoną stopę. Nie bój się zaryzykować. Rakels! Będziesz się cofał i pomagał w rozgrywaniu. Trzeba zagęścić środek pola, bo tam mają najlepszych piłkarzy. Atakujemy zewnętrznymi strefami. Ich boczni obrońcy są dosyć wolni, więc zróbmy użytek z szybkości naszych skrzydłowych. PANOWIE! Ich zawodnicy są bardziej doświadczeni, rozegrali mnóstwo meczów na poziomie ekstraklasy. Liczby są, więc przeciwko nam. Ale pamiętajcie, że to nie jest sprawdzian z matematyki. To jest piłka nożna, a tutaj pasja ma większe znaczenie niż liczby! Pokażcie, że macie jej więcej niż przeciwnicy! Zanim zabrzmi pierwszy gwizdek przypomnicie sobie, po co tu jesteście! Wyjdźcie na boisko i po prostu cieszcie się grą! KTO WYGRA MECZ!?
-
GIEKSA!!! – odpowiedzieli zawodnicy, po czym usłyszeliśmy sędziego nawołujego zawodników do wyjścia z szatni.
Arbitrzy wyprowadzili zawodników pierwszego składu obu drużyn na murawę, a ja wraz z resztą zawodników i trenerami udałem się na ławkę rezerwowych. Janka Furtoka już tam niebyło. Zawodnicy zajmowali swoje miejsca, a ja rozejrzałem się po trybunie. Teraz była już pełna rozentuzjazmowanych kibiców, wydzierających gardła i machających szalikami by dopingować swoich ulubieńców. Wśród nich, tuż nad wyjściem z tunelu, dostrzegłem wąsatą twarz dyrektora, który uśmiechał się do mnie i pokazywał wyciągnięty w górę kciuk. Facet, mimo że mógłby siedzieć na miejscu VIP-owskim, woli stać na trybunie głównej z grupą najbardziej zagorzałych fanów i wraz z nimi wykrzykiwać hasła motywujące zawodników do walki. Odwzajemniłem uśmiech i usiadłem na swoim miejscu, ale tylko na chwilę, ponieważ zaraz zabrzmiał pierwszy gwizdek.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ