Informacje o blogu

Po zielonej trawie piłka goni...

Ten manifest użytkownika Leo146 przeczytało już 1540 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Wyobraźcie sobie, że grając w Football Managera (obojętnie którą wersję) prowadzicie jednocześnie trzy zespoły. Jednym z nich gracie całkowicie normalnie, w pozostałych skupiacie się na ogrywaniu i trenowaniu najlepszych młodych piłkarzy, którzy później z powrotem trafiają do pierwszego, najważniejszego zespołu. Spore ułatwienie, nieprawdaż? Niektórzy powiedzieliby cheatowanie i mieliby w tym wiele racji. Podobne kariera była już opisywana na łamach tegoż portalu przez Mahdiego. Nie, nie zamierzam zarzucać Mahdiemu oszukiwania. Jeśli szukacie więc taniej sensacji, jak to mają w swym zwyczaju polskie tabloidy, to radzę darować sobie dalsze czytanie tego artykułu.

To, co teraz napiszę dla kilku z was nie będzie zapewne zaskoczeniem. Takie piłkarskie firmy istnieją również w świecie realnym. Przykłady? Ot choćby Chelsea Londyn i Vitesse Arnhem. Ktoś zapyta, tylko jeden? Nie, jest ich znacznie więcej i przeczytacie o nich w poniższym manifeście.


Skąd wziął się pomysł na budowanie takich piłkarskich przedsiębiorstw? Wszystko zaczęło się od kraju, który uważany jest za kolebkę futbolu – tak, chodzi o Anglię. W tym kraju już w latach 80 działała prężnie rozwijająca się firma ENIC – English National Investment Group. Jednakże najwięcej o działalności tejże spółki pisało się w latach 90, kiedy zaczęła ona skupować udziały w piłkarskich klubach Europy na masową skalę. W swojej kolekcji miała tak duże kluby jak: Tottenham, Vicenza Calcio, Slavia Praga, FC Basel, AEK Ateny czy choćby Rangers Glasgow. Idea i cele ENIC były niezwykle proste – stworzenie europejskiego imperium piłkarskiego poprzez posiadanie znaczących klubów europejskich oraz zarabianie forsy.

Dopiero w sezonie 1997/98 UEFA zainteresowała się samą firmą. Przypomnę, iż w tamtym sezonie w Pucharze Zdobywców Pucharów do ćwierćfinału dotarły Slavia Praga, Vicenza Calcio i AEK Ateny. Trzy drużyny należące do tego samego właściciela. Szczęście w nieszczęściu, wyłącznie włoski klub awansował do półfinału tegoż pucharu. Dla europejskiej federacji piłkarskiej było to pierwsze ostrzeżenie. Nie trudno wyobrazić sobie walkę siostrzanych klubów, w której właściciel decyduje o tym, który z klubów dostanie szansę gry w finale lub wygra samo trofeum.

Długo głowiono się nad tym jak rozwiązać ów problem. ENIC zaproponował ustalenie kodeksu etycznego, lecz UEFA odrzuciła ów wniosek. Wkrótce po tym zabroniono występowania dwóch drużyn tego samego właściciela w tych samych rozgrywkach. Jeśli taka sytuacja miałaby jednak miejsce, o tym kto zagra w danym pucharze miałby decydować współczynnik UEFA. Drużyna z większym współczynnikiem miałaby pewny udział. Wprowadzenie tych zmian doprowadziło do sytuacji, w której angielska spółka musiała pozbyć się większości swych udziałów – w Vicenzie Calcio, AEK-u Ateny, FC Basel a także w Rangersach i Slavii Praga. Co ciekawe, Pragę porzucili dopiero w 2006 roku i był to ostatni moment na tego typu decyzję, gdyż w sezonie 2006/07 Slavia grała w Pucharze UEFA przeciwko Tottenhamowi. Gdyby nie natychmiastowa sprzedaż klubu, Czesi mogliby zapomnieć o występie w europejskim pucharze drugiej kategorii.

Przejdźmy do konkretów. Pora przyjrzeć się obecnie funkcjonującymi piłkarskim przedsiębiorstwom. Najbardziej znanym, a zarazem najmniej jasnym jest imperium Romana Abramowicza. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż Rosjanin postanowił stworzyć drużynę rezerw Chelsea Londyn w Holandii pod nazwą Vitesse Arnhem. Holenderski klub został wykupiony w 2010 roku przez Meraba Jordanię, Gruzina, który po zakończeniu dość przeciętnej kariery piłkarskiej, został prezesem Dinama Tbilisi a następnie prezesem gruzińskiej federacji piłkarskiej. Co równie ciekawe, w swojej karierze prowadził również reprezentację Gruzji, dokładnie w tym samym czasie, gdy był prezesem federacji gruzińskiej. Jordania jest też słynny z innych powodów – jako prezes Dinama zdefraudował ok. 700 tysięcy euro. Skąd znalazł pieniądze na kupno holenderskiego klubu? To pytanie zastanawiało wielu. Okazało się, że Gruzin na kupno klubu nie miał ani złamanego grosza. Jordania był zaledwie twarzą całego przedsięwzięcia. Prawowitym kupcem klubu został kolega Abramowicza – Aleksander Czigrinski. Przypadek? Nie sadzę. Warto odnotować to, że prowadzeniem klubu obarczono Marina Granovskaia, członka zarządu Chelsea Londyn oraz osobistego doradcę rosyjskiego miliardera – Pieta De Vissera.


Po przejęciu holenderskiego klubu, rozpoczęto czystki. Zwolniono Theo Bossa, którego zastąpił były piłkarz The Blues Albert Ferrer. Holandia była niezwykle celnie wymierzonym kierunkiem. Gdzie jak nie tu lepiej szkolić młodzież? W miejscu, gdzie rozwijany jest kult młodzieży. W miejscu, gdzie większy nacisk kładzie się na ofensywę i technikę. W jednej z najlepszych (o ile nie najlepszej!) szkółek Europy. Statystyki mówią jasno – Chelsea korzysta z pomocy Vitesse regularnie. Ogrywano tam najbardziej perspektywicznych zawodników, a więc Josha McEchrana, Lucasa Piazona czy choćby Nemanję Maticia. Na jednym z angielskich portali obliczono, że przez klub z Arnhem przewinęło się już 14 zawodników londyńskiego klubu.

Warto pamiętać o tym, że cześć z tych zawodników nie ma pozwolenia na pracę w Anglii. Lepiej więc grac w Holandii, gdzie ograniczeń względem piłkarzy nie ma praktycznie żadnych. Grając w tym kraju piłkarz nie tylko polepsza swe umiejętności, ale również buduje swoje CV. To drugie szczególnie ułatwia pokonanie drogi urzędniczej w angielskich rozgrywkach.

Abramowicz korzysta również z narybku Holendrów. Przykład? Marco van Ginkel, który za 10 milionów euro przeszedł z Vitesse do Chelsea. Zainteresowanie tym piłkarzem zgłaszał Ajax Amsterdam, lecz ich oferta została z góry odrzucona. Sam piłkarz nie miał więc wyboru – albo zostaje w Holandii, albo gra dla Chelsea. Wybór mógł być tylko jeden.

Zyski odnotowuje również Vitesse. Nie tak dawno podpisano lukratywny kontrakt z firmą telekomunikacyjną Truphone. Jak wiadomo lub nie, rosyjski oligarcha z Londynu zainwestował w ów firmę 70 milionów euro, zyskując w niej tym samym niecałe 24% udziałów.  Piłkarze Chelsea pomagają klubowi jak mogą. Dzięki nawiązaniu współpracy pomiędzy oboma klubami, Vitesse regularnie kończy sezon w czołówce tabeli. W sezonie 2012/13 otarli się nawet o tytuł Eredivisie!

Skąd znane są machlojki Abramowicza? O wszystkim opowiedział mediom ten sam Gruzin, którego wykorzystano do kupna zespołu z Arnhem. Po kłótni z prawdziwymi właścicielami klubu, wyrzucono go na bruk a także obarczono trzyletnim zakazem stadionowym. Gdzie więc miał pójść wypłakać swe żale, jeśli nie do mediów? Opowiedział o centralnym sterowaniu z Londynu. O tym, jak Abramowicz był zamieszany w transfery Bony’ego i Kelvina Leerdama z Feyenoordu. A także o tym, że rosyjski oligarcha nie chce być ścigany z urzędu.

Wniosek? Narzuca się sam. Tylko Chelsea może grac w lidze mistrzów, a przecież Jordania miał niezwykle ambitny plan, by ugrać coś również w najważniejszych europejskich rozgrywkach. Ostatnie plotki donoszą o rzekomym zainteresowaniu Realem Mallorca. Kolejny klub Abramowicza? Wiele na to wskazuje.


Inny przykład? Giampaolo Pozzo. Człowiek-legenda. Jego pierwszym klubem było włoskie Udinese Calcio, kupione w 1986 roku, gdy „Zebry” złapano na kupowaniu meczów. W przeciwieństwie do słynnego Abramowicza, Pozzo interesowały nie tylko pieniądze, ale również wyniki i każdy, choćby najmniejszy problem jego drużyny. W ów biznes zaangażował się również jego syn, który w 1993 roku utworzył jedną z najlepszych na świecie siatek skautów. Skauting niewątpliwie wart pozazdroszczenia. Nic dziwnego, wszak to właśnie na tym opiera się sukces tego klubu. Skauci Udinese przeczesują Amerykę Południową wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu talentów, które z czasem szlifują, trenują a następnie sprzedają z dużym zyskiem. To olbrzymi biznes, który przynosi Udinese niezłe zyski. Wystarczy wspomnieć jakich piłkarzy wypromował ów klub – Juana Cuadrado, Roberto Pereyrę, Mehdiego Benatię czy choćby Alexisa Sancheza. Same wielkie nazwiska.

W 2009 roku Pozzo kupił hiszpańską Granadę, wykazując się nie tylko pomyślunkiem ale również wrażliwością. Hiszpanom groziło bankructwo, a ostatecznie upadek. Włoch wyciągnął do nich pomocną dłoń. Zasilił klub piłkarzami nie mieszczącymi się w pierwszym składzie Udinese. Efekt? Klub, który mógł zniknąć z piłkarskiej mapy Hiszpanii, w 2012 roku awansował do La Liga. Póki co, gra w niej czwarty rok z rzędu i wygląda na to, że grac dalej będzie. Z jednej strony uratował klub przed tym co mogło być nieuniknione, z drugiej znalazł miejsce do ogrywania piłkarzy o mniejszych umiejętnościach.
W 2012 roku kupił trzeci klub – angielski Watford. Co go do tego skłoniło? Drużyna ma niezłe zaplecze, co każe upatrywać ją w gronie faworytów do awansu do Premier League. Poza tym oznacza to niezły zastrzyk gotówkowy, a jak wiadomo w Anglii płacą całkiem nieźle. Do zakupu tego klubu skusić go miała niezwykle prężnie działająca akademia piłkarska. Co ciekawie, już w pierwszym sezonie prezesowania, klub był niezwykle blisko awansu. Watford zajęło trzecie miejsce na zapleczu Premier League. Porażka w play offach niestety odwiodła ten klub od docelowego planu. Sam Pozzo w Anglii był tematem tabloidów. Pozostałym trenerom angielskiej Championship nie przypadło do gustu to, że sprowadzano piłkarzy z lepszych piłkarsko klubów. Trudno się z tym nie zgodzić, gdy spojrzy się na lidera strzelców Watfordu – niejakiego Mateja Vydrę, który strzelił 22 bramki i został wybrany najlepszym zawodnikiem ligi. W normalnych warunkach Watford nie miałby co marzyc o ściągnięciu takiego zawodnika. A że kluby te prowadzi jeden prezes….

Co ciekawe, wśród kibiców nie widać jakiejś szczególnej niechęci wobec Włocha. Póki są sukcesy, choćby najmniejsze, jest też zadowolenie. Jest to po części efekt polityki Pozzo. On i jego najbliższe otoczenie dbają o to by relacje klub – kibice były jak najbardziej w porządku. Przykład? Piłkarze pojawiają się w szkołach, a klub organizuje darmowe, otwarte treningi i spotkania z kibicami. Do tego prezes kazał wybudować nową trybunę, którą poprzedni właściciel klubu obiecywał latami. Jeśli podsumować to wszystko, trudno nie przyznać racji kibicom Watfordu. Taki prezes to ideał dla każdego kibica.
Watford traktowany jest na zupełnie innych zasadach. Nie spełnia roli dojnej krowy, która tylko daje mleko. Zawodnicy, nawet ci nowo pozyskani identyfikują się z samym klubem. Przeżywają wspólne sukcesy, których co prawda na razie brak, ale prędzej, czy później zapewne przyjdą. No i co warto dodać, prezes nie rozprzedaje zawodników na lewo i prawo. Nic tylko świętować i czekać na upragniony awans.

Mało? Jedziemy dalej. Największym imperium piłkarskim zarządza człowiek nazwiskiem Duchatelet. Jest on właścicielem Standardu Liege, Charltonu Athletic, FC Carl Zeiss Jena oraz AD Alcorcon. Był też właścicielem belgijskiego Sint-Truiden, którego musiał się pozbyć ze względów prawniczych. Zrobił to tylko pozornie, przekazując klub swojej partnerce. Jego syn zarządza węgierskim FC Ujpest. Innymi słowy – sześć klubów należących do jednego człowieka. Rekord? Z pewnością.


Duchatelet nie zalicza się do normalnych prezesów. Od poprzednio opisanych dzieli go wiele. Dla niego kupno klubów to zwykły kaprys. Kolekcjonuje je tak, jak miliarderzy kolekcjonują samochody.  Nie kupuje je po to, by wprowadzić na szczyt europejskiego futbolu, zwiększyć ich wartość lub sprzedać z zarobkiem. Nie, nic z tego.

Jego piłkarskie teorie opisywały różne zachodnie media. Duchatelet chciałby pozbyć się agentów piłkarskich, którzy w jego mniemaniu są pijawkami. To nie wszystko. Marzy o tym, by w przyszłości każdy stadion miał… sztuczną murawę. Jest też zwolennikiem szkolenia zawodników, czego efektem niech będzie szkółka Standardu Liege.

Po przejęciu klubu, dokonał w nim czystek. Sprzedał jednego, drugiego, trzeciego piłkarza, o nie byle jakich nazwiskach. Wszak każdy z nas zna nazwiska – Witsela, Fellainiego czy Defoura. Zastąpiono ich młodymi, niedoświadczonymi  a co najważniejsze anonimowymi zawodnikami. Wszystko ze szkółki. Efekt łatwy do przewidzenia. W sezonie zasadniczym klub prowadził w lidze. W play offach przegrał mistrzostwo z Anderlechtem o zaledwie dwa punkty!

Co jest jego głównym celem? Oczywiście – pieniądze! Roman Duchatelet chce pokazać wszystkim, że piłka nożna to również biznes, nie różniący się niczym od innych. Najważniejsza w jego koncepcji jest hierarchia. Każdy klub traktowany jest tak samo – wszystkie pracują na jego pieniądze. Czołowym klubem rzecz jasna jest ten, który przynosi mu największe pieniądze, a więc tam najbardziej inwestuje. W obecnej chwili jest nim Standard Liege. Ale kto wie co wydarzy się za parę sezonów. Charlton Athletic ma potencjał, by wkrótce z powrotem po kilkuletniej przerwie pojawić się w Premier League. Środek ciężkości przejdzie wtedy na Anglię. Bo w tej sytuacji Charlton zarabiałby więcej, niż wszystkie kluby do tej pory razem wzięte.
 


Przykładów można mnożyć. Abu Dhabi tworząca grupę o nazwie City Football Group, która co prawda jest dopiero w fazie powstawania, ale już zapowiada się na globalną markę. Ideą szejków jest wykreowanie futbolowej marki, której człon „city” będzie rozpoznawalny na świecie. W pakiecie akcji, szejkowie mają już Manchester City, New York City, Melbourne City oraz Yokohamę F. Marinos. Japończycy wciąż się opierają, choć nikt nie ma wątpliwości, że wcześniej czy później i ten bastion zostanie zburzony.


Poza tym idealnym przykładem jest marka Red Bulla. To ten sam przykład, co Abu Dhabi. Tym razem sponsorem jest marka zajmująca się dodawaniem skrzydeł. W nazwie klubu pojawia się nazwa głównego sponsora. Przykłady? Red Bull Salzburg, Red Bull Lipsk, Red Bull Brasil, New York Red Bull czy Red Bull Ghana. Z całego towarzystwa wyłamali się tylko Niemcy, którzy musieli postąpić zgodnie z zasadami Bundesligi (nie może być nazwy sponsora w nazwie klubu). Od niedawna mówi się o tym, że marka Red Bulla ma wkroczyć do Anglii. Ciekawe, kto i kiedy stanie się ich kolejnym celem.

Jak widać, przykładów nie brakuje. Uczciwie przyznam, że jest ich jeszcze co najmniej kilka. Opisywanie wszystkich mogłoby zając naprawdę wiele miejsca, dlatego ograniczyłem się do tych najważniejszych. Dokąd zmierza piłka nożna? Jak długo podobne praktyki będą mieć miejsce? I czy w podobnych praktykach znajdzie się miejsce również dla Polski?

Trudno dziś jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Ale pewne jest jedno – wszystko zmierza w złym kierunku. Podziwiam oMahdiego, że w szeroko opisywanej karierze nie pociągnęło go do podobnych zachowań. Tak łatwo przecież poddać się chwili fantazji. Niezwykle łatwo skusić jednego gracza grą w innym klubie, zwłaszcza w FM 2014/15,

O podobnych praktykach w starszych wydaniach Football Managera można było wyłącznie pomarzyć. Jeśli takie coś jest już dostępne w tych nowszych, to boje się, nie tylko o przyszłość samej dyscypliny, ale również kultowej już gry.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.