Ten manifest użytkownika Grzelo przeczytało już 1953 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Jego sportowym idolem jest Joseba Etxeberria, reprezentuje barwy Tęczy Płońsk, a kiedy przychodził do naszego klubu, został obwołany jednym z największych talentów, jaki w ostatnich latach biegał po płońskim boisku. O kim mowa? Rzecz jasna o tegorocznym maturzyście, byłym uczniu naszej szkoły i utalentowanym zawodniku „Tęczowych”, Szymonie Piekarzewskim! Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z treścią wywiadu, którego Szymon udzielił nam niedługo po zakończeniu ustnego egzaminu z języka polskiego.
Krystian Grzelak: Witam. Może na początku standardowo – jak po maturach?
- Przed maturami czułem stres, bo to jeden z najważniejszych egzaminów w życiu każdego człowieka, ale po napisaniu testu z języka polskiego, od którego zacząłem swą przygodę z maturami, poczułem lekką ulgę i teraz czuję się zdecydowanie lepiej. Tymczasem jestem dobrej myśli i czekam na wynik tego „meczu”.
KG: Czyli możemy być pewni, że już teraz skupisz się jedynie na dobrej grze w barwach Tęczy?
- Szczerze mówiąc, zawsze skupiałem się na tym, żeby dobrze się prezentować na treningach i meczach. Staram się za każdym razem dawać z siebie jak najwięcej, bo zdaję sobie sprawę, że jedynie w ten sposób mogę rozwinąć swoje umiejętności.
KG: No właśnie, powiedz jak to jest być jednym z najmłodszych zawodników naszego klubu?
- Oj, to ciężki „kawałek chleba”. Nie jest lekko być jednym z najmłodszych graczy, bo wiąże się to z dodatkowymi obowiązkami, choćby takimi jak noszenie i sprzątanie sprzętu po treningach czy spotkaniach ligowych. W każdym razie zawodników w moim wieku jest jeszcze kilku i na szczęście jakoś dajemy radę. Ponadto zawsze możemy liczyć na wsparcie i cenne wskazówki od bardziej doświadczonych kolegów.
KG: Kiedy w 2007 roku przychodziłeś do płońskiej drużyny, podczas prezentacji nowych zawodników, komentujący tamto wydarzenie Wojtek Hadaj stwierdził, że jesteś jednym z największych talentów, jakie miały szansę założenia zielonego trykotu naszej drużyny. Zgadzasz się z nim?
- Hm… ciężko jest mi oceniać samego siebie. To powinien zrobić raczej ktoś inny – na przykład trener albo starszy kolega z drużyny. Ja jestem tylko zawodnikiem i staram się wykonywać swoje zadania jak tylko najlepiej potrafię. Mam jednak szczęście, że w życiu mam okazję robić to co lubię i lubić to co robię.
KG: Nie bałeś się, że po przybyciu do nas przepadniesz wśród całej reszty „starych wyjadaczy”?
- Nie, w żadnym wypadku. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że wśród tak doświadczonych zawodników, jak Robert Jadczak, Jarosław Szmyt, Wojtek Bluszcz czy Maciej Wiśniewski, mogę jedynie poprawiać i doskonalić swoje umiejętności. Wiedziałem jednocześnie, że nie będzie to takie łatwe i aby zdobyć ich zaufanie, będę musiał ciężko pracować. Wydaje mi się, że udało mi się to zrobić – wszak jasnym jest, że do osiągnięcia sukcesów w sporcie nie wystarczy jedynie talent, potrzeba jeszcze ciężkiej pracy i samozaparcia.
KG: Trener Jadczak wystawia Cię albo na pozycji prawoskrzydłowego, albo na lewej stronie defensywy. Które z tych boiskowych miejsc preferujesz?
- Dużo bliższa jest mi gra ofensywna, więc dużo bardziej lubię hasać po prawym skrzydle. Mimo to, kiedy występuję w defensywie, również staram włączać się do ataków na bramkę przeciwnika. Także wydaje mi się, że pozycje w bocznych strefach boiska – niezależnie czy to prawa, czy lewa strona – odpowiadają mi doskonale, bo potrafię kopać piłkę obiema nogami, a przynajmniej staram się robić to jak tylko najlepiej umiem.
KG: A skoro już jesteśmy przy trenerze… Jak wygląda współpraca z nim? Jaki to typ szkoleniowca?
- Żyję z trenerem w bardzo dobrych stosunkach, więc i współpraca układa się nienagannie. On ma dość specyficzną i oryginalna osobowość, a niekiedy potrafi nieźle dać w kość, ale mimo to jest bardzo w porządku.
KG: A więc można z nim spokojnie iść po meczu na kawę/herbatę/coca-colę/inny trunek?
- Jasne. Podczas meczu jest zupełnie inną osobą niż po nim, więc radzę nie sugerować się tym, że niekiedy zdarzy mu się w dość prostych słowach powiedzieć, co myśli o grze naszego zespołu. Po ostatnim gwizdu sędziego, gdy spotkanie dobiegnie końca, a emocje już opadną, oczywistym jest, że można z trenerem spokojnie porozmawiać i przy kawie przeanalizować zakończone spotkanie.
KG: Jak ocenisz atmosferę w zespole?
- Atmosfera w drużynie zawsze była i jest bardzo dobra, więc nie zmieniły tego nawet niedawne wpadki w meczach z teoretycznie słabszymi zespołami. Jeśli jednak nie byliśmy zachwyceni naszą dyspozycją, to ostatnie zwycięstwa znacznie podniosły nasze morale i dodały wiary w siebie. A ponadto są w Tęczy osoby, które w szatni potrafią rozluźnić atmosferę.
KG: Twoim wcześniejszym klubem było KS Piaseczno. Jak oceniasz czas, który w nim spędziłeś?
- Był to zdecydowanie jeden z najwspanialszych okresów w moim życiu. Pod wodzą trenera Zygmunta Ocimka, nauczyłem się bardzo wiele i to właśnie w Piasecznie zaczęła się moja przygoda z prawdziwą piłką. Trenowaliśmy tam dwa razy dziennie, a po zdobyciu mistrzostwa Mazowsza z juniorami rocznika 1990, mogłem skonfrontować swoje umiejętności z zawodnikami z innych województw. W ogólnopolskim turnieju byliśmy bardzo bliscy osiągnięcia dużego sukcesu, ale ostatecznie musieliśmy uznać wyższość Stali Mielec, która w dwumeczu pokonała nas 2:1, a potem została głównym triumfatorem. Jako ciekawostkę dodam, że we wcześniejszej rundzie zawodów rozgromiliśmy rówieśników z Odry Opole aż 7:1! Ostatecznie całe mistrzostwa zakończyliśmy na 5. miejscu. Występowałem wtedy na prawej stronie defensywy. To były piękne czasy, których na pewno nigdy nie zapomnę… Poznałem wówczas wielu fajnych chłopaków, o których na pewno jeszcze nie jeden raz usłyszymy, gdyż są nadzieją polskiej piłki. Mam tu na myśli chociażby Tomka Kupisza, aktualnego napastnika Wigan Atlethic, który niejedną bramkę strzelił właśnie po mojej asyście.
KG: Dlaczego w takim razie Ty nie podążyłeś jego śladami? Talent, chęci, a może niechęć wyjeżdżania z kraju w tak młodym wieku – co zadecydowało o tym, że nie rozwijasz swoich umiejętności na doskonałej jakości obiektach młodzieżowych w Anglii, tylko w nieco zacofanym piłkarsko Płońsku?
- Ponieważ Tomek miał wielki talent, a do tego serce do ciężkiej pracy. Dużą rolę odegrały też znajomości i menedżer, który na pewno mu w tym pomógł... Nie wolno też zapominać, że miał on za sobą występy w różnych kategoriach wiekowych reprezentacji naszego kraju. Natomiast ja nie mogę poszczycić się takimi osiągnięciami jak Tomek, więc i moja przygoda z piłką potoczyła się tak, a nie inaczej...
KG: Rozumiem… Jak duży poziom dzieli Piaseczno od płońskiej Tęczy?
- Wydaje mi się, że nie można porównywać drużyny juniorów do Tęczy, która występuje obecnie w IV lidze, bo piłka seniorska różni się nieco od gry juniorów. Aczkolwiek tamta ekipa KS Piaseczno była niezwykle mocna, bo grali w niej jedni z najlepszych zawodników rocznika 1990 z całej Polski.
KG: Domyślam się jednak, że Tęcza nie jest szczytem Twoich ambicji…
- Wiadomo, każdy młody chłopak grający w piłkę, marzy o założeniu trykotu drużyny występującej w jak najwyższej klasie rozgrywkowej. Ja nie mam zamiaru ukrywać, że chciałbym kiedyś zagrać w polskiej Ekstraklasie, a moim najskrytszym marzeniem jest przywdzianie bordowo-granatowej koszulki FC Barcelony, będącej od zawsze moim ukochanym klubem.
KG: Doskonały wybór! Domyślam się więc, że już zdarzają się przejawy popularności wśród fanów?
- (śmiech). Nie jestem na pewno żadną gwiazdą i nie wydaje mi się, bym był popularny, a przynajmniej tego nie czuję. Przyznam jednak, że byłoby mi niezwykle miło, gdybym w przyszłości stał się rozpoznawalny dla szerszego grona publiczności.
KG: Joseba Etxeberria… Coś Ci to mówi?
- (śmiech). Tak, doskonale znam to nazwisko. Kiedyś, gdy graliśmy z kolegami na podwórku w piłkę, każdy z nas musiał zostać mianowany jakimś pseudonimem od nazwiska popularnego piłkarza. Ze względu, że podobnie jak Etxeberria dysponowałem niezłym strzałem z dystansu, zostałem „ochrzczony” jego nazwiskiem. W moim przypadku ksywka pozostała do dziś.
KG: Na tę chwilę Tęcza zajmuje 3. miejsce w tabeli z dwoma punktami straty do prowadzącej Pogoni Siedlce. Wierzysz, że uda się awansować?
- Oczywiście, że wierzę. Jeśli bym nie wierzył, nie grałbym dziś w Tęczy. Liczę na to, że jeśli w każdym meczu do końca sezonu będziemy walczyć z pełnym zaangażowaniem, powinniśmy wywalczyć awans.
KG: A nie boisz się, że w przypadku wywalczenia promocji do wyższej klasy rozgrywkowej Tęcza polegnie z kretesem?
- Nie, nie boję się. Jeśli uda nam się awansować, to w spotkaniach z trzecioligowcami będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Zresztą już w meczach sparingowych przed rundą wiosenną pokazaliśmy, że potrafimy z nimi walczyć jak równy z równym.
KG: Powiedz w takim razie, kiedy w końcu na stałe wywalczysz miejsce w pierwszej jedenastce Tęczy?
- Sam chciałbym to wiedzieć. To, czy gram w pierwszej jedenastce, zależy od koncepcji trenera i mojej aktualnej dyspozycji. Ja zawsze jestem gotowy do występu, o ile pozwala mi tylko na to zdrowie. Już kilkukrotnie dostałem szansę gry od pierwszej minuty i wydaje mi się, że zdołałem ją wykorzystać i udowodniłem trenerowi, iż należy mi się miejsce w wyjściowym składzie.
KG: Nieodłączną częścią piłki nożnej bez wątpienia są kibice. Jak oceniasz tych, którzy regularnie dopingują was w większości meczów?
- Jestem dla nich pełen podziwu – bez względu na wyniki i niekiedy fatalne warunki atmosferyczne, fani są z nami i ze wszystkich sił dopingują nas do gry. To jest fenomenalne, zawsze możemy na nich liczyć i są oni naszym dwunastym zawodnikiem. Mam za to do nich ogromny szacunek.
KG: Chciałbyś czasem stanąć razem z nimi i z wysokości trybun wspomagać kolegów z zespołu?
-Tak, to musi być niesamowite uczucie...
KG: Jakie masz zdanie na temat szkolenia młodzieży w naszym mieście?
- Wydaje mi się, że metody szkoleniowe są w klubie coraz lepsze, bo mamy kilku młodych, zdolnych trenerów, którzy w trenowanie chłopaków wkładają mnóstwo serca i pracy. Nie można zapomnieć też o powstającej właśnie szkole sportowej, która będzie kolejnym motorem napędowym do rozwoju piłki nożnej w Płońsku.
KG: Uważasz więc, że można stąd wypłynąć na „szerokie wody”?
- Jestem co do tego przekonany. Jeśli ktoś ma talent, który stara się rozwijać na treningach i meczach, wyróżnia się na boisku, ma dobrych trenerów, którzy go poprowadzą oraz trochę szczęścia, to w przyszłości może zaistnieć na stadionach naszej Ekstraklasy lub Pierwszej Ligi.
KG: Przed nami ostatnie rozstrzygnięcia w polskiej lidze. Kto, według Ciebie, zostanie Mistrzem Polski?
- Faworytem pozostaje Wisła Kraków, ale ja nadal wierzę w to, że Legia, której wiernym fanem jestem, zdoła wydrzeć krakowianom tytuł mistrzowski i wskoczy na piedestał.
KG: Grywasz może czasem w Football Managera?
- Przyznam, że kiedyś grywałem, ale obecnie nie mam już na to za bardzo czasu, a takie gry są jak narkotyk – wciągają niebywale. Lubię za to nieraz odpalić sobie ulubionego PES-a.
KG: Więc żałuj. Gorąco polecam stronę CM Revolution, na której znajdziesz wszystko co do tej gry niezbędne.
- A co to za kryptoreklama (śmiech)? No dobra, nie omieszkam zajrzeć na to Twoje CM Revolution.
KG: Na koniec wróćmy może do tematów szkolnych… Jak czujesz się na wakacjach, które kilka dni temu się dla Ciebie rozpoczęły?
- Wyśmienicie, mogę nareszcie porządnie wypocząć i wysypiać się do samego południa. Nie zapominaj jednak, że nadal jestem w trakcie matur, więc pozostaje jeszcze nauka.
KG: Jakieś konkretne plany na wyjazdy?
- Tak, planuję po zakończeniu sezonu wyjechać gdzieś nad morze ze swoją sympatią, żeby w pełni wypocząć i porządnie się zrelaksować.
KG: Jak oceniasz trzy lata, które spędziłeś w naszym liceum?
- W naszym liceum spędziłem dwa lata, bo pierwszą klasę skończyłem w Piasecznie w liceum sportowym. Muszę jednak szczerze przyznać, że panuje tutaj świetna atmosfera, która sprawia, że aż chce się chodzić do tej szkoły. Na pewno będę za nią tęsknił, bo przeżyłem w niej fenomenalne dwa lata i nigdy ich nie zapomnę.
KG: Jakieś sytuacje szczególnie zapadły Ci w pamięć?
- Było ich parę, ale najbardziej w pamięci utkwiły mi ostatki, kiedy z kolegami założyliśmy dresy szkolne firmy Adidas, które pierwszej młodości na pewno nie były, i przebrani za „kiboli” paradowaliśmy w nich cały dzień po szkole.
KG: Co więc teraz? Jakie studia? Gdzie?
- W związku z tym co robię, chciałbym kontynuować naukę w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.
KG: Dziękuję za poświęcony czas. Mam nadzieję, że nie żałujesz, iż zgodziłeś się z nami porozmawiać. Na koniec możesz kogoś pozdrowić albo coś zareklamować…
- Ja także dziękuję za miło spędzony czas i cieszę się, że to właśnie ze mną zdecydowałeś się porozmawiać. Korzystając z okazji, chciałbym pozdrowić wszystkich znajomych ze szkoły oraz, ze względu na Ciebie, użytkowników portalu CM Revolution i strony legia.com.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozmawiaj z reprezentantem |
---|
Do rozmów między menedżerem a zawodnikiem powinno dochodzić nie tylko w klubie, ale również w reprezentacji. Wybierając opcję "Prywatna rozmowa (rep.)", możesz zasygnalizować graczowi, że musi grać lepiej, by pozostać w kręgu Twoich zainteresowań. Najczęściej są dumni ze swoich występów, ale zdarza się, że odnosi to pożądany skutek. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ