Ten manifest użytkownika cammilly przeczytało już 2592 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Jest noc. Miejsce upiorne, owiane tajemnicą. Ludowe podania głoszą, że w tych okolicach grasował kiedyś pewien potwór. Był wielki i tak okropny, że na sam jego widok można było skonać ze strachu. Jego ciało składało się z ciał wielu innych, a twarz jego emanowała strasznym spokojem, jakoby martwa. Jego twórcą był podobno szalony naukowiec, który nie bał się eksperymentować za co poniósł straszną karę, a była nią śmierć z rąk owego monstrum. Mieszkał on w rozległym dokąd oczy sięgają zamku. Tak ciemnym i tak koszmarnie zimnym, że nie sposób sobie tego wyobrazić. Wszystko wskazuje na to, że nikt od dawna już nie zamieszkuje tego okropnego miejsca. Wszyscy mieszkańcy okolicy truchleją na samą myśl o tej budowli.
Jednak My jako odważni, zajrzyjmy do tego strasznego miejsca owianego tak niesamowitą aurą niebywałej grozy...
Cóż się okazuje? Na przekór wszystkiemu, nawet ludzkiemu życiu, szalony doktor wciąż żyje i ma się świetnie. Wraz ze swoim wiernym sługą, konstruują co róż nowe, okropne i coraz straszniejsze wynalazki, mające przynieść im władzę, sławę i pieniądze...
- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, czy tej nocy coś wykręcę? Eugenius mój przyjacielu jesteś tutaj? Pomóż mi...
- Nadchodzę mój Panie. W czym Ci pomóc, Mój Dobrodzieju?
- Jesteś. Powiedz mi, co dziś niesamowitego zrobimy?
- Może znów spróbujemy przejąć kontrolę nad światem?
- Myślałem o tym, ale nie...
- To może, stworzymy kopię Dody niah, niah, i będzie nam, to znaczy Tobie Panie, usługiwać?
- Kuszący obraz, ale... Nie. Chodzi o coś co zjednoczy wszystkich, a przynajmniej dużą część społeczeństwa. Masz coś?
- Mam... albo raczej to... Nie to też nie... ani to...
- Ile można się Eugeniusu zastanawiać?
- Być może... Yyy, nie, no nie mam nic ciekawego. Wybacz mi Najwyższy, nie każ mi znów klęczeć na grochu, błagam Cię Panie, moje nic niewarte kości już nie wytrzymają więcej takich tortur. Posadzka twarda i zimna, a reumatyzm coraz częściej mnie odwiedza...
- No nie becz już. Nie wymyśle ci przecież za to żadnej kary. Wstawaj, nie wycieraj podłogi...
- Oh, dziękuje Łaskawy...
- Aha! Ja mam pewien pomysł!
- Tak, tak. Słucham Cię uważnie. Mój Panie...
- Tak więc słuchaj. Użyjemy Mojego Przeinaczacza Czasowo - Przestrzennego w skrócie FM Editor...
- Oczywiście Panie...
- Ale najpierw ty, zaprosisz jakieś znane gwiazdy do udziału w moim eksperymencie, rozumiesz?
- Tak, tak.
- No. Potem stworzymy drużynę piłkarską...
- Oczywiście...
- Nie przerywaj mi!
- Oh Panie, znowu Cię zawiodłem..
- Milcz przebrzydły, słuchaj Swojego Mistrza! Otóż, stworzymy drużynę piłkarską wypełnioną gwiazdami i przy pomocy Mojego wynalazku o którym wspomniałem już wcześniej, będziemy przenosić ich z drużyną do różnych lig piłkarskich i patrzeć jak zdobywają kolejne tytuły i trofea, jasne?
- Tiak, tiak, tiak Mój Wszechpotężny Panie. Doskonały pomysł...
- No ja myślę. Twoje zadanie, mój drogi Eugeniusu będzie polegało na tym, abyś przyprowadził mi tutaj kilkanaście tych gwiazd. Ja wtedy zapakuje ich do Przeinaczacza i będziemy obserwować co się wydarzy... Zrozumiałeś?
- Oczywiście Panie...
- To na co jeszcze czekasz? Do roboty! Tylko pamiętaj, to mają być najlepiej wyselekcjonowane gwiazdy! Masz na to dwie noce i dwa dni, nie zawiedź mnie Eugeniusu Rexuditusie!
- Nie zawiodę Cię Mój Mistrzu!
W tej chwili Eugenius wsiadł do maszyny podpisanej Samolatacz Szerokozasięgowy i po chwili zniknął w dziurze znajdującej się w suficie, a raczej sklepieniu zamkowym.
- Tak, zajmijmy się teraz drużyną. Stwórzmy jej odpowiedni szkielet - pomyślał sobie głośno Dr Futbolsztajn - Co trzeba mieć by odnieść wszechpotężny sukces? Jakie podstawy musimy posiadać? Ach tak, Baza treningowa! Ale zaraz, jest coś ważniejszego! Nazwa... - oprzytomniał nagle Doktor wiedząc, że zaczął nie od tego miejsca od którego powinien. - Niech to powiedzmy będzie, może... - zastanawiał się - Nie jest przecież ze mnie wielki literata, tylko doktor nauk ścisłych. Niech będzie: Szalona jak ja, Akademia Piłkarska to zrozumiałe, no moja czyli Doktora Futbolsztajna, ha! Geniuuuuuuuusz! Szalona Akademia Piłkarska Dr Futbolsztajna! - wybuchnął i podskoczył nagle jakby usiadł przez przypadek na jeżu z mocno wyżelowanymi dla efektu igłami - Tak tak tak, dalej barwy. Niech będą łagodne i miłe dla oka dla zmylenia przeciwnika, takie niebiesko - białe. Znakomicie! Ja, sehr gut! - Doktorowi przypomniał się znienacka język przodków - Kolejny punkt. Stadion. Nooo, to proste - Stadion Doktora Futbolsztajna. Pojemność? A niech będzie kameralnie, 15 000 miejsc, oczywista sprawa, wszystkie siedzące. Kolejna rzecz: baza treningowa. No raczej... dobra jest, dobra. - uśmiechnął się sam do siebie zwariowany Futbolsztajn - Jeszcze tylko jedno. Pytają się mnie czy ma być zaplecze dla młodzieży? Ja im odpowiadam: a łacha? Młodzież to nasza przyszłość! Tak więc ustawimy: najnowocześniejsze obiekty młodzieżowe i akademia piłkarska, ha ha ha...
Oto co stworzył w niecodziennym akcie kreacji nasz Doktorek:
oraz
To tej wyczerpującej plątaninie myśli oraz słów Doktor udał się na zasłużony odpoczynek do swej Komory Hiperodprężącej Masująco-Odnawiającej. Ustawił w niej czas - 8 godzin snu + 2 godziny masażu odprężającego i najzwyczajniej poszedł w kimę.
W tym czasie do mrocznego pałacu wrócił już Eugenius z listą zaproszonych do eksperymentu gwiazd. Nie chciał oczywiście przeszkadzać swojemu władcy, dlatego nie zbudził go i cierpliwie czekał by przekazać mu wiadomości.
Po całej sekwencji pozycji sennołóżkowych i masażu ze swojej superkomory wyłonił się Futbolsztajn.
- Mistrzu, mistrzu, biegnę uprzejmie donieść, że znalazłem aż szesnastu chętnych do naszego eksperymentu. Same wielkie gwiazdy - i podał wyświechtany kawałek papieru Doktorowi.
Jego oczy ujrzały szesnastu śmiałków do podróżowania w czasie i przestrzeni. Szesnaście imion i tyleż samo nazwisk. Mimo to twarz Szalonego Naukowca wykrzywił grymas niezadowolenia.
- No gwiazdy to może i są, ale raczej światowego szołbiznesu, a ty miałeś przyprowadzić mi gwiazdy piłkarskie! - coraz bardziej czerwienił się Doktor - Miały być pił-kar-skie. Powtarzaj za mną: pił..
- Pił... - zaczął bezwiednie Eugenius.
- Kar...
- Kar...
- Skie...
- No skie... A co nie takie? - zapytał jakby nieświadomy tego co się zaraz stanie Rexuditus.
- NIE! - W tym momencie Futbolsztajn rzucił na ziemię kartkę papieru i zaczął bić po głowie swojego towarzysza...
- Wybacz mi, wybacz o Wielki. Przepraszam! - wił się jak w konwulsjach po podłodze, błagając o wybaczenie sługa.
Po chwili z oczu, szaleńczo okładającego razami Bogu ducha winnemu Eugeniusa, Doktora zniknęła złość i szatańskie iskry, buchające częstokroć ogniem.
- No dobra już, wybaczam ci. Kogo ty mi tutaj zakontraktowałeś? - Naukowiec spojrzał na papier i zaczął czytać:
-Radek Majdan, no jest piłkarz, plus dla ciebie,
- Tylko, że ten w metryce miał dopisek "Junior" i wyglądał na trochę mniejszego niż powinien. Ale to nie przeszkadza?
- Już mi wszystko jedno... Maciej Kurzajewski, ło Bosze, wszędzie się pcha. Janusz Palikot i Jola Rutowicz, ale para. Zahaczyłeś nawet o tasiemce: Ridge Forrester z „Mody na sukces" i Leoncio Almeida z „Niewolnicy Izaury". Słuchaj, ile ten Brazylijczyk może mieć lat? Pięćdziesiąt - Sześćdziesiąt? No trudno, odmłodzę go troszkę. Dalej gwiazdy kina akcji: Chuck Norris i Rocky Balboa, nieźle. O branża muzyczna - Franek Kimono i... kto? Justin Bieber? Coś ty najlepszego narobił!? Ale idźmy do przodu. Pan Manuel z reklamy masła i... o jakiś japoński kopacz. Kiwa Jakotako... hmm, ciekawie. I jeszcze jacyś dwaj: Giovanni Romanticcio z Włoch i El Gracio Patafiano? To piłkarze?
- Nie szefie, ten pierwszy stał pod sklepem i chciał pożyczyć dwa euro to w zamian zapisałem go do eksperymentu. Drugi to hiszpański tancerz erotyczny, ponoć jeden z najlepszych jeśli chodzi o młode pokolenie...
- Czyli jeszcze żul i chippendale? Ładnie, ładnie. A kto dopełnia tę paczkę gwiazd? O proszę dwie sławy: Jaś Fasola i kto? Mariuuuuusz „Puuudzian" Pudzianowskiiii...
- To źle szefie?
- Jednym słowem: Dałeś dupy. Przez wielkie „D". No ale trudno: jak się nie ma co się lubi...
- To się kradnie co popadnie? - zapytał speszony Eugenius.
- W twoim wypadku raczej tak... - zakończył ową część mizernego „spektaklu" reżyser Futbolsztajn.
***
Kolejne kilka godzin Doktor Futbolsztajn spędził rozmyślając co tu zrobić aby jego plan wypalił. Postanowił na pierwszy ogień wybrać kraj średnio wymagający dla swojej drużyny. Nie chciał rzucić ich na głęboką wodę, aby nie oberwali za mocno i zniechęcili się do eksperymentu.
- Eugenius głupcze do mnie! - zawołał od niechcenia - zwołaj mi zebranie tych „gwiazdeczek". Zaczynamy. Już czas! - krzyknął Naukowiec.
- Ma się rozumieć, Panie!
Po dwóch godzinach mały, ślepo wykonujący polecenia swojego mistrza, człowieczek, przybył do mrocznego pałacu z całą kadrą królików doświadczalnych.
- Witam, moje dzieci. Dowiecie się teraz co Was czeka - zaczął Futbolsztajn. - Wiecie zapewne, że czeka Was nie lada wysiłek by osiągnąć sukces. Stworzyłem Wam warunki najlepsze z najlepszych i nie możecie nie zaspokoić mojego rozbuchanego ego. Macie zwyciężać i tyle. Czeka Was kilka etapów. Korzystając z mojej wspaniałej maszyny, będziecie przenosić się z miejsca na miejsce, a ja będę nadzorował Wasze postępy i osiągnięcia. Macie być wojownikami, macie walczyć. Nie jesteście może gwiazdami Futbolu, ale jesteście Gwiazdami, a to się liczy! Moi drodzy macie jakieś pytania? Słucham?
- Tak, ja mam - wyrwał się Pudzian. - Co za to dostaniemy, a przede wszystkim co nas czeka w razie klęski?
- Mariusz, Ty pytasz się co dostaniecie? Ty pytasz się co będzie, gdy nie odniesiecie sukcesu?
- No ja - powtórzył po Doktorze Pudzianowski.
- Wielki Pudzian chce przegrać? Wstydziłbyś się. Co dostaniecie? Sławę, chwałę i miejsce w historii. Mało?
- No a jeśli przegramy, si? - zapytał Patafiano.
- No to wtedy... nic nie dostaniecie... bo nie zasłużycie. Dobra kończmy te pogaduchy. Zaczynamy. Etap pierwszy, żeby nie było trudno, nasza kochana Polska! A co tam, wskakiwać mi do Przeinaczacza...
Wszyscy weszli na wielką platformę wskazaną palcem przez Doktora. Byli lekko przestraszeni. Nagle odezwał się pomysłodawca całego projektu:
- Eugenius, a ty czemu nie wsiadasz?
- Ja? Miłościwy Panie, ja też mam się z nimi przenieść?
- No tak, kto będzie ich pilnował? Tylko tobie mogę zaufać. Co się stanie jeśli któremuś z obecnych tutaj śmiałków zachce się zbiec i odciąć od projektu? - tłumaczył zaskoczonemu.
- Aha, że w ten sposób...
- No tak. Wskakuj na platformę.... Zapomniałbym. Masz tu Nadprzestrzenny Telefon Satelitarny. Będziesz się przez niego komunikował ze mną i zdawał mi co jakiś czas raporty jak Wam idzie. I już ostatnie moje spostrzeżenie, ustawiam Przeinaczacz tak, abyście wrócili tutaj za jakiś dzień, czyli cały sezon będziecie odczuwać normalnie...
- Co to znaczy normalnie? Panie, można jaśniej? - chciał wtrącić swoje trzy grosze jak zwykle Palącykot.
- To znaczy, że dla Was jeden dzień to będzie jeden dzień, a dla mnie mgnienie oka. U Was minie sezon, a tak na prawdę z powrotem pojawicie się już jutro.
- Ahaaaa... - mruknęło cicho zadziwione towarzystwo.
- Koniec gadki - szmatki. Do roboty. Wszyscy gotowi? Włączam!
Doktor nacisnął wielki czarny guzik w kokpicie maszyny stojącym obok niego. Cały podest na którym znajdowała się zgraja bezinteresownych śmiałków ogarnęła wiązka promienia w kolorze ultramaryny. Wiązka krążyła wolno, potem szybciej i szybciej, aż rozkręciła się tak bardzo, że było widać jedynie kolor mocno niebieski. Ludzie przestali być widoczni. Jeszcze tylko błysk i... wszyscy zniknęli.
W tej chwili Doktor spojrzał na ekran swojego komputera. Wskazywał on datę i miejsce, które przenieśli się, w tej chwili już, zawodnicy Szalonej Akademii Piłkarskiej Doktora Futbolsztajna - Polska, 30. czerwca 2009, gdzieś w okolicach stolicy.
- Juhu! - krzyknął sobie rozradowany doktor - Udało się! Zaczynamy imprezę!
Usiadł wygodnie w swoim miękkim skórzanym krześle i wyciągnął swój Nadprzestrzenny Aparat Telefoniczny. Wcisnął w szybkim wybieraniu jedynkę i połączył się ze swoim sługą.
- Widać cię Eugeniusu. Wszystko gra?
- Tak Panie. Znaleźliśmy się na przedmieściach Warszawy, a zegarek Rocky'ego wskazuje 30. czerwca roku 2009, więc wszystko gra.
- Wysyłam ci teraz dane dotyczące planu przygotowań, sparingów, no i oczywiście waszej bazy treningowej. Masz tu również trochę szmalu na taksówkę. Zabieraj gwiazdeczki do naszego hotelu, niech odpoczną i wygoń ich zaraz na trening. Show must go on! Jak to mówią. Odezwę się za kilka godzin. Znaczy u ciebie za kilka tygodni.
- Ok, szefie, będę wszystko nadzorował. Bez odbioru...
Futbolsztajn odłożył telefon i poszedł do pałacowej kuchni zrobić sobie herbatę...
***
Po uprzednim przygotowaniu i spożyciu herbaty Doktora naszedł mały głód. A że w lodówce nie miał odpowiadającego za likwidację głoda specyfiku, postanowił przyrządzić sobie kolację. Po jej zjedzeniu ogarnęło go błogie rozprężenie, co w przypadku Doktora wiązało się z nadejściem pory snu. Tak więc Futbolsztajn, mający za sobą dość przykre doświadczenia w ubiegłonocnego spotkania z komorą masującą, postanowił przespać się na zwykłej kanapie. Spał jak suseł, a może nawet mocniej i spałby tak o wiele dłużej gdyby nie fakt, że o 6:30 następnego ranka obudził go zniecierpliwiony już Eugenius.
- Halo, mierna podróbko człowieka? Cóż to się stało, że mnie zbudziłeś?
- Mistrzu, do końca sezonu pozostały nam jedynie 3 kolejki, a my znajdujemy się obecnie na 4. pozycji z nikłymi szansami na mistrzostwo...
- Że hę?! Jak to z nikłymi? Wybrałem Wam tak przeciętną ligę, że chyba przeciętniejszej na Ziemi nie ma!
- No ale to nie moja wina, ja przecież po boisku nie biegałem...
- yhhh... Kończcie mi ten sezon i jazda do domu! Ja sobie z Wami porozmawiam!
Pip, Pip, pip...
Szalona ekipa wujka Futbolsztajna wróciła do domu na tarczy. Zajęła dopiero czwarte miejsce w polskiej Ekstraklasie. Narzekaniom i lamentom nie było końca. Co prawda wszyscy zaprezentowali się przyzwoicie, ale to było za mało na osiągnięcie sukcesu w zawodowym sporcie...
Polska - Statystyki zawodników
Doktor Futbolsztajn był zły. Nie dał jednak po sobie tego poznać. Chciał wysłać swoją ekipę do ligi jeszcze słabszej by w ten sposób podbudować morale swoich eksperymentowiczów. Po długim rozmyślaniu zdecydował się na Austrię.
- Drużyno moja, teraz już nie możecie nic zepsuć. Przeniesiecie się do kraju w którym grają w większości piłkarscy emeryci, bądź zwyczajne ogórki. Macie ich roznieść w pył. Macie być żądni krwi! Zrozumiano?
- No tak. Ale gdzie my właściwie teraz się przeniesiemy? - spytał przeskakując z nogi na nogę jakby chciało mu się sikać, Justin Bieber.
- A ty co? Skurcz pęcherza cię dopadł? Mam w szafce Urinal czy inną Viagrę to może ci wyprostuje tego ptaka... Przenosicie się tym razem to kraju alpejskiego, gdzie zamieszkuje prawdopodobnie świstak i fioletowo-biała krowa czyli do Usterraiś! Po waszemu Austria...
- Aha...
- No dobra, teraz już pełna powaga. Na platformę wstąp - i cała siedemnastka razem z Rexoditusem stanęła na zaczarowanym podeście. - Raz, dwa, trzy... i znikacie... - Doktor wcisnął guzik.
Szast - prast i nikogo już nie było, a Doktor usiadł przed swym komputerowym szpiegiem by śledzić postępy pseudopiłkarzy.
Już po 10 minutach zaczęły pojawiać się pierwsze wykresy i statystyki, były one bardzo obiecujące. Dwa gole, trzy gole, czyste konto, gracz meczu. Te pojedyncze zdania na ekranie monitora układały się w ciekawą całość. Aha! - pomyślał sobie w pewnej chwili Futbolsztajn - jest dobrze. Wjazd na ambicje i słabe miejsce w polskiej lidze sprawiły, że ludziska zmądrzały. Oby tak dalej...
Po kolejnych 3 godzinach sprawdzania szablonów formy i prognoz miejsca końcowego, nasz szalony naukowiec postanowił zadzwonić do swego sługi, by dowiedzieć się jak układa się plan globalnego, końcowego zwycięstwa i wielkiej chwały dla niego jako potężnego naukowca.
- Eugenius jak tam prezentuje się moje cacuszko?
- Dobrze, mój Panie. Szalona Akademia po 20 kolejkach przoduje w tabeli ma kilka punktów przewagi nad kolejnym RB Salzburg. Naszymi zawodnikami zaczynają interesować się inne kluby, a podczas spotkań stadion wypełniony jest po brzegi...
- Bardzo mnie to cieszy mój druhu. Dotrzymajcie tylko fotel lidera do końca, a czeka Was mała nagroda. Przekaż wszystkim gratulacje ode mnie i ostrzeż aby głowa sodowa nie uderzyła im na szybko do głowy, bo dopiero połowa sezonu. Pilnuj ich! Ja już kończę, bo to zamiejscowa i skubana strasznie dużo impulsów ciągnie. Na razie... - Na tym tą miła rozmowę zakończył nasz Doktor. Jak się okazało po dalszych obserwacjach wykresów, drużyna wcale nie zamierzała spuszczać z tonu i dowiozła do końca prowadzenie w tabeli, choć z małymi problemami, bo po ostatniej kolejce przewaga nad drugim Rapidem Wiedeń wynosiła zaledwie 2 punkty.
Austria - Statystyki zawodników
- No drogie dzieci, wszystko ładnie, pięknie, ale nie popadajmy w samozachwyt, bo to była tylko Austria. Prawdziwy sprawdzian dopiero przed Wami. Mała nagroda o której mówiłem to możliwość zmierzenia się z najlepszymi piłkarzami globu, w najlepszej jak na obecną chwilę lidze na świecie, a mianowicie w Barclays Premier League. Teraz pokażcie na co Was stać... - uchylił rąbka tajemnicy Futbolsztajn na zebraniu po powrocie do mrocznego zamczyska Szalonej Akademii.
- A to nie trochę za wcześnie? Przecież musimy nabrać doświadczenia. Drużyna musi się najpierw zgrać, scementować... - powiedział z wyraźną bojaźnią w głosie jedyny prawdziwy piłkarz w ekipie, Japończyk Kiwa Jakotako.
- No może i za wcześnie. A może i nie. Nie ważne. Ja płacę, ja wymagam. Musicie zaspokoić wreszcie moją megalomańską ambicję, o Waszej w tym momencie nie myślę. To ja Was stworzyłem i mi musicie być posłuszni... Ha ha ha! - w tym momencie powiało lekką grozą od Futoblsztajna, ale przecież to on jest szalonym doktorem, więc od czasu do czasu powinno. Mniejsza o szczegóły.
- No dobrze, kapuję, ale jakieś konkretne wytyczne? - zapytał jak zawsze wojowniczo nastawiony Chuck Norris.
- No takie, że macie wygrać tą zafajdaną angielską ligę!!! Tylko takie, a przynajmniej się nie zbłaźnić... Tak? Wszyscy pojęli o co kaman?
- No tak, pełna zgoda Szefie...
- Grejt! - zarzucił angielszczyzną Doktorek. - jutro z rana przenosicie się do południowej części Zjednoczonego Królestwa i macie walczyć jak te wielkie lwy, a nie jak małe lwiątka! A teraz możecie odpocząć... Koniec zebrania!
***
Następnego dnia wszystkich obudził wielki, okropny, przerażający hałas. To nie kto inny tylko sam Doktor Futbolsztajn walił jak oszalały w zamkowy dzwon znajdujący się, to zrozumiałe, w dzwonnicy. Pobudził wszystkich bez wyjątku i to bardzo szybko. Większość nie wiedziała nawet co się dzieje mimo tego wolała jednak wstać bez gadania i ubrać się w wypadku gdyby był to jakiś nalot albo bombardowanie. Cała gromada zjawiła się błyskawicznie na dole w Sali gdzie zwykle odbywały się zebrania. Już od jakiejś chwili czekał na nich nasz szaleniec. Gdy na wpół żywi uczestnicy szaleńczego eksperymentu stali w komplecie przed nim, on oznajmił wszystkim:
- Jest godzina 7:00, Czas na śniadanie. Za 2 godziny startujecie i przenoszę Was do Anglii. A teraz na osłodę, mój Robot Wszystkorobiąco - przygotowujący zorganizował dla mojej drużyny pyszny,acz skromny poczęstunek.
Doktor wskazał im drzwi. Gdy przekroczyli próg, ich oczom ukazała się wielka sala. Na długim stole znajdowały się przysmaki o których istnieniu nawet do tej pory nie wiedzieli. Zajęli się konsumpcją. Wszystko trwało ze 40 minut po czym wszyscy zabrali ze sobą pełne toboły i ustawiając się na platformie Przeinaczacza udali się do Anglii. Doktor na odchodne zdążył jedynie rzucić "powodzenia", a Eugeniusowi pokazał gest z amerykańskich filmów ociekających seksem, znaczący „call me", w dowolnym tłumaczeniu „zadzwoń kotku, musimy porozmawiać o naszej przyszłości".
Od samego początku Szalonej Akademii jakoś nie szło w Anglii. Może przez nieodpowiedni klimat, bądź okropne jedzenie i tęsknotę za domem? Nie ważne. Choć sparingi wyszły całkiem okazale, a i pierwsze kolejki Premier League nie przynosiły wstydu, to później coś pękło. El Gracio Patafiano wymykał się nocą do klubów, by robić to co potrafił najlepiej, czyli tańczyć nagi przed dziewczętami. Później dołączył do niego Manuel, choć wychowany w Polsce i na polskim chlebie, czuł że w jego żyłach płynie gorąca latynoska krew i nie mógł się oprzeć swej naturze. Musiał szaleć w dysce i bajerować suczki odziany w lateksowe spodnie i rozchełstaną koszulę. Kiwa Jakotako początkowo przywódca drużyny na twardych angielskich arenach, pokazywał jak zachowuje się prawdziwy Samuraj. Jednak z upływem czasu i z pojawiającymi się coraz częściej porażkami, przestał tak walczyć i wypruwać żyły za szaloną ekipę. Coraz częściej widywano go popołudniami w barach Sushi popijającego duże ilości Sake. Namawiał do tych ekskursji również innego amatora kultury kraju kwitnącej wiśni Franciszka „Franka" Kimono. W ślad za nimi na nocne posiadówy i szeroko pojęte Jem Sesion udawał się nie kto inny jak włoski amant po kieliszku Giovanni Romanticci.
Eugenius nie wiedział co robić z tą sytuacją. Co prawda dzwonił do Doktora w sprawie konsultacji, ale ten nie wiedział wszystkiego i w ten sposób nie wiele mógł pomóc...
Ostatecznie rozsypana doszczętnie drużyna zajęła ostatnie dwudzieste miejsce w lidze i pożegnała się z salwami honorowymi i oklaskami po powrocie do domu...
Anglia - Statystyki zawodników
- Jak Wy to sobie wyobrażaliście? Że co, że wyjdziecie na boisko, a wasz przeciwnik położy się i będzie błagał żebyście mu darowali? Nie ma, trzeba zaiwaniać na tym boisku, trzeba być twardym nie miętkim. Widać, że jesteście jedynie zbieraniną indywidualności, a nie drużyną. No trudno, taki eksperyment mi wyszedł. A teraz za karę przeniosę Was do Włoch, kraju, który w ostatnich latach miał równie wielkie problemy z utrzymaniem dobrego poziomem swojej ligi, co Wy z utrzymaniem się w pozycji pionowej na boiskach angielskich po libacjach w noc poprzedzającą mecz. I jeśli nie zakończycie sezonu w pierwszej dziesiątce, to wyślę Was następnym razem do Burundi, a o powrót stamtąd martwić będziecie się sami. Wskakiwać na platformę bez marudzenia, jazda...
Po tych groźbach Szalona Akademia znacznie poprawiła się na boiskach Serie A. Widać, że krzyki motywują bardziej niż błahe obietnice. Team dowodzony tym razem przez „Niegrzecznego Chłopca", jak ochrzciła włoska prasa Chucka Norrisa, zdołał wykonać zadanie i zaciskając poślady utrzymał pozycję w pierwszej dziesiątce, tą której zażądał Doktor Futbolsztajn oraz tą samą, którą w przedsezonowych notowaniach przydzielili ekipie szalonego naukowca, włoscy specjaliści. Akademia Piłkarska Dr Futbolsztajna uplasowała się na 9. pozycji na koniec sezonu włoskiej pierwszej ligi. Do tego wyniku przyczyniła się dobra postawa całego składu oraz słabsza dyspozycja takich klubów jak AC Milan czy Udinese. W jednej z rozmów toczonych w trakcie sezonu pomiędzy Eugeniusem i Doktorem, ten drugi zdradził swoje plany co do dalszego utrzymywania przy życiu eksperymentu.
- Eugenius, słuchaj uważnie, bo drugi raz nie będę powtarzał...
- Ehe... - odpowiedział tępo, najwyraźniej zmęczony już tym całym podróżowaniem Rexuditus.
- Włochy idą ładnie, aczkolwiek to nie jest to czego oczekiwałem. Wracacie z Włoch, wyśle Was jeszcze do jakiegoś egzotycznego państewka byście tam zrobili mistrza, a jak po powrocie nie zmieni się nic, to najwyżej napiszemy książkę opowiadającą naszą historię i trochę na niej zarobimy. Nie widzę innej możliwości...
- Dobrze szefie. Aha, tak nawiasem mówiąc to te zwykłe Włoszki są brzydkie jak noc listopadowa...
- Tak wiem, znałem kiedyś taką jedną, czekaj, jak ona miała na imię... a wiem! Isabella...Niby to ładne, ale tylko ciuszki, paznokcie, fryzura, a w łepetynie pusto jak ostatnimi czasy w kościele katolickim na niedzielnej sumie... No nic wracajcie do domu, chociaż z jakąś małą rekompensatą za zajęcie dobrego miejsca na koniec sezonu...
- Tak Mistrzu, baj baj Mistrzu...
Włochy - Statystyki zawodników
Po powrocie z Włoch szalona ekipa dostała tydzień wolnego. W tym czasie Futbolsztajn udoskonalał profil swojej akademii by zyskać choć trochę i zdobyć ten tytuł Mistrza... No właśnie, mistrza egzotycznego kraju. Doktor zdecydował, że tym egzotycznym krajem będą Czechy. Usłyszał bowiem kiedyś, że do Czech mam za darmo, a te rozmowy Aparatem Satelitarno - Telefonicznym nadszarpnęły jego domowy budżet i postanowił zaoszczędzić choćby tylko na rozmowach z Eugeniusem.
Jego piłkarze wrócili wypoczęci i szczęśliwi, a kiedy dowiedzieli się, że tym razem czeka ich tak niedaleka podróż byli pełni optymizmu i czekali w napięciu na pierwszy mecz w Gambrinus Lidze.
Tym razem na parkietach czeskich ligowych dyskotek królowali dwaj piłkarze S.A.P. Dr Futbolsztajna. Byli nimi: dokładny jak zawsze w swojej robocie rozgrywający Chuck Norris i niespodziewanie - zabójczo skuteczny napastnik Mariusz Pudzianowski, strzelec 20 bramek w lidze.
Ekipa Wujka Futbolsztajna bezsprzecznie dzieliła i rządziła. Nie mógł powstrzymać ich nikt, nawet bardziej utytułowane i doświadczone Sparta i Slavia. Szalone Misie wykosiły wszystkich i wracały do mrocznego pałacu rozradowane i uhahane, z wielkim pucharem za Mistrzostwo Czech.
Czechy - Statystyki zawodników
- Widzę, że zadowoleni? To dobrze, bo mam Wam coś do ogłoszenia i w takich humorach zniesiecie to lepiej - zaczął Futbolsztajn - To była Wasza ostatnia podróż. Eksperyment uważam za zamknięty. Dwa tytuły mistrza, jeden spadek i 2 miejsca w środku stawki - to nasz bilans. Nie wiem czy dobry, ale niestety mnie nie satysfakcjonuje. Dlatego nie widzę szansy na poprawę tego bilansu, a pieniędzy na takie eksperymentowanie bez uzyskania dobrych wyników nie mam... Bardzo mi przykro...
- A co z naszą sławą, chwałą i miejscem w historii? - zapytał ciągle młody Ridge Forrester.
- Po pierwsze na nie niestety nie zapracowaliście, a po drugie czym Ty się chłopie przejmujesz? Pięć tysięcy odcinków „Mody na sukces" za nami, kolejne pięć jeszcze przed nami, Ty i tak jesteś już nieśmiertelną ikoną XX. wieku...
- No tak... - uśmiechnął się zawadiacko Ridge i poprawił swoją nieziemsko czarną grzywę.
- Tak więc, to by było na tyle. Mamy do Was numery na pewno w przyszłości zadzwonimy. Dziękuję pięknie za uwagę i do zobaczenia...
W tym momencie ktoś mocno zastukał do wielkich drewnianych drzwi wejściowych zamczyska.
- Eugenius, no nie stój tak idź zobacz kto to, może kolejny po 50 letniej przerwie akwizytor. Jeśli tak to zaproś ta kawę. Państwo chcieliby zapewne opuścić tą naszą ruderę...
Sługa w milczeniu poszedł sprawdzić kto w takim ważnym momencie przerywa przemówienie Jego Mistrzowi. Oczom Rexuditusa ukazał się elegancko ubrany pan około lat 40. Dobrze przystrzyżony i dokładnie ogolony przywitał zgarbionego sługę promieniującym uśmiechem.
- Dzień Dobry. Czy to rezydencja niejakiego Doktora Futbolsztajna? - zapytał przybysz.
- Tak. W czym mogę służyć, że tak się wyrażę? - uśmiechnął się łakomo Eugenius wyczuwając w głosie uśmiechniętego nutkę zwątpienia, co miało prowadzić do zakłopotania, przestrachu, pojmania i w konsekwencji eksperymentowaniu na mężczyźnie w sile wieku.
- Otóż jestem - tu wyciągnął swoją wizytówkę i podał odźwiernemu- redaktorem jednego z paryskich wydawnictw powieści dokumentalno - fantastycznych. Zainteresowała nas Wasza historia związana z eksperymentem, w którym używacie niejakiego Przeinaczacza Czasowo - przestrzennego. Nazywam się Jacques Robiespierre i chciałbym porozmawiać z Doktorem.
- Tiak, tiak, tiak - powiedział Eugenius - już proszę, zapraszam...
Redaktor wszedł do wielkiej sali i zobaczył wszystkich zgromadzonych na środku. Trochę bardziej z boku stała potężna maszyna.
- Zapewne to Pan jest Doktor Futbolsztajn? - bezbłędnie wytypował naukowca Robespierre.
- Tak to ja. Słucham pana...
- Jestem z redakcji „Chalet et Cotlette" i jesteśmy zainteresowani wydaniem książki opartej na pańskiej historii z tą oto maszyną i jak się domyślam, tą grupką śmiałków w rolach głównych...
- A skąd pan w ogóle wie o naszych przygodach? - zapytał zdziwiony Doktor.
- Tego niestety nie mogę powiedzieć, ale niech pan śpi spokojny, nikt poza nami się o tym nie dowie. To jak zgadza się Pan?
- A czy...
- Jeśli chodzi o kwestie finansowe to jesteśmy bardzo elastyczni. Na początek dajemy Wam do podziału 1 mln euro, chyba starczy? A później to już się dogadamy...
- No jaaaasne... zaraz zaraz, co Wy na to moi drodzy? - zapytał głównych bohaterów czyli swojej drużyny.
- Tak tak, jak najbardziej, zgadzamy się - wszystkim zaświeciły się oczy.
- To postanowione - powiedział Jacques i podał rękę Futbolsztajnowi, a ten ją prędko uścisnął, tak aby ten nie mógł już się rozmyślić...
Doktor i cała ekipa szalonej akademii mimo absolutnego braku talentu sportowego stała się wielkimi gwiazdami światowego sportu, a Futbolsztajn i Eugenius pławili się do końca życia w luksusach, choć nikt tak na prawdę nie wiedział, że ta książka była o nich...
... Sama książka odniosła wielki sukces i sprzedała się w wielu milionach egzemplarzy jako niewiarygodnie dobra powieść fantastyczna.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ