BOC Life Hong Kong Premier League
Ten manifest użytkownika Shrynet przeczytało już 654 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Kurotsu zasuwaj – cudzoziemiec darł się w niebogłosy. – Taniguchi popatrz, masz Popka na lewej stronie. Co wy kurwa gracie?
Podobne pokrzykiwania wydobywały się z ust trenera praktycznie przez całą gierkę. Był poważnie zawiedziony poczynaniami podopiecznych, a do pierwszego sparingu pozostało tylko marne 20 godzin. Zatrzymał schodzącego z boiska Janukiewicza.
– Co się z wami kurwa dzieje? – dawno nie miał okazji mówić w swoim ojczystym języku. Akcentował przekleństwa, gdyż sposób porozumiewania się jego pracodawców nie dawał okazji do rzucania mięsem.
– Te skośnookie dziwadła zupełnie z nami nie współpracują. Chyba uważają nas za jakiś wyrzutków – rzucił Radek i udał się pod prysznic.
O to chodzi – zadumał się szkoleniowiec.
Po treningu zamknął się z drużyną w szatni. „Rozmowa” była długa i bolesna dla wszystkich, kiedy wyszedł czuł, że powiedział wszystko co leżało mu na sercu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwszym sparingpartnerem Frontale była ekipa Thespa Kusatsu, drużyna z marginesu japońskich lig, idealna na początek przygotowań.
Malafeev – uśmiech wstąpił na twarz rosyjskiego bramkarza. – Jop, Igawa, Terada, Ito, Yamagishi, Nakamura, Taniguchi, Mori, Juninho, Tese Chong – trener skończył odczytywać nazwiska. Taktykę znacie, nie będę się powtarzał, bo tutaj nawet ściany mają uszy. Macie ich zniszczyć i to zrobicie.
Kengo, trener Thepsy uśmiechał się ironicznie przy własnej ławce rezerwowych. Mimo, iż to Frontale absolutnie dominowało na murawie nie potrafiło zamienić tego na jakąkolwiek zdobycz bramkową. Cudzoziemiec biegał jak oszalały, ciągle wydzierał się na swoich graczy, którzy nijak nie potrafili przełamać szczelnej bariery złożonej z defensorów rywali. Ciągłe dośrodkowania nie przynosiły spodziewanego efektu, gdyż trafiały głównie na głowy obrońców, którzy z niezmordowaną dokładnością wybijali je. Słabo w środku pola radzili sobie Nakamura i Taniguchi, którzy nie potrafili zdominować swojego obszaru gry. Thepsa za to skupiała się tylko i wyłącznie na destrukcji, słowo ofensywa zupełnie nie istniało w kontekście poczynań tej drużyny, przynajmniej w tym spotkaniu. Gestykulacja podkreślała wagę słów trenera, który wręcz błagał o szerszą grę i wykorzystanie szybkości Yamagishiego, jak również sprytu Chonga. Piłkarze jednak kompletnie na to nie zważali wrzucając bezmyślnie piłkę w pole karne ze środkowych rewirów boiska. Ku uciesze przybysza sprawdziło się polskie przysłowie „szczęście sprzyja głupszemu”. N-te zagranie Kengo Nakamury do Juninho przyniosło wreszcie skutek. Brazylijczyk wyskoczył najwyżej w polu karnym, ale widząc, iż minie się z futbolówką teatralnie upadł na murawę. Sędzia najwyraźniej przysnął na chwilę, gdyż dał się nabrać na pokaz autorstwa napastnika i podyktował rzut karny. Na 11 metr podszedł Yamagishi, zlustrował on bramkarza Thepsy by po kilku sekundach posłać piłkę w lewy, dolny róg bramki. Uderzenie było nie do obrony i Frontale wyszło na prowadzenie.
– Co wy robicie? Co wy do robicie? – egzaltował się trener. – Z takimi leszczami tylko 1:0? Z czym do ludzi. Dumni samurajowie, tfu, patałachy, a nie samurajowie. Jak tak będzie dalej grali to własnoręcznie przygotuje wam miecze do seppuku. Ile razy mam powtarzać, żebyście grali szerzej? Nie widzicie, że ci idioci zwężają pole gry i gromadzą się głównie w środku? Nie widzicie, że ich boczni obrońcy to kpina? Koniec z tymi wbiciami piłki na aferę. Wejdzie Yabu i Couto, zejdą Terada i Taniguchi. Ito, Igawa – podchodźcie bardziej do przodu, zrobicie wtedy przewagę na skrzydłach, macie obiegać naszych skrzydłowych. Juninho cofaj się czasem, masz atomowe uderzenie, korzystaj czasem z tego – mówił przez całą przerwę.
Rozmowa przyniosła efekty, przynajmniej na kilka minut. Akcję było coraz bardziej przemyślane, tworzone konsekwentnie. Prym wiódł przede wszystkim wprowadzony Yabu. W 56. minucie świetną okazję zmarnował Chong, który uwolnił się obrońcy, lecz nie zdążył minąć bramkarza. Powetował to sobie siedem minut później. Początek rozegrania nie sugerowałby prowadzenie zostało podwyższone. Thespa broniła się całą jedenastką, a w samym polu karnym znajdowało się aż sześciu defensorów. Mało to było na Tese. Dostał piłkę na 25 metrze od bramki, balansem ciała zgubił dwóch kryjących go graczy i z furią uderzył w kierunku dwóch słupków i poprzeczki strzeżonych przez Honde. Atomowy strzał minął ręce bramkarza o dobre pół metra i zatrzepotał w siatce. Wreszcie cudzoziemiec się uspokoił. Jego piłkarze zaczęli się bawić grą i wyglądało to wreszcie tak jak tego oczekiwał. Zrobił kilka zmian. Nie zmieniło to obrazu gry. W 73. minucie Omori, który nie dawno pojawił się na murawie przejął piłkę po przechwycie Jopa. Nie myśląc długo posłał dokładne, prostopadłe podanie do innego początkowego rezerwowego: Yajimy. Ten biegł szybciej od wiatru i spokojnym uderzeniem w dalszy róg pokonał interweniującego Honde. W ostatnich minutach tempo gry zwolniło i wynik się nie zmienił.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiatr szeleścił wśród koron drzew. Co chwila wzmagał się by po chwili znów się uspokoić. Dwaj mężczyźni z zakrytymi twarzami stali w milczeniu. Ich bezpośrednim otoczeniem był największy park w Kawasaki, niemy świadek najważniejszych spotkań najznamienitszych shinobi od kilkudziesięciu lat. Światło poranka zalewało oszronione rośliny, a powietrze z każdą minutą robiło się coraz bardziej przyjemne i ciepłe. Co jakiś czas podmuchy wiatru odsłaniały fragmenty oblicza wyższego z wojowników. Chwilami można było dostrzec połyskujące ostrze nieosłoniętych katan przymocowanych do boków shinobi. Po dłuższym badaniu się wzrokiem zaczął niższy.
– Yusuke, przemyśl to jeszcze – powiedział chrypliwie.
– Hiton... – urwał na krotką chwilę. - Nie mamy wyjścia. Powstaliśmy by walczyć i wykonamy tą powinność.
– Mój sensei mawiał, że wyjście jest zawsze, tylko głupcy go nie dostrzegają.
– Za to mój powtarzał bym nigdy nie zalęknął się działania, które może mi przynieść chwałę.
Hiton podszedł do ogromnej skały-pomnika. Przesunął ręką po niej ręką. Opuszki jego palców spotkały się z zimnym i chropowatym marmurem.
– Zapomniałeś już? – spytał.
– Nie – cicho odpowiedział.
– Widząc co robisz wydaje mi się, że jednak wydarzenia sprzed 30 lat umknęły twojej pamięci. Takeda Shingen, Minamoto Yoshitsune, Oda Nobunaga, Obito Orimoto... – recytował imiona i nazwiska wyryte w skale przez dłuższą chwilę. - To oni, wybitni shinobi, przypłacili życiem decyzję pajaca, który pragnął wojny.
– Wtedy było inaczej.
– Inaczej? Inna krew splamiła tę ziemię? Inne kobiety straciły mężów? No w sumie mamy nowego lidera, który jest praktycznie identyczny jak tamten, więc nie widzę żadnej różnicy.
Wiatr zawył. Powietrze przeszedł dźwięk spłoszonych ptaków.
– Jeśli zdecydujesz się na ten bezsensowny przelew krwi to wiedz, że mój miecz wspomoże cię w tym, tak nakazuje mi honor, jednak musisz być świadom tego, że wcześniej zrobię wszystko by tego uniknąć – kontynuował Hiton.
– Nie mów mi jak mam żyć, bo nie umrzesz za mnie – po dłuższej chwili odpowiedział Yusuke.
– Umrze za ciebie wielu młodych, zdrowych wojowników. Na pewno tego chcesz?
– Ta wojna to dla nas ogromna szansa, jeśli tego nie rozumiesz to się nie dogadamy – skłonił się, odwrócił na pięcie i odszedł.
– Popełniasz błąd młokosie ignorując rady starego lisa – nie otrzymał odpowiedzi na swoje słowa.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ