BOC Life Hong Kong Premier League
Ten manifest użytkownika Shrynet przeczytało już 747 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Słońce chyliło się już ku horyzontowi. Przez okno przebijała się część promieni oświetlając połowę oblicza prezesa stojącego w głębi pomieszczenia. Cudzoziemiec nigdy wcześniej nie był w tym pokoju. Białe ściany wznosiły się ku szklanemu sklepieniu, wybitnym dziele miejscowych szklarzy. Wyglądając przez szybę widział ciemnoszary, chropowaty mur kontrastujący z nieskazitelną bielą wypełniającą pokój. W powietrzu unosił się oleisty zapach smaru, którym oliwione były drzwi. Przybyszowi wydawało się, że ten budynek był wyrwany z zupełnie innej epoki niż reszta miasta.
– Trenerze – prezes przywołał jego myśli we właściwe miejsce.
– Tak? – cicho odpowiedział.
– Co to ma znaczyć? – podał mu gazetę.
Szkoleniowiec pobieżnie począł przyglądać się stronie tytułowej. Nie znał jeszcze biegle japońskiego, jednak wydawało mu się, że wiele rozumiał.
– „Wróg twoim wrogiem´ - wydukał.
– Prawie. ’Cudzoziemiec twoim wrogiem’. Słowo wróg i cudzoziemiec brzmią u nas podobnie – zaśmiał się.
– Chodzi o mnie? – zapytał zdenerwowany.
–Nie. Do ciebie się już przyzwyczaili. Chodzi o te przybłędy, które sprowadziłeś. Jop, Janukiewicz, Malafeev, Couto, Vitor Junior, Juninho, Renatinho – wyrecytował. – Nie wiesz czym to grozi? Ludzie tu są strasznie tradycyjni. Nie powiedzą tego głośno, ale im się to nie podoba, nie przyjdą na stadion.
– Wygrywamy, przyjdą – miał na myśli dwa kolejne sparingi wygrane po 3-0. – Sam kazałeś mi poszukać wzmocnień.
– Wzmocnień, a nie bandy ludzi nieprzystających do naszych zasad.
– Zasymilują się.
– Prędzej ich zabiją.
– Zobaczymy.
– Mam nadzieję, że coś z tym zrobisz, teraz idź już – pożegnał go ukłonem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nadszedł czas pojedynków w Pucharze Federacji. Był to średnio prestiżowy turniej, jednak były to dla Frontale pierwsze mecze o punkty w tym sezonie, więc trener traktował je z pełnym zaangażowaniem.
W dniu pierwszego meczu powietrze było wyjątkowo świeże. Czerpał je haustami i delektował orzeźwieniem jakiego doznawał. Czuł, że to będzie wyjątkowo udane spotkanie. Przeciwnikiem była ekipa Grampus, ustępująca umiejętnościami jego zawodnikom. Przyszedł do szatni godzinę wcześniej, stanął i zaczął rozmyślać o tym co utracił przez wyjazd do Japonii. Kiedy usłyszał kroki pierwszych graczy otrząsnął się i zaczął z uporem maniaka tłumaczyć zawiłości taktyczne.
Skład wyglądał następująco: Malafeev na bramce, przed nim dwójka stoperów: Terada-Jop, na bokach Popek i Suzuki, w drugiej linii Tanighuchi z Juniorem na środku plus Kurostsu z Yamagishim na skrzydłach. W ataku Renatinho z Tese Chongiem. Spodziewał się wiele po tej jedenastce. W momencie, gdy wychodzili na murawę usłyszał fanatyczny doping ze strony kibiców, spojrzał na swoich graczy i po raz pierwszy odkąd tu przybył poczuł dumę. Nie wiedział dlaczego, w końcu nie był to bardzo ważny mecz, po za tym nawet nie wiedział czy go wygra. Po chwili odegnał od siebie wszystkie myśli. „Prawdziwy mężczyzna musi pozostać bezuczuciowym chamem” – pomyślał.
Gracze rozumieli plan taktyczny gry. Absolutna dominacja środka i tworzenie miejsca na skrzydłach. Przybysz klarował to im od samego początku. Zaczęli z olbrzymim animuszem. W szóstej minucie jeden z obrońców Grampus wybił piłkę na oślep, przejął ją „łysy drwal z Polski”, czyli Mariusz Jop. Popędził do skrzydła, gdzie zagrał do nogi Yamagishiemu. Ten jak przystało na sprintera jednym ruchem ciała zwiódł obrońcę i posłał dośrodkowanie na pole karne. Tam walka trwała do ostatnich części dziesiętnych sekundy, jednak treningi siłowe nie poszły w las i najlepiej przepchał się Chong, który potężnym uderzeniem głową zdobył bramkę. Frontale nie odpuszczało.
Trener Grampus wił się przy linii bocznej niczym wąż, jednak nie potrafił znaleźć sposobu, aby przeciwstawić się płynnie grającym rywalom. W 20. minucie akcja zaczęła się od środka. Vitor Junior uruchomił dokładnym podaniem Suzukiego, ten niewiele myśląc oddał ją Yamagishiemu, który skopiował akcję z pierwszych minut. Tym razem posłał ją niżej na ziemią, nie uczyniło to wielkiej różnicy Chongowi, który ponownie wykazał się największym sprytem i podwyższył na 2-0. Osiem minut później było już 3-0. Aktywny od początku Suzuki urwał się nieudolnie kryjącemu go obrońcy, zrobił eleganckie kółeczko na skraju boiska i dośrodkował. Znów bliski szczęścia był Tese, ale uprzedził go obrońca, miał jednak pecha, bo skierował piłkę do własnej bramki.
W szatni było wyjątkowo spokojnie. Wszyscy poklepywali się po plecach i gratulowali. Cudzoziemiec uległ temu nastrojowi i nie psuł atmosfery zabawy.
Po przerwie Frontale ostatecznie wybiło z głowy graczy Grampus jakiekolwiek chęci gry. W 66. minucie z okolic 30 metra od bramki z wolnego przymierzył Vitor Junior. Bramkarz nie miał szans na skuteczną interwencję. Wynik w 79. minucie ustalił Renatinho po jakże by inaczej... dośrodkowaniu Suzukiego. Pierwsza wygrana w sezonie stała się faktem.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ