Informacje o blogu

Droga na szczyt

1. FC Köln

1. Bundesliga

Niemcy, 2017/2018

Ten manifest użytkownika jacob_93 przeczytało już 5139 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Przed nowym sezonem wszyscy ostrzyli sobie zęby. W ostatniej piłkarskiej kampanii mogliśmy rywalizować jedynie na krajowych boiskach, tym razem znów zagościliśmy w Europie. Nikt nie dawał nam szans, że będzie to Liga Mistrzów bowiem zgodnie z przewidywaniami w losowaniu IV rundy kwalifikacji znaleźliśmy się w gronie drużyn nierozstawionych, a w nim trafiliśmy na jeden z dwóch czołowych klubów Europy, które niespodziewanie nie znalazły się na podium w swoich ligach – Real Madryt oraz Manchester City. Los skojarzył nas ostatecznie z „Królewskimi”. Po 11 latach nieustannego dzielenia trofeów z Barceloną, dali się wyrzucić poza podium, a co więcej, to nie ich odwieczny rywal zgarnął mistrzostwo La Ligii, lecz Valencia. To oczywiście jedynie ciekawostka, z „Blaugraną” nie mieliśmy przecież nic wspólnego. Zacznijmy jednak od początku, a zatem od roszad kadrowych i przedsezonowych sparingów.

Tym razem obyło się bez transferowych szaleństw, jak to miało miejsce przed naszym ostatnim występem w Lidze Europy. Wówczas zasiliło nas sześć nowych twarzy, tym razem dwie. Jeden z nich to napastnik. Został sprowadzony nie bez przyczyny, gdyż za 4 miliony euro oddaliśmy do naszego byłego klubu patronackiego z Mediolanu Teemu Pukkiego. Od dłuższego czasu zanosiło się na sprzedaż reprezentanta Finlandii. Przez sześć sezonów gry w Kolonii wyłącznie rozczarowywał, zdobywając w 111 występach zaledwie 29 bramek. Biorąc pod uwagę fakt, że w rozgrywkach 2016/2017 rzadko kiedy łapał się nawet na ławkę rezerwowych ustępując miejsca młodszym o kilka lat od siebie, a mimo to pobierał jedną z wyższych pensji w zespole, okazał się po prostu zbędny.  Jego miejsce zajął Anicet Andrianantenaina Abel, bądź po prostu Anicet. 27-latek z Madagaskaru do momentu przenosin do Freiburga nie był znany szerszej publiczności. Początkowo w Bundeslidze również niczym nie błyszczał, próbkę swoich umiejętności zaprezentował dopiero w ostatnim sezonie przerywając Lewandowskiemu serię trzech czy też czterech tytułów króla strzelców. Jego imię i nazwisko rozeszło się po piłkarskim świecie, gdy zdobył aż 7 goli w oczywiście wygranym w więcej niż hokejowych rozmiarach meczu z Hannoverem 9-1. Wiele osób sceptycznie podchodziło do tego transferu, twierdząc, że to typowy gracz jednego sezonu. Ja miałem inne zdanie w tej kwestii, tego gościa po prostu chciałem ujrzeć w naszej ekipie i w związku z tym przelałem na konto Freiburga 4 miliony. Finansowy bilans w trakcie tej zmiany wśród napastników wyszedł zatem na zero. Drugim sprowadzonym zawodnikiem został Edgar Prib z Hannoveru. To taka lepsza wersja grającego już u nas Philippa Bargfrede. Decydującym czynnikiem w kwestii tego transferu była jednak wszechstronność Edgara. Z powodzeniem może grać w środku pola, jako stoper, lewy obrońca, a także od biedy na skrzydle. Liczyłem, że dzięki wzmocnieniu rywalizacji do roboty weźmie się Afriyie Acquah. Czarnoskróry defensywny pomocnik po świetnych początkach w Kolonii ostatnio obniżył loty i jakby przestał się rozwijać.

Poza Teemu Pukkim, z drużyny odeszło jeszcze dwóch zawodników pierwszego zespołu. Andreas Issakson inaczej wyobrażał sobie pobyt w tym miejscu, gdy przychodził do nas z wolnego transferu latem 2016 roku. Nie zdołał posadzić na ławce genialnego Timo Horna i po roku grzania ławy rezerwowych znów stał się wolnym graczem. Rozegrał tylko jedno spotkanie, w I rundzie krajowego pucharu. Ten trzeci to reprezentant Nowej Kaledonii – Wesley Lautoa. Hansa Rostock, a zatem beniaminek Bundesligi wyłożył na niego półtora miliona euro. 30-latek również nie mógł pochwalić się pokaźną liczbą występów w poprzednim sezonie. Podobnie jak Szwed, zaledwie jednokrotnie pojawił się na murawie. Zabrakło umiejętności, by wygrać rywalizację z Geromelem, Rajkoviciem i Nastasiciem.

O sparingach krótko. W ostatnich latach naszym znakiem rozpoznawalnym były wysokie, przekonujące zwycięstwa w spotkaniach kontrolnych. Tym razem wyglądało to nieco inaczej. Tylko raz udało nam się pewnie zwyciężyć, z Anderlechtem 4-0. Ponadto wygraliśmy 2-0 i 2-1 odpowiednio z VfL Osnabrück i Kickers Offenbach, zremisowaliśmy 1-1 z Evertonem oraz przegraliśmy 2-3 z Werderem Brema. I rundę Pucharu Niemiec, która oficjalnie zainaugurowała piłkarskie rozgrywki w Niemczech poniekąd również można traktować jako sparing. W niej bez większych problemów odprawiliśmy Alemannię Aachen 4-0.



Słaby start rozgrywek ligowych w postaci porażki 1-4 w Gelsenkirchen i wymęczonego zwycięstwa nad Werderem nie wróżył nic dobrego przed wizytą w stolicy Hiszpanii. Jedynym, aczkolwiek nieszczególnie przekonującym argumentem było to, że znajdowaliśmy się już w rytmie meczowym, zaś gospodarze dopiero szykowali się do inauguracji na własnym podwórku. Na boisku wyszło, że jednak coś w tym jest. „Galacticos” zamiast piłkarskiej sztuki dali pokaz topornych i co dla nas najważniejsze, nieudanych prób umieszczenia piłki w bramce Timo Horna. Ze strony moich podopiecznych wyglądało to tak, jakby specjalnie oszczędzali się na Real w tych dwóch kolejkach ligowych. Pierwsza połowa to czysta perfekcja w naszym wykonaniu. Oczywiście jeśli chodzi o defensywę, bo w innych aspektach w ogóle nie istnieliśmy. Po zmianie stron ekipa Antonio Conte podkręciła tempo, ale nijak miało się to do klarownych sytuacji. Tak naprawdę wyprowadzili tylko jedną „setkę”, coś około 60 minuty. Mesut Özil swoim zagraniem piętą w końcu zdezorientował obrońców, lecz szarżujący w stronę bramki Cristiano Ronaldo nie został pokonać Horna. Po za tym, większość z dziewiętnastu strzałów to uderzenia zza pola karnego i głównie lądowały one na trybunach Santiago Bernabeu. Nic zatem dziwnego, że pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem. Z madryckiego piekła wyszliśmy zatem w jednym kawałku, chociaż z drugiej strony czy to naprawdę było piekło? Tak słabego Realu, bez wielkiej kreatywności w rozgrywaniu akcji chyba nikt się nie spodziewał. Teraz mogę żałować, że nakazałem postawienie autobusu w naszym polu karnym, bo przy odrobinie szczęścia może dało by radę zaskoczyć ich chociaż jedną bramką. W końcu 0-0 to mimo wszystko rezultat stawiający w lepszej sytuacji naszego przeciwnika. Wystarczy, że zdobędą jednego gola i już jesteśmy pod ścianą. Nie mamy nic do stracenia, w rewanżu musimy coś strzelić, jeśli chcemy myśleć o najlepszych klubowych rozgrywkach. Na RheinEnergieStadion emocji z pewnością nie zabraknie
.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.