Informacje o blogu

Droga na szczyt

1. FC Köln

1. Bundesliga

Niemcy, 2014/2015

Ten manifest użytkownika jacob_93 przeczytało już 1105 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Sezon 2014/2015 wkroczył w decydującą fazę. Naprawdę musieliśmy zebrać się do kupy, aby po raz trzeci z rzędu nie zostać bez pucharów. Jako pierwszy na naszej drodze stanął Werder Brema. Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że ten zespół znów nie przebije się do pierwszej „dziesiątki”. Jedynym ratunkiem dla nich miał być Puchar Niemiec, w którym pozostał im już tylko mecz finałowy z Wolfsburgiem. Właśnie po wygranym półfinale, rozegranym kilka dni wcześniej gościli nas na własnym obiekcie. Rzucili na niego swoje główne siły i przeciwko nam wystawili kilku zmienników, w tym byłego gracza Köln Dominica Maroha. Głównej szansy na zwycięstwo upatrywaliśmy właśnie w tym eksperymentalnym składzie. Częściowo udało się. Do ostatniego gwizdka kontrolowaliśmy grę, przeprowadziliśmy więcej składnych akcji, również w statystyce strzałów byliśmy lepsi. Jak na złość odezwał się jednak problem ze skutecznością i żadne z 16 uderzeń nie zostało zamienione na zdobycz bramkową. Dobry występ, ale zakończony niestety tylko remisem. Po wyjazdowym podziale punktów czekał nas mecz z Kaiserslautern. Zaczęliśmy źle, bardzo źle. Już w 4 minucie piłkę do naszej siatki skierował Ariel Borysiuk i można było mieć obawy, co do odniesienia zwycięstwa. Co prawda dość szybko wyrównaliśmy dzięki Acquah’owi, ale nie dodało to pewności w nasze poczynania. Obserwując dalszy przebieg wydarzeń z pierwszej połowy, zwycięstwo gości wydawało się być bardziej niż pewne. Po brutalnej interwencji z boiska wyleciał Gebhart, a w dodatku straciliśmy bramkę do szatni. Na przerwę powinniśmy schodzić z wynikiem 1-3, jednak na nasze szczęście Kaiserslautern nie wykorzystało w między czasie „jedenastki”.  Odrodzenie nastąpiło po zmianie stron. Czerwona kartka chyba wpłynęła na nas…korzystnie. Niespodziewanie raz po raz szturmowaliśmy ich bramkę, co przyniosło efekt w postaci bramek Gaspara, Lautoy oraz Clemensa. Grając w „10” wygraliśmy 4-2. To, że byliśmy w gazie potwierdziliśmy we Freiburgu. Na szczególnie dobry dzień trafili Chorwaci – Gaspar i Jajalo. Pierwszy otworzył wynik po rzucie karnym, natomiast drugi dołożył dwie bramki z gry. Gol z 69 minuty dla Freiburga nic nam nie zrobił i do domu zabraliśmy pewne zwycięstwo.

Ledwo opadły emocje po Freiburgu, a już trzeba było przygotowywać się na Bayern, z którym mecz został rozegrany w środku tygodnia. Z potentatami z Monachium i Dortmundu potrafiliśmy rozegrać solidne 90 minut, tyle że w kluczowych momentach zawsze brakowało tego, co oni mają – prawdziwej indywidualności, która rozstrzygnie mecz na swoją korzyść. Z tym samym zmierzyliśmy się w Prima aprilis. Oddaliśmy nawet dwa strzały więcej niż Bayern, ale niestety żadnego celnego. I to właśnie zadecydowało. Bayernowi wystarczył jeden gol Gomeza, aby powiększyć swój pokaźny dorobek punktowy. W doliczonym czasie gry, akcji ostatniej szansy nie wykorzystał Geromel. Po zamieszaniu w polu karnym Neuera, Brazylijczyk z całym impetem uderzył na jego bramkę. Niestety tylko w słupek…

Należało jak najszybciej zapomnieć o porażce z Bayernem i skupić się na derbach. Z Bayerem ostatni raz wygraliśmy jesienią 2012 roku – przerwanie tej passy było zatem naszym priorytetem. Niestety widownia na BayArenie nie zobaczyła ani jednej bramki. Z gry więcej mieli gospodarze, ale tuż przed końcowym gwizdkiem to my powinniśmy zadać decydujący cios. Kunsztem bramkarskim popisał się jednak Leno. Niemiecki golkiper sam chyba nie mógł uwierzyć, że zatrzymał strzał Gaspara z kilku metrów. Trudno, świat na tym się nie kończył, musieliśmy walczyć dalej.

W FC Köln szykowały się spore zmiany. Nie dość, że wciąż nie wiedziałem, czy mogę liczyć na nowy kontrakt, to jeszcze niemieckie media podały informację, że obecny prezes klubu zamierza zrezygnować ze stanowiska i oddać swoje stanowisko w nowe ręce. Rzeczywiście coś było na rzeczy. Jak na profesjonalistów przystało, sprawy poza boiskowe odstawiliśmy na bok i w dobrym stylu rozprawiliśmy się z zawsze groźnym Schalke. W końcu odblokował się Pukki, który od momentu strzelenia dwóch bramek drużynie Heidenhiem nie potrafił pokonać bramkarza rywali.

Najcięższy okres sezonu dopiero nadszedł. Do samego końca rozgrywek rywalizowaliśmy z bezpośrednimi rywalami w walce o puchary (Eintracht, Hoffenheim, HSV), a także z Borrusią Moenchengladbach i finalistą pucharu Niemiec – Wolfsburgiem. Najważniejszy był wyjazd do Frankfurtu, porażka nie wchodziła w rachubę, a i nawet remis nas nie urządzał. Ostatnie miejsce dające prawo do gry w pucharach zajmował właśnie Eintracht z przewagą 5 punktów nad nami. Nie minął nawet kwadrans, a już sądziłem, że to może być nasz koniec. Timo Gebhart ledwo co wrócił do składu po kilkumeczowym zawieszeniu i znów dał o sobie znać jego temperament. Po faulu na rywalu sędzia pokazał mu kolejny czerwony kartonik. Fatalne warunki pogodowe również nie ułatwiały zadania. Jakby było mało, z powodu kontuzji straciliśmy chyba największą gwiazdę zespołu w rundzie rewanżowej – Afriyie’go Acquah’a  W dość nieoczekiwany sposób to jednak my wyszliśmy na prowadzenie w 33 minucie za sprawą Geromela. W drugiej odsłonie gospodarze pozbierali się i ich przewaga nie podlegała dyskusji. Udokumentowali ją w 67 minucie bramką na 1-1. Co mogliśmy zrobić w takiej sytuacji? Pozostało nam jedynie liczyć na łut szczęścia i ku naszej radości taki się pojawił. Indywidualny błąd popełnił w 89 minucie jeden z defensorów Eintrachtu i Pukki dał nam wygraną. Pierwszy krok postawiony.

 
Nadszedł czas na derby Renu z Borussią. Po końcowym gwizdku mogliśmy dziękować Bogu za nieskuteczność rywala. Jakby nie patrzeć, prezentowali się nieco lepiej. Wystarczył złoty strzał Pukkiego z 41 minuty, by odnieść zwycięstwo. Drugi ważny triumf i co najważniejsze, w końcu derbowa wygrana! Był to czwarty pojedynek bez porażki, ale popadanie w hurraoptymizm zabiłoby nas, do końca sezonu pozostały trzy kolejki, w których nie można było pozwolić sobie na porażkę. Hoffenheim poniekąd zahamował nasze zapędy na puchary remisując z nami 1-1. Nie zachwiało to naszej wiary w sukces i w następny weekend ograliśmy HSV.

Puchary były zatem o krok. Pozostało nam już tylko jedno zadanie – zdobyć punkty w starciu z Wolfsburgiem. W 11 minucie na prowadzenie wyprowadził nas Enzo Reale. Do przerwy wyniki na innych stadionach nie układały się dla nas najlepiej, dlatego gol wyrównujący dla gospodarzy mógł nas pogrążyć. Za wszelką cenę należało dowieźć to zwycięstwo do ostatniego gwizdka w sezonie. Gorących momentów nie brakowało – strzał w poprzeczkę w wykonaniu Wolfsburga, minimalnie przestrzelony rzut wolny… ale co z tego! Ostateczny wynik 1-0 dał nam możliwość gry w IV rundzie eliminacji do Ligi Europy. Pozostało tylko jedno pytanie, czy nowy prezes będzie chciał, abym dalej ciągnął ten wózek…?


Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution