Na początek jeszcze małe pierdnięcie odnośnie jakże owocnej minionej kampanii. 

Truizmem byłoby mówić, że Lechia nowymi zawodnikami stoi. To każdy widzi. Oddajmy jednak Cesarzowi, co cesarskie, bo zaraz ta wspaniała drużyna może stać się tylko mglistym wspomnieniem. Wszystko przez moje pierdololo...

- Michalis Manias - przez pół roku kopał się po czole gdzieś na Cyprze, a tu odpalił jak z pizdy! 17 meczów 11 bramek... i tytuł... najlepszego strzelca drużyny... kurwa, ale byliśmy w dupie... i coś mi się wydaje, że znów będziemy, bo asekuracyjnie wypożyczyłem gościa tylko do końca sezonu. Teraz trzeba go kupić, bo za dobrze mu szło...

- Guus Joppen - w końcu ktoś zluzował tę kurwę, Malokę... i to jak! Facet zasłużył na ksywkę "die hard"(pozdrawiam polskich tłumaczy filmowych), bo był nie do zajebania! Jak wszedł w pierwszym spotkaniu, tak zszedł dopiero w ostatnim. Jedna z najwyższych średnich w zespole. Właśnie kończy mu się kontrakt i - o dziwo - skromny jest... nawet bardzo...pewnie go "podpiszę". 

- Tuur Dierckx - bezsprzecznie najlepszy drybler zespołu; szybki, dobry przy linii, a i strzelić potrafi. 15 spotkań i 6 punktów w KK; najwyższa średnia... ale, kurwa, znów za długo zwlekałem z przedłużeniem penisa wypożyczenia... tylko modlitwy mogą go dla nas uratować.

- Sławek Peszko - no co ja pacze?! Jak ten koleś zagrał! Idealne wyczucie - kiedy było trzeba jebnąc, jebał; kiedy przytrzymać - przytulał futbolówkę czule. Prostopadłe piłki, rajdy, gole, asysty, no, kurwa, Zidane... Moim zdaniem, bezsprzecznie najlepszy zawodnik Lechii... niestety, tak jak wspomnianego wyżej reprezentanta francji, dopadła go starość u szczytu... do pełni szczęscia musi jeszcze komuś zajebać GlasgowKissa... dawać-no tu jakiegoś taksówkarza! Ale już! 

Definitywnie odchodzą też Okriashvili i Maric. Powód oczywiście ten sam - nieprzedłuzenie.

♦♦♦

Ofensywa transferowa rozpoczęła się więc bardzo szybko. Na liście życzeń znaleźli się m. in. Fede Vico, Facundo Ferreyra, czy Ludovic Obraniak - a zatem goście znani nie tylko z Football Managera, ale i z realnej piłki. Dodam, że nie byli oni wcale poza naszym zasięgiem; wręcz przeciwnie, choć wiązało się to z ryzykiem finansowym. Było też dużo innych, mniej znanych przechujów. Na moje szczęscie, wszyscy niezadowoleni ze swojej obecnej sytuacji.

Gadanie gadaniem, ale podobnie jak i rok temu, tak i teraz wszystko ostatecznie zostało do zrobienia na ostatnią chwilę. Gdzieś usłyszałem mądre zdanie(nie zacytuję, bo nie pamiętam), którego sens był taki, że robiąc 3 razy ten sam błąd wystawiamy sobie świadectwo idiotyzmu. Na razie, udało mi się dwa razy, a więc co? Pół-debil? Sklonowana owca? Gówno w błyszczącym dresie? Nie - to po prostu ja...

Wszystkie nazwiska, przy których każdy menedżer z polskiej E-klapy spędzałby długie, upojne noce w towarzystwie swojej ręki, musiałem wyrzucić do kosza. Przez moją opieszałość i kręcącego się po kieszeni węża nie zostało dosłownie nic ciekawego; chciałem być cwany, przyoszczędzić, wypożyczyć, a nie kupować, a te chujki albo odeszły do większych klubów, albo zdążyły się pogodzić z obecnymi. Z imprezy wyszłaby kiszka, aż tu nagle z pomocą przyszedł.... Marek Jóźwiak... no, kurwa, uszczypnijcie mnie, haha. Ale o tym później...

Bo wcześniej rozpoczęliśmy swoją przygodę z europejskimi pucharami, od I rundy i w składzie rozpiżdżonym doszczętnie - dodajmy. A jeszcze zarząd nie pozwolił mi na przedłużenie okresu przygotowawczego, przez co do pierwszego spotkania z fińskimi Ilves przystępowaliśmy z marszu(dosłownie, bo cięzko biegać zaraz po urlopie...). 1:1 u siebie i wielkie rozczarowanie... widać było jednak, że drugi raz taki mecz już się nie zdarzy... i rzeczywiście - na wyjeździe spokojne 2:0, znowu na chodzonego... 

No, ale żarty szybko się skończyły, bo kolejnym rywalem okazał się - nomen omen - wiedeński Rapid. Hmm... jakby to ująć, żeby się za bardzo nie wkurwiać... odpadliśmy... jeszcze bym zrozumiał, gdybyśmy byli po prostu słabsi, gdybyśmy dostali "wpierdol i po krzyku"(pozdrawiam pana Posła), ale tak niestety(?) nie było... Wykorzystanie chociażby połowy szans, które mieliśmy, skończyłoby się dwucyfrówką, ale, kurwa, nie z Buksą i Makiem w ataku. To, co te kurwy odjebały, przeszło moje pojęcie... sam na sam z bramkarzem, z pustą bramką, strzał z dwóch metrów... to wszystko gdzieś tak "razy 3", a i tak nic, kurwa, nie wpadło, rozumiecie to? NIC! 

A wracając do Jóźwiaka... był on ojcem prawie wszystkich transferów do klubu w tym okienku. Maisonnial, Jędrzejczyk, Martinez, Raman - vilkommen! Ja dorzuciłem trzech wspaniałych, wspomnianych na początku, i obserwowanego od 2 lat Velkoskiego. Do składu awansował też młodziań, Przemysław Macierzyński.

Na koniec zabawna sytuacja. Ta kurwa, ten mały karakan... a nie... pomyłka... w każdym razie, Adam Buksa - król marnowania setek(ciekawe co na to jego kumpel, Sławek Peszko?) - odchodzi na wypożyczenie do Feyenoordu, by grać w pierwszym składzie...