Oriental to klub jakich w Portugalii setki, o ile nie - tysiące; prowincjonalny, zubożały, niewzbudzający zainteresowania nawet u rodzin i znajomych ludzi z nim związanych. No, i jak to się już na południu utarło po wiekach kolonialnej prosperity - prowadzony w duchu kompletnego braku szacunku do pieniądza; doraźnie, bez jakiejkolwiek wizji. Jak słusznie mawiają Rosjanie(a raczej mawiali, nim 20 milionów nie poległo, gdy "ich" dłoń zmiatała przeszłości ślad) - "od tłuszczu w główce się pierdoli"; i chyba tylko tym można jakoś wyjaśnić trzymanie na klubowym garnuszku wszelkiej maści pociotków, którzy bardziej niż do kopania piłki nadają się do kopania się w głowę.
Problem w tym, że tłuszcz już dawno się skończył, a zwiotczała skóra i zwapniałe kości nie są w stanie wykarmić tej armii wygłodniałych pasorzytów(tak, przez "rz", a nie "ż"... pomyślcie - dlaczego?). Chyba sam Prezes zdał się to zrozumieć(nic tak dobrze nie uczy rozumu jak głód), bo jednym z nadrzędnych zadań, które przede mną postawił, miało być uzdrowienie klubowych finansów, tj. redukcja wydatków na wynagrodzenia.
Moje priorytety były jednak inne. Po pierwsze - nie spierdolić tego, co jakimś cudem właśnie wypaliło pod wodzą tymczasowego menago; po drugie - dać od siebie coś extra, by za jakiś czas mówiono tu o mnie per "Orientalny Kazimierzu Wielki".
No właśnie... a wypaliło jak z pizdy, bo Jose Carrico(newgen będący na co dzień koordynatorem pionu juniorskiego) zagrał 4 spotkania i.... wszystkie wygrał, wyciągając zespół ze strefy spadkowej na 14 miejsce... ze sporą zaliczką - dodajmy - bo 10-cio punktową.
Postanowiłem więc kontynuować jego magnum opus odgapiając ustawienie i skład personalny. Wciąz byliśmy przecież jednym z kandydatów do spadku... tak przynajmniej twierdzili wszelkiej maści eksperci.
A teraz kilka słów o tym, co zastałem w klubie pierwszego dnia:
- w sztabie szkoleniowym ledwie dwóch w miarę ogarniętych kolesi(liczba mocno naciągana); reszta - jebane pociotki prezesa.
- obiekty klubowe przypominające osobliwości polskiej B-klasy; smród, brud i w dupie chuj.
- 32-osobowa kadra, o dziwo w większości złożona z facetów dających nadzieję. No, może przesadziłem... ale nie było aż tak wielkiego, jakościowego dramatu. Problemem była sama liczebności... połowa pewnie nawet nie powącha murawy, ale pensje bioro, kurwy jebane...
♦♦♦
Początek portugalskiej przygody wypadł naprawdę dobrze...
A potem... no coż....
Zamułka... głównie jeśli chodzi o rezultaty, bo gra była momentami imponująca(!). Czegoś jednak zabrakło(dobrze wiem czego), choć nie na tyle byśmy zostali zmuszeni do płaczu degradacją. Ba, musicie wiedzieć, że II liga portugalska - podobnie jak choćby ta w Holandii - istnieje tylko po to, by rezerwy największych drużyn miały gdzie grać...trochę więcej szczęscia(i rozumu) i awansowalibyśmy wyżej... z 6 miejsca... a tak ledwie 14 lokata.
Na koniec mała ciekawostka. Jak polepszyć bazę treningową o kilka poziomów w jeden dzień? Wystarczy
skorzystać z edytora znaleźć klub filialny z takową; i mi się to udało! Specjalne podziękowania dla chłopaków z Oeiras...
Teraz jeszcze dokończyć kompletowanie sztabu, nieco wzmocnić skład i "heja"! Jak myślicie, czy w przyszłej kampanii uda się coś ugrać?
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ