Dobra, jakoś się przemogłem i dograłem sezon do końca; oczywiście awans poszedł, a mogliśmy go świętować na 2 mecze przed końcem, choć gdyby nie ogrom zmarnowanych sytuacji... a z resztą... pies to jebał.
Nie będę Was już zanudzał opowieściami o budowie tej wspaniałej drużyny, bo i tak żadnego z graczy na pewno nie znacie. Dość powiedzieć, że stworzyłem w Oriental ekipę, która mogłaby wygrywać II ligę przez następne 5 lat, gdyby nie istniał system awansów i spadków, tj. młodą, perspektywiczną i uniwersalną.
I na tym właściwie kończą się dobre informacje. Pobieżna analiza siły drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym wykazała, że nawet jeśli wymienimy 3/4 składu na jeszcze lepszy - a na pewno nie wymienimy - to o pozostanie w elicie będzie niezwykle trudno; i nie pomogą nawet cotygodniowe pielgrzymki do Fatimy.
Cóż więc może zrobić młody, ambitny menedżer, jak chociażby John Doe? Pewnie zaciśnie zeby i będzie walczył... a co robi John Doe himself? A no - spierdala z tonącego okrętu jak szczur. Szczęśliwie, Prezes nie miał mi za złe braku lojalności, gdy raz po raz wysyłałem swoje CV do bardziej perspektywicznych miejscówek; ba, sam nawet przyszedł się płaszczyć i prosić bym został...
Nie zostałem.
Obrigado, Oriental!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ