Nie od dziś wiemy, że forma falującą bywa i raz po raz zdarza się, że drużyny, które przyzwyczaiły nas do krzątania się w gronie faworytów, nagle przeżywają słabszy okres. Patrząc na rozgrywki klubowe i reprezentacyjne stwierdzam, że żyjemy w czasach, kiedy wielkie marki cierpią. I to cierpią na potęgę.
We Włoszech chwile traumy przeżywają kibice AC Milan. Po sprzedaży Zlatana Ibrahimovicia i Thiago Silvy drużyna rozpadła się. Atmosfera w Mediolanie jest fatalna, wyniki także. Na osiem spotkań w Serie A podopieczni Allegriego przegrali aż pięć i mają tyle samo punktów, co znajdująca się w strefie spadkowej Pescara. Na dodatek, w klubowej kasie hula wiatr, prezes Silvio Berlusconi przestał pompować olbrzymie pieniądze w klub i jeśli popularni Rossoneri szybko nie przystosują się do zaistniałych warunków, Mediolan może poważnie drżeć o pierwszoligowy byt. Przynajmniej jedna z jego części.
Odnaleźć formy od kilkunastu lat nie może również Liverpool i co gorsze, na Anfield z roku na rok jest coraz gorzej. Jeszcze kilka lat temu The Reds zdobywali Ligę Mistrzów, a przynajmniej regularnie w niej występowali. Teraz pozycja drużyny z miasta Beatlesów jest zupełnie inna - Liverpool stał się angielskim średniakiem. Aktualnie podopieczni Brendana Rogersa zajmują dwunastą pozycję w ligowej tabeli, a punkty zdobywali głównie na beniaminkach z Norwich i Reading. W Liverpoolu, w przeciwieństwie do Mediolanu, widać jednak chęć rozwoju i zmian. Nowy trener postawił na młodych, The Reds momentami grają naprawdę nieźle, lecz na Anfield kibice oczekują również, a nawet przede wszystkim, dobrych wyników. Teraz The Reds czeka niezwykle trudny i prestiżowy pojedynek z Evertonem, który zadecyduje o tym, czy Brendan Rogers i spółka wyruszą w podróż w górę tabeli, czy zadomowią się w jej niższych rejonach.
Załamywać ręce muszą również fani Hajduka Split. Mimo że ten chorwacki klub od dobrych kilku lat pozostawał w cieniu wielkiego rywala z Zagrzebia - Dinama, zawsze walczył dzielnie z reprezentantami stolicy. Początek sezonu Hajduk ma fatalny. Wczoraj przegrał 0:1 z bliżej nieznaną drużyną z Istrii i nie był to wypadek przy pracy. Aktualnie Hajduk zajmuje dopiero szóste miejsce w chorwackiej ekstraklasie, która liczy zaledwie dwanaście drużyn. Czyżby kibice ze Splitu będą musieli czekać długie lata na kolejny mistrzowski tytuł?
Przykładów nie musimy szukać jednak zagranicą. Wystarczy pojechać do Krakowa i zapytać się kibiców Wisły, co sądzą o wynikach ich ukochanej drużyny. Po ośmiu kolejkach Biała Gwiazda zajmuje w tabeli miejsce Liverpoolu, z tym że polska Ekstraklasa liczy aż o cztery drużyny mniej niż angielska Premiership. A jeszcze przecież tak niedawno Wisła Kraków była o kilka minut od elitarnej Ligi Mistrzów.
Kryzys potęg nie dopadł jedynie zespołów europejskich. Zakończone niedawno eliminacje do Pucharu Narodów Afryki 2013 pogrążyły w smutku kibiców Kamerunu i Egiptu. Nieposkromione Lwy niemalże od zawsze były jedną z najpotężniejszych reprezentacji na Czarnym Lądzie, lecz od dwóch lat nie potrafią się zakwalifikować do Pucharu Narodów Afryki, co kiedyś było przysłowiową bułką z masłem. Z podobnymi problemami borykają się reprezentanci Egiptu. Faraonowie zdobywali tytuł najlepszej drużyny Afryki trzy razy z rzędu w latach: 2006, 2008, 2010, lecz po rewolucji nie są w stanie zakwalifikować się do turnieju głównego. W zakończonych niedawno kwalifikacjach lepsza okazała się całkowicie anonimowa drużyna Republiki Środkowoafrykańskiej. Kryzys dotarł też do Afryki.
Przypadkowo lub nie, kryzys dopadł jednocześnie wiele renomowanych drużyn na różnych kontynentach. Warto przypomnieć, że nie tak dawno z argentyńskiej ekstraklasy spadło River Plate. Czyżby dotychczasowi pretendenci do tytułów powinni z niepokojem patrzeć w przyszłość?
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ