Speluna zawsze była miejsce rozmów wszelakich i ta Speluna od innych gorsza nie będzie. Po scenowej dyspucie, przyszedł czas na refleksje dotyczące tematów aktualnych. Polska piłka znowu pokazała swoje niezbyt piękne oblicze i już sam nie wiem, kiedy będzie u nas "normalnie".
Problemem numer jeden jest Stadion Narodowy, a bardziej ludzie nim zarządzający. Ja całkowicie rozumiem, że organizowanie na tym obiekcie meczów podwyższonego ryzyka takich jak: Superpuchar Polski czy finał Pucharu Polski jest związane z wieloma nieprzyjemnościami, szczególnie w obliczu zbliżających się Mistrzostw Europy, lecz najbardziej boli niekonsekwencja. A do zapewnienia szczęścia i spokoju wystarczyłaby jedna decyzja, jedno oświadczenie: "Stadion Narodowy do czasu zakończenia Euro 2012 nie będzie przystosowany do rozgrywania meczów międzyklubowych. Po Mistrzostwach Europy zostanie on przebudowany, zabezpieczony i przygotowany na przyjęcie kibiców drużyn klubowych". Byłoby po sprawie. Niestety, nikomu nie chciało się pomyśleć i teraz mamy to, co mamy. Mecz o Superpuchar stał się "groźny" dla Stadionu na tydzień przed rozegraniem spotkania, a przecież o tym, kto zagra w tym meczu organizatorzy wiedzieli od dawna. Dziś czytamy, że finał Pucharu Polski również na Stadion Narodowy nie zasługuje:
link. Po co więc szumne zapowiedzi? Po co samemu sobie stwarzać sytuacje kontrowersyjne? Teraz każdy ruch organizatorów może być strzałem w stopę. Odwołanie meczu będzie kolejną brudną plamą na wizerunku. Organizacja spotkania o triumf w Pucharze Polski na Stadionie Narodowym to natomiast wielkie ryzyko, że na kilkanaście dni przed Mistrzostwami Europy mieszkańcy Starego Kontynentu usłyszą o hordach polskich chuliganów - to byłby niezwykle bolesny cios dla marketingu. A biorąc pod uwagę charakter naszych kiboli i fakt, że zagorzali fanatycy zwaśnionych drużyn chętnie w formie "happeningu przed Euro 2012" powalczyliby sobie z policją czy odpalili kilka rac, na pewno skutecznie odstrasza organizatorów i policję przed tym całym zamieszaniem.
Drugim problemem, choć wydaje się, że zdecydowanie bardziej błahym jest nasz polski Carlos Tevez, czyli Patryk Małecki - skrzydłowy aktualnego mistrza Polski, który znów dostanie swoją szansę na sukces:
link. Konsekwencja w działaniu zarządców Wisły Kraków powala na kolana. Kilka tygodni temu Patryk Małecki obraził się na całą drużynę, odmówił spotkania z ówczesnym trenerem - Kazimierzem Moskalem i z całą stanowczością stwierdził, że pod Wawelem już nie zagra. Do treningów z pierwszą drużyną już wrócił. Niebawem zapuka pewnie do pierwszego składu. Szkoda, że pan Probierz i spółka pokazują całej polskiej piłce - przede wszystkim młodym adeptom futbolu, że można sobie poprzeklinać, wszelkie zasady złamać i zlekceważyć, a następnie i tak zostanie wszystko wszystkim wybaczone. A Małecki to przecież kilkukrotny recydywista, więc taki przypadek karany być powinien zdecydowanie bardziej surowo.
Niekonsekwencja - to dzisiejsze słowo, które podsumowuje wyczyny ludzi zarządzających polską piłką.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ