Liga II Casa Pariurilor
Ten manifest użytkownika Mapuo przeczytało już 855 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Dunarea wspaniale wystrzeliła z formą i po ośmiu meczach prowadzą w ligowej tabeli. Dyspozycja, jaką osiągnęła drużyna Heinricha jest po prostu nieziemska. 6 zwycięstw, 2 remisy, żadnej porażki, do tego tylko 3 stracone bramki. Palce lizać. Największa rewelacja rozgrywek dumnie kroczy po awans, lecz to dopiero ¼ sezonu. Tu wszystko może się jeszcze zdarzyć. Mimo to w wielu mediach, co nieco przebąkuje się o wielkim come backu Szwajcara do Ligi I, a to byłoby bardzo precedensowe wydarzenie. Oskarżony o korupcję, zgnojony w Rumunii ukorzył się i pracuje na odzyskanie swojego cenionego nazwiska. W Europie, co i raz wspomina się o Gesslerze, który tak szybko, jak się pojawił zniknął z piedestału. Nikt jednak nie wspomniał ani o tym, że został ofiarą spisku, ani o tym, że stoją za tym prezesi rumuńskich klubów, których zabolało, że Szwajcar rozstawia ich po kątach. Już drugi rok mój klient spędza w Calarasi. Nie są to oszałamiające warunki, ale Henny to człowiek niesamowicie honorowy i zamiast odejść do Newcastle i dwudziestokrotnie przemnożyć swoje zarobki miesięczne, próbuje się wybielić. Nie dla wszystkich pieniądze są najważniejszą rzeczą w życiu. Jednak można stwierdzić, że przez tą honorowość zaprzepaszcza on swoją karierę. Nie wolno mu niczego wypominać – to jest świadomy wybór.
Dobra, czas wrócić do sezonu. Bez zawieszonego za kartki Nahuela Beniteza i wciąż kontuzjowanego Alina Nistora Dunarea przystąpiła do meczu z Brailą. Zeszłoroczny bilans spotkań z tą drużyną to 2-1-1, więc nie wygląda to tak koszmarnie. Ten mecz jednak obnażył jednak braki drużyny z Calarasi i po raz pierwszy w tym sezonie w ligowym meczu drużyna szwajcarskiego menedżera zeszła pokonana. Najpierw po centrze z rzutu rożnego wpisał się Patrick Bell a potem swoją drużynę samobójczym trafieniem pogrążył Graveto.
Mecz ze Snagov miał dać odpowiedź na pytania: czy ostatni wynik był wypadkiem przy pracy i czy Dunareę stać na w miarę wyrównaną grę z rywalem z wyższej półki. 2 x NIE. Mecz owszem zakończył się 1-1, ale na dobrą sprawę powinien 0-5. Bez cienia wątpliwości drużyną lepszą byli goście, a to, że nie wygrali tego spotkania jest tylko i wyłącznie zasługą ich indolencji strzeleckiej. Kiedy wreszcie po 57 minutach huraganowych ataków Filip Bakic skierował piłkę do siatki wydawało się, że graczom Snagov już nic nie grozi, że nawet nie forsując tempa spokojnie dowiozą wynik. Tak się jednak nie stało. W 73 minucie w całkiem niegroźnej sytuacji Hernan Tardelli został przewrócony w polu karnym a po chwili sam wymierzył sprawiedliwość wyrównując stan meczu. Podrażniona drużyna, która w poprzednim sezonie grała w I lidze, nie zdążyła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Natomiast, co się tyczy drużyny Gesslera – to był zdecydowanie ich najgorszy mecz w tym sezonie.
Po dwóch meczach bez zwycięstwa, cechujących się fatalnym stylem gry Dunarei chyba przyszła pora na przełamanie. Co najważniejsze wraca Alin Nistor a i rywal, mimo że to spadkowicz z elity, nie zionie ogniem i nie pożera dziewic – Viitorul Constanta, bo to właśnie ten klub nie odda jednak punktów za darmo. Zanim wszystko się rozpoczęło Dunarea grała już w 10. Tardelli dał się sprowokować i słusznie wyleciał z boiska. Po chwili było już 1-0 dla gospodarzy. Idiotyczne zachowanie obrońców, którzy pozwolili na 50(!) metrze rozpocząć akcję 2 na 1 po czym Balan wpisał się na listę strzelców. Minut kilka i znów gol – Claudiu Ban uwolnił się spod opieki obrońców i podwyższył wynik. Nie wszyscy zawodnicy z Calarasi mieli zamiar przejść obok meczu. O nie. Był taki jeden, co czuł głód piłki. Tak, chyba wiecie, o kogo mi chodzi. Alin Nistor kapitalnym lobem dał sygnał do odrabiania strat. Niestety jeszcze przed przerwą Catalin Balan wykorzystał kolejne koszmarne zachowanie linii defensywnej, które było poniekąd sprokurowane fatalnym wybiciem Fernando Da Silvy. Po tylu dobrych meczach tej formacji nagle stała się ona piętą Achillesową. 3-1 do przerwy i do tego gra w osłabieniu. To nie może się udać. Jedna osoba ciągle wierzyła. Alin Nistor przy asyście Vaduvy wszedł w pole karne jak w masło i dał kolejny, mocny impuls do walki o chociażby 1 punkt. Koledzy z tyłu nie podzielali jednak jego entuzjazmu. Zostawili w polu karnym zupełnie niekrytego Balana i pozwolili mu skompletować hat-tricka. Chwilę potem znowu został bez jakiejkolwiek asysty ze strony obrońców i po raz czwarty już ujrzał swoje nazwisko w protokole meczowym w rubryce bramki. To chyba było wystarczające upokorzenie ze strony Viitorulu, więc postanowili się nie spinać. I o mały włos nie przyniosło to katastrofalnego efektu. Najpierw Bogdan Pana celnie uderzył głową a już w 90 minucie strzelaninę zakończył nie kto inny jak Alin Nistor, który puszczony w uliczkę zaliczył hat-trick w tym przegranym spotkaniu. Na piątego gola po prostu zabrakło czasu. Gwoli ścisłości to były pierwsze bramki Nistora w tym sezonie. Niestety niechęć kolegów z bloków obronnych do odniesienia zwycięstwa nie pozwoliła mu cieszyć się z podwójnego triumfu. To już trzecie spotkanie Dunarei bez zwycięstwa, mimo strzelenia aż 4 bramek.
Rywal w kolejnej potyczce to wspaniale znana Heinrichowi drużyna. Sportul – tak, ten Sportul, który w zeszłym sezonie odarł drużynę ze stadionu Tineretulu z marzeń o I lidze. Po porażce w ostatnim meczu 0-2 czas na odwet bukaresztańczyków. Wszystko zaczęło się po ich myśli. Andrei Lungu na raty pokonał Fernando Da Silvę. W kolejnym meczu Urugwajczyk się nie popisuje. Alin Nistor – człowiek orkiestra – tym razem zabawił się w asystenta i kapitalnym podaniem uruchomił El Sayeda i mieliśmy remis 1-1. Jednak zabójcza końcówka pierwszej połowy pozwoliła objąć gospodarzom dwubramkowe prowadzenie. Vasile Gheorge zdobył dwie bramki. Pierwsza to strata piłki przez środkowego obrońcę Graveto 25 metrów od bramki. Druga – kompletna niefrasobliwość obrony. Czterech rosłych defensorów pozwoliło przejść piłce przez całe pole karne a potem w gąszczu zółtych koszulek znaleźć zawodnika w białej i pozwolić mu dojść do strzału. Obrona znowu przyczynia się do porażki. Nic z fatalnej postawy swoich kolegów nie robi sobie Alin Nistor. Biegnąc od linii bocznej wpadł w pole karne przy asyście trzech obrońców i strzelił mocno przy samym słupku. Jednak nie minęło 5 minut a defensywa znowu zniweczyła jego wysiłek. Rzut rożny i Bojan Vukadinovic głową zobywa gola. W końcówce meczu jeszcze odrobinę nadziei w serca kibiców gości wlał Alin Nistor lecz znowu było za późno. 4-3. 3 porażki w 4 meczach – to nie wróży dobrze na przyszłość. No, ale w obronie gorzej niż w dwóch poprzednich pojedynkach zagrać już chyba nie mogą.
Koszmarna seria graczy z Calarasi była szansą dla
Delty Tulcea na odniesienie cennego wyjazdowego zwycięstwa. Wreszcie od dłuższego czasu na boisku pojawi się duet Nistor-Benitez po odbyciu karencji przez tego drugiego. Mecz toczy się pod dyktando gości. Naprawdę słabo grają gracze Heinricha. Masa niecelnych podań, niewymuszone straty i szkolne błędy w obronie. Tymi właśnie detalami przegrywa się mecze. Tym razem jednak w bramce znakomicie spisywał się Fernando da Silva. Chociaż na niego zadziałała suszarka, jaka miała miejsce po ostatnim spotkaniu. Spotkanie pomimo wyniku 0-0 powinno bardziej zakończyć się wynikiem 0-1. Jednak jak wiemy piłka nożna jest przewrotnym sportem i nie zawsze drużyna lepsza wygrywa. Czasem o końcowym triumfie przesądzają wybitne jednostki. 91 minuta – Delta Tulcea nie schodzi praktycznie z połowy przeciwnika. Po kolejnym niecelnym strzale grę wznawia da Silva, podanie do Lucasa, a ten bez zastanowienia wrzuca piłkę za kołnierz obrońcom wprost do spragnionego gry Nahuela Beniteza, który zapewnia swojej drużynie cenną wygraną.
Po ostatnim dosyć szczęśliwie wygranym spotkaniu na Dunareę czeka Ceahlaul, który pomimo wybitnie nieudanego sezonu ciągle jest tą nieobliczalną drużyną. Od początku narzuca swoje reguły i pomimo wyniku 0-0 do przerwy gra toczyła się pod dyktando gospodarzy. Gdy jednak na samym początku drugiej bohaterzy z poprzedniej kolejki Lucas i Benitez zrobili to samo w Piatra Neamt nastąpiła konsternacja na stadionie. To tylko rozjuszyło gospodarzy, którzy w 82 minucie dopełnili swego i po zgubieniu krycia na listę strzelców wpisał się Constantin Stoica. Czy Ceahlaul przechyli jeszcze szalę zwycięstwa na swoją stronę? Tak myślało 99% widzów zebranych na stadionie. Dunarea pomimo tego, że nie grała jakoś słabo, po prostu nie miała tej optycznej przewagi, bo jak to bywa w meczach z drużynami mocniejszymi poświęciła się na grze z kontry. Gospodarze byli zdecydowanie dłużej przy piłce, wymieniali więcej podań. W 87 minucie – zawodnik Ceahlaul Jozsef Kanta wpisał się na listę strzelców ... tyle, że jako zdobywca bramki samobójczej. A wyglądało to tak. Lucas z Benitezem jak zwykle szukali się na boisku. Kiedy to Argentyńczyk po wymianie podań z Brazylijczykiem wstrzelił piłkę w pole karne wydawało się, że trafi ona pod nogi Alina Nistora. Nic bardziej mylnego. Jozsef Kanta był szybszy i skierował ją do własnej bramki. 2-1 na wyjeździe po wielokrotnym kontrowaniu można uznać za sukces. Tych ostatnich dwóch zwycięstw Dunarea potrzebowała jak tlenu.
Szansa na trzecie zwycięstwo z rzędu była ogromna. Do Calarasi przyjeżdża drużyna CS Otopeni. Nikt nie przyjmuje innego scenariusza jak pewne zwycięstwo. Już w 3 minucie fantastyczną bombą z 25 metrów popisuje się El Sayed i było 1-0. Szybko zdobyta bramka nie sprawiła, że gra siadła. Wręcz przeciwnie, z furią w oczach atakowali gracze szwajcarskiego menedżera. W trójkącie akcje rozegrali Tardelli-Odita(dla którego to był pierwszy mecz w sezonie po przewlekłej kontuzji)-Nistor po czym fantastyczny Rumun zdobył swoją 6 bramkę w 5 meczu od powrotu po kontuzji. Dopiero teraz gospodarze mogli uspokoić grę, spokojnie wymieniać piłkę i próbować nowych, niekonwencjonalnych wariantów gry. W samej końcówce Nahuel Benitez znalazł się sam na sam z bramkarzem. Przegrał niestety ten pojedynek, ale lis pola karnego Nistor już czekał na dobitkę i podwyższając rezultat na 3-0 zdobył swoją 7 bramkę w tym sezonie. To była wreszcie ta Dunarea, którą wszyscy chcemy oglądać.
Kolejny mecz u siebie, więc kibice automatycznie dopisują 3 punkty. Zresztą trudno im się dziwić. Rywalem jest Chiajna, która w pierwszym spotkaniu między tymi drużynami w sezonie dostała trójbramkowe lanie na własnym stadionie. Mecz miał więc być lekki, łatwy i przyjemny dla gospodarzy. Przeżyli oni jednak lekki szok. Już w 3 minucie Dan Micu pokonał da Silvę. To nie tak miało się rozpocząć. Zanim jednak Dunarea zaczęła odpowiadać na to trafienie dostała prezent od sędziego, który wyrzucił Mihaia Peticę za faul na wychodzącym na czystą pozycję Nahuelu Benitezie. Jeśli ktoś myślał, że ułatwi to grę zawodnikom z Calarasi głęboko się mylił. Szło im naprawdę po grudzie i pomimo posiadania piłki w stosunku 70-30 nie mogli udokumentować swojej przewagi. Jedynie udało im się uratować punkcik po golu Graveto, który pokonał bramkarza w identyczny sposób jak Micu, czyli strzałem głową po rzucie rożnym. Wynik 1-1 może nie jest sprawiedliwy, ale należy pamiętać ile razy gracze Heinricha niezasłużenie wygrywali mecze. Dla Chiajny należą się gromkie brawa za zaciekłą i heroiczną obronę do końcowego gwizdka.
A po Chiajnie przyszedł czas na Farul. Nieobliczalny team, często przysparzający mnóstwo problemów Dunarei. Warto przypomnieć chociażby ostatni pojedynek, kiedy to Fernando da Silva broniąc rzut karny uratował punkt graczom z Calarasi. Wiadomo, że drużyna szwajcarskiego menedżera nie może się odkryć, gdyż zostanie to bez skrupułów wykorzystane. Taktyka z pewnością będzie opierała się na piekielnie szybkich kontrach. Mecz rozpoczął się zdecydowanie na korzyść gości. Mózg drużyny Alin Nistor cudownie pomknął skrzydłem i dośrodkował wprost na głowę Hernana Tardelliego. Rozważna gra jednak nie pozwoliła utrzymać czystego konta chociażby do przerwy. W 39 minucie Ivan Di Vanni wyrównał stan gry. Gdy wydawało się, że w drugiej połowie to gospodarze są bliżej zwycięstwa nastąpił przełom. W 73 minucie atak pozycyjny Dunarei zakończył się stuprocentowym powodzeniem. Strzelcem bramki ponownie Hernan Tardelli. Nie był to jednak koniec emocji w tym spotkaniu. Akcję rozpaczy przeprowadzili w końcówce gracze z Constanty i ku uciesze zgromadzonej widowni na listę strzelców po raz drugi wpisał się Di Vanni. Niestety tym razem nie udało się graczom Heinricha dowieźć upragnionego rezultatu, a było naprawdę blisko.
A na podopiecznych trenera Gesslera czekał już kolejny wyjazd. Konkretnie do Branesti. Spotkania z drużynami zagrożonymi spadkiem zawsze są niekomfortowe, zwycięstwa są okupione niebotycznie dużymi stratami i zmęczeniem. Początek potwierdził obawy graczy z Calarasi. W 16 minucie Huiban po szybkiej akcji otworzył wynik meczu. Z miejsca spowodowało to złość i frustrację gości. Nie minęło piętnaście minut a Graveto po zamieszaniu w polu karnym, które najlepiej ilustruje słowo bilard, wyrównał stan meczu. Od tej pory obydwie drużyny próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Jednak to Dunarea wyglądała na drużynę dojrzalszą, jej ataki były przeprowadzane z pasją i naprawdę siały popłoch w szykach obronnych Branesti. Na zegarze widniała już 90 minuta meczu. Po dośrodkowaniu Lucasa na krótki słupek kapitalnym wolejem popisał się Nahuel Benitez i to właśnie dzięki niemu cenne 3 punkty jadą do Calarasi. Trzeba przyznać, że to właśnie team z Tineretului ma w swoim składzie kilku jokerów, którym w kluczowych momentach nie zadrży noga. Wspaniały triumf po ciężkim boju.
Dunarea ciągle ma niewyrównane rachunki z drużyną Braily. To właśnie ta drużyna przerwała zwycięski marsz Calarasi Boys w obecnym sezonie. Do tego również w poprzedniej kampanii rywalizacja na Tineretului zakończyła się zwycięstwem gości. Teraz kierująca się rządzą zemsty drużyna Gesslera pragnie na własnym stadionie pokazać przeciwnikom gdzie raki zimują. Zaczęło się jednak koszmarnie. Po 30 minutach kopania się po czole obrońców gospodarzy wreszcie gracze Braily zdecydowali się udokumentować swoją przewagę golem. Nemanja Djurovic wykonał prosty zwód i już na 30 metrze znalazł się sam na sam z bramkarzem. Wykorzystał wypracowaną sytuację z zimną krwią. Heinrich oczywiście zareagował, ale znowu jego zawodnicy wyszli na murawę jacyś przymroczeni. Toteż nikogo nie zdziwiło, że Lucas popełnił prosty błąd techniczny, który umożliwił strzelenie gola Tirze. Był jednak taki, który próbował ugasić ten pożar – Nahuel Benitez jeszcze starał się chociażby podtrzymać nadzieję na korzystny rezultat. Zdobycie gola kontaktowego przez Dunareę sprawiło, że Braila poczuła się urażona. A egzekucji dokonał Tira, który zupełnie niekryty dopadł do piłki. Mogło być jeszcze gorzej, ale na szczęście Fernando da Silva udowodnił, że jest specjalistą od obrony jedenastek. Chwilę wcześniej winowajca – Lucas otrzymał czerwony kartonik. W końcówce gola na otarcie łez zdobył jeszcze Benitez, ale to było zdecydowanie za mało żeby coś ugrać. Obrona Dunarei jest dwulicowa. Przez 5 meczów potrafi zachowywać czyste konta, by w następnych trzech puszczać kolejno 5 i 4 bramki. Dwie osoby wymiennie ciągną tą drużynę – Nistor i Benitez. Ważne, że zawodnicy z Calarasi grają do końca i dzięki temu wielokrotnie uciekają spod topora. Jednocześnie przegrywają najważniejsze mecze z sąsiadami z tabeli w marnym stylu. Gdyby nie te porażki spokojnie mogliby z dziesięciopunktową przewagą patrzeć z góry a tak to po każdym udanym spotkaniu w następnym we frajerski sposób gubią punkty. Na ich szczęście rywale również nie notują niebywałych serii zwycięstw i walka o awans zapowiada się pasjonująco.
Jeśli Dunarea ciągle chce wieść prym w lidze musi po prostu wygrać mecz z Petrolulem. Rywal kręci się w środkowej strefie tabeli, jednak nabyte kilka sezonów temu doświadczenie pierwszoligowe ciągle daje o sobie znać i potrafią rozegrać kapitalne spotkanie. Pierwsza połowa bez fajerwerków. Obie drużyny raczej nastawione na to by nie stracić zamiast zyskać. Dziwi zwłaszcza postawa gospodarzy, którzy zdecydowanie oddali pole rywalom. W 57 minucie duet Benitez-Nistor rozpoczął akcję, po której faulowany został Bogdan Pana. Sędzia wskazuje na wapno a do piłki podchodzi koordynator poprzedniego ataku, czyli Argentyńczyk i pewnym strzałem kieruje piłkę do siatki. Był to już jego 11 gol w tym sezonie. Gra powinna się teraz uspokoić, toczyć pod dyktando gospodarzy. Nic bardziej mylnego. Po strzeleniu gola znowu zaczęło się grodzenie bramki, kompletnie niepotrzebne i bezpodstawne. Wreszcie gdzieś w okolicach 25 metra obrońcy z Tineretului sprokurowali niebezpieczny rzut wolny. Cudownym uderzeniem na bramkę zamienił go Helder Castro. Do końca zostało 15 minut. Kto wygra to spotkanie? Mistrzowie końcówek czy ich rywale? W samej końcówce nerwy puszczały zawodnikom obydwu drużyn. Dunarei naprawdę zależało na zwycięstwie. Benitez wpadł w pole karne i w groźnej sytuacji trafił prosto w bramkarza. Piłka jeszcze trafia do Nistora, ten kopie, a piłka odbija się od Djurovica i wpada wprost do bramki obok zdezorientowanego golkipera. 2-1 na 2 minuty przed końcem! Znów Nistor i znów Benitez. Ich korporacyjne działania mogą wywindować ich drużynę na sam szczyt. Brawo chłopaki! Walka, ambicja, zaangażowanie i umiejętności – to jest prawdziwy przepis na zwycięstwo.
Przed nami mecz na szczycie rumuńskiej 2 ligi, grupy 1. Czwarty Snagov z pięciopunktową stratą do lidera podejmuję drużynę przewodzącą w ligowej tabeli, czyli Dunareę Calarasi. Pojedynek tych teamów jest reklamowany jako pojedynek snajperów Bakica i Carjana (wspólnie 25 goli) z Benitezem i Nistorem (18 bramek) a także jako rywalizacja asystentów Escalante i Saceanu (17 asyst) z Vaduvą i Lucasem (13 asyst). Mimo tego, że w statystykach lepiej wyglądają gracze gospodarzy to goście znajdują się wyżej w tabeli. A i tak wszystko zweryfikuje boisko. Już w drugiej minucie wszystkie plany taktyczne drużyny Snagov uległy zmianie. Wtedy to Gabriel Simion powędrował w pole karne przy rzucie rożnym i otworzył wynik spotkania. W 10 minucie stało się jednak coś kompletnie niezrozumiałego. Ten, który na swoich barkach dźwiga problemy drużyny dał się sprowokować i w bezmyślny sposób wyleciał z boiska. Alin Nistor, bo o nim mowa osłabił swoją drużynę na 80 minut meczu i prawdopodobnie na 3 kolejne spotkania ligowe, co w kontekście walki o awans może mieć brzemienny skutek. W każdym bądź razie póki co prawie cały mecz Dunarea gra w osłabieniu. Snagov rozpędzał się powoli. Jednak jak już złapał bakcyla w ciągu 3 minut wyszedł na prowadzenie. Najpierw po kontrze trafił etatowy asystent Escalante, a potem etatowy strzelec Carjan wypracował kapitalną pozycję strzelecką Floricelowi i było 2-1. Gracze z Calarasi pomimo splotu pechowych wydarzeń ciągle wierzyli w końcowy sukces. Świadczyło o tym to, że nie dali się zepchnąć przeciwnikom do obrony a nawet sami konstruowali groźne ataki. Simion ponownie wpisał się na listę strzelców jednak z jedynie sobie znanych powodów sędzia jej nieuznał. W gościach narastała frustracja. Miała jednak pozytywne skutki, bo wyzwoliła wolę walki w graczach Heinricha. Ich cierpliwość została wynagrodzona. W 78 minucie Nahuel Benitez holował piłkę na lewym skrzydle, crossowa piłka trafiła do El Sayeda a ten będąc już w polu karnym zauważył lepiej ustawionego Atanganę i gol na 2-2 stał się faktem. Końcówka mimo tego, że była pełna emocji nie przyniosła kolejnych bramek a punkt zdobyty na gorącym terenie pozwolił gościom utrzymać pozycję lidera przed ostatnią kolejką rundy jesiennej. Niestety bezmózgi dzisiaj Nistor napytał biedy swojemu trenerowi na kolejne spotkania.
Ostatni mecz jesieni. Rywal – Viitorul Constanta. Jak powszechnie wiadomo Dunarea przystępuje do tego spotkania bez swojego lidera, który potrafi w najgłębszej dupie znaleźć światełko nadziei i natchnąć drużynę za podążeniem za nim. Był on wiodącą postacią w ostatnim pojedynku między zainteresowanymi, a wynik 4-5 na stałe zapisał się w historii 2 ligi rumuńskiej. Nistor wtedy zdobył hat-tricka. Jednak obecny lider klasyfikacji strzelców Catalin Balan błyszczał w tym spotkaniu zdecydowanie jaśniej strzelając 4 bramki. Zwycięstwo powoduje, że drużyna z Calarasi przezimuje na pozycji lidera. Ten prosty przekaz trafił do głów zawodników. Efe Odita, nie mający za wiele szans na występy w pierwszej drużynie dograł piłkę do Nahuela Beniteza, a ten ledwo bo ledwo ale jednak wcisnął piłkę do bramki. 4 minuty później Odita tak wymanewrował Csika, że ten zapomniał gdzie jest i jak się nazywa, po czym dograł piłkę wprost na głowę Beniteza i było 2-0. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy znów Odita z Benitezem pokazali klasę. Wspaniałe mocne podanie w wykonaniu Nigeryjczyka, Argentyńczyk przyjmuje piłkę, na luzie mija golkipera i do pustej bramki kieruje futbolówkę. Hat-trick Beniteza! Hat-trick Odity! Do końca gra toczyła się w spokojnym tempie. Honorową bramkę dla gości zdołał jeszcze zdobyć Jorge Cordone, jednak duet Odita-Benitez był dzisiaj nieziemski. Nie było na nich mocnych. Dunarea kończy rundę jesienną na 1 miejscu z czteropunktową przewagą nad drugą Brailą i trzecim Sportulem. Przed ostatnimi 10 meczami sezonu, czyli Grupą Mistrzowską znajduje się na pole position i ma niezły handicap. Taka szansa może się nie powtórzyć.
Podsumowanie:
22 mecze ligowe – tyle w nogach mają gracze trenera Gesslera. Można uznać, że ta runda była świetna w ich wykonaniu. No może poza niektórymi spotkaniami. Po zeszłorocznym sukcesie, jakim niewątpliwie było zajęcie 4 miejsca miasteczko Calarasi może w tym roku świętować wejście swojej drużyny do elity. Może najpierw oceńmy postawę poszczególnych formacji, a potem ocena poszczególnych zawodników.
BRAMKA:
7 czystych kont w 22 meczach zachował Fernando da Silva. Rezultat w miarę dobry jednak 5 czystych kont miało miejsce w pierwszych 8 kolejkach. W następnych 14 meczach tylko dwukrotnie udało mu się nie wyciągać piłki z siatki. Klasowy bramkarz nie traci 4-5 bramek w jednym spotkaniu, a to mu się zdarzało. Na plus należy zaliczyć obrony rzutów karnych w meczach z Farulem i Brailą. Musi ustabilizować swoją formę, bo wiosną każdy mecz ma wysoką rangę i nie można sobie pozwolić na najdrobniejsze błędy. Początkowo uznawany był za najlepszego bramkarza ligi, lecz potem reputacja z meczu na mecz spadała.
OBRONA:
Niby zajmuje czwarte miejsce pod względem najmniejszej ilości straconych bramek, ale tak naprawdę drużynie lidera nie przystoi by w trzech ostatnich przegranych meczach straciła 12 bramek. Masakra. Na początku rundy można było śpiewać peany na ich cześć. Wspaniałe występy, czyste konta to wszystko znikło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zaczęły się szkolne błędy, więc i wyniki się pogorszyły. Warte jednak pochwały są niektóre mecze, w których przeciwnik nie miał nic do powiedzenia i zupełnie odebrane mu zostały chęci do gry. Naprawdę trudno racjonalnie ocenić postawę obrońców. Strasznie nierówna forma.
POMOC:
Tu w sumie nie ma się do czego przyczepić. Środek pomocy tworzyli w zależności od taktyki zawodnicy z grona: El Sayed, Atangana, Pazio i w ostateczności Marius Olteanu. Zawsze twardzi do przejścia, nieustępliwi, potrafiący znakomitym podaniem uruchomić napastnika. Godna pochwały jest również postawa boków. Lewy to królestwo Petre Vaduvy, natomiast na prawym mnóstwo zawirowań. Mógł grać tam Nistor, Pana, Odita czy nawet schodzili na skrzydło typowi snajperzy Benitez i Tardelli. Sporo goli padło po celnych wrzutkach lub po akcjach zakończonych zejściem do środka.
ATAK:
Cud, miód, malina! Prym wiódł Benitez. Nie gorszy był Nistor. Tardelli gdy miał lepszy dzień również był nie do zatrzymania. Średnia dwóch bramek na mecz coś jednak oznacza. Zdecydowanie najlepsza formacja rundy jesiennej dzielnie wspomagana przez pomocników.
Subiektywne oceny zawodników
Fernando Da Silva – patrz formacja BRAMKA
Sergiu Oltean – pożyteczna zapchajdziura, nie schodzi poniżej pewnego poziomu
Lucas – potrafi z Benitezem rozmontować każdą obronę świata, by po chwili popełnić katastrofalny błąd w okolicy własnego pola karnego, pomimo swojej nierównej gry posiada jedną z najwyższych średnich ocen wśród wszystkich zawodników i jednocześnie jest najlepszym prawym obrońcą ligi
Graveto – dwie cenne bramki znacznie podnoszą jego ocenę, dawał się jednak ogrywać jak dziecko, musi jeszcze sporo pracować
Geovanni – to jego drugi sezon w Calarasi, po aklimatyzacji spisuje już się znacznie lepiej, jego zdrowa rywalizacja z Carazinho działa pozytywnie dla drużyny, niestety też zdarzało mu się zapomnieć jak gra się w piłkę
Gabriel Simion – najlepszy środkowy obrońca w drużynie, twardy jak skała, ciężki do przejścia a do tego potrafi odnaleźć się w polu karnym rywala, jeden z niewielu obrońców do których nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń
Stanley Song – tylko 10 meczów w 22 możliwych ze względów formalnych (brak europejskiego paszportu) nie może grać ciągle w pierwszym składzie, mimo to też zbytnio nie zachwycał jak już dostał szansę, jednak zdarzało mu się dwukrotnie zdobywać bramkę i dwa razy zostać wybranym zawodnikiem meczu więc ja bym go tak szybko nie spisywał na straty
Mihai Deaconescu – gdy dostał pierwszą szansę odwdzięczył się golem, potem równia pochyła, gubił się, popełniał proste błędy w ustawieniu
Carazinho – tylko 9 meczów w pierwszym składzie, jak nie kontuzja to słaba forma, jak nie sraczka to przemarsz wojska, przegrywa rywalizację z Geovannim
Mohamed El Sayed – może i statystyki nie oszołamiają, ale to właśnie od niego Heinrich zaczyna ustalanie składu, wykonuje czarną robotę na boisku
Petre Vaduva – 8 asyst w tej rundzie to niezły dorobek, nie spodziewano się po nim aż tak dobraj gry, zwłaszcza że nie był kandydatem pierwszego wyboru do gry na lewym skrzydle
Adam Pazio – zagrał w 9 meczach, wymiennie z Atanganą partneruje El Sayedowi, tych występów miałby zdecydowanie więcej, niestety kontuzja uniemożliwiła mu to, gdy grał spisywał się bez zarzutu
Ndi Atangana – słynny z wykonywania karnych, dobrze kooperował z El Sayedem, pewny punkt środka pomocy
Marius Olteanu – wychowanek i z racji tego może liczyć na fory, 9 meczów to i tak dużo zważając na jego umiejętności, jego gra ograniczała się na prostym przekazie: tylko nic nie zepsuj, i w sumie mu się to udało
Efe Odita – najbardziej poszkodowany zawodnik tej rundy, z racji braku europejskiego paszportu jest w czarnej dupie, Heinrich nie pominie dla niego da Silvy, El Sayeda i Beniteza a na miejsce czeka jeszcze Stanley Song, a miejsc jest tylko 3. Średnia ocen w 5 meczach, które udało mu się zaliczyć to 7.12, 4 asysty też mają swój wydźwięk. Niestety life is brutal, a szkoda, bo umiejętności ma i gdyby dostawał więcej szans udowodniłby że zasługuje na pierwszą 11.
Alin Nistor – bożyszcze kibiców, początkowo nie mógł się wstrzelić, lecz potem wypalił z grubej rury i w 3 spotkaniach strzelił 7 bramek, nieocenione były też jego asysty, mózg drużyny, bez niego w składzie Dunarea miała problem ze zdobywaniem punktów
Bogdan Pana – Alin Nistor opuścił kilka spotkań, dlatego był problem z obsadzeniem prawego skrzydła, formalne problemy Odity otworzyły drogę do pierwszego składu Panie, nie pokazał nic szczególnego, z pewnością klub będzie szukał na jego pozycję nowego zawodnika
Hernan Tardelli – przyczajony tygrys, ukryty smok, potrafił przez kilka meczów przejść obok spotkania, by potem zdobyć dwie kluczowe bramki w spotkaniu ze Snagov, pełnił raczej rolę pomocnika Nahuela Beniteza, jest duża szansa na jego długofalowy rozwój
Florian Lazar – z braku laku był wystawiany przez trenera, strzelił nawet bramkę w meczu z Otopeni, to jednak nie jest zawodnik o umiejętnościach pozwalających mu walczyć o pierwszą 11
Nahuel Benitez – kozak, niesamowicie skuteczny, w ciągu jednej rundy (2/3 sezonu) zdobył więcej bramek niż jego poprzednik Almazan w całej kampanii, trzykrotnie zaliczał asystę, więc to świadczy że nie jest wybitnie samolubny, ciągle pozostaje w walce o koronę króla strzelców, niekwestionowany filar drużyny, bez niego Dunarea traci swój ofensywny potencjał
Marius Pop – jest dobry, bo jest dobry i tani, no z tym tani można się zgodzić, jednak zawodnik, który ma za sobą 23 występy w najwyższej klasie rozgrywkowej powinien osiągać jakiś pułap umiejętności, który pozwala mu na regularne występy, chyba dosyć szybko zostanie odstrzelony.
Na koniec jeszcze słówko o postawie innych drużyn walczących o awans. Drużyny o takim zapleczu i potencjale jak Snagov i Sportul w cuglach powinni wywalczyć przepustki do elity. Tymczasem oni koszmarnie męczą się. Co drugi wyjazd kończy się porażką. Ich postawa może nie jest aż tak tragiczna, ale gdyby Heinrich miał wsparcie zarządu i takie fundusze jak jego rywale prawdopodobnie już świętowałby awans. A tak jeszcze nie wszystko zostało rozstrzygnięte. Trwonienie punktów przez faworytów otwiera Dunarei do raju. Nie żebym się z tego nie cieszył, ale znowu jest szansa na to, że taki Cluj albo Steaua wpadnie w mokradła w drodze na mecz wyjazdowy zamiast spokojnie dojechać na Regie (stadion Sportulu w Bukareszcie).A odnośnie tytułu - można dziurawić na dwa sposoby, tak jak to robiła obrona Dunarei czyli wielka dziura w jej szeregach lub napastnicy - dziura w bramce przeciwnika. Tak czy inaczej finalne rozstrzygnięcia poznamy za 10 spotkań. To będzie chwila prawdy dla Dunarei. Czy nie ugną się pod presją i przytrą nosa faworytom? Na odpowiedź musicie trochę poczekać.
No i to tyle z pokrytej spadającymi z drzew liścmi mieściny. Widzimy się znów w Calarasi w nowym – 2017 roku.
Tabela
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ