Joseph czytając te słowa zamieszczone w "The Guardian" uśmiechał się. W tym samym czasie BBC prezentowała obszerny skrót wczorajszego finału Ligi Mistrzów. Spojrzał na kalendarz i uświadomił sobie, że dla niego to nie koniec pracy. W lutym przyjął wyzwanie rzucone przez Norweski Związek Piłki Nożnej, więc w czerwcu czekały go jeszcze dwa spotkania o punkty eliminacji Mistrzostw Świata. Dopiero po tych meczach mógł się odprężyć. Już uzgodnił z prezesem, że do klubu wróci dopiero 1 lipca, aby powitać "wolno transferowe" nabytki: Sergio Romero, Paloschiego i Sulejmaniego...
Ervin Knutsson: Moim dzisiejszym gościem jest Joseph Stuart Clinton - selekcjoner reprezentacji Norwegii, szkoleniowiec Manchesteru City, zwycięzca Champions League, Premier League i Carling Cup. Witam pana serdecznie.
Joseph Stuart Clinton: Dzień dobry.
EK: Na początek porozmawiajmy o reprezentacji Norwegii. Gdy w lutym tego roku przyjął pan ofertę pracy w mediach spodziewano się klęski. Praca na dwóch frontach nie jest łatwa, ale do tej pory idzie panu świetnie.
JSC: Od początku byłem pewny, że podołam grze na dwa fronty. Sytuację ułatwiła też grupa eliminacyjna. Nie chcę nikogo obrażać, ale nasi rywale do
potęg się nie zaliczają.
EK: "Wikingowie" również nigdy nie odgrywali znaczącej roli na arenie międzynarodowej.
JSC: Moim zdaniem stać nas nawet na ćwierćfinał Mistrzostw Świata. Podczas pracy w Blackpool przyglądałem się m.in. Markusowi Henriksenowi czy Forrenowi. Ci piłkarze są młodzi, a już posiadają wspaniałe umiejętności. Już teraz stanowią trzon Genui i Celticu, co najlepiej świadczy o ich klasie.
EK: Rola wspomnianego przez pana Henriksena w sezonie 2013/14 może ulec zmianie - niedawno do włoskiego klubu dołączył Jadson, którego sprzedał pan z Manchesteru City. Czy należy się bać, że trzon kadry będzie siedział na ławce?
JSC: Zdecydowanie nie! Markus nie jest niczym ograniczony. Jest ofensywnym pomocnikiem, ale równie dobrze może grać jako środkowy pomocnik. Napewno sobie poradzi.
EK: Którą formację uważa pan za najmocniejszą?
JSC: Zwykle staram się nie wyróżniać poszczególnych graczy, ale tym razem to zrobie. Wszyscy norwescy pomocnicy są wspaniali: Henriksen, Ytteggard, Per Clijan, Larsen, Pedersen, Husseklepp i Vaagan Moen. Po prostu wspaniali piłkarze.
EK: Przed zmianą w roli szkoleniowca "Wikingowie" zaliczyli remis, porażkę i zwycięstwo co stawiało ich w niezbyt dobrej sytuacji. Początek pańskiej ery jest znacznie lepszy - 4 zwycięstwa...
JSC: Przepraszam, że przerywam, ale muszę pana sprostować. Mój poprzednik zaliczył już mecze z najtrudniejszymi rywalami, mi pozostał tylko mecz ze Szwecją, który udało nam się wygrać. Walia i Liechtenstain to niezbyt wymagający rywale i te starcia byliśmy zobowiązani wygrać. Dodatkowo sytuacja w grupie ułożyła się bardzo korzystnie. Po wygranym meczu w derbach Skandynawii z 4. miejsca awansowaliśmy na 2.
EK: Myślę, że rozwiał pan wątpliwości widzów. Czas porozmawiać o pańskiej pracy klubowej. Zadziwił pan światowe media osiągając tak wspaniałe wyniki. Trzy zdobyte puchary i tylko jedna porażka przez cały sezon. Już sprawdzono, że nikt nigdy nie osiągnął takiego wyniku.
JSC: Przyznam szczerze, że jestem wściekły z powodu terminarzu. Myślę, że zdobylibyśmy również FA CUP. Niestety terminarz ułożył się dla nas tragicznie i ulegliśmy Arsenalowi.
EK: Czy przejście z Blackpool do Manchesteru City było trudne?
JSC: Bloomfield Road i The City of Manchester Stadium to dwa kompletnie inne światy. Począwszy od kadry aż po budynek wszystko było nowe i szczerze mówiąc lepsze. Myślę, że władze klubu również nie żałują, bo zaoszczędziły sporo pieniędzy na pensje dla mnie i piłkarzy (śmiech).
EK: To również jest bardzo interesujący temat. Pańscy poprzednicy zazwyczaj kupywali, a pan to zmienił.
JSC: Niekoniecznie się z tym zgodzę. To prawda, że ograniczyłem pensję o prawie 30 milionów rocznie, jednak w kwestii transferów nadal tracimy. W tym okienku z transferów zyskaliśmy prawie 60 milionów, ale zakupy pochłonęły znacznie więcej.
EK: Pańska praca w klubie przebiega pod dyktando odmładzania składu. Czy nadal będzie pan ją kontynuował?
JSC: Myślę, że nie. Zawodnicy, którzy niedługo wejdą do klubu trzydziestolatków, czyli: Carlos Tevez i Yaya Toure prezentują wspaniały poziom i zapewne tak samo jak w przypadku Shaya Givena pozostaną w klubie do zakończenia kariery, a później zostaną zatrudnieni w klubie. To samo tyczy się Darijo Srny.
EK: Dlaczego był pan tak gorącym zwolennikiem zatrudnienia Givena w klubie?
JSC: Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że mamy niewielu fanów. Wielu nas nienawidzi, bo nie posiadamy wspaniałej przeszłości, a skład zbudowaliśmy za "elżbietki". Chcę to zmienić. Chcę, aby za dziesięć lat najbardziej zasłużeni zawodnicy, którzy kreują nowoczesną historię klubu, byli z nami i zbudowali rdzeń "The Citizens".
EK: Czy wiąże pan z Manchesterem City swoją przyszłość?
JSC: Trudno powiedzieć. Jestem jeszcze młody i nie wiem jak potoczy się moja przyszłość. Mogą zapewnić wszystkich kibiców, że zostanę do końca kontraktu, czyli do roku 2016. Oczywiście nie wszystko zależy ode mnie. Jestem człowiekiem ambitnym i chciałbym spróbować swoich sił również poza Wyspami Brytyjskimi. Sir Alex Ferguson jest jednym z najlepszych menadżerów w historii, ale większość ceni bardziej Mourinho, ponieważ nie ogranicza się do "peryferii" jednego kraju. Ja również uważam, że należy spróbować wszystkiego, aby później nie żałować.
EK: Jaka jest tajemnica pańskiego sukcesu?
JSC: Hmm. Trudno mi powiedzieć. Spytajcie się moich piłkarzy (śmiech).
EK: Dziękuje za wywiad.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ