W poprzednim odcinku
Po powrocie do Hiszpanii czekał mnie mecz z Realem Sociedad. Jest to przeciwnik nieobliczalny, w meczu z którym może paść każdy wynik. Pozwoliłem jednak odpocząć kilku kluczowym piłkarzom, a okazje pokazania się kibicom dostali Klejndinst, Nwachukwu czy Doumbia.
Już na początku spotkania wyszedłem na prowadzenie. Obrońcy przejęli piłkę, Cakir zgrał do Doumbii, a Iworyjczyk podał na wolne pole do Kipre. Francuz bez problemów pokonał bramkarza i prowadziłem 1:0. Od 34' było już
2:0. Piras dośrodkował w pole karne, a Claudio Bravo strzelił bramkę samobójczą. Później było mniej piłki, a więcej sportu walki. Wystarczy powiedzieć, że sędzia musiał pokazać 13 żółtych kartek. W 71' Illarramendi brutalnie sfaulował Doumbię i sędzia bez wahania odesłał go do szatni. Niestety, mój pomocnik także musiał opuścić plac gry. Do końca wynik nie uległ zmianie, kolejne trzy punkty lądują na moim koncie.
Korzystając z tygodniowej przerwy, wybrałem się na mecz Ligi Europy między Lechem i Atletico. Chciałem zobaczyć, jak Kamiński i Kowalczyk sobie poradzą z rywalami na najwyższym poziomie. Po błędzie obrony Hiszpanie szybko wyszli na prowadzenie, ale później grał tylko Lech. Hat-tricka strzelił Rudnevs i spotkanie zakończyło się sensacyjnym
4:1 dla polskiej drużyny.
Następny mecz, z Osasuną, ułożył się po mojej myśli. Strzelanie już w pierwszej minucie zaczął niezawodny Kipre, jeszcze do przerwy po błędzie obrony bramkę zdobył Cakir, bramkarza gospodarzy pokonał też Kasado. Bramka w 39' Perisicia nie miała wpływu na obraz spotkania – zdominowałem kolejnego przeciwnika. Po przerwie dwie bramki strzelił jeszcze Cakir i pokonałem rywali
5:1.
W tej kolejce miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie. Dotychczas szliśmy z Realem łeb w łeb, po zwycięstwie zrównaliśmy się punktami z Królewskimi – obie drużyny miały same zwycięstwa i dokładnie dwie porażki. Teraz jednak w derbach Madrytu padł remis
2:2, dzięki któremu odskoczyłem rywalom na dwa punkty.
W następną środę graliśmy ostatni mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na własnym stadionie podejmowaliśmy Spartak Moskwa, dla którego, podobnie jak dla nas, był to mecz o nic. Obie drużyny chciały się jednak pokazać z dobrej strony – Spartakowi zależało na tym, żeby godnie pożegnać się z rozrywkami, a moi piłkarze chcieli rozegrać dobry mecz przed własnymi kibicami. Mi mój cel udało się zrealizować – bramki strzelali kolejno Wilson, Muzyka, Lloyd i Abdel. A Spartak… może się cieszyć jedynie z bramki honorowej.
4:1 na pożegnanie, ale grę wznawiamy na wiosnę.
Do Malagi jechaliśmy w dobrych nastrojach, miał to być kolejny przeciwnik do odprawienia. Miał, niestety nie był. Choć prowadziłem 1:0 po bramce Pirasa i miałem optyczną przewagę na boisku, to moi rywale zagrali skuteczniej. Po trafieniach Auriera i Rondona przegrałem
1:2. Tym samym zakończyła się seria siedmiu zwycięstw w lidze i jedenastu we wszystkich rozgrywkach.
Na koniec sezonu rozjechaliśmy Salamancę.
6:0, bilans strzałów 28:0. Bohaterem spotkania został Cakir, strzelec dwóch bramek. Teraz święta, w końcu można odpocząć. Przynajmniej niektórzy mogą… Sylwester spędzałem w Zabrzu, bo ostatniego dnia roku Górnik grał z Lechem. Goście
wygrali, a kolejny dobry mecz rozegrał Kamiński.
W czasie okienka transferowego nie planowałem dużych zmian. Miałem naprawdę mocny zespół, w którym niewiele mogłem polepszyć. Z klubu odszedł Kone, który narzekał na brak występów. Niestety po udanym debiucie z Barcą później tylko zawodził. Racing Santander zapłacił za niego 7,5 mln funtów, co stanowiło zadawalającą kwotę. Szczególnie że przyszedł do mnie za darmo…
Marcelo Mendez wpadł w oko moich scoutów już dwa lata temu. Zdecydowałem się szczegółowo obserwować tego piłkarza, bo wykazywał on naprawdę nieprzeciętny talent. Chivas także go ceniło i nie chciało puścić za darmo. W końcu jednak udało mi się zaklepać Meksykanina za 1,5 mln, z tym że miał on do Sevilli przyjechać dopiero po skończeniu 18 lat. Nastąpiło to 27 października i od 2 stycznia 2019 Mendez, mistrz olimpijski 2016 i wicemistrz Ameryki Południowej U-20 z 2017 roku jest graczem Sevilli.
Po naradzie ze sztabem szkoleniowym, postanowiłem także wypożyczyć kilku młodych graczy. Nie dostawali oni wielu szans w pierwszej drużynie, a na juniorów byli już za starzy. Jose Vincente, Gregorio, Thomas Bernet poszli na wypożyczenie do klubów partnerskich, odpowiednio do Victorii Guimaraes, Stade de Reims i Empoli. Wiosny w Sevilli nie spędzi także Mbachu wypożyczony z prawem pierwokupu przez Villareal. Oznacza to, że więcej okazji będzie dostawał Mateusz Florek.
Z ruchów transferowych to było wszystko, ale klub został osłabiony na jeszcze jeden sposób. Rozpoczynał się Puchar Narodów Afryki i czterech piłkarzy (Abdel, Nwachukwu, Mohamed A Hamid i Alain Sanogo) miało wrócić do klubu dopiero w drugiej połowie lutego.
Początek stycznia w Hiszpanii stoi pod znakiem Pucharu Króla. W piątej rundzie mierzyliśmy się z Villareal. Ta drużyna w tym sezonie już raz nas pokonała, więc teraz liczyliśmy na rewanż. Udało nam się to bez większych problemów, ale duża w tym zasługa jednego zawodnika. Unsal Cakir strzelił wszystkie sześć bramek, dzięki który wygrałem dwumecz 6:2 (
pierwszy i
drugi mecz).
Kolejnym rywalem była Celta Vigo. Nieszczęśliwie już na początku spotkania kontuzji dostał Cakir, którego musiał zastąpić Muzyka. Wynik meczu w 11' otworzył Mendez, ale później strzelanie przychodziło mi z nie lada problemem. Mimo wielu prób, nie mogliśmy pokonać bramkarza gości. Sprawy nie ułatwił Muzyka, który w 64' obejrzał drugą żółtą kartkę, przez co musiałem dokończyć spotkanie w osłabieniu. Bramka Cardozo w 93' wyjaśniła sprawę -
2:0 u siebie, na wyjazd jedziemy na luzie.
Wcześniej czekał nas jednak mecz na wyjeździe z nowym klubem Kone, Racingiem. Na szczęście mój były piłkarz przebywa obecnie z reprezentacją, spodziewaliśmy się prostego meczu na wznowienie rozgrywek ligowych. Do teraz nie potrafię zrozumieć, dlaczego zagraliśmy tak słabo. Wprawdzie nie mogło wystąpić kilku ważnych zawodników, ale przecież przed sezonem wydałem wystarczająco na transfery, aby nie martwić się krótką ławką. Zawiedli jednak gracze podstawowi i po słabym meczu przegraliśmy
0:1. Znowu!
Rewanż z Celtą był tylko formalnością. Znowu wygraliśmy
2:0, choć powinno być dużo wyżej. Przez własną głupotę rywal musiał grać ponad połowę spotkania w 9, a my potrafiliśmy tylko dwa razy pokonać bramkarza rywali. Czegoś zabrakło. Na duży plus pierwszy występ od pierwszych Kariusa, który strzelił bramkę i był wyróżniającym się zawodnikiem Los Nervionenses. Młody Niemiec zagrał także w kolejnym meczu, kiedy to naszym rywalem był Espanyol. Po dosyć jednostronnym widowisku pewnie wygraliśmy
3:0. Dwie bramki strzelił Muzyka, jedno trafienie dodał do tego Karius.
Naszym półfinałowym rywalem w Pucharze Króla było Atletico Madryt. Zarówno Real, jak i Barca poległy w ćwierćfinale. Drugą parę półfinałową tworzą Athletic Bilbao i Malaga.
W składzie, od pierwszych minut występowały dwie nowe gwiazdy, Karius i Cakir, ale pierwsze słowo należało do Pirasa. Szkolnym zwodem minął od prawego obrońcę gości i pewnie pokonał bramkarza rywali – 1:0. Druga bramka padła po rzucie rożnym. Z główki uderzał Muzyka, ale przy słupku stał Kovanić. Wydawać by się mogło, że wybije piłkę, ale on w dziwny sposób wpakował ją do własnej bramki. Trzeci gol padł po kontrze. Karius dostrzegł Pirasa, a Włoch dośrodkował w pole karne. Tam do piłki dopadł Kipre i podwyższył wynik spotkania. Kolejna bramka padła po przerwie. Znowu pokazał się włoski skrzydłowy udowadniając, że jest w wyśmienitej formie. 4:0, koniec? Bynajmniej. Nie minęły dwie minuty, a Karius pędził na bramkę rywali. Asenjo zdecydował się wyjść mu naprzeciw, za co został natychmiast ukarany. Niemiec popisał się pięknym lobem i już prowadziłem pięcioma bramkami. W 62' bramkę honorową strzelił Santos, ale to niewiele zmieniało – dwumecz wydaje się być rozstrzygnięty,
5:1 w pierwszym meczu.
Niestety, dobre występy w środku tygodnia nie przekładają się na mecze ligowe. Tym razem mieliśmy bez problemów pokonać Zaragozę. Niestety, skończyło się na
remisie ze wskazaniem na moich rywali. Będzie ciężko o obronę tytułu…
Przed rewanżem a Atletico nie musiałem motywować piłkarzy. Wszystkim zależało na tym, żeby upokorzyć jednego największych rywali przed jego własnymi kibicami. Wynik w 16' otworzył Cakir, a na
2:0 podwyższył Muzyka. Druga żółta kartka dla Benoit nie zmieniła przebiegu meczu – odprawiliśmy drużynę co najmniej o dwie klasy słabszą 7:1. W drużynie rywali od pierwszych minut grał mój były obrońca, Hamada Ibrahim. Został jednak zdjęty po pierwszej połowie z uwagi na słabą grę.
Trzy dni później czekał nas trzeci mecz z drużyną z Madrytu, tym razem w ramach ligi. Było to zdecydowanie najtrudniejsze spotkanie tego okresu, w którym rywal narzucił nam swój styl gry i zmusił nas do defensywy... przez pierwsze 15 minut. Później gra wróciła do normy, czyli my atakowaliśmy, a rywale co najwyżej próbowali kontrować. Ale tak czy inaczej, przez pierwszy kwadrans poważnie zastanawiałem się, co się stało z naszą drużyną. Ostatecznie wygraliśmy
2:0 po dwóch trafieniach Lloyda.
Nie za bardo rozumiem, po co reprezentacja gra jeden mecz w lutym. Piłkarze albo jeszcze nie grają (Polska), albo mają intensywny okres, grywając nawet dwa razy w tygodniu (reszta świata). Wtedy muszą pakować się i na trzy-cztery dni jechać na zgrupowanie i jeden mecz o pietruszkę. W każdym bądź razie – jest termin, to można skorzystać.
Mieliśmy zaplanowany sparing ze Szkotami. Rywal bardzo dobry, bo z dwoma wyspiarskimi reprezentacjami mierzymy się w drodze do belgijskiego turnieju. Postanowiłem dać
szansę rezerwowym. Po raz pierwszy od pierwszych minut miał także zagrać polski piłkarz roku, Piotr Iwanicki, już okrzyknięty nowym Latą.
Mecz odbywał się w trudnych warunkach – stadion w Warszawie znowu był nieprzygotowany. Na boisku leżał śnieg, w dodatku padało. Poziom widowiska także pozostawiał wiele do życzenia. Bramkę na 1:0 strzelił Sadlok, w doliczonym czasie pierwszej połowy wyrównał Matt Philips z West Hamu. Na drugą połowę słabego Iwanickiego zastąpił Lewandowski, ale polski supersnajper zmarnował najlepszą okazję na strzelenie bramki. Spotkanie zakończyło się remisem
1:1, a nowy Lato nie potrafi grać w zimie. Może pójdzie mu lepiej na wiosnę, oczywiście jeżeli otrzyma swoją szansę.
Przez straty punktów i zaległe mecze spadliśmy na czwarte miejsce w lidze. Musimy więc podgonić Real, przed nami także dwumecz z FC Koeln w Lidze Mistrzów. Przynajmniej reprezentantów będę miał pod nosem…
45 dni do meczu eliminacyjnego z Irlandią.
Następny odcinek
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ