W poprzednim odcinku
Przegraliśmy z PSG, przegraliśmy z Toulouse. Teraz należało wziąć się do ciężkiej pracy i zapunktować w kilku meczach. Potrzebowaliśmy zwycięstw jako drużyna, potrzebowaliśmy zwycięstw, aby udowodnić własną wartość.
W tak ważnym momencie zanotowaliśmy serię czterech wygranych meczów z rzędu. Najpierw nie daliśmy żadnych szans RC Lens, odprawiając go
3:1. Następnie wyeliminowaliśmy z Pucharu Ligi
USBCO, udanie rewanżując się za porażkę na otwarcie ligi. Dzięki dwóm trafieniom Saidiego zanotowaliśmy spokojne zwycięstwo z
Nancy, a trzy punkty w meczu z
FC Lorient zapewnił nam Yatabare.
Serię meczów bez straty gola kontynuowaliśmy także w następnych meczach, niestety, było dużo gorzej z przodu. Saidi nie mógł wystąpić z powodu kontuzji, a Saavedra zapomniał, jak się strzela bramki. Skutkiem tego były kolejne dwa zremisowane mecze, z
Sochaux i
Lille. Zremisowane bezbramkowo, warto dodać.
Mecz z drużyną z Marsylii był szczytem naszej bezsilności. Zawiedli napastnicy, zawiedli pomocnicy, zawiedli obrońcy. Tylko do występu Kone na bramce nie mogę mieć większych zastrzeżeń, bo piłkę z siatki wyciągał dwa razy nie ze swojej winy. Przegraliśmy po raz pierwszy od sześciu meczów, tracąc bramkę po serii pięciu spotkań, kiedy to nasz bramkarz był niepokonany. Porażka
0:2 z Marsylią pokazała jednak, jak dużo brakuje nam do czołówki i ciągle nie możemy się mierzyć z największymi.
Po długiej kontuzji do gry miał wrócić Rodrigo – lewy skrzydłowy, jeden z najlepszych piłkarzy zespołu. Oczekiwałem, że wniesie coś dobrego do gry Monaco, bo ostatnie wyniki nie zachwycały. Pierwszą okazję do tego miał w spotkaniu z AJ Auxerre. Wynik tego meczu zaskoczył mnie, mając na uwadze poprzednie występy. Dzięki dobrej grze właśnie Brazylijczyka Rodrigo i niezłej skuteczności Saidiego rozbiliśmy rywali
4:2. Sztuka ta udała się nam też z wyżej notowanym zespołem. AS Saint-Etienne wyjechało z Monaco z rezultatem
1:4.
Ostatni mecz przed świętami mieliśmy zagrać z Girondins Bordeaux – tym samym, którego rozbiliśmy w drugiej kolejce 4:0. Jednak przed wyjazdem miałem pewne obawy, czy uda się nam przedłużyć serię efektywnych zwycięstw. Jak się okazało, niesłusznie. Saidi po raz pierwszy, Saidi po raz drugi. Niestety, Marokończyk nie ustrzelił hat-tricka, bo w 72' obejrzał czerwoną kartkę za brutalne zagranie. W ostatnich sekundach rywale strzelili gola honorowego, mecz zakończył się rezultatem
2:1 dla piłkarzy z księstwa.
W ten oto sposób dobiegła końca pierwsza runda Ligue 1. Po 20. kolejkach zajmujemy bardzo dobre, piąte miejsce, ze stosunkowo niedużą stratą do podium. Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary – obawiam się, że naszym głównym celem będzie kwalifikacja do Ligi Europy w przyszłym sezonie.
W ćwierćfinale
Pucharu Ligi zmierzymy się z Sochaux-Montbe, czyli półfinał jest w zasięgu. Nie jest to jednak nasz priorytet, a co najwyżej smakowity deser przy ewentualnym powodzeniu w lidze. W styczniu zaczynamy też zmagania w Pucharze Francji. Dołączamy w 9. rundzie, a naszym rywalem będzie SR Colmar, ktokolwiek by to był. Zarząd oczekuje, ze dojdę do 11. rundy (1/8 finału), więc ich, tak samo jak następną drużynę, chciałbym ograć. Jednak, tak jak wcześniej, nie są to dla mnie najważniejsze rozgrywki. Fajnie byłoby pokazać się w pucharach, ale przy obecnej dyspozycji drużyna ma na wiosnę jeden cel – wejść do europejskich rozgrywek przez ligę. Jestem przekonany, że możemy tego dokonać.
Chciałem wzmocnić zespół w trakcie przerwy w rozgrywkach. Jednak żeby kogoś kupić, wcześniej należało skądś zdobyć pieniądze. Najlepiej transferami. Albo wypożyczeniami. I tak oto Francis Martin zameldował się w Auxerre (350 tys.), Ricky Jennings w Bastii (425 tys.), Luciano Bruni w Troyes (350 tys.), a Marcelo we Fluminense (475 tys.). Udało mi się sprzedać bezproduktywnego Moussa Konate za 3,4 mln do Sieny i dzięki temu zgromadziłem kwotę, która pozwoliła mi zakupić kilku przeciętnych, albo jednego-dwóch klasowych graczy.
Za 375 tys. funtów udało mi się sprowadzić do Monaco młodego Białorusina,
Alexandra Vergeichika. Wychowanek Dynama Mińsk wymusił na swoim klubie wystawienie na listę transferową. Miał większe ambicje niż rodzima liga. Teraz będzie mógł sprawdzić się we Francji. W obliczu kontuzji Heitora i przeciętnej dyspozycji Bruno Cesara potrzebowałem gracza, który potrafi zorganizować grę i kierować atakami zespołu. Mam nadzieję, że właśnie takiego piłkarza znalazłem. Jest to nominalny ofensywny pomocnik, ale potrafi występować też w ataku i na środku pola. Podpisał czteroletni kontrakt, mam nadzieję, że okaże się poważnym wzmocnieniem mojego zespołu.
Podobnie jak w Hiszpanii, przerwa zimowa we Francji jest krótka. Ostatni mecz zagraliśmy 21. grudnia, a rozgrywki miały zostać wznowione 8. stycznia. W związku z tym w tym czasie rozegraliśmy tylko dwa sparingi, z Monterrey (5:1) i z Valencią (2:1). Niestety, nie wszystko jestem w stanie zaplanować. Ten który odmienił grę zespołu, w tym sezonie już nie wybiegnie na murawę…
Niedługo później przyszła kolejna zła wiadomość. Tym razem ze składu wypadł mi obrońca. On, przy odrobinie szczęścia, też będzie mógł wrócić do treningów w okresie przygotowawczym do przyszłego sezonu.
Dwa miesiące minęły szybko. Wpadliśmy w dobry rytm meczowy, z lepszym lub gorszym skutkiem walcząc z czołowymi francuskimi klubami. Teraz czeka nas intensywna wiosna i emocjonująca wiosna, blisko pięć miesięcy grania. Rozgrywki zakończymy 16. maja meczem z USBCO. Oby wtedy w Monako panowały szampańskie nastroje.
***
Właśnie tak wygląda sytuacja na froncie francuskim. A co słychać w Polsce?
W listopadzie reprezentacja miała rozegrać ostatnie dwa mecze w tym roku kalendarzowym. W planach znalazły się kadry Togo (16.11, Lubin) i Hiszpanii (20.11, Coruna). Ze składem nie miałem przesadnie dużego problemu. Co najwyżej mam problem bogactwa w ataku, gdzie musze próbować różnych rozwiązań. Poza tym reprezentacja się już mniej więcej wykrystalizowała.
Togo było zaskakującym rywalem. Uznałem jednak, że kadrę buduję długoterminowo, a w przyszłości trzeba będzie się zmierzyć z pozaeuropejskimi rywalami na Mistrzostwach Świata. Wystawiłem niezawodzące ostatnimi czasy
4-4-2, wystawiając w ataku najlepszy duet, Lewandowski-Iwanicki. Polacy nie zawiedli zgromadzonej publiczności. Po niezwykle dobrej grze odprawili egzotycznego rywala
4:1. Po dwie bramki strzelili obaj napastnicy – siła ognia kadry jest naprawdę imponująca.
Hiszpania była rywalem najwyższej klasy. W Belgii będzie bronić tytułu zdobytego cztery lata temu i ma na to duże szanse. Na tego rywala wróciłem do
4-5-1. Jak się okazało, ciągle dużo nam brakuje do mistrzowskiej drużyny. Chociaż mieliśmy swoje okazje, rywale byli od nas o klasę lepsi i gdyby nie szczęście zakończylibyśmy sezon dotkliwa porażką.
0:1 w takim stylu też nie jest przyjemne, ale teraz wiemy, nad czym musimy jeszcze pracować.
Pod koniec roku odbyły się dwa ważne dla naszej przyszłości losowania. Pierwsze dotyczyło grupy eliminacyjnej do Mistrzostw świata 2022 w Katarze. Trafiliśmy do pierwszego koszyka, ale w drugim było parę zespołów, których lepiej było nie wylosować.
Armenia i Andora – drużyny, które powinny służyć dostarczaniu punktów, jednak tych pierwszych nie powinniśmy lekceważyć. Macedonia i Bośnia – drużyny poniżej europejskiej średniej. Przy odrobinie szczęścia mogą wmieszać się do walki o baraż. Chorwacja – najgroźniejszy rywal, choć jak najbardziej w naszym zasięgu. Jeżeli ktoś może stanąć na naszej drodze do Kataru, to tylko ta kadra.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ