W poprzednim odcinku
Z nadziejami wybieraliśmy się do Portugalii na mecz Ligi Mistrzów z Porto. Choć powrót przebiegał bez zakłóceń, to jednak czegoś brakowało. Nadzieja została na Stadionie Smoka… Porażka
0:2 nie przekreślała szans na awans, szczególnie że druga bramkę straciliśmy w doliczonym czasie gry. Zdecydowanie gorzej było ze stylem. Jeden celny strzał i to zza linii pola karnego. Ćwierćfinalista Ligi Mistrzów nie powinien tak grać. Potrafiłem jeszcze zaakceptować taki styl gry w starciach z Manchesterem, wtedy oczekiwałem głównie gry na zero z tyłu, ale mistrz Portugalii wydawał się być drużyną porównywalną z Sevillą. Trzeba jednak przyznać, że gospodarze mieli też sporo szczęścia, ja niestety miałem tylko van der Pasa. Pierwszy gol padł już w 2' – Xabi Alonso przylutował blisko z 35 m z pierwszej piłki w samo okienko mojej bramki. Później głupotą popisał się Erik Pieters. Ta czerwona kartka przelała czarę goryczy i Holender wylądował na liście transferowej. Patrząc na naszą grę, w rewanżu możemy zawalczyć tylko dla kibiców, bo z awansem będzie ciężko.
Po tak kiepskim spotkaniu, w meczu z
Rayo Vallecano praktycznie zgnietliśmy przeciwnika. Trafienia dwóch młodych talentów (Urbana i Joaquina) załatwiły sprawę i mogłem spokojnie przygotowywać się do rewanżowego (pożegnalnego?) spotkania w Lidze Mistrzów. Przed własną publicznością zagrałem dużo lepiej, niż w pierwszym meczu, niestety bramka strzeżona przez Baumanna była jak zaczarowana. Nic nie chciało wpaść, Porto też nic nie strzeliło i, mimo niezłej gry, zremisowaliśmy
0:0 i odpadliśmy z Ligi Mistrzów.
Espanyol był moim pierwszym rywalem po przyjściu do Sevilli i teraz czekał mnie drugi mecz z ekipą z Katalonii. Choć stylem przypominaliśmy drużyną z Ligi Mistrzów, to powinniśmy w tym spotkaniu wygrać. Na bramkę Moreno z początku spotkania odpowiedział w drugiej części meczu Navas i atakując w tym momencie, mogłem zgarnąć trzy punkty. Niestety, zabrakło kropki nad i i to gospodarzom udało się rozstrzygnąć pomyślnie to spotkanie. Po bramce Bueno w 83' w Sevilli zabrakło motywacji do walki. Przegraliśmy
1:2. Nie lubię przegrywać.
Wielkie derby Sewilli z Betisem to spotkanie niezwykle prestiżowe. Należy się spodziewać kompletu kibiców, gorącej atmosfery na trybunach i olbrzymiego zaangażowania na boisku. Zwycięstwo w tym meczu mogło zatrzeć złe wspomnienia z ostatnich meczy. Ważna była wygrana, ale liczył się też styl. Nawet 1:0, jeżeli zostawilibyśmy wszystkie siły na boisku.
Plan został wykonany w
400%. Główne role odgrywali wychowankowie. Na bramce pewnie spisywał się Varas, a trzy bramki strzelili Navas i Joaquin. Czwartego gola strzelił Palacios i Betis mógł schodzić z boiska upokorzony. Nie da się tak częściej?
Bez większych problemów pokonaliśmy też Almerię, ale moglibyśmy w tym spotkaniu strzelić coś więcej. Niemniej
3:2 było dobrym wynikiem, cieszyły trzy punkty, szczególnie że czekali nas tylko trudniejsi przeciwnicy.
Na pierwszy ogień szła Valencia, mój bezpośredni rywal w walce o europejskie puchary. Po ciężkim boju udało mi się zremisować
1:1 i obronić dobre
7. miejsce – ostatnie dające grę w Lidze Europy. Już trzy dni później graliśmy z Malagą. Znowu zremisowaliśmy, tym razem
2:2.
Dzięki dobremu układowi innych wyników, mimo dwóch remisów z rzędu nie straciliśmy lokaty gwarantującej udział w Lidze Europy, ponadto pokonując Xerez mogliśmy być już tego pewni na jedną kolejkę przed końcem.
Atakowaliśmy cały mecz, Xerez oddało jeden celny strzał. Na dodatek był strzał celny i... bramkowy. Do przerwy 0:1, nie mogliśmy przegrać... W przerwie pojawił się mój najlepszy napastnik. Mario Balotelli ma ciekawą cechę - jak zaczyna od początku spotkania, to potrafi całe 90 minut spędzić na boisku niczym cień, kompletnie niewidoczny. Natomiast jeżeli wchodzi na końcówki, to wtedy bez problemów udowadnia swoją klasę i przechyla szalę zwycięstwa na moją stronę. Tego dnia trafił dwa razy, jedno trafienie dorzucił Isimat i wygrałem
3:1 - 7. lokata moja, mamy europejskie puchary!
Ostatnie spotkanie graliśmy na wyjeździe z Atletico Madryt. Dałem pograć kilku juniorom i rezerwowym, także mogłem się spodziewać porażki
0:2. Jednak nic ona nie znaczyła. Graliśmy w Lidze Europy, a drużyną czeka duża przebudowa.
Statystyki piłkarzy w lidze
Statystyki piłkarzy w klubie
Podsumowanie rozgrywek zagranicznych i międzynarodowych:
- w
Anglii kolejne mistrzostwo zdobył Manchester City.
- we
Francji rywalom odjechał Olympique Lyon, zdobywając trzeci tytuł z rzędu.
- w
Niemczech doszło do zmiany warty. Wygrał Stuttgart, a Bayern był dopiero piąty.
- w
Polsce tytuł bez większych problemów zdobyło Podbeskidzie. Ciekawe, ilu piłkarzy odejdzie w trakcie przerwy letniej...
Przed nami Mistrzostwa Europy, potem Olimpiada i zacznie się nowy sezon. Choć piłkarze w większości będą na urlopach, mnie czeka sporo pracy. Część z nich już do Sewilli nie wróci, pojawi się wiele nowych twarzy. Ale o tym następnym razem.
Następny odcinek
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ