- Dograj!
- Długa!
- Po linii!
- Graj!
- Mojaaa!
- Czas!
Od niemal pięciu lat to są jedyne „okrzyki” na Włoszczowskiej. Kiedy dodawano jedną ligę do systemu rozgrywek, klub spadł z 3. Ligi do.. 3.ligi, tyle że do 4 klasy rozgrywkowej. Wtedy też „młyn” który momentami liczył nawet 100 osób, zamilkł aż po wieczność. Dziś stadion jest pełen młodzieży, kibiców jedynego klubu w gminie, i tzw. „oldbojów” którzy mieli związek z Wierną w przeszłości, lub kibicowali Wiernej, kiedy jeszcze grała w Klasie Okręgowej, czy nawet A-Klasie. Kiedy klub spadł, zmieniono trenera. Mariusz Lniany – bo tak zwał się trener Wiernej – dostał zadanie: wróć jak najszybciej do 2. Ligi. Skład był w zasadzie taki sam, a nawet lepszy – został wzmocniony zawodnikami z kadr juniorskich. Niestety, Wierna nie awansowała, zawodnicy pouciekali. Klub utkwił w 3. Lidze, grając jeden sezon lepiej, drugi gorzej. 2 lata temu – w sezonie 09/10 – Wierna Małogoszcz była 5 w tabeli. W zeszłym sezonie – tylko 13 miejsce – rozstano się z trenerem Lnianym, bowiem nie osiągnął zamierzonego celu – pierwszej trójki. Tuż przed odejściem, były manager rozwiązał kontrakty z wieloma graczami i szukał jeszcze ratunku młodzieżą, która grała średnio. Teraz, zarząd jak i kibice uznali, ze szans nie ma na awans. Dokładnie to samo twierdzą eksperci, którzy Wierną plasują na miejscach 10-13, a niektórzy kibice – w środku walki o utrzymanie.
23 kwietnia 2011 roku, sobota. Wierna grała mecz z Lubaniem Maniowy. Klub był wtedy na 14 pozycji i sromotna porażka 0-4, po raz pierwszy ukazała widmo degradacji. Trener został zwolniony.
Ja tego samego dnia, ale kilka godzin później wprowadzałem rezerwy do A-Klasy. Te same rezerwy, które rok temu zewsząd zbierały baty. Po meczu z Partyzantem Radoszyce – mecz kończył sezon (wygrana 4-1) – prezes klubu podszedł i powiedział:
- Jutro o 12 u mnie w gabinecie klubu.
Nie wiedziałem o co chodzi. Może podwyżka? Może poinformowanie, że zbyt ambitnie podchodzę do piłki w B-Klasie? Może pochwała? Ostatecznie, wątpliwości rozwiał sam prezes w swoim gabineciku.
- Chcę, byś poprowadził Wierną do 2. Ligi w ciągu maksymalnie dwóch - trzech lat.
Zabrzmiało to groźnie nieco z jego ust, wyczułem, że to nie są przelewki i to sprawa bardzo ważna dla niego. Wiedział bowiem, że jeśli trenerzy nic nie zdziałają, to zaczną chodzić głosy, że to jednak wina kogoś u góry, a że zarząd był szczupły, bo tylko 4-osobowy, to wina zleci na prezesa.
Przejrzałem umowę, podpisałem. Pracować miałem 2 lata, z opcją przedłużenia o rok, za 4.100 zł. Miałem trudne zadanie. Musiałem awansować, mając do dyspozycji zaledwie.. minus 1 milion 430 tysięcy złotych.
Drugiego dnia przekonałem się, jaka amatorszczyzna tu panowała. Nie wiedziałem nic o terminarzu, nie dostałem żadnych danych. Dowiedziałem się wieczorem, że gramy jutro z Orliczem Suchedniów. Na szczęście, wszyscy już wiedzieli o meczu, poprzedni trener dopełnił formalności (m.in. pojazd na mecz) i mieliśmy rozegrać mecz w godzinach po południowych.
Dzień wcześniej – w dniu kiedy rozpocząłem pracę w Wiernej, ugadałem transfer Tomasza Gruszczyńskiego, z luksemburskiego Dudelange, do nas. Był tam na kontrakcie amatorskim i mógł odejść w każdej chwili, byle w okienku transferowym. Kibicom podobał się ten ruch, tylko niepokoili się z racji, że zagra od 1 lipca. Ominą go między innymi mecze z Wisłą Kraków, Widzewem Łódź czy Koroną Kielce. Kibice z miejsca polubili Tomka, mimo, że na oczy go nie widzieli. Ah, jak ten czas szybko leci. Jednego dnia siedziałem na trybunach i wymagałem, drugiego wymagają ode mnie.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ