.:2:. O krok od...
Sezon 2013/2014 - czyli próba zrobienia czegoś... z niczego
Pierwszy przegląd mojego nowego otoczenia, w którym planowo mam spędzić wiele wirtualnych lat właśnie się zakończył. Nie będę kłamał – prowadzenie Sunderlandu będzie dla mnie twardym orzechem do zgryzienia. Jednak nie tylko ja muszę się martwić o to, co w przyszłości może nadejść. Dokładnie przeglądając skład stwierdziłem, że nie jest wcale aż tak źle jak się spodziewałem. Uśmiech na mojej twarzy robił się coraz szerszy i szerszy, do momentu skierowania wzroku na pensje tychże zawodników. Odwróciłem go na chwile i spojrzałem ponownie. Jednak cyferki nie postanowiły sobie tak po prostu odejść. Zostaną i będą nie tylko męczyć mnie, ale i zarząd swoją wielkością. Tak jak pisałem wcześniej – kadra Sunderlandu aż tak tragicznie nie wygląda, lecz nie oznacza to, że Ci gracze mają dostawać za swoje dość przeciętne umiejętności tak duże sumy pieniędzy. W zamian za to mógłbym zatrudnić kilku zdecydowanie lepszych piłkarzy i zaoferować im za grę dwa razy mniej. I pewnie jeszcze by zostało! Ale cóż mogę na to teraz poradzić? Czasu na robienie diametralnej przebudowy nie ma więc pozostało mi jedynie doczołgać się z tymi zawodnikami do końca sezonu, ewentualnie wzmocnić się o jednego czy dwóch zawodników. Dopiero po sezonie będę mógł poeksperymentować. O ile wcześniej nie pożegnam się z posadą...
Skoro wkroczyliśmy już w sferę finansów to postaram się Wam ją z lekka przybliżyć. W skrócie – także nie jest za ciekawie. Mimo tego, że do dyspozycji będziemy mieli 8 mln € na moje transferowe widzimisię, Sunderland i jego prezes zadłużeni są na prawie 250 mln €. Pocieszeniem jest to, że w trakcie sezonu zostałem poinformowany o powolnym spłacaniu tych pożyczek. Nadal zastanawia mnie jednak fakt dopuszczenia do takiego stanu rzeczy. Nie miałbym jeszcze nic przeciwko, gdyby do dyspozycji było kilku naprawdę dobrych graczy, a ja posiadam typowych wyrobników, gdzie każdy z nich nadaje się właśnie do takich kubów jak Sunderland, Hull czy Swansea - do walki o utrzymanie.
Sztab szkoleniowy także za ciekawie nie wyglądał więc postanowiłem go z lekka przebudować. Do grona wybrańców postanowili dołączyć Paul Winsper, Paolo Riela, Ludek Miklosko, Joe Corrigan i Antonio Pintus. Wzbogacenia potrzebowało także klubowe grono scoutów, tak więc i tam pojawiło się pięć nowych twarzy, które mam nadzieję polecą mi kilku ciekawych grajków wartych zainteresowania.
Do tej pory tylko narzekałem, lecz o czymś naprawdę przyzwoitym trzeba wspomnieć. Chodzi mi o bazę treningową i obiekty młodzieżowe. Co dokładniej? Poziom tychże infrastruktur stoi na najwyższym poziomie i naprawdę można być z tego zadowolonym. Jestem przekonany, że ułatwi mi to pracę. W dodatku nie będę musiał nękać zarządu w związku z rozbudową tychże obiektów. O akademię piłkarską i system szkolenia będę musiał, lecz o wszystko upomnę się w swoim czasie.
The Stadium of Light wybudowany w 1996 roku nadal prezentuje się znakomicie. Pomieścić może on 48707 kibiców spragnionych futbolu w wykonaniu The Black Cats. Myślę, że przez najbliższe kilka sezonów zdoła on pomieścić wszystkich chętnych. Zresztą patrząc na klubowe zadłużenie to twierdzę, że naprawdę musiałbym wiele osiągnąć, by w ciągu kilku sezonów w ogóle pozwolono na jego rozbudowę, tak więc póki co nie mam zamiaru się o to nawet upominać.
Przed sobą mieliśmy do rozegrania 9 meczów sparingowych. Postanowiłem nie kontraktować meczów z ekipami potencjalnie lepszymi od nas. Jedynym wyzwaniem mógł być Lokomotiw Sofia lecz miałem nadzieję, że zespół sprosta wymaganiom stawianym przeze mnie i już w meczach sparingowych da mi powody do radości i wiarę w zajęcie przyzwoitego miejsca na zakończenie sezonu (w dodatku mecz ten zakontraktowany był jeszcze przed objęciem przeze mnie stanowiska managera, a w związku z tym nie miałem możliwości jego odwołania).
Przed meczami kontrolnymi udało mi się zakontraktować trzech zawodników. Szału nie było lecz mam nadzieję, że mimo podeszłego już wieku Simone Pepe i Marco Di Vaio zaprezentują się z dobrej strony. Di Vaio opuścił Montreal Impact za 33,5 tys €, a Pepe za 3,4 mln €, rozłożone na 30 miesięcy, odszedł z Juventusu. Podobnie wyglądało kupno naszego trzeciego, młodszego już zawodnika zakupionego za 7,5 mln €. Jest nim 24-letni środkowy obrońca Jean-Armel Kana-Biyik ze Stade Rennais FC, sprowadzony z myślą wzmocnienia formacji defensywnej, która prezentuje się najgorzej ze wszystkich, a to ona powinna stanowić trzon naszej drużyny gdyż na własnej połowie będziemy pewnie spędzali większość czasu gry. Z zespołem pożegnali się tylko Sebastian Larsson i David Vaughan uzyskując tym samym 4,05 mln € i co najważniejsze znacząco odciążając budżet płacowy, który był przez tych zawodników potężnie okupowany. Do drużyn przez nas wspieranych udało mi się także wypożyczyć trzech graczy. Pechowcy, którzy nie mieli szans na grę w pierwszym zespole Sunderlandu to Charis Mavrias, David Moberg-Karlsson i John Egan.
Wielki dylemat stanowiło dla mnie odpowiednie ustawienie zawodników na boisku. Nie miałem wątpliwości co do ściślejszej dyscypliny, która pod moim panowaniem przez kilka najbliższych lat, mając do dyspozycji tylko takich zawodników, zapanuje na boisku. Podstawą tworzonej taktyki musi być solidnie grająca i dobrze porozumiewająca się defensywa. Miałem kilka wizji na stworzenie przyzwoicie grającego w tym aspekcie zespołu, tak więc czym prędzej zabrałem się do roboty. W dodatku skład był już skompletowany więc nie wiem na co do tej pory czekałem.
Nie mogłem zdecydować się na tylko jedno taktyczne rozwiązanie, tak więc na wszelki wypadek postanowiłem stworzyć, a następnie nauczać swoich podopiecznych kilku ustawień, za każdym razem największą wagę przywiązując do obrony. Chciałem w nią angażować praktycznie cały swój zespół. Oczywiście na język nasuwają się teraz pytania typu - a co z ofensywą? Kto ma zdobywać bramki?
Po pierwszych kilku sparingach już można było stwierdzić, że gra kombinacyjna będzie nam sprawiała problemy, tak więc nie będę miał zamiaru jej praktykować. Postaram się by Sunderland starał się grać twardy futbol, szybko przerywając nadchodzące akcję rywala, następnie wyprowadzając kilka szybkich podań, które mam nadzieję wykreują nam przynajmniej kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. W skrócie będziemy grali z kontry. Tak wygląda póki co tylko teoria.
Sparingi wiele mi nie powiedziały o skuteczności tychże taktyk, lecz wolałem odrzucić to na dalszy plan i przede wszystkim zwiększyć morale zespołu. Z tego względu swoje mecze rozgrywaliśmy tylko z o wiele słabszymi, pobliskimi zespołami.
We wszystkich kontrolnych meczach zdołaliśmy strzelić 33 bramki. Mimo to na tle o wiele słabszych rywali wypadaliśmy naprawdę przeciętnie. W naszej grze można było ujrzeć dużo niecelnych podań i wiele nie wymuszonych strat lecz nie graliśmy takiego futbolu w jakim zaczynamy czuć się naprawdę dobrze. Byliśmy zmuszeni do rozgrywania piłki i te mecze tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że póki co nie powinienem o takiej grze myśleć. Pierwsza ligowa konfrontacja z Southampton zbliżała się coraz większymi krokami, tak więc jedyne co mi pozostało, to po dopinać wszystko na ostatni guzik i zacząć zabawę. Fajnie byłoby dobrze zaprezentować się w swoim debiucie w barwach Sunderlandu jednak nie liczę na cuda. Zarząd postawił sprawę jasno - trzymać sie zdala od strefy spadkowej, najlepiej w środku tabeli. Wtedy będę mógł być spokojny o swoją pracę. Opinia mediów była o wiele ostrzejsza. Stwierdzili, że jedyne na co mnie stać to miejsce 14 i ani lokaty wyżej. Mam w takim razie zamiar zadziwić nie jednego eksperta i z tej batalii wyjść z tarczą.
Debiut z Southamptonem nam nie wyszedł przez co w wyjazdowym spotkaniu, na powitanie Barclays Premier League w nowym sezonie, zostaliśmy brutalnie zatrzymani i ponownie usadzeni w szeregu. Southampton pokazał nam jak wiele nam jeszcze brakuje do osiągnięcia znakomitej formy, skutecznie wykorzystując nasze słabości i błędy indywidualne.
Jednak na pierwsze zwycięstwo długo czekać nie musieliśmy gdyż już w kolejnym meczu z Hull udało nam się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności i zwyciężyć przed własną publicznością 2:0 (Fletcher, Gardner).
Następnie w pierwszym pojedynku w Capital One Cup trafiliśmy na Leeds i z tego spotkania także wyszliśmy zwycięsko uzyskując identyczny wynik jak w meczu z Hull. Zmienił się tylko strzelec bramek. Po raz pierwszy i przy okazji drugi do bramki postanowił trafić Marco Di Vaio podkreślając, że mimo wieku osiągnął dobrą formę i jest w stanie grać jeszcze na najwyższym poziomie.
Kolejne mecze to typowa gra w kratkę z tym wyjątkiem, że kilka meczów przegranych przerywa chwila chwały w świetle fleszy. Z drużynami w naszym zasięgu dajemy radę rywalizować na godnym poziomie lecz gdy przychodzi do cięższych pojedynków, przykładowo z Manchesterem United to gramy fatalnie i nie mamy nic do powiedzenia. Gramy tak jak nam przeciwnik pozwoli.
Totalnego rozczarowania doznałem w kolejnej rundzie Capital One Cup gdzie tym razem mierzyć mieliśmy się z Birmingham. Tak słabo nie zagralismy nawet z Southamptonem, o czym mówi nam ośmieszający nas wynik 1:4 (John O'Shea). Strasznie szybko pożegnaliśmy się z tym pucharem, lecz jak gra się słabo, to ciężko o satysfakcjonujący wynik. Pozostało mi przełknąć gorycz porażki i ruszać dalej, skupiając się tylko i wyłącznie na nadchodzących meczach ligowych i w niedalekiej przyszłości na FA Cup.
Po kolejnej wpadce 1:4 (Fletcher) z Fulham, zbliżały się moje kolejne wirtualne urodziny. W ten dla mnie wyjątkowy dzień będzie dane nam podejmować Everton. Tym razem, wyjątkowo spodziewam się cudów lecz poczekamy na to co przyniesie nam czas - mam nadzieję, że uda nam się odnieść zwycięstwo i w końcu wyjść z tego dołka, w który wpadamy coraz głębiej. Klubowa kasa powoli się opróżnia a my gramy poniżej oczekiwań. Mimo, że nasza pozycja w tabeli nie wygląda tak źle, to nie można tego powiedzieć o naszej grze.
<Zawodnik meczu: John O'Shea>
Chłopaki sprawili mi naprawdę fajny prezent urodzinowy. Mimo tego, że nie graliśmy jakiegos rewelacyjnego futbolu, to zdołaliśmy wyjść z tego spotkania zwycięsko i to bez wątpienia cieszy najbardziej. Bramka z kontry zdobyta przez Fletchera w 71 minucie wystarczyła nam na odniesienie skromego, lecz arcyważnego zwycięstwa. Mam nadzieję, że po tym triumfie zaczniemy coś grać, uwierzymy w siebie i będziemy jechali z każdym przeciwnikiem, identycznie jak do tej pory robiono to z nami.
Było jednak zupełnie na odwrót. Zamiast zyskać wiarę we własnę umiejętności i piąć się w tabeli na coraz wyższe pozycję, zaczęliśmy po woli spadać.
W kolejnych 11 meczach zdołaliśmy wygrać tylko 3 pojedynki z rywalami niżej lub podobnie notowanymi. Nie było czym się zachwycać. Nadal graliśmy bardzo słabo a ewentualne zwycięstwa zawdzięczamy tylko i wyłącznie rywalom, a nie własnej grze. Ostatnie mecze z Cardiff i Hull dały nam jednak lekkie światełko w tunelu. Coś zaczęło iskrzyć. Może to tylko moje dziwne spostrzeżenia. W końcu graliśmy z drużynami okupującymi miejsca spadkowe. Miałem jednak nadzieję, że w końcu ruszymy z kopyta i zaczniemy grać tak jak wypada.
Dzień po ostatnim meczu z Hull nastąpiła ponownie transferowa fiesta. Piłkarze zaczynają odchodzić z drużyn i szukać sobie za pośrednictwem swoich agentów lepszych miejsc pobytu. W związku z kiepską, a wręcz powiedziałbym fatalną sytuacją finansową naszej drużyny, nie wzmocniłem się o ani jednego zawodnika. Okazji było sporo, brakło jednak pieniędzy. W dodatku przez kiepską sytuację finansową budżet płacowy z 6 mln €, został zmniejszony do 4 mln €! Złapałem się za głowę. Co ja teraz mam zrobić? 2 mln € różnicy do kupa pieniędzy. Byłem zmuszony do zrobienia kolejnych drastycznych kroków. Musiałem pozbyć się kilku zawodników. Wybór padł na najlepiej zarabiających i niezbyt często występujących w druzynie graczy. Nieszczęśliwcami, którzy odeszli za grosze byli Wes Brown, Adam Johnson i Vito Mannone. Przy okazji udało mi się sprzedać za 500 tys € El Hadji Ba co pozwoliło choć trochę zasilić nasz marnie wyglądający stan konta. Tak więc transferowych szaleństw nie było i do gry w kolejnych meczach musieliśmy lekko osłabieni, starać się grać na takim samym, wznoszącym się poziomie. No i daliśmy radę!
Zaczęliśmy od skromnej wygranej z Leicester 1:0 (Vergini) w FA Cup, by ponownie przegrać z pechowym dla nas Southamptonem. Potem kolejne 4 zwycięstwa w świetnym stylu - trzy ligowe i jedno w FA Cup, dające nam awans do kolejnej rundy. Potężnie rozpędzeni z chęcią zwycięstwa pojechaliśmy na Old Trafford lecz tam po dobrym meczu zatrzymał nas Manchester United. Pozostawiliśmy jednak na boisku serce i za to mogę być z drużyny dumny. Kolejny wyjazdowy mecz i tym razem efektownie zwyciężamy z West Ham, co daje nam nadzieję na dobry występ w 5 rundzie FA Cup, gdzie mielismy zmierzyć się z Liverpoolem. Jednak Liverpool identycznie jak Southampton nam po prostu nie leży stąd po sześciu naprawdę przyzwoitych meczach następuję ten gorszy. Stanęliśmy jednak na wysokości zadania dochodząc do 5 rundy FA Cup więc nie mamy się czego wstydzić. W kolejnym sezonie postaramy się pokusić o więcej!
Porażka z Liverpoolem nie zahamowała nas. Dalej staraliśmy się grać na przyzwoitym poziomie i dzięki temu z kolejnych 10 spotkań, aż 7 razy wychodziliśmy zwycięsko pokonując tak klasowe zespoły jak Arsenal czy Chelsea. Tradycyjnie przegraliśmy z Liverpoolem lecz nie martwiłem się tym. Po tych wszystkich meczach, przed ostatnią kolejką, zajmowaliśmy 6 miejsce w ligowej tabeli z wielkimi szansami na grę w europejskich pucharach! W dodatku ostatni ligowy mecz gramy z Cardiff, więc jest o co walczyć i mam nadzieję, że nie zawiodę się na chłopakach. Przed meczem było strasznie głośno o Sunderlandzie w mediach. Wszyscy widzieli już nas na arenach międzynarodowych lecz non stop próbowałem wpoić chłopakom do głowy, że wcale tak nie jest. Że w ostatnim meczu wcale nie będzie łatwo. I nie myliłem się...
<Zawodnik meczu: Steven Caulker>
Zagraliśmy strasznie słabo. Daliśmy Cardiff pole do popisu i tylko mogą załować, że nie wykorzystali sytuacji, które czasami im sami tworzyliśmy. Byłem strasznie rozczarowany, bo Cardiff to drużyna naprawdę przeciętna. Wygrywaliśmy już ze znacznie lepszymi rywalami tylko po to, by w Cardiff ulec. Narobiliśmy sobie nadziei i teraz będziemy cierpieć. Może to i dobrze. Cenna nauczka na przyszłość. Nadal pozostaje jednak pewien niedosyt gdyż byliśmy o krok od sprawienia wielkiej sensacji, a tak kończymy zmagania na 8 miejscu w tabeli, mając tyle samo punktów co grający już w eliminacjach do Ligi Europy Tottenham...
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca tego długiego manifestu i że było warto.
Zachęcam do komentowania i oceniania. Klikasz SŁABE - napisz czemu. Klikasz MOCNE - też coś skrobnij ;)
Pozdrawiam
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ