Słowem wstępu – wybrałem AS Monaco FC mając na względzie przede wszystkim ich potencjał do odnoszenia sukcesów we Francji. Dominując ligę mamy okazję na szybkie wejście do czołówki drużyn w Europie i walkę z najlepszymi w rozgrywkach kontynentalnych. Pieniądze, którymi dysponuje zarząd nie są ogromne aczkolwiek stoją na poziomie, który umożliwi mi zbudowanie groźnej drużyny.
Mam oczywiście chrapkę na awans do fazy finałowej w "Rozgrywce Mistrzów" lecz wiem, że obecnie - z różnych względów - może być to trudne do zrealizowania. Nie mniej jednak postaram się w każdym sezonie walczyć - z mniejszym bądź większym powodzeniem - o wszystko, co będzie możliwe do wygrania. RM dało mi masę motywacji by spróbować to zrobić lecz sam nie wiem czy mam wystarczająco dużo umiejętności by swoje wstępne założenia zrealizować. Czas się przekonać!
Tak naprawdę nigdy wcześniej nie grałem w lidze Francuskiej – jakoś mi nie leżała. Zawsze - rozpoczynając karierę w FMie – wybierałem grę w ligach z Anglii, Hiszpanii czy nawet Polski. Czułem się więc w pewny sposób nieswojo. Zwłaszcza, że w większości przypadków, wybór padał na drużyny z niższych lig, które z Francuskim futbolem zbyt często się nie "kontaktowały". Nie wiedziałem o nim zupełnie nic.
Z piłki realnej - z obecnego składu ASM - znałem co najwyżej Berbatova i Stekelenburga – obydwu jednak z ligi Angielskiej, a nie z gry we Francji. No i Portugalczyka Moutinho - także nie z wstępów w czerwono-białych barwach. Lista graczy poznanych w FMie także nie była dużo dłuższa – Anthony Martial i... to by było chyba na tyle. Wstyd się przyznawać...
W obydwa "rankingi" nie wliczam oczywiście Falcao, który przebywał obecnie w Anglii, na wypożyczeniu. By spróbować w jak najkrótszym czasie zbudować drużynę zdolną do walki o wszystko, co jest możliwe do zdobycia, musiałem liczyć na pomoc swojego sztabu.
Takową oczywiście dostałem, a na jej podstawie udało mi się – po części - określić najsłabsze punkty drużyny. Miałem oczywiście na względzie to, że mogę się mylić. Mogłem nie trafić w dziesiątkę ze swoją analizą. Nie mogłem jednak pierw rozegrać kilku spotkań towarzyskich, a dopiero potem wziąć się za szukanie zawodników, a następnie podpisywanie kontraktów. Nie starczyłoby mi wtedy czasu na poprawne zgranie drużyny przed rozgrywkami ligowymi.
Gdy ktoś kiedykolwiek regularnie czytał moje manifesty za czasów FMa 14 może kojarzyć to, że mam słabość do graczy z Ameryki Południowej. Już przy pierwszej okazji sprowadziłem trzech dobrze prosperujących - lecz gotowych do gry na najwyższym poziomie - graczy i jednego mocno doświadczonego. Francuski futbol ma szczęście, że w przepisach są zapisy ograniczające liczbę zawodników z poza UE do 4. Inaczej jego przyszłość - przynajmniej w AS Monaco - zostałaby postawiona pod wielkim znakiem zapytania.
"Ziomki Romero" - jak już zwykłem ich nazywać – załatają braki w środku pola. Mimo tego, że są młodzi i nie wykorzystali swego potencjału do granic możliwości już teraz będą bez problemu łapać się do wyjściowej 11-stki. Obydwaj są graczami, u których przeważają umiejętności defensywne, tak więc nie mam zamiaru zbyt często zmuszać ich do gry ofensywnej.
Legendarny wonderkid z Kolumbii – Eder Alvarez Balanta – także do nas zawitał. Spotykany jest już w większości manifestach dotyczących RM, ale co się dziwić? Gościu jest do wykupienia za grosze, a różnice w defensywie robi ogromną! A gdy dodamy do tego jeszcze doświadczenie, którym dysponuje Brazylijczyk Dede, to przeciwnik już może zapomnieć o przedarciu się przez naszą linię obrony. Obydwaj z miejsca wskakują do wyjściowej 11-stki.
Prócz nich do pierwszego składu zakupiłem jeszcze Angela Rangela i Portugalczyka Adelino Andre Vieira de Freitas, w skrócie Vieirinha. Ten pierwszy to 31-letni boczny obrońca z Hiszpanii wykupiony ze Swansea. Rewelacyjny nie był ale na rynku kogoś lepszego trzeba byłoby szukać ze świecą. Ten drugi będzie reprezentował tą samą stronę boiska aczkolwiek formację wyżej. Sprawa jednak wygląda tak samo jak z Rangelem – ciężko było znaleźć kogoś innego, lepszego na jego pozycję dlatego trzeba zadowolić się nim. Mogło być gorzej.
Nie zapomniałem także o zabezpieczeniu przyszłości ASM, sprowadzając do drużyny trzech utalentowanych graczy. Mam na myśli Garbutta, Vrsalijko i Zivkovica. Przy każdej możliwej okazji będę starał się ich ogrywać – może być z nich w przyszłości pożytek!
Z drużyną pożegnali się – nie licząc ponad 20 miernych grajków z rezerw - między innymi Raggi, Dirar, Abdennour, Toulalan i Carvalho. Dostaliśmy za nich łącznie tylko €6.75 mln. Wydaliśmy dużo, dużo więcej bo aż €96,5 mln. Oby się zwróciło...
*****
Pozostała jeszcze kwestia taktyki. Nie obyło się bez eksperymentów. Czyli dla mnie norma. Ostatecznie jednak skończyłem na 4-2-3-1, ze skrzydłowym po prawej stronie i schodzącym napastnikiem po lewej. Odpuściłbym ich sobie i postawił na moje ulubione 4-1-2-1-2 lecz na próżno zdały się poszukiwania drugiego napastnika klasy Berbatova.
Prezentowaliśmy się całkiem nieźle – taktyka tutaj (link!) – więc miałem nadzieję, że uda Nam się w wielu rozgrywkach namieszać! Kapitanem został Moutinho, a jego zastępcą Subasic.
*****
Swój dobytek będę prezentować rozgrywkami, po kolei, od tych najmniej prestiżowych, do tych – dla nas, w obecnym sezonie – najważniejszych.
Na pierwszy ogień idzie zatem 4. runda Coupe de la Ligue (dla nas oczywiście pierwsza). Losowanie – jak zwykle – nie przebiegło po naszej myśli. Skrzyżować miecze (albo i nogi) mieliśmy z Olympique Lyon, drużyną TOP 4 w Ligue 1 i...
… zawiedliśmy. Na nic zdały się nasze ataki. Byliśmy drużynę o klasę - albo i dwie - lepszą. OL nie istniało dlatego przez większość część czasu w ogóle się nie martwiłem o wynik. Wiedziałem, że prędzej czy później – pod koniec spotkania czy nawet w dogrywce – sprawiedliwości stanie się zadość. Tak jednak się nie stało. W 78 minucie spotkania, w narożniku pola karnego, starł się Kondogbia, z kapitanem drużyny OL – Maxime Gonalonsem. Sędzie z niezbyt groźnej akcji, sprezentował rywalom karnego, a tego nie mógł nie wykorzystać Gourcuff. Oddaje on jedyny celny strzał w meczu na bramkę (z karnego! -_-) i daje awans drużynie ze Stade de Gerland.
Posady po odpadnięciu w ten sposób nie stracę (zarząd miał gdzieś te rozgrywki) lecz nasze plany "walki o zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach" właśnie spaliły na panewce.
*****
Kolejny w kolejce był Puchar Francji. Tutaj już taryfy ulgowej nie było – ma być finał. Zarząd postawił sprawę jasno i nie mam zamiaru ryzykować swojej posady. Zaczęło się przyzwoicie...
… gdyż trafialiśmy na drużyny słabsze, którym nie pozostawialiśmy jakiegokolwiek cienia wątpliwości. Schody zaczęły się dopiero w ćwierćfinale. Trafiliśmy na OM. Byłem mocno zdenerwowany gdyż drużyna prowadzona przez Marcelo Bielsa grała w sposób zupełnie inny od reszty zespołów L1 (link do taktyki OM tutaj!). W lidze na nich się ostro przejechałem...
…lecz tylko w lidze. Było ciężko. Nie przeczę. Graliśmy spokojny futbol, oparty na posiadaniu piłki i to się w zupełności opłaciło. W doskonałej dyspozycji był Subasic, który mocno przyczynił się do wygranej. Zwycięską bramkę w 17 minucie zdobył Zivkovic, który dostawał ode mnie coraz więcej możliwości pokazania się. Skuteczność wszystkich moich napastników, od Berbatova, przez Martiala, aż po Germaina, wołała o pomstę do nieba więc szukałem, a następnie mocno chwytałem się opcji, która chociaż odrobinę poprawiała naszą sytuację.
Ten mecz praktycznie wprowadził nas do finału gdyż w półfinale spotkaliśmy się z reprezentantem L2, Us Creteil-Lusitanos. Mecz był bezbarwny, zakończony pewnym zwycięstwem 3:0. Naprzeciwko nas - w wielkim finale - stanęło PSG, które...
…zmiotło nas z boiska. Mecz był przez cały czas prowadzony z lekką – naszą – przewagą. Tym bardziej boli mnie to, że skończyliśmy go z trzy bramkową stratą, na którą nie zasługiwaliśmy. Porażka...
Cały terminarz Pucharu Francji - tutaj!
*****
Liga Mistrzów. Tu będzie krótko i zwięźle – doznałem wielu rozczarowań, które po prostu ciężko jakkolwiek wyjaśnić.
Jak zwykle – trafiliśmy na najgorszą możliwą grupę do wylosowania. Real Madryt, Borussia Dortmund i CSKA Moskwa. Szansa na awans jednak była, a my ją zaprzepaściliśmy na całego...
Bolał przede wszystkim remis w pierwszym meczu z CSKA. Zupełnie - z przebiegu spotkania - się Nam nie należał. Pozytywny wynik napewno dałby nam szansę na uzyskanie korzystniejszego rezultatu w dwumeczu z drużyną z Dortmundu i ewentulaną szansę na awans. Mogłem tylko pomarzyć.
Z trzeciego miejsca w grupie, dostaliśmy szansę na rehabilitację w Pucharze EURO. Pomijając fakt, że – jak zwykle – nie dopisywał nam fart związany z losowanymi rywalami, to poszło Nam całkiem nieźle.
Mecze z Bayerem były tak naprawdę jednostronne – już w pierwszym praktycznie zapewniliśmy sobie awans. Tylko cud mógł odebrać Nam kolejną rundę po zwycięstwie w pierwszym spotkaniu 3:1. Awansowaliśmy dalej! A tam – znów OL...
Mieliśmy okazję zrewanżować się za Puchar Ligi! W pierwszym meczu ta sztuka się Nam nie udała. Zdobyliśmy jednak bramkę na wyjeździe, która w rewanżu – po zwycięstwie 1:0 – dała awans do ćwierćfinału. Teraz to my jesteśmy górą!
Następnie spotykamy nieszczęsny Tottenham. Sytuacja jak w debiucie w Pucharze EURO. Anglia bez szans na tle Francji. Myślę sobie – Boże, zlituj się nad Nami i daj nam Dnipro (drużyna, która wygrała swój ćwierćfinał). Ale gdzie tam. Dostaliśmy cholerny Everton i...
*****
Na deser zostało Nam jeszcze tylko Ligue 1, które musiałem wygrać. Nie było innej opcji. Byłem z niczym. Szansę miałem ale wszystkie zaprzepaściłem. Gdybym nie zdobył mistrzostwa, zapewne wylądowałbym na bruku. Bruk może sobie jeszcze trochę poczekać!
Walkę o mistrzostwo Francji prowadziłem do samego końca rozgrywek. W ostatnim meczu ligi, musiałem odpowiedzieć na zwycięstwo PSG, minimum remisem. Ostatni mecz sezonu z FC Lorient zaczął się jednak dla Nas tragicznie – od straty dwóch bramek. Siedziałem na krześle i nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. Mieliśmy ogromną przewagę nad rywalem, ba, ogromna to mało powiedziane. Obudziliśmy się jednak w samą porę. W 68 minucie doprowadziliśmy do wyniku... 4:2! To było coś! Lecz to wcale nie był koniec, bo 5 minut później rywal dodał do swojego konta dodał kolejną - już trzecią w meczu - zdobycz bramkową. W dodatku przejął przewagę. Mimo to wiedziałem, że nie damy sobie już strzelić dwóch bramek, które kosztowałyby nas tytuł. Nie myliłem się – w 90 minucie wynik ustalił Traore. 5:3. Mecz życia Zivkovica, który strzelił 3 bramki i praktycznie sam zapewnił Nam mistrzostwo!
Terminarz ligi:
Link 1 |
Link 2
*****
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ