Informacje o blogu

Gotuj z Ziemniakiem

Wisła Kraków

LOTTO Ekstraklasa

Polska, 2015/2016

Ten manifest użytkownika SuperZiemniak przeczytało już 1533 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

D jak drużyna,
 czyli to co jest najważniejsze i na co poświęcamy najwięcej czasu zostając menadżerem jakiegoś klubu. Obejmując jakieś stanowisko zazwyczaj mamy już swoją wizję, do której powoli dopasowujemy materiał piłkarski w klubie. Wyszukujemy przez cały rok jak najlepszych i najbardziej opłacalnych wzmocnień pasujących do naszego planu taktycznego, by po kilku okienkach cieszyć się swoją autorską drużyną, zbudowaną przez siebie maszynką do wygrywania. Nie ma chyba lepszego uczucia niż to, gdy sprowadzeni przez Ciebie piłkarze sprawdzają się, tworzą razem drużynę, mentalnie i fizycznie, której nie sposób pokonać, a kibice wraz z zarządem nie mogą wyjść z podziwu nad Twoimi wynikami i chwalą Cię publicznie.
 Niestety nie zawsze się nam udaje, czasami piłkarze, którzy muszą odpalić, nic nie grają, wyniki nie przychodzą, spadają morale i lądujemy na bruku z wilczym biletem. Potrzeba jest też trochę szczęścia, twardej ręki i dobrego zarządzania materiałem ludzkim, czyli piłkarzami.
 Każdy musi znaleźć własną drogę - czy to głównie przez okazyjne wzmocnienia z wolnego transferu, czy sprowadzenie młodzieży i szlifowanie ich jak diamentu albo kupowanie weteranów z wielkim doświadczeniem. Należy też obrać swój własny styl i taktykę - gra skrzydłami, czy środkiem? Jeden napastnik, czy więcej? Grać z kontry, czy próbować zdominować przeciwnika?
 To wszystko można sobie wymyśleć samemu i cieszyć się owocami swojej pracy. W ostateczności można podejrzeć lub poradzić się innych menadżerów w sprawie taktyki lub talentów, ale to zabija radość z gry.


12.09.2015

Drogi Dzienniczku, 
 cały miesiąc od poprzedniego wpisu przelaciał jak z bicza strzelił, trochę jak we śnie jakimś, ale takim alkoholowym i bardzo przyjemnym, bez koszmarów. Spokojna wygrana z Podbeskidziem, mimo straty gola, remis z Niecieczą, która postawiła nam trudne warunki i niewykorzystała rzuty karnego (All Hail King Cierzniak!), a na koniec sierpnia spokojne stłamszenie Górnika w Zabrzu, gdzie nasza obrona postawiła na atak i Sadlok wraz z Żemło zaliczyli po trafieniu, a Pan Andrzej zaliczył swojego shota, a nawet kilka.


 Teraz jednak nadszedł czas na wysilenie komórek mózgowych i opisać epicki pojedynek jaki nam się dzisiaj szykuje w Krakowie. Mowa o ŚWIĘTEJ (waat?) WOJNIE (who?) KRAKOWA (chica-chica Slim Shady). Pan Andrzej mrozi wódeczkę już od pamiętnej popijawy i teraz ma ona temperaturę bliską zera Absolutnego. Teraz cały czas jej dogląda i patrzy czy zamrażarka wystarczająco dobrze mrozi. Może sobie na to pozwolić, bo gramy u siebie, więc ma wolne, a i tak siedzi bez przerwy w klubie, wydaje mi się, że tutaj mieszka. 
 No, ale godzina meczu się zbliża, kibice powoli wypełniają stadion, ochrona powoli wypełnia szafki skonfiskowanymi maczetami - atmosfera, jednym słowem mówiąc, robi się gorąca. Piłkarze byli trochę obsrani, ale podtarłem ich słownie, namówiłem do agresywnej, ale nie przekraczającej przepisów walki i wykopałem z szatni. Sam też musiałem wyjść, chociaż najchętniej zostałbym z Panem Andrzejem, aby popatrzeć razem z nim na lodówkę....

7200 sekund później...



 Pan Andrzej płacze przytulając zmrożoną flaszkę, a ten widok sprawia, że serce się kraje, więc i ja płaczę. Kibice też płaczą, zarząd płacze i się wkurwia, a piłkarze zapieprzają karniaczki wokół boiska. Nie zasłużyli, ale trudno, niech biegają. Cracovia powinna dziękować wszystkim siłom nadprzyrodzonym, a i trochę też sędziemu, który temperował grę tylko naszych piłkarzy., bo nie zasłużyli tutaj nawet na jeden punkt swoją grą.
 Pana Andrzeja Miernik Zadowolenia - 0,0.

28.10.2015

Drogi Dzienniczku, 
 znowu Cię na jakiś czas opuściłem, ale uznałem, że nie ma o czym Ci pisać. Po tragicznym nieporozumieniu z wojną z tą mniejszą drużyną z naszego miasta chłopaki chciały ucieszyć naszego największego fana, więc ograli pewnie Lechię na naszych śmieciach, a swymi zdolnościami kopaczowymi zabłysnął Paweł Brożek, który zabrał piłkę do domu po trzykrotnym ustrzeleniu bogaczy.
 Następnie na wielkim luzie pokonaliśmy Raków, który jednak nie zastosował obrony Częstochowy i podjął z nami równą walkę. Noo równą walkę z naszymi rezerwami, a dwie bramki strzelił młody Świętek, imieniem Ernest.

 
Później musiałem odbierać telefony od jakiegoś dziennikarza z Lubina, który nie chciał się przedstawić z imienia i nazwiska, ale powiedział, że lubi Pikachu i taką ma ksywkę w redakcji. Wysłuchiwałem jego żali, gróźb oraz szyderstw dotyczących mojej osoby i moich taktycznych rozwiązań, jednak nie zmieniało to niczego w wyniku naszego meczu z Zagłębiem, który wygraliśmy w końcówce. 
 Jagiellonii w kolejnym spotkaniu udało się cudem wyrwać nam wygraną, bo zdominowaliśmy ich jak Cracovię... ohh waait... czyli 1 punkt to też powód do radości.
 Kolejna potyczka z Pucharze Polski poszła łatwo, szybko i przyjemnie, a GKS Katowice dostał bagaż 3 bramek (znowu 2 bramki "Ernsesto") i to mimo gry w przewadze. Ten mecz zaprowadził mnie, kochany Dzienniczku, do dzisiejszego dnia, ale o tym jeszcze za chwilę. 
 Wpierw rozegraliśmy jeszcze mecze z Górnikiem Łęczna oraz Pogonią, gdzie zachowaliśmy czyste konta, ale sami strzeliliśmy tylko jednego gola, którego wpakowaliśmy Łęcznianom. Cztery punkty to i tak sporo, bo nie walczymy o majstra, ale o górną połowę tabeli. 


 Rozpisałem się, ale trzeba Cię było wypełnić, pustaku ty mój. Dzisiejszego dnia pędzimy już od rana do Warszawy, gdzie zaprowadził nas Puchar Polski i Pan Andrzej, który prowadził tak jak zawsze, czyli bezkompromisowo i nie biorąc jeńców. Myślę, że piłkarze się już do tego przyzwyczaili albo nauczyli się ukrywać strach - to może się przydać na boisku w europejskich pucharach.
 Kiedy dojechaliśmy na stadion, to przywitał nas ryk kibiców gospodarzy i aura pewności siebie bijąca od piłkarzy Legii, czyli coś czego u nich nie lubimy, ale lubimy to wykorzystywać. Tak więc piłkarzom w szatni powiedziałem, żeby bez presji ich rozklepali, a to oni się będą tłumaczyć z porażki....

Po meczu....



 I jeszczeee jeden, i jeszczeee raz, sto lat na godzinę, sto lat na godzinę, niech żyje jedzie nam.... Musieliśmy porzucić Pana Andrzeja mniej więcej w Jankach i wrócić do domu stopem, bo drzewa zaczęły się niebezpiecznie zbliżać do środkowego pasa, którym starał się jechać nasz wierny kierowca.
 Nie dziwię mu się, bo to zwycięstwo było piękne i niespodziewane - źle się zaczęło, bo od trzeciej minuty przegrywaliśmy po błędzie naszego kapitana, ale odpowiedzieliśmy Wojskowym błyskawicznie, a po moim orędziu w przerwie, piłkarze zaczęli grać jeszcze lepiej i wyprowadzili kolejne dwa ciosy. Jesteśmy w bardzo dobrym położeniu przed rewanżem na naszym stadionie.
 Pana Andrzeja Miernik Zadowolenia - nieznany (brawurowa ucieczka przed radomską policją).

20.11.2015

 Drogi Dzienniczku,
przychodzę do Ciebie już praktycznie co miesiąc, ale tym razem opuściłem tylko dwa nudne spotkania, bo co tu się rozpisywać przy meczu ze Śląskiem i Ruchem, gdzie zgarnęliśmy całe cztery punkty i znowu nie straciliśmy żadnej bramki. Dominujemy praktycznie każdego przeciwnika, ale nie zawsze jesteśmy w stanie to udokumentować bramką. Wszystko przyjdzie z czasem i nowymi piłkarzami.

 Wracajmy jednak do teraźniejszości i kolejnego meczu z Wojskowymi, tym razem w Ekstraklasie. Nie musieliśmy tym razem już nigdzie jechać, graliśmy w pieleszach, kibice Legii zostali przywitani Smogiem Wawelskim i urwanym Hejnałem Mariackim. Moi podopieczni byli już należycie zmotywowani naszą serią i poprzednią wygraną z naszym wielkim rywalem. Utrzymałem ich tylko w tym przekonaniu o ich zajebistości, ale z zastrzeżeniem do koncentracji i gryzeniu trawy jak zgłodnieją lub zaczną przegrywać...

 3/2 godziny później....



 Mam wrażenie, jakbym już to gdzieś widział i to całkiem niedawno. Jednak coś wyszło inaczej, więc to ten drugi mecz. Tym razem to my wygrywaliśmy do przerwy 2:0, ale potem Rosjanin po drugiej stronie korytarza zaczął chyba straszyć Sibirem, bo piłkarze rywali zaczęli grać lepiej i strzelili dwie bramki w dwie minuty - na szczęście tylko jedną do naszej bramki. Pan Andrzej w końcu mógł otworzyć tę prawie zamarźniętą wódeczkę i do teraz ma oszronione zęby, a ja zamrożony mózg.
 Pana Andrzeja Miernik Zadowolenia - 3,1 (jak ostatnie dwa wyniki).


25.11.2015

Drogi Dzienniczku,
 Legia po raz trzeci, w tym drugi raz w ciągu kilku dni. Rywale mieli czas na zwiedzanie naszego pięknego miasta, bo nie opłacało im się nigdzie wyjeżdzać. Chwalili sobie oscypki, szachy z Sukiennic, ołtarz Wita Stwosza i Planty, choć te ostatnie musieli przebiegać, żeby miejscowi nie zdążyli się zastanowić. Teraz znowu siedzą kilka drzwi dalej, na trybunach komplet, a oni są przybici ostatnimi wynikami z nami. Ja sam nie muszę nic mówić, uzupełniam Cię w tym czasie na spokojnie, bo chłopaki żartują i motywują się wzajemnie. Właśnie wylecieli jak na skrzydłach i każdy złapał swoje dziecko do wyprowadzenia na zieloną trawkę. Też muszę tam wyjść, niedługo wrócę...


 Po czasie potrzebnym na obranie ziemniaków widelcem.... 



 No i meldujemy się w półfinale rozgrywek, czyli nadprogramowo o jedną rundę. Wojskowych znowu ustrzelił Cywka i to na tyle skutecznie, że oberwał pewien Rosjanin, znany z bycia ostrym jak syberyjskie mrozy.



 Trochę przykro, że to przeze mnie stracił pracę w naszym pięknym kraju, ale to było do przewidzenia, po tym jak odpadli z Pucharu Polski już w ćwierćfinale - obrońcom tytułu się to nie godzi. Pan Andrzej i kibice są zadowoleni z wyniku i pijani w trzy dupy (nie wiem skąd je wzięli, te dupy w sensie). Zarząd jest wniebowzięty, bo po odejściu Cherchesova i jego ludzi nasz sztab jest praktycznie najlepszy w lidze:



 Tak więc, kochany Dzienniczku, był to bardzo udany dzień, a jeszcze na mój WIM, przyszła taka urocza wiadomość, po której moje ego mało nie wybuchło, ale potem okazało się, że to tylko gazy od niezdrowego żarcia.



 Fachowiec pierwszej wody! Geniusz! Podrywający zespół do walki! Miód dla mojego brzucha.
Pana Andrzeja Miernik Zadowolenia - 4,2.

04.12.2015

Drogi Dzienniczku,
 spotykamy się po krótkiej przerwie, w której rozegraliśmy z chłopakami mecz z Koroną i co by tu nie mówić - zgnębiliśmy ich, a 3-0 to najmniejszy wymiar kary. Dzisiaj natomiast mamy przed sobą poważniejsze wyzwanie, a mianowicie wyjazd do Poznania, by sprawdzić naszą siłę ognia i szczelność obrony. Na pewno mamy lepszego kierowcę, bo Pan Andrzej stale nas zadziwia i bije rekordy wszelkich tras oraz przechyłu autokaru (wzięcie prawie 180 stopniowego zakrętu przy 100 km/h to nielada wyczyn). Po przyjeździe na stadion INEA dostaliśmy do dyspozycji przytulną, wygłuszoną szatnię. Powiedziałem, więc chłopakom, że jest to swoisty test przed przerwą zimową i możemy się utrzymać na pierwszym miejscu, jeżeli tylko nie dadzą sobie wejść na głowę.

 Jakoś po meczu....

 
 Niesamowite! Udało nam się wygrać, mimo że znowu tragicznie zaczęliśmy mecz z potentatem na wyjeździe. Pierwszy raz widziałem, żeby sędzia podyktował karnego za tak błahe przewinienie jak wysoko uniesiona noga, no ale pięknie się postawiliśmy i wywalczyliśmy te 3 punkty jak prawdziwe chłopaki z Krakowa. Pan Andrzej znowu wracał zygzakiem, śpiewając pewien klasyk o byciu mistrzami, a ja mu wtórowałem, tak samo jak zawodnicy, bo mieliśmy co świętować - mój nowy kontrakt! 



 Chyba zapuściłem zbyt dużego wąsa, ale hej! Mam nowy, świeżo przefaksowany kontrakt. Wierzą we mnie...
Pana Andrzeja Miernik Zadowolenia - 1,2.

Przerwa zimowa (bliżej początka)

Drogi Dzienniczku,

 na koniec rundy jesiennej zdołaliśmy jeszcze jakimś cudem przegrać z Piastem w Gliwicach, po czym Pan Andrzej tak się na nas zdenerwował, że wracaliśmy ze Śląska piechotą, co przy zimowych temperaturach mogło nas mocno zahartować, być może nie będą nam potrzebne ćwiczenia kondycyjnie podczas tej przerwy. 
 Mimo tej wpadki chłopaki dostały ode mnie pisemne pochwały, zanim zdążyli się rozjechać po domach, bo nikt nie przewidywał, że będziemy tak wysoko w tabeli i w półfinale Pucharu Polski:


 


 Wszystko więc, miła ma książeczko, wygląda dobrze. Niestety nie mogło być zbyt różowo, więc na mój WIM przyszła nieciekawa wiadomość potwierdzona przez Prezesa.



 Boję się o swoją posadę, która jeszcze niedawno była praktycznie nie do ruszenia. Czy będziemy jeszcze razem w Krakowie, czy następnym razem zapełnie Twe karty w zupełnie innym miejscu? Kto wie...

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

SONDA

E jak...

Zagłosuj

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution