Liga Mistrzów dla każdego – podejście nr 2 dla NK Travnik! Tym razem naszym rywalem w II rundzie będzie węgierski Videoton.
Polak, Węgier dwa bratanki – dzisiaj jednak stajemy w szranki!
Videoton FC – węgierski klub piłkarski z siedzibą w mieście Székesfehérvár (węgierski to piękny język). Klub istnieje od 1941 roku i jak to na Węgrów przystało – potrafili w przyszłości wymyśleć zabójcze nazwy dla swojej ekipy – wcześniej klub nazywał się przykładowo: Vadásztölténygyári, Székesfehérvári VT Vasas, Parmalat FC Székesfehérvár. Od 1996 roku klub nazywał się Fehervar a od 2009 roku Videoton – sporo tych zmian było – nie powiem. Skąd nazwa Videoton? Zamiłowanie do technologii wideo? Nie – oczywiście jest to zamożny sponsor klubu – w mieście działa bowiem Videoton Holding który zajmuje się produkcją sprzętu komputerowego. Jest to czwarta największa tego typu firma w Europie – tak więc hajs się zgadza.
Miasto Székesfehérvár ma ponad 100 tyś mieszkańców co plasuje je na dziewiątym miejscu pod względem ludności w kraju a do stolicy – Budapesztu można dojechać w niecałą godzinkę (65 km). Jeżeli przetłumaczymy na nasz piękny język polski nazwę tego miasta to wyjdzie nam Białogród Królewski – ładnie, nieprawdaż? Nazwa ta nawiązuje do tego, iż to właśnie Székesfehérvár było pierwszą, historyczną stolicą Węgier i znajduje się na jej terenie nekropolia królów węgierskich – taki węgierski Wawel. Székesfehérvár jest miastem partnerskim Opola i Radomia ale również… północnokoreańskiego Sariwonu – jestem cholernie ciekawy jak wygląda współpraca między tymi dwoma miastami – wątpliwe by Wielki Wódź wysyłał dzieci na kolonie na Węgry… Burmistrzowie miast nie przyjeżdżają do siebie z kwiatami i zapewne w mieście nie odbywa się Festiwal kultury Korei Północnej w której zachwalają politykę wielkiego wodza… What ever – inny wielki wódz natomiast jest wielkim fanem naszego rywala.
Victor Orban – premier Węgier który pochodzi właśnie z Székesfehérvár jest totalnie zwariowany na punkcie futbolu. Jeżeli sądzicie że Donaldinho miał fioła na punkcie haratania w gałę to poznajcie tego jegomościa:
Moglibyśmy się bać Węgrów niemal od początku istnienia ich federacji piłkarskiej i rozgrywek ligowych jednak w roku na rok Węgrzy staczają się w hierarchii kontynentalnego futbolu – jak nie teraz to… pewnie za rok będzie jeszcze łatwiej. Przykładowo – taki Videoton w 1985 roku grał w finale Pucharu UEFA ale w dwumeczu (tak dzieci – wtedy były dwumecze w finale) przegrali 1:3 mimo pokonania Królewskich na ich stadionie! Czy polscy kopacze zdobyli kiedyś Santiago Bernabeu – śmiem wątpić. Od tego czasu z roku na rok było jednak coraz gorzej i mistrz Węgier obecnie (tak samo jak my) musi tłuc się 3 rundy kwalifikacji by ewentualnie dostać bęcki w grupie niczym Maribor w 2009 roku (no ale zremisowali z Chelsea więc rispekt – wynik poszedł w świat). Kto teraz stanowi o sile mistrza Węgier? Przede wszystkim Nemanja Nikolić – w realnym świecie obecna gwiazda naszej ogórkowej Ekstraklasy.
Kurczę – tak odbiegając chwilowo od tematu – skoro nie mamy teraz tytularnego sponsora ligi, nasi kopacze są do luftu (jak przychodzi do rywalizacji w Europie) a rolnicy tracą na embargu z Rosją niech nasza ogórkowa liga zmieni się w OGÓR EKSTRAKLASĘ – jakie widzę w tym zalety? Promujemy naszych rolników i ich produkty i tym samym wysyłamy w świat prawdziwą informację o tym, iż jesteśmy turbosłabi! Zresztą tak samo słabi jak Węgrzy bo oprócz NiGolićia nikogo wart uwagi w ekipie mistrza Węgier nie mogę wymienić…
Pierwszy mecz przeciwko Videotonowi rozgrywaliśmy na naszej Pirocie na której niestety nie mogliśmy rozgrywać meczy w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Możemy pomieścić jedynie 5000 osób a minimalna pojemność na fazę grupową to 8000 – mimo kokosów jakie zarobiłem dla tego klubu zarząd nawet nie chce słyszeć o modernizacji Piroty i w przypadku awansu chociażby do IV rundy eliminacji znów będziemy musieli się tłuc na Zenitę. Miałem kilka zagwozdek już przy rejestracji zawodników. Moje trzy gwiazdy które chciałem zakontraktować wyłącznie na potyczki w Europie tak guzdrały się z podpisaniem kontaktów że … minął czas zgłaszania ich do rozgrywek. Cały misterny plan w pi*du…
Musiałem więc pokombinować. Przed każdym meczem są oczywiście możliwe zmiany ale połowa z nich daje możliwość uzupełniania składu w przypadku zostawienia wolnych miejsc – tak też uczyniłem i na dzień przed meczem zgłosiłem Bahrańskiego Wawrzyniaka – Faouziego Aaishę. Niestety – na EURO we Francji rezerwowy Burić nabawił się kontuzji i w pierwszym meczu nie mógł zagrać (na rewanż był już gotowy). W meczu domowym bluzę z numerem 1 przywdział … ex-Widzewiak Dino Hamzić – ja to się potrafię wzmocnić – nie ma bata. Obronę stanowiła niezgrana ze sobą formacja Aaish, Mihajlović, Lastro, Hebibović a w pomocy gracze których mam od początku swej przygody z klubem – Nuhić i wychowanek Varupa. W ataku niezawodny jak dotąd Musić a dogrywać mu mieli Todorović, Hruby i nowy nabytek – Grandin. Mecz rozpoczął się idealnie i do przerwy schodziliśmy z dwubramkową zaliczką – bramki zdobyli Musić i Juhasz (samobój). Semir w 77 minucie strzelił drugiego gola a tuż przed zakończeniem cenną bramkę na wyjeździe dla Węgrów zdobył Everton. Wynik końcowy 3:1 – nieźle, ale 2:0 w rewanżu dla Videotonu i nas nie ma w Europie.
Pijany, bośniacki kamerzysta z Sarajewa wraca by pokazać wam bramki - tym razem widać też ludzi na trybunach!
W rewanżu – na Sostoi Stadion przybyło nieco ponad 6000 osób – stadion więc nie był zapełniony nawet w połowie.
Nie wiem czy większy wpływ na to miał wynik pierwszego meczu czy nasza – niewątpliwie uznana marka na Węgrzech ale nie przeszkadzało nam to zbytnio – my po prostu nie chcieliśmy stracić dwóch bramek i udało się to osiągnąć! Jedyne trafienie już w 18 minucie zaliczył Todorović i wygrywamy dwumecz 4:1 z wyżej rozstawionymi, faworyzowanymi Węgrami – III rundo – nadchodzimy!
Na kogo mogliśmy trafić w III rundzie? Mistrz Polski – Legia Warszawa poległ z Levadią Tallin – banda napinaczy ze stolicy przejęła pałeczkę od Wiślaków i to teraz oni mogą szczycić się największym agrowpie**olem w historii polskich batalii o Champions League.
Na naszej drodze więc mógł stanąć Celtic, Steaua, Ludogorec, Anderlecht, FC Kopenhaga, APOEL, BATE lub Redbull Salzburg – my trafiamy jednak na najbliższego pod względem geograficznym rywala – Dinamo Zagrzeb!!!
Građanski Nogometni Klub Dinamo Zagreb – dwa lata temu w ostatniej fazie kwalifikacji wyeliminował ich Celtic – znam ten ból – z kolei w poprzednim sezonie Dinamo awansowało do upragnionego piłkarskiego raju ale tam z sześcioma porażkami w grupie skończyli swoją przygodę w Europie – jeżeli byłbym przesądny to uznałbym to jako znak. Ci – którzy przegrają ze Szkotami za rok wchodzą do elity i dostają w grupie od każdego – takie mam marzenie. Szukałem jakichkolwiek pozytywów bo rywal był o klasę lepszy od nas ale z kolei oni są o klasę gorsi od CSKA Moskwa czy od Liverpoolu a przeciwko nim się nie zbłaźniłem – a skład mam przecież dużo mocniejszy. Mimo wszystko nie oceniałem naszych szans wyjątkowo wybitnie.
Dinamo Zagrzeb – przydomek Modri (Niebiescy) – czyli Luka Modrić to Niebieski Luka – so sweet. Na co dzień rozgrywają swoje spotkania na Maksimirze – 50 tysięcznym kolosie zbudowanym ponad sto lat temu. Sam klub został założony w 1945 roku i od tego czasu zdobył 9 mistrzostw Jugosławii i 17 mistrzostw Chorwacji. Z czego słynie klub – rzecz jasna z genialnego szkolenia młodzieży! Przez wszystkie etapy szkolenia w klubie przeszli chociażby wspomniany wcześniej Luka Modrić… Z drugiej strony Dinamo to Zdravko Mamić – prezes klubu i jeden z najbogatszych ludzi w Chorwacji – i jak to często bywa w połączeniu z Bałkańskim temperamentem – zły człowiek. Mógłbym się tutaj rozpisywać ale znów podlinkuję świetny artykuł z weszło (kryptoreklama ale niestety darmowa) w którym genialnie opisana jest sytuacja w tym klubie:
Pierwszy mecz mieliśmy rozgrywać w stolicy Chorwacji która – zresztą jak niemal cały ten kraj – jest wyjątkowo pięknym miejscem. Populacja – 800.000 osób a nazwa miasta pochodzi od chorwackiego słowa zagrepsti czyli zakopać – nie ma co, przyjazne miasto… Już uspokajam - łacińska nazwa Zagrabia wskazuje na to, że już wcześniej miejsce to było zabezpieczone rowem (chorw. grab) lub fosą. Może nie będą chcieli nas zakopać przed rewanżem – może. Zagrzeb – miasto partnerskie naszego Krakowa ale tym razem żadnych koneksji z Kim Dżong Unem…
Dobra – chrzanić położenie, historię i populację – naszym celem Liga Mistrzów i w pierwszym meczu nie możemy stracić resztek nadziei przed starciem na Pirocie! W składzie Dinamo goście pokroju Ivo Pinto, Arjiana Ademi, Juniora Fernandesa i Hilala Soudaniego – kto gra w FMa zapewne kojarzy że nawet Legia mogłaby co najwyżej pomarzyć o takich grajkach (w pierwszych sezonach rzecz jasna). Czym mogliśmy się przeciwstawić? Do rozgrywek mogłem zgłosić kolejnego gapowicza który musiał się tydzień zastanawiać czy podpisać z nami kontrakt – tym razem do rozgrywek wkracza nigeryjski internacjonał – Akeem Latifu (5 meczy w kadrze). W bramce Burić w obronie Hebibovicia zastepuje właśnie Nigeryjczyk a Nuhicia w pomocy luzuje Rumun Puscas którego oszczędzałem w starciach z Węgrami. Grandina zastępuje Sykora i o bramkach mieli decydować Ci sami ludzie co potrafili sforsować bramkę strzeżoną przez Akinfeeva – panie Zelenka – nie będzie miał pan łatwo…
Mecz z trybun oglądało marne 10000 osób – sorry, nie jesteśmy atrakcyjnym medialnie zespołem. Był to klasyczny FMowy mecz do jednej bramki w którym to jedynego gola strzelają Ci … którzy się przez 90 minut bronią i to kużwa jesteśmy my! Wygrywamy na Maksimirze 1:0! Dinamo cały mecz szarżowało na bramkę Buricia ale robili to nad wyraz żenująco. Z 21 strzałów tylko 5 było celnych i tylko raz Jasmin musiał się rzucić… Żenada panowie Chorwaci… My z kolei oddaliśmy 3 strzały na bramkę i jeden z nich – jedyny celny BTW autorstwa Hrubego wylądował za linią bramkową! Cud! To rewanż za te wszystkie mecze w których od początku szarżuję na bramkę ogórów i żaden z 40 strzałów nie przynosi rezultatów a jedna kontra kasztaniaków odbiera mi 3 punkty!
Fm zabiera ale też daje… Absolutnie jeden z najmniej sprawiedliwych meczy ever ale panowie – jeżeli atakujemy to celujmy pomiędzy słupki a nie 30 metrów nad nią – to nie rugby.
Przed rewanżem postawiliśmy się w niespodziewanie korzystnej sytuacji ale w każdej chwili mogliśmy wszystko elegancko spier*olić. Na Pirocie postanowiłem zastosować jedną zmianę w składzie – postawiłem na doświadczonego Vonlanthena w miejsce Sykory – reszta bez zmian mimo iż nie byłem oczywiście zadowolony z tego, iż przez 90 minut broniliśmy się przed blamażem. Dinamo przykładowo wymieniło bramkarza – prawdopodobnie to z niego chorwackie media uczyniły kozła ofiarnego. Mecz rewanżowy był już bardziej wyrównany ale to nadal Chorwaci mieli inicjatywę. W 27 minucie Pjaca wyrównał wynik dwumeczu i nasza zaliczka poszła się je*ać… Do przerwy wynik się nie zmienił i statystyki przemawiały również na naszą niekorzyść – w strzałach 3:15 – w strzałach celnych 3:5 – nie ilość a jakość panowie Chorwaci. Po przerwie to my ruszyliśmy z kopyta i próbowaliśmy wykorzystać przewagę własnego boiska. W 68 minucie kapitan gości Viter popełnia błąd i sędzia dyktuje dla nas karnego! Jak wapno to rzecz jasna Vonlanthen i mamy 1:1. To oczywiście nie dawało nam jeszcze awansu – nie mogliśmy za wszelką cenę stracić gola bo 2:2 w dwumeczu faworyzowałoby moich rywali. Tu miałem oczywiście dylemat – czy spróbować jeszcze coś ustrzelić czy bronić wyniku jak zamku w Częstochowie… wybrałem oczywiście to drugie. Z minuty na minutę goście stawali się coraz groźniejsi i znów to oni mieli optyczną przewagę na boisku – niestety dla nich ich skuteczność w dwumeczu była katastrofalna i mecz zakończył się zwycięskim remisem dla Travnika! 2:1 w dwumeczu i IV runda eliminacji!!!
Skuteczność zadecydowała – mimo iż moja ekipa miała o 12 strzałów mniej w meczu to w celnych padł remis 7:7. Awansujemy – może niezasłużenie ale taki jest futbol. Po meczu szybko uciekamy do naszej szatni by nas nie zakopali na naszej własnej murawie.
Nasza niespodziewana postawa przeciwko Dinamo nie była jedyną niespodzianką w IV rundzie eliminacji – odpadł APOEL w starciu z Malmo. W ostatecznej dziesiątce jest również pogromca Legii – Levadia Tallin na który oczywiście nie mogliśmy trafić.
Kto zatem stanął nam na drodze o faze grupową? Nasz klub patronacki Sparta Praga, Steaua Bukareszt czyli klub z którego podprowadzilismy za darmo Puscasa, Redbull Salzburg, Anderlecht Bruksela (Belgowei zanotowali spadek w rankingu i znów muszą się kwalifikować do Champions League) i rzecz jasna piep**ony Celtic – nasz oprawca sprzed roku… Na co nie wpadniemy to i tak dupa z tyłu… Oczywiście – wizja rewanżu za porażkę byłaby świetnym materiałem motywacyjnym ale piłkarsko to chyba najsolidniejsza ekipa… Co wylosował nam Łysy Gianni – o tym za kilka dni…
Czekam na wasze opinie dotyczące naszych szans na awans – kto byłby idealnym rywalem?
W analizie pomeczowej zwracaj uwagę na sektory, w których najczęściej tracisz piłkę. Jeżeli odbierają ją boczni obrońcy, nacieraj środkiem, jeżeli środkowi pomocnicy, atakuj skrzydłami. Śledź konkretnych piłkarzy przeciwnika.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ