Informacje o blogu

....Od kelnera do milionera....

Pogoń Szczecin

LOTTO Ekstraklasa

Polska, 2010/2011

Ten manifest użytkownika gosc1 przeczytało już 769 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

W październiku czekały nas głównie pojedynki wyjazdowe. Jako beniaminek, Pogoń Szczecin nie mogła być faworytem tych meczów. Nie mieliśmy jednak zamiaru poddawać sie bez walki. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Okres wycieczek drużyny po kraju obsługa Papricany miała wykorzystać na regenerację naszej murawy.

2 października stawiliśmy się w Chorzowie, gdzie czekał nas pojedynek z Ruchem. Chorzów przywitał nas słońcem. Na rozmowie przedmeczowej poprosiłem jednak chłopaków, żeby nie traktowali tego boiska jak plaży i nie skupiali się na opalaniu, lecz na gryzieniu trawy, bo bez tego wrócimy do Szczecina w marnych humorach. NIe powiem, towarzystwo wzięło sobie moje słowa do serc i gryźli trawę aż miło. Cóż z tego jednak, gdy zapomnieli o podgryzaniu zawodnikó Ruchu? Zwłaszcza jeden zawodnik nie czuł się wystarczająco podgryzany, a był nim Artur Sobiech. Nic nie robiąc sobie z naszej determiancji władował nam bramkę w 28 minucie. Do przerwy nic się nie zmieniło, więc w szatni przemówiłem moim asom do rozumu. Noe wiem, czy to moja zasługa, ale nie mam zamiaru jej się z własnej woli wyrzec. W każdym razie w 56 minucie moje modły zostały wysłuchane i Bartek Grzelak wyrównał na 1:1. Oczywiście mecz byłby nudny, gdyby tak się to zakończyło, więc moi podopieczni postanowili znowu uszcześliwić zawodnika Ruchu, tym razem był to Marcin Nowacki. Władował on nam bramkę na 2:1 z rzutu karnego w 65 minucie. Wkurzyłem sie trochę na zaistaniałą sytuację i od tego momentu wydzierałem się zza linii na drużynę non stop. Chyba mam jednak jakiś autorytet, zwłaszcza u Grzelaka, gdyż ten w 82 minucie doprowadził do remisu. Widząc, że idzie nam całkiem dobrze, nie pozwalałem chłopakom na odpuszczanie ani na centymetr, licząc na błąd Chorzowian w końcówce. Presja opłaciła się połowicznie, gdyż owszem, doprowadziliśmy w 92 minucie do rzutu karnego dla nas, lecz Neto nie wytrzymał presji i przestrzelił. Mecz zakończył się więc wynikiem 2:2. Choć przed meczem brałbym ten wynik w ciemno, to po meczu był duży niedosyt. Kibice nie dawali nam o tym zapomnieć jeszcze przez długi czas.

Nasza postawa w meczu w Chorzowie była obiecująca, lecz następny pojedynek z Odrą Wodzisław odbywał się dopiero 16 października, co mogło nie pomóc w utrzymaniu dobrej formy. Wodzisław nie był dla nas tak łaskawy, jak poprzednie miasto i przywitał nas 7-stopniowym ziąbem i deszczem. W takich warunkach trzeba było uważać na kontuzje i nam, jako gościom, zależało głównie na dotrwaniu do końca tej niebezpiecznej zabawy w błocie. Pierwsza połowa to była istna kopanina. Masę strat , dziwnych zagrań i brak przewagi którejś ze stron. Widząc, że przeciwnikom nie chce się biegać w tym bagienku poprosiłem drużynę o podkręcenie obrotów. Liczyłem, że zaskoczymy ich zmasowanym atakiem i wypunktujemy, zanim zdążą podnieść się z błota. Plan powiódł się w 53 minucie, kiedy to za sprawą Piotra Pętasza wyszlismy na prowadzenie, lecz nasza nonszalancja zemściła się już po 4 minutach, kiedy to Alex dos Santos wyrównał stan spotkania. Jendak, jak przystało na walki w kisielu..tzn. w błocie, nikt nie odpuszczał i po kolejnych 4 minutach znowu byliśmy na prowadzeniu. Bramkę strzelił Neto, rehabilitując sie za kiks z Chorzowa. Wszystko układało sie po naszej myśli i zamierzałem już radośnie doliczyć nam 3 wyjazdowe punkciki, gdy w 88 minucie pod naszą bramkę przedarł się Tomas Radzinevicius. Zmylił bramkarza i wywalczył dla swojej drużyny remis. Kolejny remis 2:2 i kolejny niefart w samej końcówce.

Do Białegostoku na mecz z Jagą jechaliśmy w mieszanych nastrojach. Ostatnie mecze pokazały, że stać nas na zdobywanie punktów, ale z trudem stawialiśmy kropkę nad i. Seria remisów musiała się w końcu skończyć i nadal bez odpowiedzi pozostawało pytanie: czy jest to passa pechowa, która zakończy się zwycięstwem, czy wręcz odwrotnie, szczęśliwa i zakończy się mniej radosną porażką. Pogoda w Białymstoku była identyczna jak w  Wodzisławiu i to zaliczałem do naszych atutów, gyż pokazaliśmy w poprzednim meczu, że potrafimy w takich warunkach powalczyć. Niestety, szybsi i skuteczniejsi na początku meczu okazali się gospodarze. Juz w 10 minucie Thiago Rangel wpakował futbolówkę do bramki Janukiewicza. Nie powiem, postawa mojej druzyny w zaistniałej sytuacji była całkiem budująca. Rzucili się na Jagę jak stado wilków i doprowadzili do wyrównania po golu Hadisa Zubanovica w 35 minucie. Od tego momentu przeważalismy, lecz nie mogliśmy swojej przewagi udokumentować bramką. Jednak ku mojej i kibiców radości mieliśmy w składzie Piotrka Pętasza, który potrafi zaskoczyc przeciwnika w najmniej spodziewanym momencie. Po jednej z ostatnich akcji tego meczu, w 92 minucie, wykonał on zapierający dech w piersiach rajd lewą stroną i nieomalże w biegł z piłką do bramki Białostocczan. Było 2:1! Na tym nie koniec jednak emocji. Piłkarze Jagielloni nie mogli pogodzić się z tak zaskakującym obrotem sytuacji i rucili się nieomalże do gardła sędziemu. Po kilkuminutowych przepychankach do szatni z czerwoną kartką został odesłany zawodnik gospodarzy Pavol Stano. Nie był to miły akcent, lecz świadczył o tym, że wygraliśmy wojnę psychologiczną z przeciwnikiem, któremu kompletnie puściły nerwy.

Po tym szczęśliwym zwycięstwie z nadzieją wrócilismy do Szczecina, gdzie czekał nas pojedynek z Koroną Kielce. Mecz zaczął sie dla nas obiecująco, gdyż po golu Zubanovica w 9 minucie prowadziliśmy 1:0. Od tego momentu kontrolowaliśmy grę i w sumie kwestią czasu było, kiedy padnie kolejna bramka dla Pogoni. Niestety, niewykorzystane sytuacje mszczą się i na nas takowe także się zemściły. w 48 minucie Korona przeprowadziła akcję, po której Piotr Gawęcki strzelił wyrównującego gola. Cóż z tego, że przeciwnk nie zagroził nam już ani razu więcej, a w 87 minucie, za sprawą czerwonej kartki dla Pawła Króla, pozwolił nam grać w przewadze. Nie zdołaliśmy tego wykorzystać i wynik końcowy brzmiał 1:1.

Październik upłynął pod znakiem meczów bez porażki. Choć 6 punktów zdobytych w 4 meczach nie powala na kolana, to jednak biorąc pod uwagę fakt, że w większości były to mecze wyjazdowe, przy najmniej w 2 przypadkach pechowo zremisowane, to miesiąc ten można uznać za sukces. W końcu nadal uczymy się gry w Ekstraklasie i polskiej "wielkiej" piłki.

 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.