Ten manifest użytkownika gosc1 przeczytało już 540 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
W artykule "Okiem optymisty" kolega Rikulec rozłożył na czynniki pierwsze reprezentację Smudy i zdolności poszczególnych formacji do osiągnięcia ewentualnego sukcesu. Lektura tego tekstu skłoniła mnie do bardziej filozoficznych przemyśleń, chyba mniej optymistycznych, ale rzucających trochę światła na genezę takich a nie innych wzlotów i upadków naszych reprezentacji, klubów i poszczególnych zawodników.
Moim zdaniem, a obserwuję świadomie (czyli mam w pamięci i najwyraźniej wiedziałem o co w tym sporcie chodzi :-)) polski futbol co najmniej od MS w Argentynie 1986, główną bolączką polskich drużyn jest mentalność. Zapewne brak wiary w siebie i tendencje do minimalizmu lub mix tych dwóch przypadłości. Myślę, że korzenie tych słabości można odnaleźć gdzieś w czasach peerelowskiej indoktrynacji i ogólnej chorobie tamtego systemu, który zaszczepiał w Polakach niską samoocenę i skłonności do kombinowania, a nie skłaniał do równej, ciężkiej pracy na rzecz siebie i sąsiadów. Generalnie, jak mawiał klasyk, "kto kombinuje ten żyje", a że często z kombinowania wychodziło, że "czy się stoi czy się leży, stówka się należy", to utrwalało się w naszej mentalności (naszej, czyli tych ówcześnie żyjących i niestety tych jeszcze nienarodzonych również), że biegać trzeba szybko , ale tylko czasami, a czasem nawet wcale.
Co gorsza, już wtedy, co "udokumentował" film "Piłkarski Poker", korupcja w polskiej piłce kwitła na całego. Dziś już wiemy, że także kwitła w tzw. demokratycznej Polsce (choć ponoć ten poprzedni ustrój też był demokracją, tylko...ludową, może stąd wszechotaczające podobieństwa), a skala powiązań sędziów, obserwatorów, działaczy i piłkarzy w mafijnym procederze była niewyobrażalna dla uczciwie myślącego człowieka. Wszechogarniająca korupcja i komunistyczne naleciałości musiały doprowadzić (zapewne jeszcze w PRLu, a już na pewno po transformacji ustrojowej), do kompletnego zaniechania przez większość piłkarzy doskonalenia swoich umiejętności, gry "na całego" i przede wszystkim wiary w siebie. Myślę, że polscy piłkarze po prostu nie wierzyli i nie wierzą w siebie, bo nie można nabrać wiary w to, że można wygrać grając do końca, gdy się nigdy do końca nie grało, bo mecz był z góry ustawiony. Nie można też wierzyć, że jest się co najmniej równorzędnym piłkarzem z konkurentem z zachodniej ligi czy reprezentacji, gdy w kraju główną uwagę skupia się na tym, ile trzeba zapłacić sędziemu, żeby meczu nie przegrać. Taki polski piłkarz nie może myśleć, że jest lub może być dobrym piłkarzem, bo wie, że nic w tym kierunku nie robi ani on, ani jego trenerzy.
Najwyraźniej zachód funkcjonuje inaczej i dlatego na szczycie po prostu nam odjeżdżają. Na zachodzie też panoszy się tu i ówdzie korupcja, ale ludzie mają w sobie chyba więcej własnej siły w dążeniu do sukcesów, nie dołują się tym, że są gorsi bo są Polakami, tylko mając szanse dają z siebie wszystko, a wtedy i korupcja nie przeszkadza im w dochodzeniu do mistrzowskiej formy. Tyle o prehistorii.
Ze Smudą wiązałem nadzieje na tzw. zamordyzm, czyli coś co miało nie pozwolić zdominować naszych piłkarzy przez opisane wyżej słabości. Na razie ciężko to dostrzec, ale liczę, że Smuda da radę, bo jeśli nie on to już nikt nie da rady, zakładając, że moja mentalna teoria się sprawdzi. W końcu "Franek Smuda czyni cuda " :-).
Widzę w artykule kolegi Rikulca odniesienie do czasów Leo Beenhakkera w reprezentacji. Myślę, że wtedy właśnie, na krótko z rożnych względów, ale zawsze, udało się tchnąć wiarę we własne możliwości polskich piłkarzy, dzięki czemu potrafili rywalizować jak równy z równym z potęgami. Ostateczny upadek tamtej reprezentacji i postępująca indolencja wynikowa są jak sadzę potwierdzeniem mojej teorii. Mamy taką a nie inną mentalność, która była kształtowana przez dziesięciolecia i żeby ja zmienić, będziemy potrzebowali pokoleń i to pokoleń chcących coś w sobie zmienić. Obecna mentalność była kształtowana co najmniej od końca II wojny światowej do 1989 roku przez sprawną machinę komunistyczną. W końcu słabym narodem było łatwiej rządzić z Moskwy przez te lata, niż takim o silnej wierze w swoje możliwości. Teraz pewnie będzie trzeba dwa razy więcej czasu na odwrócenie tych złych naleciałości.
Żeby nie kończyć tak pesymistycznie, to powiem, że po chudych latach muszą przyjść lata tłuste. Jeśli to prawda, to czeka nas seria sukcesów...oby nie takich jak na załączonym obrazku ;-). Obawiam się jednak, że o sukcesy będzie ciężko, jeśli głównym motorem napędowym naszej reprezentacji będą skauci, którzy szukają tak na prawdę obywateli innych krajów, posiadających polskie korzenie, a nie polskie szkółki piłkarskie. Musimy zacząć "produkować" własne perełki, bo inaczej i Smuda nie pomoże.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ