CFA
Ten manifest użytkownika ElHarnas przeczytało już 955 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Dni mijały według schematu. Praca w hotelu, a wieczorem przestawianie pachołków na Stade Marcel Cerdan. Chyba już zostałem zaakceptowany przez całą drużynę. Bardzo imponował mi nowy nabytek Cassis, Yann Synaeghel. Defensywny pomocnik z trzecioligowego, belgijskiego klubu Ronse. Był on pierwszym poważnym nabytkiem w klubie od wielu lat. Zazwyczaj trafiali tutaj tylko amatorzy, którzy z nudów chcieli gdzieś pokopać piłeczkę. Yann był zawodowcem. Nieważne na jakim poziomie, ale był. Podczas oficjalnego podpisywania kontraktu pojawił się nawet jeden dziennikarz i znalazła się butelka szampana.
Yann rządził i dzielił w okolicach środkowej części boiska. Chłopcy z drużyny szybko zauważyli jego doświadczenie i ogranie więc z dużą ochotą powierzali mu piłkę. Wychodzili z założenia, że jak mowi stara, piłkarska prawda - "z tyłu lepiej widać".
Mijał dokładnie miesiąc mojego pobytu we Francji, kiedy do hotelowej szatni wpadł podekscytowany Yannick.
-Stary! Nie uwierzysz co się święci!
-No nie wiem. Kupiliśmy Drogbę?
-Oj tam. To za dwa sezony. Ale już za tydzien przyjeżdża zagrać z nami Servette Genewa!
-Hmm. No normalnie zcięło mnie z nóg!
Nie podzielałem optymizmu Yannicka. Jednak po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jego radość jest uzasadniona. Cassis to malutkie miasteczko z jeszcze mniejszym klubikiem, a zagrać przyjeżdża klub z tradycjami. Wielokrotny mistrz Szwajcarii.
-No ale wiesz. Będą baty jakich to miasto nie widziało!
-Przestań narzekać. W końcu jakaś porządna piłka. Nie to trzecioligowe badziewie.
Widziałem w jego oczach ten żar. Zapewne nigdy się go nie pozbędzie. Yannick wciąż był przekonany, że on został stworzony do wielkiej piłki, a wielka piła stworzona właśnie dla niego. Czuł, że to właśnie jest jego powołaniem, a nie jakaś kopanina w okręgówce. Kiedy tak na niego patrzyłem doszedłem do wniosku, że tylko tacy ludzie powinni uprawiać sport. Ludzie to kochający, żyjący tym i chcący osiągać same szczyty.
Kiedy nadszedł pamietny dzień 6 lipca 2008, mnie na stadionie nie było. Towarzystwo Hodowców Koniczynki miało w hotelu swoją galę i pomimo, że mecz odbywał się o 20 nie było mowy o tym bym wyrwał się z pracy. Wręczali sobie nagrody i bili brawo do 24. A ja zacząłem uważać koniczynę za roślinę jednak nieszczęśliwą. A na Stade Marcel Cerdan działy się cuda.
Yannick Konki odebrał ochotę do gry najwiekszej gwieździe Servette Matias'owi Vitkiewiez'owi z Urugwaju. Ciął go równo z trawą przy każdej próbie ataku prawym skrzydłem. Synaeghel co chwila posyłał prostopadłe piłki, a do dwóch z nich zdarzył prawy pomocnik Cedric De La Loma i nie dał szans bramkarzowi gości. Potem było murowanie i 2:0 utrzymało się do końca. Chłopcy udali się na zasłużoną imprezę i z tego co słyszałem wielu nie dało rady iść do pracy w poniedziałek.
Tylko profesjonalista Yannick trzeźwiutki i dumny wszedł do szatni o poranku. Wyprostowany z uśmiechem od ucha do ucha i rozmarzonym spojrzeniem powiedział:
-Tak! To było to!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Twoja Kariera |
---|
Kariera jest sercem Football Managera, a moduł Kariery jest centralnym miejscem Twojej aktywności na stronie. Stwórz karierę, opisz ją w kilka chwil i połącz z nią screeny, filmy, blogi - pokaż się eFeMowej społeczności z dobrej strony. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ