Zadymiony pub, zimne piwo w szklance, piękna kobieta obok. Czego wymagać więcej? Rozglądam się dokoła. Przy stoliku obok siedzi trzech facetów, około dwudziestki. Rozmawiają o czymś. Nie zwracam na nich większej uwagi. Gdyby to były trzy dziewczyny, to jeszcze…
Pięć minut później rozglądam się ponownie. Sytuacja przy stoliku obok zmienia się diametralnie. Oni już nie rozmawiają, trwa zacięta dyskusja. Bierze w niej udział jednak tylko dwóch chłopaków, trzeci siedzi i dłubie w nosie.
Wracam do swojej towarzyszki. Nagle do moich uszu dobiega słowo, które jest mi dziwnie znajome: Riquelme. Pewnie fanatycy piłki nożnej, a może…
Wiem, że nieładnie podsłuchiwać, ale koniecznie poprzez gwar w pubie, staram się dosłyszeć, co mówią przy stoliku obok. Czekam na jeszcze jedno słowo - klucz. Po kilku chwilach pada: Cambiasso!!!. Teraz nie mam już żadnych wątpliwości. Ci dwaj to fanatycy Ceema, a ten trzeci, który wydłubał już wszystko z nosa i teraz grzebie sobie w zębach, nie ma pojęcia o istnieniu tej gry. Jak dobrze być wśród swoich.
Rozmowa przy stoliku pochłania mnie coraz bardziej. Moja towarzyszka zauważa to i rzuca jakieś uwagi. Dyskusja trwa. „Saviola, zmień trening, Ibrahimovic, tackling, Buffon, ja ustawiam dwóch AMów, nie gram pressingiem, odpadłem w III. Rundzie, Barkircioglu, zapłaciłem dwadzieścia baniek, scout go znalazł itd.” Szczerze współczułem „temu trzeciemu”.
Sobota. Gram w CeeMa. Moje QPR przegrywa 2:0 z Wimbledonem. Fuck. Telefon – próbuję rozmawiać ze swoją dziewczyną, umawiamy się do kina. Cześć. Pa kochanie, do jutra. Wchodzi matka: „Na obiad zrób sobie…” Nie słucham, jest już tylko 2:1. Jeszcze kwadrans, może zrobić jakąś zmianę? 90 minuta: GOOOOOOL!!! Jest remis!!! Chwila? Chyba idę jutro z A. do kina? Na co? Na którą? Gdzie? O naszej rozmowie, można powiedzieć, że się odbyła. Aha, jeszcze sprawa dzisiejszego obiadu. Matka coś wspominała. Nie pamiętam. Wiem jedno, żeby awansować, do Premiership potrzebuję jeszcze trzech punktów.
Moje spotkania z kumplem, wyglądają w ten sposób, że po ogólnych tematach: „Co słychać? Jak w pracy?”, przechodzimy do części spotkania poświęconej Managerowi. „Kogo prowadzisz? Sukcesy? Jakieś ciekawe zakupy?” To są tematy, które nas pochłaniają. Jest to ważniejsze niż cała reszta. Przecież np. siedmiomiesięczna kontuzja Savioli to prawdziwy dramat, a przypalony garnek w kuchni, jest tylko kolejnym spalonym garnkiem w tym miesiącu (czwartym, czy piątym – co za różnica?). A grać bez Savioli? Fanatycy wiedzą, o co chodzi, a cała reszta niech dłubie w nosie. Ewentualnie, jak mają chwilę czasu, to niech skoczą po nowe garnki…
PS „Przed instalacją pożegnaj się z rodziną”. Hasło reklamowe z pudełka CM 01/02. Moja rodzina wie, co to znaczy. Jak miałem komputer w serwisie i przez tydzień nie grałem, moja siostra od razu stwierdziła, że stałem się bardziej… „komunikatywny”.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ