Artykuły

Zapomniałem wspomnieć, że Skonto dalej ma prawo własności do obiektu narodowego o tej samej nazwie. Obiekt miał być podobno sprzedany miastu, ale do tego nie doszło, lecz w związku z fatalną sytuacją Skonto pojawiły się należności do spłacenia względem miasta. Ryski ratusz oczekiwał jednak zbyt dużo pieniędzy - tak mi się wydawało. Sprawę przejęli moi prawnicy i wynegocjowali ugodę z władzami miasta, które opuściły 50 tysięcy euro. Na samym stadionie Skonto postanowiłem nie grać, będzie jednak z niego wpływ do budżetu, gdyż obiekt wynajmuje FC Riga. Kolejną przeszkodą okazał się stadion uniwersytecki, gdzie planowałem rozegrać pierwsze spotkanie nowego Skonto. Obiekt nie spełniał już bowiem sporej części wymogów bezpieczeństwa i niedługo zostanie przebudowany. Nie, nie na nową arenę dla reprezentacji Łotwy, jak planowano, lecz na plac zabaw i małe boiska dla dzieci. Na szczęście miałem w zanadrzu jeszcze jedną opcję i na 100% pierwszy mecz rozegramy na stadionie Daugava o pojemności 5683 osób. Potem, jak już wspominałem, przenosimy się na szkolny stadion. 

Żona mówiła mi, że przez to całe zamieszanie schudłem kilka ładnych kilo, bo i przecież firmą trzeba było się zajmować, no i swoim życiem prywatnym. Na szczęście kolejne dni zaczęły przebiegać spokojnie. W łotewskiej federacji złożyłem niezbędną dokumentację, tym razem związaną z finansami, i dostałem bez problemu licencję na trzeci poziom rozgrywkowy. W rejonie ryskim są dwie grupy: “silniejsza” i “słabsza”. Z obydwu 4 najlepsze drużyny tworzą potem grupę mistrzowską, w której rywalizują o promocję na wyższy szczebel. Często zdarza się tak, że któremuś z zespołów zwyczajnie nie opłaca się awansować wyżej (scenariusz doskonale znany z niższych lig w Polsce) i rezygnuje z tego przywileju na rzecz uplasowanej niżej drużyny. Los przydzielił nas do słabszej grupy, więc patrzyłem z optymizmem w przyszłość, starając się jednak twardo stąpać po ziemi. Im bliżej było do debiutanckiego meczu, tym bardziej się denerwowałem i niecierpliwiłem. 

Wreszcie nadszedł dzień debiutu! 15 kwietnia 2018 roku. Moim rywalem był zespół Riga United. To dość ciekawy klub, pierwsza międzynarodowa instytucja piłkarska na Łotwie. W ich drużynie językiem komunikacyjnym nie był łotewski czy rosyjski, lecz angielski. W drużynie grał także jeden Polak, Sofian, którego poznałem kiedyś na wyjeździe w czasach studenckich. Normalnie żyje i pracuje w Rydze, a w wolnym czasie zajmuje się grą w zespole naszego premierowego rywala. Poza tym to mieszanka narodowości, Łotysze, Niemcy, piłkarze z Afryki i masy innych krajów. Co ciekawe, ich żeńska sekcja gra w Virslīdze kobiet. 

Na Daugavie byłem już 2 godziny przed meczem, rozmawiałem z Jānisem, moim łotewskim przyjacielem, który jak wspominałem wcześniej, uratował mi kiedyś skórę. On sam cieszył się na ten mecz jak i reszta kibiców Skonto. Zaoferowałem mu miejsce obok mnie, jednak on będzie dopingował z najbardziej aktywnymi kibicami, którzy nazywają się “H-Side”. Nazwa wzięła się od sektora H, który zwykli zajmować na stadionie Skonto. Co ciekawe na meczach FC Rigi czy reprezentacji Łotwy ten sektor do dziś zajmowany jest właśnie przez aktywnie dopingujących fanów. 



- Cieszę się, że wraca Skonto. Obecnie złote czasy sprzed ładnych kilku lat pamięta niewiele zespołów z Virslīgi. Właściwie to chyba tylko Ventspils, no może jeszcze Jełgawa i Valmiera. Metta i RFS grały na niższym szczeblu, zaś FK Liepāja czy FC Riga... chyba sam wiesz - powiedział Jānis.
- Taa, nie musisz mówić.
- Piękne to były czasy, gdy graliśmy z Metalurgsem. To była wspaniała rywalizacja, my Skonto kontra oni. Dziś co mamy? Rigę FC i  Liepāję. Wszystko poszło do przodu, ale klimat został gdzieś kilka lat wstecz. Kto dziś przyjeżdża na Łotwę w ramach europejskich pucharów? Zespoły z Irlandii Północnej, Islandii, największym hitem chyba był Red Bull Salzburg, komercyjne ku**y; tfu, na FK Liepāji. A kiedyś? Kiedyś Skonto grało z Chelsea, Interem czy nawet Barceloną! Do Ventspils zawitały Hertha, Sporting, Heerenven czy chociaż Crvena Zvezda. Metalurgs Liepāja? Gościli Schalke, Genk, Dynamo Kijów czy nawet Legię od Ciebie z kraju. Cały dworzec jebane bydło upierdoliło swoimi znaczkami czy innymi bazgrołami naniesionymi sprejem. Zresztą daleko szukać - na płocie obok stadionu Skonto masz tagi Wisły, Arki czy Lechii. No ale to tylko jakiś zapuszczony płot, a nie obiekt w centrum miasta.
- Widzisz Jānis, u nas jest inna kultura kibicowska. Na Łotwie koleś w szaliku FK Liepāji może na luzaku usiąść obok kibica Rigi FC i jawnie wspierać zespół. U nas to nierealne, kiedyś kibice Lecha Poznań wyczaili gościa z Lechii Gdańsk, który na Facebooku oznaczył się na stadionie i dodał fotę, jak incognito siedzi na trybunie Lecha. Musiała go wyprowadzać ochrona. Polscy kibice znaczyli i będą znaczyć swoją obecność, zwłaszcza poza Polską. Māris Smirnovs, odchodząc z Górnika Zabrze, mówił kiedyś, że na Łotwie możecie tylko pomarzyć o takich kibicach jakich ma Górnik, i że takiej atmosfery tutaj nigdy nie było i pewnie nie będzie. 
- Powiedziałbym, że pieprzenie, ale niestety ma rację. Tu ludzie żyją hokejem na lodzie, skeletonem czy choćby koszykówką. Jedyny przebłysk był na Euro 2004. Zresztą, po ostatnich wynikach kadry widać najlepiej o czym mówię. Nie ma nic. Powinni wypieprzyć Starkovsa, ktoś z zewnątrz powinien objąć kadrę. To Euro było niesamowicie niewykorzystaną szansą na rozwój futbolu. Tu piłka nigdy nie będzie najpopularniejsza.
- Miejmy nadzieję, że będzie szansa na poprawę po reaktywacji Skonto. Kiedyś może wrócimy do pucharów.
- Może… Na razie spadam, bo z chłopakami szykujemy małą oprawę. Do zobaczenia!

Z upływem czasu zaczęło gromadzić się coraz więcej ludzi. Była delegacja z klubu kibica Rigi United, mieli szaliki i inne gadżety. Trochę osób w barwach Skonto, większość przede wszystkim to jednak widzowie, którzy przyszli zapewne z ciekawości. Jak później dowiedziałem się z informacji spikera, na stadion przyszło 618 widzów, co przewyższa nawet dwukrotnie frekwencję na niektórych meczach Virslīgi! Liczby rzędu 300-400 to największe jeśli przeważnie chodzi o frekwencję na meczach najwyższej klasy rozgrywkowej. 

Trzeci poziom rozgrywkowy zaczyna swoje zmagania przeważnie w kwietniu, więc było jeszcze dość chłodno. Atmosfera na stadionie była obiecująca. Chłopaki z H-Side wywiesili transparent z napisem “Wracamy do gry!”, odpalając nieco pirotechniki. Sam mecz był dość ciekawy, widzowie zobaczyli 4 bramki. Po wyrównanym meczu wynik brzmiał 2-2, a jednego z goli dla nas zdobył weteran Prohorenkovs. To był bardzo obiecujący początek, liczyłem po cichu na zwycięstwo ale domyślałem się, że był to trudny mecz dla chłopaków. Po spotkaniu pogratulowałem trenerowi Tsarenko pierwszego spotkania zespołu pod jego wodzą. Cieszę się także, że udało się na mecz trzeciej ligi zgromadzić ponad 600 osób. Debiut odnowionego Skonto poprzedziła kampania informacyjna, swoje zrobiły też media. Zakładamy z trenerem, że w kolejnych meczach po wstępnej aklimatyzacji zaczniemy notować zwycięskie rezultaty i będziemy bić się o awans. Ile z tego wyjdzie? Nie wiadomo.

Zarządzanie klubem to więcej roboty niż mogłoby się wydawać. Dzielenie tego dodatkowo z własną firmą wysysało masę energii. W Polsce miałem zaufanych ludzi, którym mogłem zostawić wszystko pod opieką, ale sam też musiałem od czasu do czasu kontrolować całość, czy udać się na jakieś spotkanie. Szczęśliwie samolotem to nieco ponad godzina czasu, samochodem zdecydowanie dłużej. Myślami byłem już przy kolejnym spotkaniu Skonto, które miało odbyć się z rezerwami Progressu Olaine, występującego szczebel wyżej, na zapleczu Virslīgi. Rezerwy były to tylko z nazwy, gdyż często w drużynie pojawiali się piłkarze z pierwszego zespołu, a nikt z federacji nie widział w tym problemu. Z drugiej strony to świetna okazja, aby sprawdzić się z lepszym i bardziej doświadczonym rywalem, bijącym się już drugi rok z rzędu w barażach o najwyższą klasę rozgrywkową. 

Wieczorem usiadłem w pokoju i zacząłem rozmyślać nad tą gadką Jānisa w stylu “kiedyś to było”. Mimo wszystko miał rację, bo dzisiejsza piłka łotewska to dramat w najczystszej postaci, wliczając w to zeszłoroczną porażkę z Kosowem 3-4. Okej, to nie jest nawet cień pokolenia, które wywalczyło awans na Euro 2004, ale przecież tu są piłkarze, którzy na spokojnie powinni dawać sobie radę z choćby Wyspami Owczymi. Też jestem zdania, że dopóki Starkovs pozostanie u steru kadry, tak długo nic się nie zmieni, mimo jego dawnych zasług. Zresztą, przecież to człowiek, który na pytania łotewskich dziennikarzy odpowiada po rosyjsku. Dużo spraw w łotewskiej piłce wymagało naprostowania.



Kwietniowe poranki w Rydze są jeszcze zimne ale widać, że gdzieś tam za horyzontem czai się wiosna w pełnej krasie. Uwielbiam chodzić ryskimi parkami, jest ich dużo, są czyste. Często zachodzę także na przystań koło terminala pasażerskiego portu w Rydze. Regularnie kotwiczy tam imponujących rozmiarów statek, który mieści w sobie tylu pasażerów, że głowa mała. Luźniejszy nastrój pojawił się także w związku ze sprawami Skonto. Wszystko funkcjonuje jak należy i ze spokojem zespół przygotowuje się na mecz z rezerwami Olaine. Ja sam znalazłem w końcu czas, aby wybrać się na długi spacer z żoną parkami Rygi, rzucić naszym ulubionym kaczkom lekko czerstwe pozostałości chleba. Gdzieniegdzie krzątali się w centrum turyści, których można było poznać po obracaniu mapy pod wszystkimi kątami. Ich interesuje tylko centrum, bo gdy tylko przejedzie się od niego z 5-7 przystanków autobusem lub trolejbusem, to widać że w innych dzielnicach czas stanął w miejscu w mniejszym lub większym stopniu. Stare budynki, mało ciekawe towarzystwo spacerujące z piwem w dwulitrowej, plastikowej butelce… Teoretycznie nigdy nic złego poza jednym incydentem mnie nie spotkało, ale i tak wolałbym się tam nie zagubić po zmroku. Te stare bloki zawsze wzbudzały we mnie jakiś dziwny niepokój.

Jeszcze większy niepokój wzbudzać mógł niestety wciąż świeży problem korupcji w piłce nożnej. Przerabialiśmy to kilka lat temu w Polsce, problem niedawno zniknął też w sąsiedniej Litwie. Tymczasem rok 2017 w łotewskim futbolu to karne degradacje minimum jednego klubu na każdym poziomie rozgrywkowym. Z Virslīgi poleciał zespół SK Babīte, z drugiego poziomu rozgrywkowego dwie drużyny - FK Ogre i FK Jēkabpils. W 3. lidze (która nazywa się, tak jak u nas, 2. liga) z samej jednej grupy ryskiej trafił się jeden zdegradowany za korupcję zespół. No ale cóż, prezes nieistniejącej dziś Daugavy Daugavpils, Rosjanin Oleg Gavrilov, prezesował nawet mimo zakazu łotewskiej federacji we wszelkich aktywnościach z nią związanych. Klub ukarano za korupcję w rodzimej lidze i w rozgrywkach europejskich, a sam Gavrilov trafił do aresztu. Piłkarze nie mieli wyboru, musieli się go słuchać, część z nich zawieszono dożywotnio, część czasowo, a innym skracano lub anulowano kary. Najwyższy czas na pozostawienie takiego wizerunku łotewskiej piłki, a niemała w tym ma być nasza zasługa.
Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.