Pierwsze fakty, jakie należałoby przytoczyć w kontekście nowego sezonu są optymistyczne.
Lepsza baza i niezła kasa. Spodziewać się należy zatem lepszych efektów treningu oraz ciekawych nowych twarzy. Choć z tym ostatnim to niekoniecznie, gdyż najpierw wolałbym przekonać się, na ile stać w ekstraklasie tych zawodników, których już mamy w klubie. Poza tym trzeba zbierać pieniądze na zawodników, którzy stanowić będą realne wzmocnienie klubowej kadry. Z tej przyczyny zgodziłem się na odejście kolejnych zawodników, którzy stanowili o obliczu Polonii w minionym sezonie.
Już po dokonaniu tych transakcji wydaje mi się, że za Błasiaka i Wieczorka mogliśmy dostać większe pieniądze.
W sumie nie do końca sami wiemy, czego należy się spodziewać w nadchodzącym sezonie. Pewny jestem jednak, że to nie o utrzymanie będziemy grać z tym składem, który już mamy. Czy wystarczy jednak na pierwszą piątkę? Taki jest w każdym razie mój cel. Chcę byśmy zajęli miejsce gwarantujące nam udział co najmniej w Pucharze Intertoto.
Inauguracja w Bytomiu wypadła bardzo obiecująco, gdyż pokonaliśmy pewnie finalistów Pucharu Polski.
Wcześniej jednak polegliśmy 1-2 w Krakowie z Cracovią i 2-3 w Grodzisku z Groclinem. Oba mecze pokazały jednak, że drzemie w nas spory potencjał. W każdym razie porażki w pierwszych dwóch meczach potraktowałem jako frycowe.
Idziemy za ciosem. Naszymi kolejnymi ofiarami są Korona....
... oraz Górnik Zabrze....
... a wyróżniającą postacią w naszym zespole jest Bogdan Zając...
Ciekaw byłem, jak spiszemy się w Poznaniu po trzech meczach rozegranych u siebie.
No i nie jest nam łatwo. Wprawdzie „Łuki” Janoszka puknął na 0-1 dla nas już w pierwszej „piątce”, a po kolejnych kilku minutach jest już remis, a po niespełna pół godzinie mamy zawodnika mniej po „redzie” dla Chorwata Karisika. Zmusiło na to do przyjęcia bardziej ostrożnego ustawienia, ale jeden zawodnik więcej otrzymał dodatkowo zadania ofensywne.
Poskutkowało, bo Lukacs kilka minut później dał nam prowadzenie!! I kiedy wszystko wyglądało tak pięknie, bo mimo gry w osłabieniu prowadziliśmy wyrównaną walkę, w 92 minucie i 30 sekundzie meczu Lech zdołał wyrównać. Mimo tego pochwaliłem zespół za ambitną postawę.
Kiedy Legia wyłożyła okrągły milion euro za Szymka Maziarza, nasza sytuacja kadrowa wyglądała tak:
Osoba reprezentanta Samuela Slovaka, wielokrotnego reprezentanta Słowacji, przesądziła o tym, że przystałem na propozycję mistrzów Polski. Nic dziwnego, że coraz częściej mówi się o Polonii jako polskim odpowiedniku PSV Eindhoven w zakresie promowania futbolowych talentów. Zachowując oczywiście odpowiednie proporcje. Nie da się ukryć, że kasę na transfery mamy w tym momencie potężną, jak na polskie warunki.
Wygląda jednak na to, że przed zamknięciem okresu transferowego nikt nowy już do nas nie dołączy po tym jak odmówił nam... Robbie Fowler :D
Przed meczem z Widzewem, który także awansował po barażach, nie byliśmy widziani w roli faworytów. Pierwsza połowa zdała się potwierdzać te przewidywania, bo gładko przegrywaliśmy 0-2 i szanse na zdobycie choćby punktu wydawały się nikłe. Postanowiłem przyłożyć się lepiej niż zwykle do rozmowy z zawodnikami w przerwie meczu. Kiedy jednak weszliśmy do szatni (Rumun Lukacs jak wszedł ostatni) kazałem zamknąć wszystkim gęby i... sam nie powiedziałem ani słowa. Okazało się, że wszyscy dobrze odczytali moje zachowanie, bo po przerwie zobaczyliśmy zupełnie nową Polonią. Widzew kompletnie przestał istnieć!
W 60 minucie był już remis (Lukacs 56, Slovak 60’), a po rzucie karnym Slovaka z 72 minuty już prowadziliśmy, a Widzew grał w dziesiątkę. Gospodarze zostali dobici w 90 minucie przez Piątka.
Slovak, który po odejściu Maziarza ma już pewne miejsce w składzie, został wybrany zawodnikiem meczu.
Pojawiły się pierwsze problemy natury osobistej. Fochy zaczął stroić Sałek...
... które rozwiązałem bardzo szybko...
Sypnęło także nagrodami, wyróżnieniami indywidualnymi....
Eksperci od horrorów! Kolejny atak serca BARTOSH!a Nie grają dopóki nie stracą gola Tak brzmiały nagłówki w prasie sportowej po naszym meczu z wodzisławską Odrą. Był to mecz czwartej drużyny z drugą i tak też to wyglądało. Choć niewątpliwie mieliśmy nieznaczną przewagę w tym meczu. Ostatecznie znalazło to swoje odzwierciedlenie w wyniku tego meczu.
Kolejne zwycięstwo dało nam też awans na trzecie miejsce, choć bilans mamy identyczny z naszym ostatnim przeciwnikiem, który zajmuje czwarte miejsce w tabeli.
Po 45 minutach meczu z Ruchem gramy jak z nut, ale prowadzimy tylko 1-0. Do wyjściowej jedenastki włączyłem 21-letniego Estończyka Matiego Lembera, który zajął pozycję środkowego pomocnika z przewagą zadań defensywnych. Zajmujący dotąd tę pozycję Gacki został przesunięty na prawą pomoc, czyli pozycję na której występował w poprzednim sezonie. O ile Lember nie zawodzi o tyle Gacki czuje się nienajlepiej na prawej stronie i niewykluczone, że w drugiej połowie zagra Brehmer, który ostatnio stracił miejsce w pierwszym składzie. Na razie decydowałem jednak, że zmian nie będzie.
Tuż po przerwie dzieją się niesamowite rzeczy. Najpierw Białkowski broni rzut karny. Chwilę potem brutalnie sfaulowany Gacki nadaje się do zmiany, ale zanim zdążyłem jej dokonać Ruch przeprowadził akcję naszą prawą stroną (tj. stroną Gackiego) i zdołał wyrównać! Szok! Nic tego nie zapowiadało. Kulawy Gacki schodzi z notą 5, a w jego miejsce Brehmer.
Momentalnie odzyskujemy inicjatywę, ale wynik nie ulega zmianie. Brehmer, który przejął opaskę kapitana rzuca mięsem, zarzucając niektórym kolegom za małe zaangażowanie. Pewne jest jednak to, że Piątek i Lukacs dają z siebie wszystko. Minuty mijają, ale wynik nie ulega zmianie. 70 minuta – nic. 75 minuta – nic. 80 minuta – nic. Zastanawiam się, czy coś zmieniać, ale przewagę w polu mamy bezdyskusyjną, tylko piłka nie chce wpaść. Wreszcie przechylamy szalę zwycięstwa na naszą stronę. W drugiej minucie doliczonego czasu gry trafia Piątek po akcji Lukacsa, a minutę później...
17-letni Rumun zostaje bohaterem naszej drużyny.
Bez Gackiego będziemy musieli sobie radzić przez dwa tygodnie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w tym czasie wybieramy się do Krakowa na Wisłę, a wkrótce potem podejmujemy Legię!!!. Nasz terminarz ligowy wygląda bowiem tak:
Mamy renomę ekipy nieobliczalnej, ale na Wisłę wydaje mi się, że jeszcze jesteśmy za słabi. W szczególności jeżeli chodzi o osiągniecie korzystnego wyniku w Krakowie.
Chciałbym powiedzieć, że była szansa na punkt, ale niestety tak nie było. Polegliśmy gładko 0-2 i Wisła prześcignęła nas w tabeli.
Wszyscy liczymy, że z Legią pójdzie nam lepiej. Wszak gramy u siebie.
Odcinek 2
Na batalię z mistrzami Polski przygotowaliśmy z dużą starannością wszystko co najlepsze. W zasadzie wahania dotyczyły tylko dwóch pozycji. Lember czy rekonwalescent Gacki na pozycji środkowego pomocnika z przewagą zadań defensywnych oraz Rozmus, Janoszka czy Elton parterem Lukcasa w ataku. Ostatecznie zdecydowałem się na wariant z w pełni zdrowym (Lember) oraz najwszechstronniejszym (Rozmus).
Pierwsza połowa dla Legii jeżeli chodzi o przewagę w polu, ale wynik 1-0 dla nas. Trafił krótko przed przerwą Rozmus i w przerwie zastanawiam się jak dowieźć ten wynik. Sytuacja jest kiepska, bo już w 7 minucie straciliśmy naszego golkipera Białkowskiego, którego zmienił Burkin. Estończyk jak na razie spisuje się jednak bez zarzutu. Zwolnimy rozgrywanie piłki, zagramy szerzej, aktywniej na bokach, większa liczba zawodników będzie przetrzymywać piłkę w strefach odległych od naszego pola karnego. Zobaczymy.
Głębsze cofnięcie kompletnie się nam nie opłaciło. Po kwadransie drugiej połowy jest remis i sytuacja wygląda kiepsko. Wróciliśmy do naszej pierwotnej taksy i to się tym razem opłaciło, bo zdecydowanie zaczęliśmy przeważać. Wprowadziłem Eltona za Rozmusa. Brazylijczyk słynie z tego, że decyduje się na strzał niemal z każdej pozycji. O ile do przerwy w strzałach było 3-9 dla Legii o tyle teraz sytuacja zaczęła się wyrównywać.
Wreszcie, w 86 minucie niesamowity Elton trafia do siatki Fabiańskiego i wiedzieliśmy, że mistrz nie będzie w stanie już wyrównać. To my (Łukasz Piątek) byliśmy bliżsi zdobycia gola na 3-1 w doliczonym czasie gry. Szok w Bytomiu stał się faktem. Zawodnikiem meczu ponownie Lukacs, nazywany coraz częściej Luka-Golem
Ledwo zaleczony Slovak wrócił z reprezy z odnowioną kontuzją, która wyklucza go z gry de facto aż do wiosny.
Popiela na środku obrony, Zivanovic na lewej flance plus Lember nadal na środku pomocy – to odmienności od naszej wyjściowej jedenastki na mecz z wiceliderem w Gdyni. Arka – podobnie jak my – radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Wygląda jednak, że tym razem szczęście gospodarzom dopisywać nie będzie, gdyż od szóstej minuty grają w dziesiątkę, a do przerwy mają już dwa gole w plecy (Luka-Gol, Aptsiauri). Po przerwie potrafili się jednak zebrać w sobie i uzyskać przewagę, czego efektem kontaktowy gol Bednarka w 59’. Docisnęliśmy wtedy presingiem, by znów uzyskać bezpieczną, dwubramkową przewagę i to się udało rezerwowemu Janoszce w 72 minucie. Taki wynik utrzymał się już do końca meczu, w którym na szczególną uwagę zasługuje postawa lewoskrzydłowego Zivanovicia, który w swoim pierwszym meczu w wyjściowej jedenastce zagrał mecz marzeń.
3 dni później, gdy przyjechała do nas Wisła Płock i widać było, że większość zawodników nie zdołała zregenerować się po ostatnim meczu i podróży z Gdyni.
Szczególnie obawiałem się o środek obrony z Popielą na czele.
I moje obawy okazały się w pełni uzasadnione. Tuż przed przerwą goście wyszli na prowadzenie, które udało się skasować Lukacsowi w 60 minucie. Co z tego, skoro zagranie ręką w polu karnym Zająca kosztowało nas rzut karny zamieniony na bramkę dla gości w 78 minucie. Wyglądało to kiepsko, ale w końcu mamy w składzie Luka-Gola, który natychmiast skasował po raz drugi prowadzenie gości. Na więcej nie było nas stać i szczęśliwie zremisowaliśmy 2-2.
Jesienią pozostały nam do rozegrania:
Mecz z Hutnikiem będzie formalnością po wyjazdowym zwycięstwie 4-1 i to składem, w którym roiło się od dublerów.
Dublerzy musieli zagrać z Hutnikiem, bo trzy dni później gramy ze szczecińską Pogonią. Przed meczem czterech zawodników otrzymało numery. Z pierwszego składu zagrał tylko Zivanovic. Była to także okazja do przypomnienia o sobie kilku zawodników, którzy rok temu stanowili o obliczu Polonii. Chodzi mi tu głównie o Świdra i Szalegę. I właśnie ten ostatni oraz Zivanovic byli strzelcami bramek dla Polonii w wygranym 2-1 meczu. W III rundzie zagramy z Polonią Warszawa.
Odcinek 3
Pierwszy strzał na bramkę Pogoni oddaliśmy w 30 minucie i strzał ten okazał się celny. Zarówno jeżeli chodzi o to, że oddany został w światło bramki, jak i jeżeli chodzi o skutek bramkowy. Trafił oczywiście Luka-Gol, przewodzący najlepszym strzelcom ekstraklasy. Niestety, ale przy tej akcji doznał urazu i musiałem go zmienić. Wszedł Elton. Dowieźliśmy wynik do przerwy. Wygląda to tragicznie jeżeli chodzi o obraz gry, ale wynik jest piękny.
Po przerwie napór gospodarzy nie zmalał, ale skutek okazał się identyczny. Wyjaśniło się jednak dlaczego w tym sezonie są w tabeli tak nisko. Są bowiem ekstremalnie nieskuteczni! Na chwilę awansowaliśmy też w tabeli na pozycję lidera.
Wieczorem Wisła wygrała jednak 2-0 i wróciła na fotel lidera.
Da drugi dzień po meczu miłe chwile dla mnie i dla Krzyśka Kazimierczaka.
Półmetek zamykamy meczem z Łęczną. Będzie to okazja do spotkania się ze starymi znajomymi. Bramki Górnika broni bowiem Sylwek Wyłupski, a podstawowym zawodnikiem środka pola jest Jarek Wieczorek. Obaj zresztą zostali anonsowani w wyjściowych jedenastkach. Natychmiastowe zdjęcie Luka-Gola po tym jak doznał urazu w Szczecinie opłaciło się, gdyż jest gotów do gry z Łęczną. O tym, jak wiele to dla nas znaczy można się było przekonać już do przerwy.
W każdym razie po meczu tylko obecni zawodnicy Polonii Bytom mieli powody do zadowolenia. Mecz rozstrzygnęliśmy praktycznie w pierwszych 45 minutach zdobywając dwa gole (Luka-Gol x2) i nie tracąc żadnego. Pokazaliśmy się z jak najlepszej strony po słabym, choć zwycięskim, meczu w Szczecinie.
Najlepszy numer to jednak to, iż jesteśmy mistrzami półmetka. Stało się to w niecodziennych okolicznościach, gdyż Wisła remisując 1-1 w Zabrzu miała dwa karne – najpierw w 88 minucie, a potem w 90 minucie – i żadnego nie zdołała zamienić na bramkę. Do tego całą drugą połowę grała z przewagą jednego zawodnika!!! Oczywiście, że nie miała prawa tego nawet zremisować, ale czy jest powód byśmy płakali z tego powodu?! Polonia na topie – szok!
Oszczędzałem Gackiego no i co z tego, skoro w pierwszym meczu, w którym wyszedł po kontuzji w pierwszym składzie znów łapie kontuzję.
Irytują mnie te stałe problemy z prawą pomocą i to będzie pozycja, na którą w pierwszej kolejności poszukamy wzmocnień zimą.
Garść statsów z półmetka Orange Ekstraklasy:
Wielkim wydarzeniem jest także powołanie pierwszego zawodnika Polonii do reprezentacji
Żadną niespodzianką jest natomiast raport mojego asystenta na temat Raymonda Lukacsa
Odcinek 4
Kompromitacja Wisły w Zabrzu oraz znakomity występ przeciwko Łęcznej i Groclinowi...
...chyba za bardzo podziałały na naszą wyobraźnię, bo nie potrafiliśmy wygrać kolejnych dwóch meczów. Najpierw ligowego wyjazdu w Kielcach (1-1, świetny mecz Matiego Lembera na środku pomocy i Burkina na bramce), gdzie gospodarze skasowali nasze prowadzenie dopiero w 85 minucie...
... a następnie zremisowaliśmy (również 1-1) z Polonią w Warszawie w ramach Pucharu Polski. W tym drugim meczu zagraliśmy drugim (pucharowym) składem, ale nie usprawiedliwia to kiepskiego wyniku z drugoligowcami, którzy od 12 minuty grali w osłabieniu. Świetnie zagrał tylko Jarek Fojut na środku obrony, a zawiódł – i to bardzo – Burkin na bramce, gdyż zawalił jedynego gola w meczu dla gospodarzy.
W tych okolicznościach jadąc do Lubina nie byliśmy zbyt pewni swego. Na bramce znów musi zagrać Burkin, bo Białkowski wciąż kulawy. Tym razem jednak nasz przeciwnik załatwił sam siebie, strzelając sobie samobója w 12 minucie, co bardzo nam ułatwiło sytuację. Zagraliśmy potem z kontry, wychodząc obroną bardzo wysoko, by maksymalnie skrócić pole gry. Ponieważ mamy także szybkich napastników kolejne gole nie były dla mnie niespodzianką. Skończyło się na łatwym 3-0, a po golu zdobyli napastnicy: Luka-Gol i Rozmus.
Coraz więcej zawodników Polonii wzbudza zainteresowanie innych klubów i to nie tylko z Polski (OZD). Szykuje się kolejna rewolucja kadrowa, bo kasa jest potrzebna na rozbudowę bazy treningowej. W zasadzie pewne jest tylko to, że nie oddamy kapitana Zająca i Luka-Gola. Pierwszy z nich został wybrany najlepszym zawodnikiem miesiąca!
Polonię w Pucharze Polski ostatecznie przeszliśmy, ale z dużymi problemami. Nazwiska strzelców bramek (Elton, Janoszka) oraz asystującego przy obu golach Burkhardta, mogą wskazywać, iż graliśmy najmocniejszym składem. Tak jednak nie było, gdyż wspomniana trójką, to jedyni zawodnicy pierwszego składu, którzy zagrali w rewanżowym, zwycięskim meczu. W ćwierćfinale zagramy z Odrą Wodzisław i szykuje się kolejny, ciężki, śląski bój.
Na ostatnie dwa mecze przed przerwą zimową musimy sobie radzić bez Luka-Gola. To fatalna informacja. Z drugiej strony do bramki wraca Białkowski, ale gdybym miał wybierać, to wolałbym zdrowego Rumuna.
Najlepszym przykładem właśnie te dwa ostatnie mecze, których nie potrafiliśmy wygrać. Z Cracovią Rozmus musiał ratować remis w drugiej połowie, w meczu, w którym straciliśmy dwóch zawodników: Aptsiauriego i Piątka. Obaj musieli przymusowo zejść z boiska.
Wprawdzie dwa dni przed ostatni meczem w 2006 roku....
... to jednak jego występ w Zabrzu okazał się nieporozumieniem, gdyż trzeba było go zmieniać po niespełna pół godzinie, a ja ostro zebrałem po meczu za wstawienie zawodnika, który nie był w pełni sił. Piątek miał nie zagrać, ale jednak również wyszedł w podstawowej jedenastce i to także był błąd, bo młodszy Burkhardt przez kwadrans pokazał więcej niż nasz znakomitym ofensywny pomocnik przez pięć kwadransów.
Prawda jest też taka, że w grudniu zaangażowałem się bardziej w sprawy transferowe i kontraktowe, a nieco zaniedbałem przygotowania do ostatnich dwóch meczów. Skończyło się fatalnie, bo Wisła uciekła nam na kilka punktów.
Aktualna tabela wygląda następująco:
Odcinek 5
Teraz o transferach.
Najpierw zestawienie zawodników, którzy przybyli do nas w tym sezonie (latem i zimą)...
... oraz ci, których pożegnaliśmy...
BRAMKARZE:
Rzuca się w oczy duża liczba pozyskanych bramkarzy: Białkowski, Lepmets, Bęben, Bledzewski i Tyton. Odszedł latem Wyłupski.
W związku z tym, że Łęczna wyłożyła za Wyłupskiego kasę jakiej nie byłem w stanie olać, zdecydowałem się zwrócić ku Białkowskiemu, który ze stażem w reprezantacji młodzieżowej i niską ceną wydawał się naturalnym wyborem. Dziś jest już jasne, że był to wybór trafny. Lepmets, to z kolei reprezentant estońskiej młodzieżówki, który ma znakomite umiejętności, jak na jego wiek i jeżeli tylko odpowiednio przyłoży się do treningu oraz przystosuje do życia w Polsce, to będziemy mieli z niego pociechę. Bledzewski z kolei za wszelką cenę chciał się wyrwać z Łęcznej po tym jak pozyskali... naszego Wyłupskiego. Zgodził się przyjść do nas nawet na ławkę. Zawsze to lepiej ławka u wicelidera niż u drugiej drużyny w tabeli, ale od końca. Tytona wymieniliśmy za Szalege, który wściekał się potwornie w rezerwach i psuł atmosferę razem z Kruszelnickim, którego z kolei wymieniliśmy za Marcina Bębna. Tutaj jedynym czynnikiem powodującym pozyskanie tych dwóch golkiperów było pozbycie się malkontentów. Chłopaki wiedzieli w co się pakują, ale póki co najważniejsze, że w składzie jest spokój.
OBROŃCY:
Fojut miał dość Boltonu i chciał wracać do Polski. Zaoferowałem mu drugi zespół na początek i przystał nawet na te warunki, choć to regularny reprezentant zespołu młodzieżowego. Asystent bardzo go chwali. Zobaczymy co z tego będzie, bo muszę przyznać, że wygląda (parametry) nędznie.
Mikadze, to solidny Rosjanin bardzo zachwalany przez naszych obserwatorów. Wziąłem go na uzupełnienie kadry. Poza tym zdecydowałem się na pozyskanie dwóch bardziej uniwersalnych obrońców, którzy poza grą na środku, potrafią także grać na boku. W przypadku Mikadze na lewym boku, a w przypadku Michniewicza na prawym. Najbardziej cieszy mnie, że wydałem na nich nieco ponad 32 tysiące euro.
Odszedł Grohlich za trzy czwarte bańki do Kielc, Jurczyk wyleciał, a za Kazimierczaka i Popielę dostaliśmy prawie trzy bańki. Ekstremalna kasa, ale taki interes jaki zrobiliśmy na Krzyśku Kazimierczaku robi się niezbyt często.
Zaskoczyła wszystkich kasa, jaką Korona wyłożyła na Łukasza Popielę, który w trakcie sezonu wygryzł ze składu Serba Karisika. Wprawdzie obaj (Popiela i Kazimierczak) byli bardzo ważnymi zawodnikami, ale nie stać mnie było na to, by takie oferty odrzucić. Nie chciałem też stawać im na drodze w realizacji ich planów o dlatego też wydałem zgodę na transfery. Tym bardziej, że dublerzy są.
POMOCNICY:
Tylko 50 tysięcy chciała Łęczna za zdolnego defensywnego pomocnika Łukasza Stefaniuka, a jeszcze mniej białoruska FC Lida za reprezentanta Białoruskiej młodzieżówki Igora Lisitsę, który jest zawodnikiem niezwykle wszechstronnym (DBP, DP, P PŚ). Obaj byli bardzo wysoko ( * * * * ) ocenieni przez obserwatorów.
Największą gwiazdą jaka do nas dołączyła w tym sezonie jest jednak blisko 30-krotny reprezentant Słowacji Samuel Slovak, zamiatający na lewej flance. Wspominałem też o tym, że szykuję wzmocnienia na prawe skrzydło i stąd transfer dwóch ofensywnych pomocników: Jarka Piątkowskiego oraz Tomka Forszmaczyka. Tomek kosztował wprawdzie więcej, ale bardziej cenię Jarka, który wiosną od razu wskoczy do pierwszego składu. Jak widać starałem się zrobić wszystko byśmy nie odczuli odejścia Maziarza i Wieczorka. W sumie mogę powiedzieć, że mi się to udało, gdy spojrzeć na postawę Slovaka na lewej flance i Matiego Lembera na środku pomocy. Do tego doszedł Filip Burkhardt, który jednak nieoczekiwanie przegrywa rywalizację z Łukaszem Piątkiem. Amerykanie dawali za Łukasza sporą kasę...
... ale uznałem, że to za mało.
Nie ukrywam także, kto jest moim marzeniem, jeżeli chodzi o środek pomocy...
... ale na razie jest to tylko sfera marzeń, gdyż Rosjanie odmawiają jakichkolwiek negocjacji w sprawie pozyskania wielkiego IL SILURO.
NAPASTNICY:
Błasiak odszedł latem za pół darmo, 29-letni Rozmus zimą za dwa razy tyle. Minął rok i nie ma śladu po legendarnym napadzie, który zapewnił nam masę bramek w poprzednim sezonie. Jest jednak Luka-Gol pozyskany poprzednią zimą oraz Łukasz Janoszka, z reguły wykorzystujący okazje, które dają mu od czasu do czasu. Wreszcie dwójka młodych: Pytlarz oraz Streciwilk. Pierwszy wygląda znakomicie i wielu wróży mu wspaniałą przyszłość. Drugi wygląda kiepsko, ale zbiera zbliżone noty. Cóż, może się nie znam, ale zobaczymy.
Wkrótce okazało się, że to nie koniec transferów. Spóźnili się nieco Szwedzi, ale ostatecznie oddałem im – nie bez wahania – Białkowskiego za 700 tysięcy euro do Helsingborga.
Nieoczekiwanie stanęła sprawa obsadzenia bramki. Lepmets wydaje się jeszcze nie gotowy, więc nieoczekiwanie nastał czas Bledzewskiego. Burkin pozostaje bramkarzem numer dwa pierwszego składu, a Lepmets będzie bronił w rezerwach.
Białkowski zdążył jednak zagrać w jednym meczu wiosną. Pożegnał się z nami meczem z Lechem, gdzie nieoczekiwanie Lukacsowi w ataku partnerował Pytlarz, gdyż Elton i Janoszka nie zdążyli nadrobić braków kondycyjnych po urazach doznanych w czasie zimowych sparingów. Pytlarz zagrał i w 200% wykorzystał swoją szansę strzelając dwa gole, zostają także zawodnikiem meczu. Dwie asysty zanotował świetny Jarek Piątkowski, szalejący na prawej flance. Po golu zdobyli też środkowi pomocnicy. Lech rozczarował. Wisła trzyma pięciopunktowy dystans.
Odcinek 6
Szokujące zamieszanie wywołali tuż po rozpoczęciu wiosennej serii spotkań działacze lubińskiego Zagłębia...
Oferty oczywiście nie przyjąłem.
Sytuacja ta nie zmąciła jednak atmosfery w klubie i pewnie pojechaliśmy z Ruchem w Chorzowie 2-0 (Pytlarz, Piątek) oraz z Widzewem u siebie 2-1 (znowu Pytlarz, Piątkowski), lecz wynik nie oddaje w pełni naszej przewagi. Widzew strzelił kontaktowego gola dopiero w 87 minucie. Jednak to co najważniejsze w 23 kolejce, to potknięcie Wisły w derbach Krakowa.
Mamy lidera na wyciągnięcie ręki. Znów wszystko zależy od nas, a z Wisłą gramy jeszcze u siebie.
Wcześniej jednak chyba odpadniemy z Pucharu Polski. Pucharowy skład kompletnie zawiódł w Wodzisławiu, gdzie przegraliśmy pierwszy mecz od bardzo dawna i to przegraliśmy zdecydowanie jeżeli chodzi o wynik, choć na boisku wcale tak to źle nie wyglądało.
Jedyna nasza nadzieja, to gol Grybosa, który sprawia, że w rewanżu wystarcza nam tylko (i aż) wygrać 2-0.
Długo zastanawiałem się, który skład wystawić na rewanż. Czy zagrać najmocniejszym składem, czy dać szansę dublerom na rehabilitację. Ponieważ w pierwszym meczu wynik był dużo gorszy niż gra zdecydowałem się na wariant z dublerami, czyli skład pucharowy. Przede wszystkim od pierwszej minuty wystawiłem Grybosa, którego gol dał nam nadzieję na półfinał. I właśnie to okazało się świetnym posunięciem. Do przerwy wszyscy dublerzy grają świetnie, ale Irek Grybos jest najświetniejszy!!!
Szajba mi odbiła w 70 minucie, by zrobić zmianę i to potrójną. Zmieniłem boki pomocy i – tradycyjnie zajechanego – Eltona. 10 minut później byliśmy poza półfinałem, bo zrobiło się tylko 4-2!!! Całe szczęście, że jeden z rezerwowych stanął na wysokości zadania i dam nam upragnioną, piątą bramkę!!!
Trzy mecze pod rząd przyszło nam grać z wodzisławską Odrą. Po porażce i zwycięstwie chcieliśmy podtrzymać dobrą passę i udało nam się to. Odra na puchar wystawiła pierwszy skład i wodzisławskie asy nie zdążyły wypocząć na ligę. Dość łatwo poradziliśmy sobie z nimi, a do wielkiej formy wraca Luka-Gol.
Po weekenedzie przyszedł czas na kolejne wyróżnienia...
Robi się ciasno w terminarzu, bo po jednym meczu ligowym wraca puchar i półfinał z Groclinem w Grodzisku. Tym razem nie było już żadnego hihi i wystawiłem w Grodzisku armatę. Chcemy wygrać ten puchar!!!
Drobny uraz wykluczył jednak Luka-Gola w ostatniej chwili. Nie wpłynęło to jednak na naszą postawę, gdyż kolejny wielki mecz zagrał Pytlarz. Wprawdzie gola nie zdobył, ale grał naprawdę świetnie. Za strzelanie goli wzięli się tym razem Piątek i Elton, który wyrósł na naprawdę zabójczego jokera.
Emocje powoli sięgają zenitu. Czas na Arkę, a potem... Wisłę, która przyjeżdża do Bytomia, a następnie to my jedziemy do Warszawy na Legię.
3-0 (Luka-Gol, Pytlarz, Elton) i pojechali do domu – tak w skrócie można powiedzieć o meczu z ekipą z Gdyni, która trwoni swój dorobek z pierwszej fazy sezonu. Dwie asysty zanotował lewoskrzydłowy Zivanovic, a mnie martwi tylko uraz Luka-Gola, który nie wyszedł na drugą połowę. Ważą się losy jego występu z Wisłą.
Teraz rzut oka na to co zostało do rozegrania nam...
... oraz Wiśle...
... która ma łatwiejszy rozkład jazdy choć także gra w pucharze.
Tabela wygląda następująco:
Nic dziwnego zatem, że przed tym meczem zaczęły puszczać nerwy...
Wszyscy aż palą się do gry, ale zagrać może tylko jedenastu. Przynajmniej od pierwszej minuty.
Pewni występu mogli być: Bledzewski, Vido na prawej obronie, Novakovic na prawej. W środku obrony partnerem Zająca będzie Michniewicz, bo Karisik jest w gorszej formie. Niezaleczony uraz wyeliminuje raczej Slovaka, więc zagra znów coraz lepszy Zivanovic. W ten sposób mamy lewą stronę złożoną z Serbów. Prawa strona pomocy i środek poza dyskusją: Piątkowski, Lember, Piątek. W ataku na pewno Pytlarz i... jednak Luka-Gol!!! Kibice oszaleli, gdy zobaczyli jak na murawę wychodzi zawodnik z numerem 9 na koszulce. Prawie wszyscy młodzi chłopcy mają bzika na punkcie Lukcasa. Nie dziwi mnie to wcale.
Generalnie tak to wygląda:
Ponieważ od początku działo się bardzo ciekawie, pozwolę sobie przytoczyć sam początek z meczowego raportu:
Wiślacy kompletnie zszokowani!!! Nie wiedzą co się dzieje. My mamy w pierwszej połowie kolejne szanse, ale wynik niestety nie ulega zmianie. W przerwie nic nie zmieniam, choć korci mnie, by postawić na defensywę.
Po 60 minucie nie mam jednak wyjścia i muszę zareagować, gdyż Wisła zaczęła szaleć. Oddała w kwadrans bodaj sześć strzałów na naszą bramkę, ale całe szczęście wszystkie (!!!) były niecelne. Obraz gry zaczął się diametralnie zmieniać...
Sytuacja w obronie robi się dramatyczna: Zając gra z urazem, a na lewej stronie Novakovic jedzie na oparach także ostro poobijany. W Wiśle wyróżnia się rumuński pomocnik Mihai Dina, ale – jak wspomniałem – kiepsko z celownikiem wiślackich napastników, głównie Bartłomieja Grzelaka.
W 70 minucie wprowadzam Eltona i Burkhardta za Piątka i Luka-Gola.
Elton jest niezły, ale Burkhardt radzi sobie nienajlepiej. Całe szczęście Grzelak jeszcze nie trafił ani razu w światło bramki, choć próbował już kilka razy. Rozgrzewa się Mikadze, ale mam dylemat czy wpuścić go za Zająca, czy Novakovica. Wszedł za Serba. Wisła gra już longballami....
Końcówka jest niezwykle dramatyczna...
Bramka już jednak żadna nie padła. Końcowy gwizdek – ręce piłkarzy Polonii uniesione do góry. Kibice rzucili się na Bledzę, Zająca i Lembera. Amok w Bytomiu!!!
Na Legię pojedziemy jednak bez Zająca...
Co więcej, z Legią musimy grać także bez „Bledzy”. Bledzewski zasiądzie jednak na ławce w odróżnieniu od naszego kapitana, a między słupkami od pierwszej minuty stanie Lepmets, 8-krotny już reprezentant Estonii U-21.
Odcinek 8
Tytuł jest blisko i daleko. Buki z Legią bynajmniej na nas nie stawiają.
Nasza kadra przed meczem z Legią:
Przedmeczowe ustawienia:
Do przerwy wszystko wygląda fatalnie. Jedyny strzał na bramkę gospodarzy (i to niecelny), to uderzenie głową Karisika po rzucie rożnym.
Próbowałem sytuację ratować zmianami. Elton i Zivanovic starali się, ale na niewiele się to zdało.
Przegraliśmy dość gładko. Legii udał się rewanż, a my straciliśmy także pozycję lidera, bo Wisła pokonała Lecha 2-0.
Smutne także jest to, że po dzień meczu okazało się, że Bogdan Zając zdecydował się wrócić do Krakowa i w nowym sezonie zagra dla Cracovii
Trochę rozżalony tą decyzją zastanawiam się, czy nie odstawić Zająca od składu kosztem jakiegoś młodszego zawodnika. Wiadomo, że w pucharowym rewanżu z Groclinem zagra ten sam skład, który wykończył Odrę Wodzisław.
I po raz kolejny okazało się, że w pucharze krajowym należy stawiać na zawodników pierwszego składu w końcowych fazach tych rozgrywek. Wiodący zawodnicy Polonii w ostatnim czasie: Pytlarz, Lember i Luka-Gol zapewnili nam do przerwy pewne prowadzenie 3-1. Mieliśmy tez ułatwione zadanie grając z przewagą jednego zawodnika. W końcówce powinienem zmieniać, gdyż czas pokazał, że moje asy zdekoncentrowały się, tracąc trzy gole w ostatnim kwadransie. Skończyło się hokejowym 4-4. I czas na finał! Z WisłąKraków – a jakże!
Zanim jednak zagramy pierwszy mecz finałowy w Pucharze Polski z Wisła w Bytomiu, musimy zmazać plamę za porażkę z Legią. Nie będzie łatwo, bo jedziemy do Płocka. Wciąż gramy bez kontuzjowanego Zająca, który nie zagra już do końca sezonu. Przynajmniej wszystko na to wskazuje.
Wygląda na to, że końcówka sezonu nie będzie do nas należała. Fatalnie zaczynamy mecz w Płocku: 4 minuta, Sławomir Peszko i 1-0 dla gospodarzy. Gramy słabo. Pasywni są Luka-Gol i Piątek. Tragicznie sytuacja wygląda także na flankach, gdzie obrońcy kierują za mało piłek mimo tego, że otrzymali ode mnie takie polecenie. Na dodatek tuż przed przerwą murawę na noszach opuszcza Jatek Piątkowski. Duża odpowiedzialność spada teraz na Tomka Foszmańczyka.
W momencie, gdy nic na to nie wskazywało, wyrównujemy!!! Akcję zawiązał Foszmańczyka, a wykończył Elton. Luka-Gol nie wyszedł na drugą połowę, gdyż okazało się, że nie wytrzymuje spotkania kondycyjnie.
Kiedy wyglądało na to, że jakoś dowieziemy ten remis, obudził się Gajtkowski i wybił nam z głowy marzenia o tytule. Nie byliśmy w stanie się podnieść w ostatnich minutach, gdyż gospodarze w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i to oni byli bliżsi trzeciego gola niż my wyrównania.
Po tak kiepskim meczu i utracie kolejnego ważnego zawodnika (Piątkowski) miałem duuuże obawy przed meczem z Wisłą. Bledza w bramce, Vido i Novakovic na bokach obrony. Środek obrony będzie jednak nietypowy: Jarek Fojut i Maciek Michniewicz. Nie mam innego wyjścia wobec kontuzji Zająca i słabej formy Karisika. Oczywiście Foszmańczyk na prawej pomocy, a Zivanovic na lewej plus Lember z Piątkiem na środku. Pytlarz – na pewno, ale kto obok niego w pierwszej linii. Luka-Gol wydawał się naturalnym wyborem, ale po ostatnim meczu mam spore obawy, czy dojedzie na 60% do przerwy. Z kolei Elton i Łukasz Janoszka wydają się być w dobrej formie. Kibice by mi tego jednak nie darowali – numer 9 w pierwszym składzie!
Wisła zaczęła mocno. Zdobyła przewagę w środku pola, ale gra nieskutecznie. W końcu jednak stało się. Rzut karny dla Wisły w 22 minucie. Egzekutorem będzie Cantoro, który do dziś trafił wszystko co miał do trafienia z jedenastu metrów.
Tym razem jednak nie pokonał Bledzewskiego! Bledza obronił rzut karny. Dodało nam to skrzydeł i gra od razu się wyrównała. Zaczęliśmy cisnąć coraz mocniej i w 37 minucie Foszmańczyk trafił po akcji prawą stroną Vido. Prowadzimy 1-0 do przerwy. Cały zespół gra na równym, wysokim poziomie. Luka-Gol wytrzymuje mecz kondycyjnie, więc w przerwie bez zmian.
Tuż po wznowieniu wszyscy kibice Polonii zgromadzeni na dzisiejszym meczu unieśli ręce do góry w geście radości. Nie, nie padł żaden gol. To Cantoro okazał się antybohaterem meczu i z czerwoną kartką musiał opuścić boisko. To dodało nam jeszcze więcej pewności siebie. Strzelenie drugiego gola daje nam praktycznie zwycięstwo w dwumeczu, bo nie wierzę w trzybramkową porażkę w Krakowie. Przede wszystkim kazałem jednak pilnować tyłów, bo Wisła także potrafi kontrować.
Więcej bramek już nie padło. Mimo wszystko szczęśliwie wygrywamy 1-0 i wszyscy są zgodni, że – w odróżnieniu od ligi - w pucharze jeszcze wszystko jest możliwe. Zawodnikiem meczu został Jarek Fojut, który nie dał pograć Brożkowi.
Sezon 2006/07 u siebie żegnamy meczem z Pogonią Szczecin. Chcemy go zakończyć w dobrym stylu, choć znów trafił się uraz zawodnikowi grającemu na środku obrony. Jarek Fojut, świetny w ostatnim meczu z Wisłą, nie zagra przez kilka dni. Jego miejsce zajmie Rosjanin Mikadze, częściej grający na lewej obronie. W pozostałym zakresie zagrają ci sami co z Wisłą przed kilkoma dniami.
I było to trafienie w dziesiątkę! Napastnicy postarali się o bramki, a jeden z nich (Pytlarz) także o asystę przy golu kolegi z ataku (Luka-Gola). Drugą asystę zaliczył Foszmańczyk, który okazał się znakomitym uzupełnieniem. Wygraliśmy 2-0, ale nie tylko to jest tu ważne.
Tak, tak!!! Wieczorem Wisła poległa 1-2 w Wodzisławiu i znów mamy minimalne szanse na tytuł. Musimy tylko wygrać w Łęcznej, a Wisła nie może pokonać Górnika u siebie. Tego samego Górnika, z którym już raz się skompromitowała na zakończenie pierwszej rundy.
Wcześniej jednak zagramy z naszym śmiertelnymi rywalami w Krakowie pucharowy rewanż. Pytanie: czy zdąży się wykurować któryś ze środkowych obrońców. Muszę też rozważyć pewną sprawę. Między meczem z Wisłą a ostatnim meczem sezonu w Łęcznej są cztery dni. Mamy na dodatek maj, więc szanse na 100% odpoczynek przed meczem z Łęczną zawodników, którzy wystąpią w Krakowie nie ma co liczyć. Ponieważ za wszelką cenę chcemy wygrać w Łęcznej, zadecydowałem, że w Krakowie zagrają: Tyton na bramce, Veber z rekonwalescentem Fojutem na środku obrony, Burkhardt ze Stefaniukiem na środku pomocy i Elton z Grybosem w ataku. Z pierwszego składu wystąpią tylko Michniewicz, Novakovic, Foszmańczyk, Zivanovic – słowem zawodnicy z największą staminką.
Wygląda na to, że Wisła ma do nas pecha. Po kwadransie prowadzimy 1-0, po pewnie wykorzystanym rzucie karnym przez Zivanovica. Wisła ma przewagę, ale udokumentowała ją dopiero w 43 minucie wyrównującym golem Styranowskiego. Żałuję bardzo, że nie daliśmy rady dojechać z prowadzeniem do przerwy. Stefaniuk i Veber są zdecydowanie do zmiany – wchodzą Mikadze i zapomniany nieco Gacki.
Zmiany przyniosły oczekiwany skutek. Gra się wyrównała. Zmiennicy grają dobrze. Czas płynie, a Wisła jakoś się nie kwapi. 60, 70, 80, 86 minuta – nic ciekawego się nie dzieje i już myślami jesteśmy w Łęcznej.
I to był błąd. Była czwarta minuta doliczonego czasu gry, gdy Wisła zdobyła gola, który doprowadził do dogrywki. Strzelcem gola wprowadzony w 80 minucie Sead Zilic.
Po 90 minutach wydawało się, że Wisła jednak dopnie swego w dogrywce. To był jednak dzień Zivanovica i tuż przed końcem pierwszej części dogrywki znów jest remis!!! Zrezygnowana Wisła straciła w końcówce jeszcze jednego gola (Janoszka). Mieliśmy zdecydowaną przewagę w ostatnich 15 minutach meczu. Na drugi dzień w prasie okrzyknięto nas – nieco na wyrost - mistrzami końcówek. Na wyrost, bo w końcu sami straciliśmy gola w samej końcówce.
Tak czy owak – Puchar Polski do Bytomia!!!!
Bledzewski – Vido, Karisik, Michniewicz, Mikadze – Foszmańczyk, Piątek, Lember, Zivanovic – Luka-Gol, Pytlarz. Takim składem wyszliśmy na mecz w Łęcznej. Szczerze powiedziawszy więcej myślę o meczu w Krakowie, gdzie Górnik na pewni nie sprzeda tanio skóry.
Ledwo mecz się zaczął, a Pytlarz dał nam prowadzenie. Cały czas nasłuchujemy wieści z Krakowa. Po 10 minutach ostatniej kolejki jesteśmy mistrzami!!!
Po kolejnych siedmiu minutach kompletnie oszaleliśmy z radości, podobnie jak nasi kibicie, którzy przyjechali do Łęcznej: Górnik prowadzi w Krakowie!!!!
Od tego momentu muszę się przyznać, że Polonię prowadził asystent, a ja siedziałem i nasłuchiwałem co w Krakowie. Tam do przerwy nic się nie zmieniło.
W przerwie myśleliśmy tylko o tym, żeby Górnik za szybko nie stracił gola. Tak się jednak nie stało. Wisła wyrównała w 54 minucie...
U nas kompletna nuda. Łęczna już jest w drugiej lidze i nikomu nie chce się już grać. W Krakowie z kolei rzeźnia – zawodnik po zawodniku opuszcza murawę. Wisła ma przewagę momentami miażdżącą. Gola jednak nie strzela. Górnik drugi raz zagrał dla nas i w ten sposób jesteśmy MISTRZAMI POLSKI !!!!
Sam nie mogę jeszcze w to uwierzyć. Takiego fuksa po prostu nikt się nie spodziewał. Grać trzeba do końca i to grać SKUTECZNIE!!!
Końcowe tabele sezonu 2006/07.
Ekstraklasa:
II liga:
Oczywiście w tych okolicznościach zebraliśmy też sporo nagród...
Jako klub zostaliśmy sklasyfikowani na 250 miejscu w Europie.
Ulubieńcem kibiców został oczywiście Raymond Lukacs.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ