Za nami cztery edycje Scenowego Cenzora - projektu, który bez wątpienia stworzony został po to, "by było lepiej". Oczywiście są tacy, którzy starają się to kwestionować, ale nie mam wątpliwości, że również ich postawa paradoksalnie świadczy o tym, że to projekt dobry i potrzebny. Sądzę, że mimo wielu histerycznych głosów/komentarzy (praktycznie tylko tych textwriterów, których teksty zostały nisko ocenione) na temat naszej przesadnej surowości, braku obiektywizmu i celowego gnębienia textwriterów Ligi Championship Managerów, właśnie ci najbardziej zacięci krytycy zdają sobie z tego sprawę, że atutem Scenowego Cenzora jest właśnie bezstronność. To dlatego tak pieklą się, gdy otrzymują słabsze noty od innych pisarzy. Celowo też użyłem też sformułowania "bezstronność", a nie "obiektywizm", bo nasze oceny ze swej natury nie mogą być nazwane obiektywnymi. Tym bardziej, że każdy z nas, dokonując oceny, przyjmuje nieco inne (choć zbliżone) kryteria. W każdym razie sądzę, że zdecydowana większość osób, która zetknęła się z Cenzorem, zgodzi się z tym, że teksty oceniane są bez uprzedzeń.
Oczywiście zaczynając całą zabawę, zdawaliśmy sobie sprawę z kontrowersji, jakie ona wywoła pośród scenowej braci. Chociaż może sformułowanie "kontrowersje" nie oddaje w stu procentach tego , co mam na myśli. Chyba lepszym sformułowaniem byłoby "histerycznych reakcji". Naturalnie z uwagi na to, co napisałem wyżej, nie mogę podzielić stawianych nam zarzutów i uważam je za całkowicie bezpodstawne.
Najśmieszniejsze sa zarzuty, które dotyczą formuły Scenowego Cenzora. Że zamiast krytykować powinniśmy raczej wyłącznie chwalić. Uwagi te stawiali redaktorzy Ligi Championship Managerów, wskazując nam jednocześnie właściwą drogę, którą miały być przeprowadzane na tamtejszej stronie plebiscyty na tekst miesiąca, czy Scenowe Oskary, które koncentrują się wyłącznie na wyróżnianiu najlepszych. Nie podzielam poglądu jakoby przeprowadzanie wyłącznie tego typu plebiscytów było działaniem twórczym. Wręcz przeciwnie - uważam, że jest - jeżeli już - działaniem szkodliwym, napędzającym pojawianie się z czasem, coraz większej liczby tekściarskich knotów. Natomiast w stosunku do redaktorów wpadanie w samouwielbienie. Już dziś mam wrażenie, że niektórzy pisarze uważają, że każde ich dzieło winno uzyskać poklask u ceemowej publiki. W każdym razie uważam, że formuła Scenowego Cenzora jest lepsza. Pozwoliła bowiem także przekonać się jak niską odpornością na krytykę i niskim poczuciem własnej wartości cechują się niektórzy redaktorzy. Jeżeli zwykła "pałka" w Cenzorze potrafi niektórych wyprowadzić z równowagi w tak dużym stopniu, to chyba jest coś nie tak. Nasi krytycy często wypowiadają wiele sprzecznych osądów. Z jednej strony stale kwestionują otrzymane (niskie) noty, po czym stwierdzają, że Cenzor jest "do bani". Tu znów wracam do tego, o czym wspominałem na początku. Najbardziej boli ich to, że ich knot został napiętnowany w projekcie tworzonym bez uprzedzeń. Najlepszym dowodem w tym względzie są oczywiście oceny, które otrzymały ode mnie teksty
Henkela, którego postępowanie swego czasu totalnie wyprowadziło mnie z równowagi.
Wracając do wątku o małej odporności na krytykę, zastanowić się można, co jest tego przyczyną. Czy część redaktorów piszących uważa, iż skoro pracują na czołowych stronach ceemowych w Polsce, to już każde ich "dzieło" musi otrzymywać powszechną aprobatę. Nie ukrywam, że czasem odnoszę takie wrażenie. Inna sprawa, że nie zdarzyło się nigdy (przynajmniej ja się z tym nie spotkałem), by któryś z "pisarz" przyznał: "fakt, stworzyłem knota".
Przy okazji nasuwa się pewna refleksja. Czy teksty publikowane na stronach powinny podlegać jakiejś weryfikacji? A jeżeli tak, to przez kogo? Na to drugie pytanie nie odpowiem, ponieważ moja odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: nie powinny (chyba, że chodzi o korektę ortografów). Przecież to samemu autorowi powinno zależeć na tym, by jego tekst był możliwie najciekawszy, najlepszy. Poza tym, rzeczywistość
pokazuje, że kompromitująca działalność textwriterska nie wpływa (w istotnym stopniu) na popularność strony.
Przechodząc do bardziej szczegółowych rozważań, pragnę podzielić się kolejną refleksją. Kiedy zabieraliśmy się z Perezem do pierwszego Scenowego Cenzora, wiedzieliśmy, że nie jest z tekstami dobrze. Jednak po przetrawieniu styczniowej puli, niestrawności utrzymywały się u nas przez ładnych kilka dni.
Jeżeli chodzi o poszczególne "gatunki literackie", to nie ukrywam, iż najchętniej czytam felietony. Tyle tylko, że naprawdę ciężko dziś o felieton, który jest w stanie na dłużej przykuć uwagę, rozbawić lub zmusić - choćby na chwilę - do jakiejś ceemowej refleksji. Najlepsze felietony w ciągu ostatnich czterech miesięcy napisali redaktorzy CM Review. Znakomity start miał
Wojetek, a ostatnio gatunek ten zdominował
Henkel rewelacyjną serią z cyklu "Wehikuł czasu" oraz zawierającym smutne, lecz trafiające sedno puenty "komedio-dramatem". Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej ostatniej tezy jest fakt, że nikt nie potrafił przeforsować antytezy, czy też w ogóle przeprowadzić z autorem rzeczowej polemiki. Za takową bowiem trudno uznać sformułowanie, że scena nie istnieje.
Drugi biegun stanowi dla mnie tegoroczna twórczość
Waltera. Jestem w tym wypadku w o tyle niewdzięcznej roli, że oceniam teksty, które moim zdaniem nie tyle są złe, co w ogóle nie powinny trafić na ceemową stronę. To nie jest wcale kwestia braku poczucia humoru, bo aby coś było śmieszne, to mimo wszystko powinno zawierać jakiś ładunek intelektualny. MOIM ZDANIEM "lodowe opowieści" takowego nie mają. Niewątpliwie jednak muszą być osoby, którzy takie teksty przynajmniej tolerują, bo w przeciwnym razie nie ukazałyby się. Zastanawia mnie tylko, że z jednej strony nie publikuje się świetnego tekstu
Wojetka, dobrego, choć kontrowersyjnego tekstu
Vamiego, a strzela się z "lodowych opowieści'. Starczy jednak tej reklamy. Dodam jeszcze na koniec, iż za oczywiście bezprzedmiotowe należy uznać wysiłki osób starających się nas przekonać do takich pozycji. A już rozbrajają mnie argumenty o olbrzymiej popularności tych tekstów, wynikającej z rozmów z czytelnikami, czy też z sukcesów na stronie, na której się ukazały. Nie zwykliśmy bowiem dyskutować z argumentacją, która jest dla nas niesprawdzalna. W ramach tego typu polemik ostatnio najbardziej spodobał mi się argument jak to textwriterzy z pasją dyskutują na ircu lub gg o swoich świetnych tekstach albo że oceniając teksty redaktorów LCM, powinniśmy zasięgać ich opinii. Trzeba chyba to przemyśleć. Nawiasem mówiąc jeszcze nie zdarzyło się, byśmy z Perezem (czy w moim przypadku z kimkolwiek) prowadzili dłuższe dysputy na temat własnych bajdurzeń. Może dlatego, że obaj jesteśmy modemowcami, na łasce pakietów internetowych Telekomunikacji Polskiej S.A. Zamykając temat felietonów chciałbym stwierdzić, że poziom ukazujących się felietonów jest dla nas o tyle nie pozbawiony znaczenia, że decydując się (oczywiście dobrowolnie :D) na podjęcie tematu Scenowego Cenzora, chcielibyśmy jak najczęściej czytać fajne, ciekawe i zabawne teksty.
Z opowiadaniami bywa różnie. Autorami najciekawszych sag moim zdaniem są
Piter oraz
Pilatović. Zastanawiająco słabo prezentuje się na tym tle działalność redaktorów CM Review, gdzie nie doczekałem się sagi z prawdziwego zdarzenia. Cóż najwyraźniej działają tam krótko i średniodystansowcy. Co do
Pitera, muszę się przyznać, że już dwukrotnie byłem bliski wlepienia piątki, ale za każdym razem udało mi się przekonać samego siebie do czwórki z plusem :D.
Pilatović wystartował z kolei ze znakomitym klimatem, który jednak z czasem gdzieś zaczął się ulatniać. Wdarła się rutyna. Nie zmienia to faktu, że gdyby przyszło mi czytać wyłącznie takie opki, byłoby naprawdę dobrze. Generalnie, w większości opowiadań ukazujących się na scenie, brakuje mi przede wszystkim ciekawej oprawy graficznej. Kwestia dodatkowego podniesienia poziomu dobrego tekstu, przez CIEKAWE obrazki, nie budzi dyskusji. Oczywiście nie oznacza to, że
jestem wyznawcą jednego, uniwersalnego schematu (vide zabawny tekst Profesora o Wiśle Kraków), ale większość piszących opowiadania decyduje się jednak na konwencję, w której o dorzucenie screenów aż się prosi. Idąc dalej na pewno dobrze także dodać do opisu poszczególnych wyników. także jakiś mały dodatek fabularny. Oczywiście nie można przy tym przesadzać w drugą stronę, gdy 90% tekstu stanowią dialogi. Przykładem może być tutaj "Bandycki Petersburg"
Sgtthompsona. Notabene jednego z najlepszych tekściarzy na naszej scenie. Tekstu dużo - akcji mało. Siłą rzeczy niżej ocenia się także tzw. przeze mnie "opki przewidywalne". Chodzi tu o teksty, w których już po przeczytaniu niewielkiej ilości tekstu, wiadomo mniej więcej jak się wszystko skończy. Najczęściej są to teksty graczy, którzy czują się niedocenieni w płaszczyźnie rozgrywki ceemowej. Oczywiście nic w tym złego, tyle tylko, że ich opowiadania są po prostu nudne. Wreszcie w kategoriach porywania się z motyką na słońce należy ocenić opowiadania, które pojawiły się od stycznia i traktują o prowadzeniu krajowej reprezentacji. Tutaj siłą rzecz można/trzeba co nieco podkolorować, by opowiadanie nie stanowiło wydruku "Fixtures".
O ile jednak z ciekawym felietonem lub opkiem można się zetknąć jeszcze jako tako często, to z poradami sytuacja wygląda tragicznie. Owszem, minione cztery miesiące 2003 roku, to okres żegnania się z CM3 i witania CM4, ale i tak nie usprawiedliwia to zjawiska z jakim mamy do czynienia. Siłą rzeczy poradników dla graczy CM3 musiało być mniej, bo CM3 jest już mocno ograny i w zasadzie wszystko już na jego temat zostało napisane. W takim jednak razie trzeba zadać sobie pytanie, czy jest sens odwalać chałturę, byle tylko jakąś poradę - choćby praktycznie nieprzydatną - napisać. Z kolei CM4 jest jeszcze nieograny i do 15 maja był dla zdecydowanej większości polskich ceemaniaków nieosiągalny, a zatem rzetelnego poradnika dla gracza CM4 ma prawo nie być. Tym bardziej, że domyślam się, iż dopiero EP3 (v. 4.0.5.) sprawia, że gra stała się grywalna w dostatecznym stopniu. Z pewnością nie zgodzi się tutaj ze mną szerokie grono (szacuję je na 81-93% :D) osób posiadających rodzinę za granicą, kupujących wersję zagraniczną w rzeszowskim EMPIKu lub zamożnych, sprowadzających grę z zagranicy, a dwa miesiące później kupujących CM4 PL w wersji 4.0.4. To oni i dla nich stworzona została większość... no właśnie - nawet nie poradników, tylko opisów! Doprawdy, nie dość, że bogaci, z zamożną rodziną, to jeszcze tak rozpieszczani, że królewskie dzieci by pozazdrościły. Te moje złośliwości skutecznie starał się przeciąć
havay, jeden z dobroczyńców, wyjaśniając, iż napisał poradnik na podstawie/dla posiadaczy dema!? To ci dopiero wspaniała postawa. Inna sprawa, że ci, którzy działają na ceemowych stronach i publicznie przyznają się do piractwa, odznaczają się w ten sposób chyba przesadnym tupetem i chwały im to na pewno nie przynosi.
Kończąc to moje przydługie dopieprzanie się do wszystkiego co się rusza ;), wypada mi tylko prosić komentujących i ocenianych do większego dystansu wobec Scenowego Cenzora. Przypomnę, że my nie oceniamy w nim redaktorów, lecz ich teksty, a to różnica zasadnicza. Wreszcie, o tym czy Cenzor jest w jakimś sensie wyrocznią (czytaj: dobrą wskazówką na temat tego, gdzie, kto i jak pisze), osądzą sami czytelnicy, bez względu na podnoszone lamenty i utyskiwania przez posiadaczy nieskończonej ilości "pałek".
BARTOSH!
PS. 1
W niektórych wypowiedziach użyłem liczby mnogiej, jako traktującej o wspólnym zdaniu
cenzorów. Uczyniłem tak we fragmentach, co do których wydaje mi się, że Perez jest zdania podobnego. Jednak niniejszy tekst nie był przez niego autoryzowany :D.
PS. 2
Czołówka mojego prywatnego rankingu ceemowych textwriterów przedstawia się tak:
Ekstraklasa: Henkel, Piter, Wojetek
Pierwsza liga: Ziutek, Meler, Greg, Sgtthompson
Druga liga: ?
Serie A: ?
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ