W gabinecie
Andreasa Spielera, prezesa znanego w całej Europie klubu
Wyziew Łódź, panowało przenikliwe zimno. Sam Spieler, ubrany w czapkę-futrzankę i stary, radziecki kożuch (załatwiony jeszcze przez jego kolegę po fachu, Antoniego Papugę), siedział w przepastnym fotelu i zastanawiał się, czy mrozy wreszcie puszczą. Ze względów oszczędnościowych Spieler nakazał wyłączenie ogrzewania w całym budynku klubowym i teraz trząsł się z zimna, a miarowe szczękanie jego zębów układało się dla wytrawnego słuchacza w melodię : „Wyziew to jest potęga, Wyziew najlepszy jest…”. Nagle do jego gabinetu ktoś zapukał:
- Wlazł! - warknął niechętnie Spieler.
Drzwi otworzyły się i do środka wpadł trener Wyziewu,
Jerzy Wasalik., ubrany jak zwykle w gustowny, błyszczący dres z trzema paskami. Wasalik zrobił salto w przód, trzy przysiady, a całość zakończył efektownym przewrotem w tył.
- Co ty, do końca zdurniał?? - na twarzy Spielera pokazało się bezgraniczne zdumienie.
- Uprzejmie donoszę, panie prezesie, że ja tak dla rozgrzewki, żeby ciepło było - radośnie zaszczebiotał Wasalik.
- Ty byś się lepiej zajął drużyną, bo inaczej spadniemy z ligi, i wtedy kaputt, Herr Wasalik!!! Nie ma w pierwszej lidze granka, nie ma w drugiej lidze sianka - błysnął elokwencją Spieler. Po upływie kilku sekund dotarło do niego, że przemówił wierszem i duma rozjaśniła jego okazałe oblicze.
Pierwszy z lewej – Herr Spieler; drugi – Herr Wasalik; pozostali – rada nadzorcza & panie sekretarki Wyziewu Łódź- Ale przecież, ja tak bardzo się starałem, a ty teraz nie chcesz mnie… - cichutko, pod nosem zanucił Wasalik.
- I, mimo, że kłopotów moc, to jednak kilka punktów zdobyłem - kontynuował już nieco śmielszym tonem.
- Nie rozśmieszaj mnie, bo mi się zajady robią - szyderczo uśmiechnął się Spieler. Ty zdobyłeś punkty? Ty?? To ja załatwiłem te punkty, ja!!! A beze mnie to ty jesteś taki, o taki! - tu Spieler pokazał trenerowi jaki jest malutki.
- Pan prezes to tylko tak krzyczy i krzyczy - piskliwie odezwał się Wasalik - A ja nawet bramkarza nie mam w drużynie. Pan prezes wyrzucił
Zbyszka Robaczywkę, i
Stasia Michałka, i nawet
Piotrusia Włóczykijka. I kim tu grać?! - jak dziecko rozpłakał się Wasalik.
- No już dobrze, już dobrze - starał się go pocieszyć poruszony Spieler. - Masz tu chusteczkę i otrzyj łzy. Mężczyzną bądź Jurek!!!
Przez chwilę w gabinecie panowała cisza, przerywana tylko odgłosami, jakie wydawał z siebie Wasalik usiłując wytrzeć nos w chusteczkę. Spieler zadumany patrzył na niego, a setki myśli przebiegały mu po głowie. Jedna z nich, szczególnie natarczywa, przebiła się w końcu i rozbłysła na dobre: „Zostawię go, bo przecież nigdzie nie znajdę drugiego takiego naiwniaka”. Głośno zaś rzekł:
- A, jeśli chodzi o bramkarza, to wystawiaj w bramce mego syna, Andreasa juniora. Jak się wykaże, to się go sprzeda, i będzie sianko dla wszystkich. Przecież, my tu w Wyziewie, jesteśmy jedną, wielką rodziną….
Część I “Andrzej Poniedziałek”
Część II “Don Antonio Papuga”
Część III “Polski Związek Piłki Nienormalnej”
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ