Kolejny zimny, lutowy ranek wstawał nad Warszawą. Stolica pomału budziła się do życia. Świeciło słońce, ale mimo tego było bardzo zimno. Istniały jednak w mieście takie miejsca, gdzie temperatura powietrza zdawała się rosnąć z minuty na minutę. Jednym z takich miejsc była z całą pewnością siedziba najsłynniejszego polskiego klubu,
Dywizji Warszawa…
*- Jest odpowiedź, jest odpowiedź!!! - gorączkował się prezes
Dywizji,
Edward Trybik, i nerwowym ruchem wyciągnął kartkę papieru z faxu. Chwycił ją w obie ręce, zaczął czytać, lecz po chwili wściekły rzucił papier na biurko i nerwowo wysapał:
- Shit! Po niemiecku…
W gabinecie prezesa zapadła cisza. Siedzący grzecznie w kąciku na rozkładanym taborecie, trener Dywizji,
Dariusz Kubeczek, nie śmiał nawet głośno oddychać, a cóż dopiero zabrać głos. Trybik popatrzył na niego nieprzytomnym wzrokiem, podrapał się po głowie, i w końcu rzekł:
- Skocz mi na jednej nodze po
Anioła, ale już!!!
Kubeczek posłusznie wstał z krzesła, ruszył do drzwi i nacisnął klamkę. W tym samym momencie do środka wpadł
Jerzy Anioł, były trener reprezentacji, który obecnie dorabiał sobie w warszawskim klubie jako specjalista od handlu wszelakiego.
- Znowu podsłuchiwałeś - zimno stwierdził Trybik. Za karę masz to przetłumaczyć! - podał Aniołowi kartkę z faxu.
Stanko Świetlica wraz z rodziną opuszcza Warszawę- Wcale nie podsłuchiwałem... - szybko zaprzeczył Anioł - tylko akurat przechodziłem. A przetłumaczę, bo mnie o to poprosiłeś - dodał z pewną dozą dumy.
Po pięciu minutach tłumaczenie było gotowe. Niemiecki klub
Walkover 69 oferował za najlepszego gracza Dywizji,
Stanko Świetlicę, kwotę 100 tysięcy euro.
- Ile??? - z niedowierzaniem zapytał Trybik. Tylko 100 tysięcy??? Za tyle to ja im mogę sprzedać, co najwyżej ciebie, mój drogi Aniole - wysilił się na żart prezes. Następnie podszedł do okna, otworzył je i zawołał:
- Stanko, a wyłaź no z taksówki!!!
Ze stojącego przed budynkiem samochodu wygramolił się z mozołem Stanko Świetlica, dźwigając na ramieniu sportową torbę, w której miał zapakowane wszystko, czego potrzebuje zawodowy piłkarz. Świetlica spojrzał w stronę okna i głośno zawołał:
- Panie priezident? A na pewno? Bo ja już tak czwarty raz wsiadam i wysiadam…
- Wyłaź jak mówię i chodź na górę - Trybik był bardzo stanowczy.
Gdy prezes odwrócił się od okna, fax wypluł z siebie kolejną kartkę papieru. Zrezygnowany Trybik nawet nie wziął jej do ręki. Wzrokiem nakazał Aniołowi tłumaczenie, a sam zajął miejsce w fotelu.
- Panie prezesie, podnieśli stawkę do 270 tysięcy!!! - wrzasnął nagle Anioł.
- To znaczy, że…- nie dokończył szczęśliwy Trybik. Popatrzył Aniołowi głęboko w oczy, i nagle, jakby na komendę, obaj skoczyli w kierunku nadal otwartego okna:
- Stanko, z powrotem do auta!!! - krzyknął Trybik. I dawaj na lotnisko, w Walkoverze już czekają…
Piłkarz posłusznie, aczkolwiek mrucząc coś pod nosem, wsiadł do taksówki, pomachał prezesowi i ruszył na Okęcie. Tymczasem Trybik przypomniał sobie nagle o trenerze Kubeczku, siedzącym ciągle w kącie, i zwrócił się do niego:
- A ty Darek, nie siedź tak bez sensu, tylko weź kalkulator, i oblicz mi ile to jest dziesięć procent od 270 tysięcy…
Część I - Andrzej Poniedziałek
Część II - Don Antonio Papuga
Część III - Polski Związek Piłki Nienormalnej
Część IV - Wyziew Łódź >
Część V - Tomasz Hamto
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ