Zimowa przerwa w rozgrywkach polskiej ligi piłkarskiej nieubłaganie dobiegała końca. Zawodnicy wszystkich drużyn tłumnie wylegli na boiska, rozgrywając kolejne mecze sparingowe. Zbliżający się początek rozgrywek zbudził także z zimowego snu prezesów pierwszoligowych klubów…
* - Pozbyłem się wszystkich, którzy zarabiali na kotleta i zestaw surówek, a nie tylko na same frytki - cieszył się
Andreas Spieler, prezes łódzkiego
Wyziewu. Teraz trzeba tylko załatwić te kilka punktów, i pozostaniemy w ekstraklasie - rozmarzył się zapalając cygaro i wykręcił numer do premiera RP,
Leszka Dillera…
* - Pozbyłem się złudzeń - ponuro stwierdził
Zbigniew Kimała, właściciel
Młociarza Wielkopolskiego. Płaciłem najlepiej w kraju, dawałem prezenty, nawet założyłem im centralne na boisko, żeby nie marzli - kontynuował z narastającym przygnębieniem.
- I wszystko na nic, przegrali w pucharze z Winogronaux! - tu prezes już prawie płakał. I jak ja mam teraz sprzedać we Francji te foteliki…???
* - Pozbyłem się wszystkich zaskórniaków, jakie miałem schowane przed żoną!!! I to twoja wina, drogi Henryku!!!- prezes
Dorzecza Kraków,
Bogusław Krupier, oskarżycielsko wycelował palec w stojącego na baczność w jego gabinecie trenera, sławnego nawet w Afryce
Henryka Koperczaka.
- I jak te grajki nie awansują do tej, no, jak jej tam, mistrzowskiej ligi, to adieu, monsieur - zakończył po francusku i dał Koperczakowi znak, że może już opuścić gabinet…
* - Pozbyłem się
Świetlicy, ale za to załatwiłem
Piotra Włóczykijka - po wojskowemu meldował szef
Dywizji Warszawa,
Edward Trybik.
- I jeszcze na tym zarobiłem… - dodał tonem o wiele mniej pewnym.
Słuchający jego sprawozdania przyszły właściciel Dywizji, a obecnie boss koncernu E.T.,
Mariusz Kartel, ciągle zachowywał znaczące milczenie. Na jego kamiennej twarzy w żaden sposób nie dało się wyczytać myśli, która mu w tej chwili przyświecała. A myśl ta brzmiała: „ Już niedługo to ja pozbędę się pana, panie Trybik…”
* - Pozbyłem się sprzedawczyków i
handlarzy - radował się
Wojciech Szamański, prezes niezwykle popularnego w mediach klubu, o pięknej, polskiej nazwie
Poranek-Cumullus Podwarszawski.
- Co prawda, kupiłem nowych - zafrasował się trochę. Wtem przypomniał sobie, że jeszcze nie jadł drugiego śniadania, i ta myśl poprawiła mu humor. Wyciągnął z lodówki salceson, ukroił potężny plaster, i nałożył na chleb. Przeżuwał z rozkoszą, wyobrażając sobie, że jest prezesem, co najmniej
Galaktyki Madryt…
* - Pozbyłem się wreszcie tego kłopotu -
Janusz Romaniszczyn, były prezes
FC Bieda Ojczyźniana Warszawa, radośnie przemawiał do swego odbicia w lusterku.
- Zero stresów, zero problemów - ciągnął dalej z rosnącą satysfakcją.
Lecz nagle myśl ciemna przeszyła jego umysł, i zasmuciła radosne dotąd oblicze. Romaniszczyn zamyślił się i wyszeptał:
- I tylko koni, tylko koni żal…
Część I - Andrzej Poniedziałek
Część II - Don Antonio Papuga
square>
Część III - Polski Związek Piłki Nienormalnej Część IV - Wyziew Łódź
Część V - Tomasz Hamto
Część VI - Dywizja Warszawa
Część VII - Lokomotywka Poznań
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ