Nieuchronnie zbliżał się początek kolejnego piłkarskiego sezonu. Lato tego roku było szczególnie gorące dla ludzi związanych z polską piłką.
Dla niektórych- zdecydowanie zbyt gorące…
***- Mówcie, Fujarczyk, mówcie ! - przesłuchujący byłego sędziego śledczy budził respekt swoim potężnym wyglądem, i groźnie brzmiącym głosem.
- A jak powiecie, to będzie lepiej. Niewiele lepiej. Ale lepiej - dokończył, i wlepił spojrzenie w siedzącego przed nim Antosia Fujarczyka.
- To ja już wszystko powiem, proszę pana komisarza - pisnął Fujarczyk.
Wszystko, od A do Z….
***- Nic nie powie, gwarantuje wam - prezes Polskiego Związku Piłki Nienormalnej, Michał Siwucha nadrabiał miną. Opalony i wypoczęty powrócił właśnie z Niemiec, gdzie dbał o dobre imię polskiego futbolu. Co prawda złośliwi twierdzili, że nie ma już o co dbać, ale Siwucha mało przejmował się jakimikolwiek opiniami, a już najmniej tymi dla siebie nieprzyjemnymi.
- Dobrze ci się mówi! - ze wściekłością w głosie odparł Witold Żelaziwo, obserwator i gwiazdor prywatnej stacji telewizyjnej, a także właściciel małej manufakturki, produkującej stroje sportowe.
- Czyżbyś, drogi Witoldzie, czegoś się obawiał? - z ironią w głosie zapytał Andrzej Strzelba. Uchodził on za jedynego uczciwego człowieka w polskiej piłce, i co ciekawe - tak też prawdopodobnie było. Nikt nie mógł zrozumieć, jak to się mogło stać, ale Strzelba nie brał od nikogo i nikomu nie dawał.
- Ja tam sam wiem, czego się obawiam - odwarknął niegrzecznie Żelaziwo - i jak ja polecę, to obiecuję, że pociągnę innych za sobą - dokończył i znacząco spojrzał w kierunku prezesa Siwuchy…
***- Jak to? Co to ma znaczyć? To ja mam dalej płacić mu taką kasę za nic? - resztka włosów, jakie Bogusław Krupier, właściciel Dorzecza Kraków, nosił na głowie, niebezpiecznie się uniosła.
- To po co ja was zatrudniłem !? Ciebie, i ciebie, i jeszcze ciebie? - tu Krupier wyciągnął oskarżycielsko palec w kierunku trzech stojących przed nim w pozycji na baczność mężczyzn. Zapadła przejmująca cisza i zdawało się, że czas zatrzymał w tym miejscu swój bieg. Nagle stojący najbliżej drzwi trener Werner Pliszka odezwał się cienkim dyszkantem:
- Ta ja sem nic ne wedzial. Jam je trener…
***- "Tak bym chciał trenerem być, trenerem być. I na Rynku z gołębiami chłodne piwko pić" - Niezwykle zadowolony z siebie Jerzy Anioł podśpiewywał radośnie przy goleniu.
- No, Jureczku...- powiedział do swego odbicia w lusterku - Najwyższy czas przenieść stolicę do Krakowa…
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ