Po przebojowym zdobyciu mistrzostwa trzeciej dywizji gramy znów o stopień wyżej. Zarząd oczywiście postawił przed nami chlubne zadanie utrzymania się. Po raz pierwszy nie byłem już tak pewny swego i chciałem zająć miejsce w górnej części tabeli, może play-offy. Kiedy jednak moi szpiedzy poinformowali mnie jakie sumy kontraktowe zarabiają piłkarze czołowych drużyn, zakazałem im jakiegokolwiek kontaktu werbalnego z moimi ulubieńcami pod karą banicji.
Zdawałem sobie sprawę, że moi chłopcy z dżungli nie wypadli i już niedługo wszyscy będą chcieli nowe kontrakty. Tu jednak zostałem mile zaskoczony - miłość do klubu i menedżera powstrzymała ich na razie przed stawianiem żądań, których nie byłbym w stanie spełnić.
Tak więc cała moja podstawowa 16-ka zgodnie postanowiła pozostać w klubie i dalej walczyć o zaszczyty.
Wzmocnienia były tak czy inaczej konieczne. Chronologicznie:
Janus Pedersen - DC z Wysp Owczych, free z IF (dla ciekawych - Itrottafelog Fuglafjardar), 27 lat - jako zastępca McGoverna, grał w efekcie częściej
James McKinstrey - D/M R, Szkot, bosman z Partick Thistle, 25 lat - mimo dobrych współczynników ostatecznie nie zmieścił się w pierwszym składzie;
Aiden O'Kane - M/F L/C z Irlandii Płn (reprezentant U-21), z York na prawie bosmana, 25 lat - strzał w 10;
Dostałem datki za awans i prawa TV i zaszalałem:
Brian Ford - D/MR, Szkot, za 675 tys. z Aberdeen, 21 lat - obok Ready'ego najpewniejszy punkt defensywy
Lars-Henrik Enered - SW/D/DM C, Szwed z Helsingborg za 475 tys., 28 lat - miałem 4 równorzędnych DMC, trochę przesadziłem
Suleyman Sleyman - DR, obywatel Szwecji i Syrii, z Hammarby za 1 Mln - bezsensowny błąd transferowy. Kiedy kupiłem Forda, rozmowy ze Sleymanem były już za daleko posunięte. Nie mógł się równać z Fordem, a za drogi, żeby tak po prostu tkwił w rezerwach. Miałem cały sezon zgryz, co z tym fantem zrobić.
Charley Hearn - MC, jedyny syn Albionu przybyły w tym sezonie, za 20 tys. ze Stevenage - 21-letni hit transferowy;
I trzy inwestycje na przyszłość:
Steven Ferguson - 21 latek z Irlandii Płn., free AMR/C, reprezentant U-21;
Sebastien Kneissl - jego rówieśnik z Niemiec, free striker, reprezentant U-21;
Joris Koppel - 24 letni wymiatacz z Holandii, za 22 tys. z Go Ehead Eagles.
Tak więc na razie sprowadziłem sobie 10 kopaczy z czego czterech od razu znalazło się w pierwszej jedenastce.
Odeszli: McPhee za 0 funtów do Afan Lido, Martindale za 75 tys. do Northampton i Ben Webster wyleciał z klubu. O dziwo nikt inny nie chciał mnie opuścić.
Pierwsze spotkanie po wakacjach (miesiąc) było wieczorkiem zapoznawczym. Chłopcy wrócili z wojaży w doskonałych humorach i bojowych nastrojach. Z dumą patrzałem na moją czeladkę, z których większość wiernie towarzyszyła mi jeszcze od czasów Conference.
Po kilku toastach wystąpił niekwestionowany moralny lider drużyny Karl Ready i powiedział tak:
- Panie trenerze, nasz kolektyw... khe, khe... postanowił...
- Na zdrowie! - krzyknął Dean Williams (bramkarz) i wzniósł kolejny toast.
- A więc, panie trenerze, postanowiliśmy, że nie przyniesiemy Panu i miastu wstydu...
- Sto lat! - krzyknął Dean Williams i wzniósł toast.
- Nie przyniesiemy Panu wstydu i będziemy walczyć o pierwszą ligę.
- Na zdłowie, hep... - krzyknął Dean Williams i po kolejnym toaście został wyniesiony z sali.
Ja przyjąłem do wiadomości poziom ambicji chłopaków i postanowiłem milczeć na temat zarobków rywali oraz oczekiwań Zarządu.
Po ustaleniu rozkładu treningów zakontraktowałem paru sparingpartnerów i zorganizowałem tradycyjny Telford Cup.
Po pierwszych bezbarwnych meczach - Cheltenham (A) 2:0, Aldershot (H) 1:2, Southend (A) 0:0 - zmieniłem taktykę ("testowana5").
Pierwsze sprawdziany w nowym ustawieniu nie nastawiały zbyt optymistycznie: 1:2 z Doncaster i 1:6 (!) z Manchester City. Wygrana z BAT Sports 1:0 nic mi nie mówiła. Ale chłopcy wreszcie zaczęli rozumieć o co w
tym chodzi.
Watford (1Div) 3:1, Dag&Red (Conf) 3:0, w obu meczach mieliśmy przygniatającą przewagę.
Sezon zaczęliśmy meczem na Bucks Head z jednym z głównych kandydatów do awansu - Charlton.
Na murawę witani owacjami prawie 5 tys. kibiców z transparentami "Telford - World Masters" wybiegli:
Roberts - Victory, Ready, Pedersen, Sleyman (Ford) - O'Kane, Doolan, Huckerby (Enered)- Hearn - Williams, Kelly. - razem zarabiający 20 tys. funtów miesięcznie.
Naprzeciwko stanęli między innymi Euell (do niedawna Wimbledon) i Edu (do niedawna Arsenal) we dwóch zarabiający 40 tys. funtów miesięcznie.
Mimo spodziewanej lekkiej przewagi Charlton zrobiliśmy pierwszy poważny krok na drodze do awansu. Po strzale Euella w 23 min. goście prowadzili 1:0. Ostatnia akcja pierwszej połowy. Koronkowe rozegranie pomiędzy O'Kanem, Kellym i Williamsem kończy się wybiciem piłki przez obronę gości. Dostaje ją Doolan, który przez pół boiska podaje dokładnie pod nogi O'Kane'a. Ten nie namyślając się wiele zostaje strzelcem historycznej pierwszej bramki Telford w drugiej lidze. W 64 minucie Kelly z Williamsem podając sobie nawzajem piłeczkę tak absorbują uwagę gości, że Hearn zostaje sam w polu karnym z piłką pod nogami. Cóż mu pozostaje innego jak strzelić zwycięskiego gola.
Na kolejny mecz jedziemy do Wrexham, gdzie mając ogromną przewagę, "dzięki" błędom głównie Sleymana, "tylko" remisujemy 3:3 (Huckerby, Hearn, McCourt). Po tym meczu na stałe do wyjściowej jedenastki wszedł Ford.
Z Wrexham nie wyjeżdżamy bo 3 dni później gramy tam pierwszy mecz Pucharu Ligi. Rywale zostali tak zbesztani za poprzedni wynik przez kibiców i prasę, że gryźli murawę i wygrali z nami 1:0. Jeden puchar z głowy.
3 dni później przyjeżdża Leyton Orient. Nasza gra to typowe bicie głową w mur. Pewni tyłów, gdzie niepodzielnie królują Ford i Ready, pomocnicy szaleją, próbujac na wszelkie sposoby rozbić „orientalną” obronę. Kiedy w 54 minucie wreszcie goalkeeper gości Couthbert fauluje w polu karnym Williamsa i dostaje czerwień, myślę: "No to jesteśmy w ogródku". Ale z gąską się nie przywitałem - Ford pudłuje z karnego! Emocje sięgaja zenitu, wreszcie zmęczona obrona gości popełnia w ostatnich 10 min. dwa błędy - najpierw Hearn, za chwilę O'Kane i po raz kolejny jesteśmy sensacyjnymi liderami.
Kolejne tygodnie to spacer w chmurach, kolejni rywale schodzą z murawy kiwając z niedowierzaniem głowami ("Skąd oni się wzięli?"). Nagle wszystkim zaczął się przypominać nasz zeszłoroczny "pogrom gigantów" w FA Cup.
Kolejno po łbach dostawali:
Macclesfield (A) 3:0 - Huckerby, Emered, 1 samobijka
Notts County (H) 2:0 - Ford i Kelly
Portsmouth (zajmujący wtedy 3 miejsce) (A) 2:1 - Hearn, Williams
Norwich (H) 2:1 - O'Kane, Kelly
Port Vale (A) - mała wpadka;> 2:2 (Huck i Mackenzie)
Bristol City, z którym jeszcze niedawno szliśmy łeb w łeb w 3rd Div - bez szans 3:0 (2xO'Kane, Hearn)
Oldham (wówczas wicelider) (A) - 2:1 po golach Hearna i McCourta, Mackenzie dostaje reddsa, na szczęście w 92 min. gry
Grimsby (H) - pokaz radosnego futbolu w wykonaniu kopciuszków - dwa gole McCourta i 1 Victory'ego w ostatnich 10 minutach i kończy się na 5:1 dla Telford.
Jesteśmy oczywiście niekwestionowanymi liderami, a na Bucks Head coraz częściej przyjeżdżają wozy transmisyjne Sky Sports.
Teraz czekaja nas trzy wyjazdy pod rząd, które mają zweryfikować nasze umiejętności (tak jakby ktoś jeszcze nie był przekonany). Nasi wrogowie zacierają ręce a my jedziemy najpierw do Peterborough. Następnego dnia wyjeżdżamy do Huddersfield zostawiając za plecami załamanych kibiców żądajacych zwolnienia managera Peterborough. Mecz kończy sie bezproblemowym 2:0 (McCourt i Hearn), a nasza wyższość ani przez chwilę nie podlegała dyskusji.
W Huddersfield mały horror. Po 34 minutach przegrywamy 2:0 i już widzę te usatysfakcjonowane tytuły w co niektórych gazetach. Wprowadzam sprowadzonego 7 dni wcześniej z Sheffield Wednesday (bosman) Aarona Lescotta (D/M RC). W 45 minucie, w 3 minuty po wejściu
Lescott ośmiesza obronę rywali i po pięknym dribblingu strzela swojego debiutanckiego gola. Huddersfield rozpoczyna od środka i Lescott zostaje bohaterem Telford - odbiera futbolówkę, podaje do McCourta i na przerwę schodzimy już remisując. Gdy po 20 min. drugiej części prowadzimy 5:2 (McCourt, Williams, O'Kane) myślę, że już nic się nie może przydarzyć. 83 min. - 3:5, 90 min. 4:5, a sędzia dolicza 5 minut. Jedne z moich najcięższych 5 minut w karierze. Udaje się dowieźć wynik do końca i juz nikt nie pisze o nas "Przypadkowi bohaterzy".
Na fali jedziemy do Rushden, które grzeje tyły tabeli. I tam pokazujemy, że nie lubimy, gdy pomagają nam sędziowie. Po 23 min. przegrywamy 0:2. W 35 min. Williams strzela kontaktową na 1:2. W 3 minuty później za wydumany faul wylatuje z boiska kapitan rywali. A Huck i spółka powiedzieli: my nie chcemy takich prezentów. No to sędzia wywalił jeszcze jednego przeciwnika. Mówiąc krótko przegraliśmy ten mecz 1:2. Czasami nie potrafię zrozumieć tych moich chłopców.
Do Telford przyjeżdżają słabeusze: Swindon (3:1), Brighton (3:2) i Wigan - 3:1 i hat-trick Williamsa, który ma już stałe miejsce w młodzieżowej reprezentacji Walii.
Po drodze remisujemy jeszcze z Walsall (A) 1:1 i rozpoczynamy przygodę z pucharem Federacji (FA Cup).
Do Telford przyjeżdża na pożarcie Swansea. Po 30 minutach Williams ma na swym koncie hat-tricka i prosi o zasłużony odpoczynek. Pierwsza przeszkoda pokonana.
Potem przeżyliśmy mały kryzys. Najpierw bezbarwnie i bezbramkowo z Brentford, potem szczęśliwe 1:0 z Doncaster.
Odpadamy z Vans Trophy (sensacja?) po remisie z Lincoln i tragicznie wykonywanych rzutach karnych. W drugiej rundzie FA Cup szczęśliwie wygrywamy z Cambridge 1:0, mimo że Ford po raz trzeci z rzędu nie strzela karnego. To był jego ostatni.
Potem jedziemy do czerwonej latarni - Cardiff, by... przegrać 3:4. Na szczęście mamy tak dużą przewagę, że jeszcze nie ma tragedii.
Twarde męskie rozmowy pomogły - wracamy do starej dyspozycji. 2:0 z Wycombe (A), 2:2 (A) z Notts County, gdzie debiutancką bramkę strzela kolejny transferowy strał w "10" - bosman z Brage - 27 letni Jens Gustavsson (D/M C).
Kolejny horror w meczu z Wrexham, w którym choć prowadzimy już 4:1, to zwycięską bramkę (na 5:4) strzela w doliczonym czasie gry Huckerby.
Rok 2004 kończymy meczem prawdy w Charlton, u depczących nam po piętach wiceliderów. Tym razem nas nie lekceważą. Od pierwszych minut trwa zażarta walka o każdy metr boiska. Przez pierwsze 21 minut mocno naciskają gospodarze. W ferworze walki dość paskudny faul popełnia Shittu. Krzyczy "shit!" i wylatuje z boiska. O tej chwili na murawie królują Huckerby, MacKenzie i Williams. Wygrywamy 2:0 i po raz trzeci z rzędu witamy Nowy Rok jako sensacyjny lider:
1. TELFORD25 59 61-31
2. Charlton24 44 37-29
3. Oldham24 43 41-28
4. Peterborough24 41 36-32
...
22. Bristol C.25 22 27-39.
Tak ogromna przewaga jest zaskoczeniem nawet dla mnie. O telford znów jest głośno na Wyspach...
Co dalej? Czy wygramy kolejny poziom rozgrywek? Czy zaszalejemy w pucharze? Czy zrobimy "mark in England"? O tym już wkrótce...
Andre
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ