W 1916 roku, na Wołyniu w okolicach Maniewicz powstała
Drużyna Legionowa - jak wtedy pisano. W jej skład weszli piłkarze mający swój rodowód w najstarszych klubach Krakowa (Wisła, Cracovia) i Lwowa (Czarni, Pogoń, Lechia). Jako godło zespołu przyjęto początkowo biała literę L na czarnym tle. Stroje piłkarskie były białe z poprzecznym czarnym pasem na koszulkach mającym nawiązywać do tradycji najstarszego polskiego klubu "Czarnych" Lwów.
18 maja 1922 r. WKS rozegrał swoje pierwsze w historii spotkanie międzynarodowe z czeskim zespołem Victoria Żiżkov (przegrana 2:9).
31 lipca 1922 r. następuje kolejna reorganizacja klubu. Podczas walnego zgromadzenia członków do nazwy WKS dodano człon "Legia". Ustalono również nowy statut klubu, który dopuszczał na stanowiska członków klubu również osoby cywilne.
W 1927 roku utworzono I ligę polską i 4 kwietnia 1927 roku o godzinie 15.30 rozpoczęło się pierwsze ligowe spotkanie legionistów. Rywalem była stołeczna Warszawianka, której legioniści ulegli 1:4, a honorowa bramkę strzelił rodowity warszawiak Wacław Przeździecki. Pierwszy sezon w lidze nie był dla legionistów zbyt udany - zajęli dopiero piąte miejsce na 13 zespołów. Pomimo tego można w nim było znaleźć i jasne punkty. Remis w spotkaniu z Polonią 2:2 (pierwsze ligowe derby) oraz pierwsze sensacyjne ligowe zwycięstwo w niedzielę 8 maja 1927 r. nad łódzkim ŁKT aż 6:1 po bramkach Ciszewskiego, Łańko oraz Czecha. Bramki strzelone przez Łańkę były pierwszym w ligowej historii Legii hattrickiem, a gol w 79' minucie pierwszym trafieniem z rzutu wolnego.
Skulałem się z łóżka. Rozejrzałem się po pokoju i upewniłem się, że jestem u siebie w domu. Wziąłem w garść pilota i odpaliłem telewizor. O, akurat leci serwis sportowy. Szaranowicz znowu chowa grzebień do kieszeni i poczyna mówić:
- Dziś wielkie święto futbolu w Warszawie. Legia po raz kolejny zdobyła mistrzostwo Polski. W ostatnim meczu sezonu bez problemu pokonała słabiutkie w tym sezonie Radomsko 4:0 i stadion przy Łazienkowskiej oszalał ze szczęścia. Zabawa na ulicach stolicy trwała do białego rana...
Nie słuchałem co mówił dalej, i tak już wiedziałem co działo się później. No cóż: Legia wygrała, po bramkach Yahayi, Kucharskiego, Kiełbowicza i Sokołowskiego. Potem sędzia skończył mecz, my opuściliśmy stadion, piliśmy, hulaliśmy i lulki paliliśmy. Wtedy musiał mi się urwać film. Hm...Tylko jak ja dostałem się do domu? Nieważne, ważne że Legia jest mistrzem Polski. Szaranowicz skończył gadkę, a ja opuściłem mieszkanie. Było po dwunastej, dokładnie piętnaście po. Ukłoniłem się sąsiadce, pogłaskałem jej pieska, a ona na mnie:
S: Cóżeś ty młody człowieku w nocy wyprawiał? Spać przez ciebie nie mogłam, a moja sunia piszczała i piszczała bez końca. Wziąłbyś się za siebie w końcu, a nie tylko sport i sport. Naprawdę, idziesz w złą stronę...
Ja: Hmmmm...A pani nie świętowała? Nasza Legia ma mistrza! To ja tu rok czekam na koniec sezonu, a pani mi tu o jakiś piszczących suniach? Egheghem...
S: Po twoim odnoszeniu się do starszych osób widać jaki jesteś niekulturalny. Poli, idziemy. Ten pan jest bardzo niegrzeczny.
I gdyby nie Poli, pewnie puściłbym wiązankę. Pies sąsiadki gryzł jej but i ciągnął w swoją stronę tak, że ta uległa i znikła mi z oczu. Nie ma co się przejmować, raz się żyje, a Legia jest tylko jedna...
Szedłem przez stare miasto. Po wczorajszej imprezie zostało jeszcze kilka ton śmieci i chyba kilkadziesiąt rozbitych witryn sklepowych. Pamiętam jeszcze słowa Adama, bięgnącego na golasa z krzesłem w ręce i krzyczącego: „Jak się bawić, to się bawić!”. Po tych słowach zniszczył dorobek całego życia kilkunastu sklepikarzy. Ubaw miał przy tym co nie miara. Idąc i rozmyślając o wydarzeniach ostatniej nocy, zaczepił mnie jegomość w lekko poniszczonej, tandetnej kurtce i
w berecie. Wyraźnie miał jakąś sprawę, bo wskazał mi na kawiarnię stojącą obok. Poszliśmy, ja zamówiłem colę, tamten kawę i rozpoczął gadkę. Przedstawił się jako Henryk Apostel. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że rozmawiam z jednym z najlepszych trenerów w historii Legii, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski i ważnym urzędnikiem w PZPN-ie.
H.A: Pan Tobiasz Pinczewski?
Ja: Tak...
H.A: To dobrze. Znam pan niejakiego (wyciąga karteczkę i czyta) Adama Cieślińskiego? Taki blondyn, z wąsem...
Ja: Znam, to mój najlepszy kumpel. Panie Henryku, pan zmienił branżę? Pracuje pan dla Rutkowskiego? A może dla Husseina?
H.A: Panie Tobiaszu, niech pan sobie nie robi jaj. Widziałem się z nim dzisiaj rano, chwilę pogawędziliśmy. Dragomir mi go przedstawił, wypiliśmy po małym i poszliśmy na miasto. Równy gość, nie ma co. I tak sobie poszliśmy na miasto, ja poszedłem do domu, a trener poszedł z Adamem dalej gdzieś. Dzisiaj okazało się, że pana przyjaciel został zgarnięty przez policję, a Dragomir odprowadzony ładnie przed oblicze prezesa Miklasa. Przed chwilą dowiedziałem się o jego dymisji.
Ja: Taaak? (chwytam za szklankę z colą i nerwową wlewam jej zawartość do ust). Niemożliwe. Po tym, co zrobił dla klubu?
H.A: Takie życie.
Ja: (próbuję się opanować). No tak. Tylko jaki to ma związek ze mną?
H.A: Jak już powiedziałem, rozmawiałem z pana kolegą. A ten bardzo pana zachwalał, że jest pan świetnym fachowcem w swoim fachu, że w Ceemie doprowadził pan Ruch Chorzów do mistrzostwa Polski, a Zawiszę do I ligi. Teraz czas sprawdzić pana w naszym klubie. Prezes już wyraził wstępnie zgodę. Zapraszam do klubu o dziewiętnastej. Panie Pinczewski, przejmuje pan klub.
Ja: (maskuję swoje zaskoczenie) Heh, to zaszczyt. I tak wiedziałem, że kiedyś obejmę ten klub.
H.A: Zapraszam do nas.
Jeszcze raz przypomniał mi, że mam przybyć do klubu o siódmej wieczorem.
Byłem pod wielkim wrażeniem stojąc pod drzwiami gabinetu Miklasa. Pod tak wielkim, że nie pamiętam co robiłem później. Ale chyba wszystko poszło dobrze, bo nikt mnie tam nie ochrzanił. Kiedy taplałem się tak w tym zachwycie i szczęściu doszła do mnie oczywista, rodząca się w takich sytuacjach myśl: teraz, to dopiero będzie harówa!
Po zapoznaniu się ze składem i atmosferą panującą w drużynie, zabrałem się do roboty. Rozpoczął się...
Korzystając z dobrodziejstwa danego mi przez zarząd, w postaci 27 mln złotych na transfery, natychmiast zacząłem rozglądać się za nowymi twarzami do mojego zespołu. Wypatrzyłem kilku, sprawdzonych zawodników. Oni też zasilili zespół:
- Paweł Holc – 4 mln
- Marcin Harasimowicz – 150 tys.
- Grzegorz Król – 5 mln
- Andrzej Szlapa 1,5 mln
Przyjęło się już, że jeśli ktoś przychodzi, ktoś musi odejść. Na listę transferową wystawiłem Citkę, Szalę i Bojarskiego. Tym pierwszym zainteresował się AIK, po Szalę sięgnęła Pogoń, a po Bojarskiego - Zagłębie. Wkrótce potem dobiłem targu z Pogonią w sprawie sprzedaży Murawskiego. Wynegocjowałem kwotę 7 mln złotych.
Taktyka wybrana przeze mnie była niezbyt skomplikowana. Przy braku wartościowych bocznych obrońców i bogactwie pomocników zdecydowałem się na 3-4-1-2. Na bramce Boruc, w obronie Holc (na czas, kiedy kontuzję leczy Zieliński), Magiera i Siadaczka. Na skrzydłach w pomocy Kiełbowicz (lewa) i Karwan (prawa), którym przydzieliłem zadania ofensywne, aby zwiększyć przewagę liczebną na połowie przeciwnika w ataku. W środku Piekarski i Majewski, AMC to Kucharski, lecz pewnie często zmieniał się będzie ze Szlapą, a w ataku Król lub Harasimowicz oraz Yahaya. Jasnym jest, że skład zespołu często będzie się zmieniał w ciągu sezonu, lecz ja opracowałem sobie już tych kilkunastu pewniaków, aby mieć jakieś podstawy.
I oto pierwszy mecz sezonu na Łazienkowskiej. Gramy ze Śląskiem.
Legia - Śląsk Wrocław 2:1
(Yahaya 53 – karny, Kucharski 64 – Stolarz 10).
W pięćdziesiątej drugiej minucie wypadł z boiska bramkarz gości Pyskaty, Yahaya pewnie wykorzystał karnego. Minutę później Majewski strzelił gola, lecz asystent Krzysztofa Słupika dopatrzył się spalonego. Niedobrze, naszym celem było łatwe zwycięstwo. Adam Majewski tak zadziornie kłócił się ze sędzią, że ten pokazał, że jest wyższy rangą na boisku i pomachał legioniście żółtym kartonikiem. Całe szczęście, Kucharski w 64. minucie bezproblemowo wykorzystał dośrodkowanie Kiełbowicza i zmienił stan meczu na 2:1. Młody Januszkiewicz, zmiennik Pyskatego, nie miał żadnych szans. Tak więc Legia w obecności siedmiu tysięcy widzów rozpoczyna sezon zwycięstwem ze Śląskiem.
Tydzień później nie daliśmy żadnych szans Amice, ku mojemu zdziwieniu...
Amica Wronki – Legia 1:6 (Piskuła 79 – Kiełbowicz 35, Kucharski 10, 45, Piekarski 48, Yahaya 66, Harasimowicz 90)
Po rozbiciu Amiki dziennikarze chwalili drużynę pod niebiosa, ozłacano zarówno strzelców bramek jak i autora trzech asyst Karwana. Dobrą zmianę Mierzejewskiemu dał Harasimowicz, który kompletnie uciszył publiczność zebraną na stadionie przy Leśnej strzałem głową. Legia na czele tabeli, groźna Pogoń zaledwie szósta (remis i porażka z Ruchem Chorzów i Radomskiem). A Amica chyba zamierza spaść do drugiej ligi, bo po dwóch meczach ma dziesięć straconych bramek...
A w klubie humorki dopisują. Po dwóch meczach zyskałem już sympatię zarządu. W najbliższym meczu jednak chciałem jednak znaleźć poparcie wśród kibiców, wygrywając tak wysoko jak z Amicą.
Legia – Stomil Olsztyn 3 : 3 (Harasimowicz 31, Kucharski 32, Kiełbowicz 36 – Lech 17, 21, Bajera 63)
No i stało się. O mały włos Lech rozbiłby Legię w drobny mak. 17-latek strzelił dwie budy, a kibice ucichli. Gdzieś słychać było gwizdy. Na szczęście moi nie poddali się. Tyrający już trzeci mecz Kucharski obsłużył Harasimowicza w 31. minucie, minutę później sam strzelił, a trzy minuty później trafił Kiełbowicz. Wystarczyło pięć minut, by legioniści wyszli na prowadzenie. „Żyleta” zapaliła race. Osłupiały Załuska wytarł mokre od deszczu rękawice, po drugiej stronie Boruc przemył twarz. Czuć było nerwy. Aż zaczęły puszczać, ale dopiero w drugiej połowie. Bajera wszedł na boisko w 60. minucie, a w 63. minucie strzelił wyrównującego gola. Myślałem, że krew mnie zaleje. A już kompletnie ciała dał Omeljańczuk, dostając w 75. minucie czerwoną kartkę. Mimo remisu utrzymujemy się na czele tabeli.
Kiedy tylko dosiadłem do krzesła zabrałem się za poszukiwanie bramkarza. Boruc i Kowalewski nie olśniewają umiejętnościami, a już w czerwcu wykazałem wstępne zainteresowanie kilkoma bramkarzami. Iwanowski i Mielcarz z Amiki, jest i Kotorowski z Groclinu. Załuska już dawno odprawił mnie z kwitkiem, gdyż stwierdził, że dla niego najważniejszy jest Stomil. Tak więc postanowiłem sprowadzić Mielcarza. Kupiony za 500 tysięcy.
Mecz z Agro w kwalifikacjach do Pucharu UEFA miał być spacerkiem i takowym był. Potem był mecz z Ruchem.
Ruch Chorzów – Legia 1 : 2 (Madej 2 – Kucharski 18, Szłapa 66)
Mecz nie należał do łatwych, co dokładnie widać na powyższym obrazku. W pięćdziesiątej drugiej minucie zdecydowałem się na ryzykowny manewr: za Kucharskiego wkroczył Szłapa. Jak się później okazało, było to świetne posunięcie – Andrzej zapewnił nam trzy punkty.
Rozegrałem dopiero cztery mecze, a już mogę poszczycić się piłkarzem, który jest na czele klasyfikacji strzelców.
W piątej kolejce graliśmy z Radomskiem, lecz był to mecz, którego nawet nie warto komentować. Wynik: 3:3 mówi wszystko. Bramki strzelali Kucharski, Szłapa i Yahaya. I gdyby nie
dziewiętnastolatek Folc, wygralibyśmy 3:2. Tylko że wspomniany przeze mnie jegomość strzelił gola na wagę remisu w 90. minucie.
“Bramkarza!” - Głos Warszawy. Tytuły warszawskich gazet wyraźnie deklarowały, kto powinien zasilić klub Legia. Wymieniano nawet nazwiska. Lecz według szanowanego tygodnika to nie błąd formacji obronnej, a “błąd menedżera, który nie dostosował taktyki do piłkarzy. Hmm...Na pewno nie zrezygnuję z gry trzema obrońcami, bo o to tu chodziło! Następny mecz gramy z Agro (rewanż) i wtedy wnikliwie zaobserwuję zachowanie obrońców i pomocników. Myślę już od kilku dni nad zmianą ustawienia na 3-5-2. Zobaczymy.
Agro – Legia 1 : 4 (Kosse 24 – Szłapa 12, Kucharski 24, Mierzejewski 53, Kiełbowicz 74)
A jednak. Wygraliśmy i przechodzimy do pierwszej rundy Pucharu UEFA. A co do taktyki – czas na zmiany! Siadaczka, Zieliński i Magiera grali fatalnie. Średnia ocena za mecz to 6...
Czy Legia utrzymała fotel lidera pierwszej ligi? Czy przeszła do drugiej rundy Pucharu UEFA? I co powiedział Tomasz Łapiński po opuszczeniu klubu? Tego wszystkiego dowiecie się w drugiej części opowiadania “Nasza Legia”.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ