Sezon 2003/2004
Cel zarządu: walka przed spadkiem
Ceł własny: minimum siódme miejsce premiowane awansem do pucharów
Po 20 czerwca 2003 czułem się jak prawdziwy manager. Wprawdzie przy funduszu ponad Ł20M miasto nie zgodziło się na jeszcze dobudowę kilku tysięcy miejsc ale pieniądze przydadzą się na ludzi, których miałem zamiar sprowadzić do Greuther. Jestem winien kilka zdań na temat walnego zgromadzenia, po którym z ulgą rozwiązałem krawat. Utrzymać się w Bundeslidze! Tak brzmiał cel numer jeden. Ukrywając własne ambicje tylko czytelnicy tego materiału mogą się dowiedzieć, że chciałbym już w tym sezonie znaleźć się w pierwszej siódemce co by oznaczało co najmniej Inter Toto.
W ramach poszukiwań nowych piłkarzy zawieszam oko na młodziutkim D’Alessandro, który już od dwóch sezonów gra w Wolfsburg. Utalentowany 23-letni Włoch promowany jest przez asystenta kadry włoskiej i jego przyszłość może przynieść nam niemałe sukcesy. Zobaczymy co powiedzą skauci piwni.
Na mecze towarzyskie udaje mi się zaprosić Inter, Juventus i FCK. Dwie włoskie drużyny i Kaiserslautern dla porównania. Silne zespoły w sparingach mają okroić słabe charaktery i wyłonić najlepszych.
Inter przyjechał ze swoim standardowym 4-4-2 w składzie: Toldo – Iuliano, Cordoba, Panucci, Cirillo – Alex, Tomassi, Dalmat, Fiore – Vieri, Klose i tym składem przegrał z nami 1:2 (Mokoena i Caillas). My oczywiście nie wypruwaliśmy żył co tym bardziej mnie uradowało. Ile ja bym dał żeby to był jakiś mecz pucharowy.
Z Juventusem prowadziliśmy równą grę do momentu, kiedy Lobont nie zobaczył czerwonej kartki. 1:4 to już bardziej realny wynik i na szczęście to tylko sparing.
Nasz lewy ofensywny pomocnik Caillas zostaje powołany do Francji na Puchar Konfederacji. To kolejny szok po Rumanie. Liczę bardzo na tego piłkarza i wszyscy trzymamy za niego kciuki.
W ostatnim towarzyskim spotkaniu spotkałem się z FCK wygraliśmy 4:0 po dwóch golach Szali i Aliu. Tyc zaliczył dwie asysty a całość wyglądała bardzo poprawnie. W meczu wystąpiło dwóch pozyskanych Koreańczyków Kim Young Chul i Kim Nam, wzmacniających blok defensywny. Skośnoocy mają być rezerwą w obronie. Jednym z zakupów, z których Schnoor był w końcu zadowolony to pozyskanie Van der Meyde z Udinese za Ł7M. Następne zakupy to Micoud z Bremy za 1M (po 50 meczach w lidze 5M dla Werderu). Jak to się skończy wszyscy wiedzą szczególnie, że Micoud ma 31 lat. A propos piłkarzy na takich klauzulach grają jeszcze: Balaban 24/40 (3M), Ozat 17/50 (2M), Lobont 9/40 (5M). Po takim zastrzyku finansowym jestem w stanie Balabana zatrzymać nawet po 40 meczach, żeby tylko Chorwat wykazał się w tym sezonie.
Przed pierwszym meczem w lidze także z beniaminkiem Aachen do naszego klubu trafia Zbyszek Grzybowski. Ostatecznie pierwszy skład Grether Fürth na sezon nr 3 to:
Aliu Balaban
CaillasVan der Meyde
Ruman Nikiforenko Micoud
Umit Ozat
MatellanHajto
Pinheiro
Rezerwy: Lobont – Szala, Tokene – Kim Nam – Grzybowski, Mokoena, Nemov – Campos, Burkhartd – Mounge, Tyc.
A więc krótko charakteryzując wstęp do walki o punkty:
Pinheiro jest niezadowolony, że nie puszczam go nigdzie. Jednak uważam, że za wcześnie chce od nas odejść
Mattelan i Hajto to przecież kumple z Schalke. Czy to będzie miało odniesienie na boiskach Greuther? Zobaczymy.
Ruman, Nikiforenko i Micoud mają dzielić i rządzić w środku. Micoud jest wzmocnieniem ale jak wysoko Francuz nas pociągnie? Oby jak najwyżej
Caillas, Meyde – o skrzydła jestem spokojny. Francuz wrócił z całkiem udanego Pucharu Konfederacji a jeśli chodzi o Van der Meyde to myślę, że nazwisko gra samo
Aliu, Balaban – muszę przyznać, że wszyscy są w klubie zdziwieni i ja też. Starałem się bowiem o Wanchope’a, Kuranyego i Kallona ale tamci wypięli się na mnie i nie opuścili swoich klubów. Patrząc trzeźwo Aliu robi postępy z sezonu na sezon i dam mu jeszcze
raz szansę. Balaban jest w świetnej formie i nie sądzę, żeby zmarnował swoją formę dość szybko.
10 sierpnia inaugurujemy wyjazdowym meczem z Aachen. Do przerwy 0:0 i tylko żółta kartka Rumana może niepokoić. W 60 min. za Rumana wchodzi Mounge i ledwo wbiegł w pole karne jak strzelił głową pierwszą bramkę. Zmiana kolejki. Za 6 min. podanie Meyde wykorzystuje Micoud i ustala końcowy wynik 2:0 dla Greuther. Paradoksalnie bramka Mounge wystarczyła mu do zaliczenia MOMa. Pewne zwycięstwo podbudowało naszych piłkarzy i jedziemy do domu na mecz z Werderem Bremą. Ostatnich dwóch Polaków zakupionych do naszego klubu to Kamil Kosowski kupiony z FCK za 3M i Łukasz Madej z Lecha za 200K. Kamil przyda się po lewej stronie, bo w sumie mieliśmy tylko Caillasa a Madej na hot prospekcie będzie wybiegał na puchary i ostatnie mecze sezonu.
Mecz z Werderem był pierwszym spotkaniem Greuther Fürth w Bundeslidze na własnym stadionie. Wypełniony po brzegi obiekt nie pomieścił wszystkich i połowa oglądała mecz na telebimie przed stadionem. W składzie jedna zmiana. Balaban ze względu na kontuzję siada na ławie a za niego wystawiam Mounge. Już w 13 min Caillas zmusza do kapitulacji Borela ostrym strzałem z lewej flanki. 1:0 nie utrzymuje się długo. Mounge w 22’ podwyższa na 2:0 i takim wynikiem kończy się pierwsza połowa. Po przerwie odczuwam dwie poważne straty. Miesięczną pauzę w grze Hugo Pinheiro wystawia Lobonta na front a Nikiforenko doznaje urazu na dwa tygodnie. Mimo wszystko tego dnia nie tracę punktów. Ruman w 65 wbija trzeciego gola ale kiedy Mounge strzela swoją drugą a w sumie trzecią bramkę miałem wrażenie, że cały stadion tańczy. Rosu zmniejsza rozmiary porażki i mrugające 4:1 dla gospodarzy powala wszystkich wysoką wygraną. „Na ko la na !!! Na ko la na !!!” Słychać w promieniu kilometra. W klubie wszyscy przeżywają start i efektowne zwycięstwo, a ja boję się kiedy przyjdzie pierwszy zimny prysznic. Oby nie za szybko.
Do klubu przychodzi jako wsparcie szkocki napastnik McGinlay z Celticu, znaleziony przez skautów. Postanawiam go wystawić z Fuldą, gdzie od pierwszych minut zagra rózwnież Tyc. Efekt piorunujący. 6:1 (Tyc x2, McGinlay, Grzybowski, Madej x2).
Przed następnym starciem przed własną publicznością z Dortmund piłkarzem miesiąca sierpnia zostaje bramkarz Enke z ... Dotmund. Nasi napastnicy będą mogli sprawdzić jego umiejętności już niebawem. Ja mam osobisty problem kto ma zagrać z przodu. Z kim ma grać Balaban jak nie przeciwko najlepszym a z drugiej strony świetną formą błyszczy Mounge. Spróbuję wystawić ich we dwójkę razem. Najgorsze, że nie mogę skorzystać z Pinheiro i Ozata wykartkowanego. Będzie cholernie ciężko. Na Borussię wybiegają:
Lobont – Matellan, Hajto – Tokene – Nikiforenko, Ruman, Micoud – Caillas, Meyde – Mounge, Balaban.
Od pierwszego gwizdka Sammer pressingiem siadł na nas strzelając dwie bramki w przeciągu 20 minut. Najpierw Worns a następnie pozyskany z Juventusu Marcelo Salas. Do przerwy udaje nam się strzelić w kontakt. Micoud z wolnego pięknym strzałem ustala wynik do szatni 1:2. W szatni mam wiele spraw do załatwienia:
„Jest dobrze. Po tej bramce musicie pójść za ciosem. Meyde bardziej wchodź do środka. Nie graj samym skrzydłem. To samo Caillas. Tomek. Nie ułatwiaj życia Salasowi. Jest do upilnowania. Teraz gramy z większym naciskiem i atakujemy całą drużyną. Starajcie się szybkimi podaniami przenosić ciężar gry bezpośrednio na pole karne przeciwnika.” Jakoś spokojnie wyszedłem na drugą połowę pomimo niekorzystnego wyniku. 5 minut po wznowieniu gry fatalny błąd popełnił Enke, który chyba osiadł na laurach po ostatnich nominacjach. Micoud po podaniu Tokene lobuje niemieckiego bramkarza i strzela na pustą bramkę remisując 2:2. Brawa dla Micoud. 7 minut później miała miejsce akcja meczu. Ruman z prawej strony znalazł miejsce na dośrodkowanie w szósty metr. Mounge skacze wyżej od Wornsa i głową silnie strzela na bramkę. Enke instynktownie wybija przed siebie piłkę a takich okazji nie marnuje Caillas, który zdobywa
trzeciego gola dla Greuther. Nie Mounge, nie Balaban, i nie Nikiforenko. Johan Micoud bohaterem meczu. Już widzę jak biegnie do mnie facet w żółto-czerwono-niebieskiej kórtce z napisem RTL. Swobodnie przyjmuje propozycję wywiadu:
RTL: Moje gratulacje. Trzy mecze i dziewięć punktów. Czy tak sobie Pan wyobrażał rolę beniaminka w Bundelsidze?
JA: Faktycznie, nie. Przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczony. Kalendarz na początku nie był dla nas zbyt łaskawy
RTL: Fantastyczna gra Micoud kluczem do wygranej z Borussią. Czy ten zawodnik zostanie liderem drużyny?
JA: Oprócz Micoud mamy jeszcze kilka innych gwiazd i nie należy o nich zapominać. Jednak pomocnik byłej Bremy potwierdza klasę i przydatność do klubu.
RTL: Do dzisiejszego spotkania Robert Enke puścił w trzech meczach tylko jedną bramkę. Tutaj piłkę z siatki wyciągał trzykrotnie. Czy to ostrzeżenie przed bardzo groźnym napadem z Fürth?
JA: Robert Enke to bardzo utalentowany bramkarz, sprowadzony z resztą z Barcelony. Myślę, że dzisiaj miał swój słaby dzień. Popełnij dwa proste błędy, które pozwoliły nam zaliczyć trzy punkty.
Po wywiadzie Schnoor woła mnie na salony.
„Co za skromność. Grzegorz. Bez przesady zrobiłeś to perfekcyjnie. Nie każdy w meczu z Dortmund podniesie się przegrywając 0:2! Daj upust wyobraźni. Jesteśmy na fali wznoszącej”.
Tak. To było jak sen. Sammer przybił ze mną piątkę jakby chciał wyrwać mi rękę, wściekły na Enke. Nowemu bramkarzowi zabrakło szczęścia, ogrania i pewności siebie. Szczerze mówiąc starałem się kiedyś o niego ale Barca odrzuciła naszą ofertę.
Bolesna porażka z Wolfsburg 0:3 to dzieło sędziego, który już w 7 minucie wyrzucił Matellana z boiska. Zdziesiątkowani, nieprzyzwyczajeni do ciągłej defensywy straciliśmy trzy bramki. Kiedyś ta porażka musiała nadejść oby jak najszybciej moi piłkarze zapomnieli o niej. W pojedynku z M’gladbach od pierwszych minut wyszedł na boisko Grzybowski. Postanowiłem w końcu dać szansę Polakowi na lewej stronie. Wygraliśmy 2:1 a Zbyszek zaliczył asystę i strzelił pięknego gola w doliczonym czasie gry przechylając szalę zwycięstwa na naszą stronę. Znakomity występ Polaka został nagrodzony gromkimi brawami. Utrzymujemy formę i co najważniejsze 4th miejsce.
Wyjazdowy mecz z FC Koln przegraliśmy 1:4 a „Sorry” Lobonta tak mnie wkurwiło, że pozbawiłem go tygodniówki. Jeszcze raz się przekonałem, że z dołem tabeli nie jest tak łatwo wygrać ofensywnym ustawieniem. Czyżby kontrataki nas zabijały? Muszę popracować nad ostatnim meczem. Może głębsza analiza pozwoli mi odpowiedzieć na kilka pytań. Dlaczego tracimy tak dużo goli ze słabymi zespołami? Czy jest to wina koncentracji, czy taktyki i ustawienia? Dlaczego Balaban nie strzelił w pięciu meczach ani jednego gola? Czemu Nikiforenko obrażony na cały świat nie lubi niemieckiego? W końcu, co się dzieje z drużyną. Dwa razy przegraliśmy ale dwa razy różnicą trzech goli. Może problem tkwi w mentalności i psychice? Zobaczymy co nasi pokażą na Arena Auf Schalke gdzie na egzaminy nie będzie już czasu. Tam trzeba zagrać po mistrzowsku i dać z siebie wszystko. Przegrana może źle wpłynąć na morale zespołu, lecącego w dół tabeli jak kamień w wodę. Po rozmowie z Tomkiem Hajto wydaje się jasne, że Schalke ma piorunujący atak i świetnych skrzydłowych. Nie najlepsza obrona jest jednak do przejścia. Niestety pomimo świetnego meczu w Gelsenkirchen ulegamy 0:1 po jedynym szczęśliwym golu Enricho Chiesy. O MOMie Pinheiro najlepiej świadczy jak zagraliśmy z tyłu. Szansa na podreperowanie morale będziemy mieli w Pucharze Niemiec ze Stuttgarter Kickers na tereni gości. 3:0 (Grzybowski x2, Mokoena) to niezły wynik nadal rezerw ale trzeba przyznać, że bramki zaczęły padać dopiero po 75 min.
Kalendarz układał chyba ktoś, kto ma nierówno pod sufitem. Żeby tak nas pokarało. Graliśmy dopiero 6 meczy a graliśmy już z Werderem, Dortmundem i Schalke. Teraz będziemy gościć Bayern, który wali po głowach nie patrząc na straty w ludziach. Kolejnej porażki nie przeżyje a Schnoor na pewno będzie niezadowolony. Do naszego
meczu Hitzfeld nawet nie zremisował. Może czas najwyższy na przełamanie tej passy. Mimo światowej klasy przeciwnika mecz zacząłem od ofensywnego ustawienia. Już w 5 min. straciłem Mounge. Pierwsze 45 min to wymiana ciosów ale ciągle utrzymywał się bezbramkowy remis. Po wejściu na płytę zaczął się naprawdę bój o przetrwanie. W 47 min. powody do radości całemu miastu daje Sergey Nikiforenkko, który jak dotąd ciągle zmienia miejsce zamieszkania i nie może przyzwyczaić się do stylu życia. Gol zdobyty po trójkowej akcji Grzybowski – Micoud – Nikiforenko jak się później okazało był jedynym trafieniem w całym meczu. A więc znaczące 1:0 i nadal liczymy się w pierwszej piątce. Graczem meczu został ponownie Pinheiro po tym jak na 16 strzałów 13 razy musiał interweniować.
W Berlinie czekała na nas kolejna ciężka drużyna – Hertha. Po 30 min już miałem pianę na zębach i szlag mnie trafiał. Na szczęście przy stanie 0:2 Macedończyk Aliu nie traci głowy i ładuje najpierw kontakt a parę minut po przerwie remisuje na 2:2. Za chwilę nie pilnowany Huth podwyższa na 3:2 i kiedy długo już gospodarze prowadzili Caillas w 70 min znowu doprowadza do remisu. Ostatnie 10 minut to popis Kiraly’ego i dwa prezenty dla Nikiforenki i Caillasa. Wywozimy 5:3 z trudnego terenu. To nasze kolejne zwycięstwo z ciężkim rywalem i to cieszy nie tylko mnie, zarząd ale miasto zaczyna coraz śmielej zaliczać nas do elity. Ja jednak ostrożnie zapowiadam walkę o punkty z najsłabszymi, gdzie potrafiliśmy w poprzednich sezonach zawalić z końcem tabeli najważniejsze mecze.
W następnej kolejce niestety ale obrona sobie nie odetchnie. Przyjeżdża Klose z Żurawskim tworząc parę napadu FCK. Do 72 min goście prowadzili z nami równy pojedynek remisując 2:2 po golach Nikiforenki i Grzybowskiego ale najpierw Van der Meyde a potem Balaban wyłaniają zwycięzcę. Wynik 4:2 umocnił nas w czołówce tabeli ale martwi mnie fakt, że apetyty kibiców rosną zbyt szybko. Wyjazd do Bochum był dla nas spacerkiem. Zbigniew Grzybowski okazał się chyba najlepszym zakupem tego sezonu. Zbyszek w 35 minut strzelił dwie bramki i asystował przy trzeciej Balabanowi. Coś się ruszyło. Coś drgnęło w tej drużynie. Nikiforenko zaczął lepiej rozgrywać piłkę w środku pola. Nareszcie zaczął strzelać Chorwat. Obrona powiedzmy nie szwankuje ale to za sprawą posadzenia na ławce Hajty w zamian za Wojtka Szalę. Legionista wydaje się być lepszy w odbiorze piłki i bardziej produktywny w akcjach ofensywnych.
Po jedenastu meczach tracimy 4 punkty do Bayernu i 2 do Borussii Dortmund. W klubie głośno mówi się o niesamowitej passie nie przegranych spotkań. W październiku zaliczamy komplet punktów. Jednak cieszy mnie to, że najgorsze mam już za sobą. Plan minimum już jest wykonany. Teraz ja bardzo chciałbym spełnić swoje marzenia i utrzymać się w pierwszej siódemce (trójce). Przed nami listopad i grudzień. Zapewne czekają nas trudne dni, kontuzje i grząskie boiska. Zastanawiam się nad pressingiem przeciwko słabym drużynom. Może warto odpuścić kilka meczy kosztem rezerw. Tylko czy to nie będzie strata punktów? Remis wyjazdowy 1:1 ze Stuttgartem traktujemy jako sukces. To gospodarze byli o krok od zwycięstwa. Na szczęście Bosko Balaban nie powiedział jeszcze ostatniego słowa ratując punkt. Nadchodzi powoli czas, kiedy Balaban zagra 40 mecz w lidze a tym samym nasz klub będzie musiał zapłacić 3M Aston Villi. Zaczynam się zastanawiać czy nie zapłacić tych pieniędzy. Ale o tym chcę pogadać ze Schnoorem za tydzień. Teraz gramy z przedostatnim Hannoverem i w prasie nie mówię inaczej jak trzy punkty. Chcę pewnie pokonać słabszego z definicji siły rażenia. Hannover zakupił Wichniarka z Arminii i jak mi Polak strzeli znowu gola to powieszę za jaja. I stało się. Koszmary to nasza specjalność.
Przebieg meczu Greuther - Hannover:
‘8 Oswald 0:1,
’19 Balaban 1:1,
’40 Umit Ozat 2:1,
’47 Balaban 3:1
’52 Wichniarek 3:2
’96 !!! Stajner 3:3
a ja wybiegam
na boisko w stronę sędziego żeby go udusić i czuję, że ktoś mnie zatrzymuje i ciągnie z powrotem. Stadion gwizdami pozbawił słuchu arbitra. Ja nie mogę. Totalnie zdenerwowany mam ochotę skopać gościa w czarnym kitlu. Jakby czekał na tą bramkę wyrównującą aż 6 minut. Co gorsza Balaban i van der Meyde zostają brutalnie faulowani a sędzia nawet żółtej kartki nie pokazał. SKANDAL!!! Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Walę do Federacji trzykrotnie ponawiając skargę. Zostaje upomniany ale mnie to w ogóle nie rusza. Piłkarze zagrali świetne spotkanie, a Wieśniarkowi ewidentnie wychodzi strzelanie goli w meczach z nami i jak cały sezon jest beznadziejny tak z nami strzela. W chacie wyładowuje całą energię na worku treningowym kopiąc, waląc do bólu godzinę czasu. To były trzy punkty na tacy. Nic nie wiedziałem o układach z piłkarzami, nic mi nie było wiadomo o ratunku Hannoveru przed spadkiem - za wcześnie. To po prostu był zwykły mecz, który wygraliśmy 3:2 do 90 minuty. A może wydaje mi się? Nie wiadomo co Hannover ustalał z sędziami?
W klubie z podciętymi skrzydłami patrzę na kontuzję Holendra i Chorwata. Dowiaduje się od prezesa, że zostałem wywalony aż na 5 spotkań na trybuny i ponieśliśmy karę w wysokości 80K za komentowanie poziomu sędziowania. Nie! Tylko mi już nic nie mówcie o poziomie sędziowania bo się porzygam.
Puchar Niemiec przegrywam z TSV 1860 1:2 (Kosowski) ale ¼ pucharu to wystarczy w kontekście walki o czołówkę tabeli w Bundeslidze.
Bezsilnie rozkładam ręcę po bezbramkowym remisie z ostatnim S.C. Freiburg. Oczywiście bramkarz gości zagrał najlepiej jak mógł i to zaczyna być naszą udręką. Zabrakło Balabana, zabrakło Meyde. Koniec końców tracimy do Bayernu już 9 pkt a do Dortmund 6, plasując się na czwartym miejscu za Wolfsburg. Należy wspomnieć, że w Wilkach gra niesamowity młody włoch D’Alessandro, którego obecność aż nadto widoczna jest po układzie w tabeli.
Na mecz z Aachen powrócił Van der Meyde i to z jakim skutkiem. Zdobyty gol przez Holendra daje nam trzy punkty i twardą czwartą pozycję. Do trzeciego Schalke mamy punkt ale także zaległy mecz.
Bayer Leverkusen został przedstawiony przez skautów jako „very strong” czym Basturk udowodnił już w 10 min. obejmując prowadzenie. Nasze akcje nie miały wykończenia. Widoczny brak Balabana zmusił mnie do przesunięcia Grzybowskiego i Micoud do przodu na AMC. Zaatakowałem w drugiej połowie i najpierw Nikiforenko w 60 min. zremisował a w 83 min. Zbyszek Grzybowski strzałem z 20 metrów ośmiesza Butta i mamy kolejne trzy punkty. Po tym meczu Schnoor zaczął śpiewać: „Greuther, Greuther uber alles”. Prezes nie krył radości i jak dziecko chwalił się wszem i wobec na zasadzie „Jam to uczynił”. Jesteśmy w ścisłej czwórce ale za nami powoli tworzy się przepaść i gra w Pucharze UEFA zdaje się coraz bardziej rzeczywista. Po Hugo Pinheiro zaczęły się zimą wycieczki. Najpierw pukali z drugiej ligii ale teraz zaczęło się. Hertha chce za 1,8M, FCK za 2M, Koln za 2,5M. W końcu przyszedł po Pinheiro sam Hitzfeld dając 3M ale zdziwił się bardzo jak odmówiłem rozmów. Chcę Pinheiro przetrzymać jak najdłużej, bo nie sądzę, żebym znalazł w krótkim czasie dobrego bramkarza a Lobont nie jest godny czyścić butów Portugalczykowi. Nie udał się rewanż za Puchar Niemiec i TSV 1860 stał się po raz drugi niewygodnym rywalem. Przegraliśmy 0:1 po golu z 20 min. i nawet po ultra ofensywnym ustawieniu nie udało się uratować punktu.
Przekonałem się jak ciężko ale zarazem łatwo przychodzą nam zwycięstwa. Wszyscy w klubie w końcu zrozumieli, że moje przyjście równało się ze strzelaniem bramek a nie z zastawianiem bramki. Faktycznie przeglądając jesień niektóre wyniki zapierają dech w piersi.
Przerwa zimowa pozwoliła mi spokojnie spędzić święta z rodziną ale zanim wróciłem do Opola odbyło się ważne spotkanie w klubie. Prezes zaprosił mnie na małe podsumowanie jesieni. Tematem podstawowym było 33
rozegrane mecze przez Balabana. Po 40 meczach Aston Villa miała dostać 3M. Prezes jednak nalegał żeby tych pieniędzy nie płacić. Razem zgodziliśmy się, że Balaban teraz prezentuje zwyżkę formy i jego asking price 6M w porównaniu z zakupem (2M) jest niezłym poziomem. Na tle miliona debetu taki pieniądz podreperowałby fundusz na transfery a brak Chorwata nie powinien zachwiać siły napadu. Pozostali jeszcze Aliu, Mounge, McGinlay i Tyc, którego postępy widoczne są z dnia na dzień. Ostatecznie Balabanem zainteresowały się dwa kluby: Koln i Werder. Pierwszy z nich wystąpił z ofertą 5M ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia i Balaban został sprzedany do FC Koln za 6,5M. Kilku piłkarzy zaczęło powątpiewać po tym transferze czy warto grać w Greuther. Lecz Madej, Ruman i Nemov to piłkarze, którzy za chwilę dołączą do Chorwata. My mamy już 3M na transfery i zaczynamy wiosnę meczem z HSV. Początek rundy wiosennej możemy zaliczyć do nieudanych. Dwie porażki z rzędu pozbawiły nas możliwości walki o pierwsze trzy miejsca ale piąty Wolfsburg do mnie ma już sześć punktów straty co blokuje mnie na pozycji numer cztery. W pierwszym meczu już myślałem, że HSV rozłożyło nas na łopatki 0:3. W drugiej połowie tylko dwa nasze gole Micoud i w odpowiedzi na pierwsze pytanie, czy nawiążemy równorzędną walkę z Bayernem, Dortmundem i Schalke coraz więcej mam wątpliwości. Problem w tym, że następny mecz grałem w Dortmund, gdzie gospodarze rozgrywali koncert piłkarski, w którym Greuther Furth tylko przeszkadzał. 1:4 w torbę i rewanż Sammerowi udał się po porażce 2:3 z nami jesienią. Po tych dwóch meczach muszę wyciągnąć wnioski. Zaczynając od bramki mam już ponad pół roku problem z Pinheiro. Prawie ze łzami w oczach nie rozumie dlaczego na siłę trzymam go w Greuther. „Jeżeli nawet Bayern dostał kosza, czy to oznacza, że tu zostanę do końca kariery ?” – pytał prawie krzycząc. Starałem się chłopaka uspokoić. Wiem co mam na bramce i szanuję to. Tłumaczenie dlaczego nie puszczam Portugalczyka do innych klubów jest ciężkie. Staram się przekonać chłopaka, że nasza drużyna zagra na pewno w pucharach w przyszłym sezonie a on będzie numerem jeden. Pójdzie do jakiegoś ostatniego Hamburga i w przyszłym sezonie będzie grał w drugiej lidze. Ale moje przekonania nie wiele dają. Znienawidzony przez Pinheiro zaczynam się zastanawiać czy nie zamienić go na dobrego, doświadczonego i utytułowanego bramkarza. Mimo wszystko liczę na Pinheiro i stawiam na niego od początku do końca.
Co ciekawe to D’Alessandro z Wolfsburga kończy się kontrakt i od 1 lipca 2005 zagra już w Barcelonie. My kupujemy Allsopa i Bagheri polecanych przez naszego najlepszego skauta jako „excellent signing”. Wracając do naszych problemów kadrowych od listopada Sergey Nikiforenko ma poważne problemy z adaptacją w Niemczech. Po dwóch fatalnych meczach (z Dortmund czerwona kartka) daje mu dwa tygodnie na pozbieranie myśli. W międzyczasie wystawiam na listę transferową głównego winowajcę porażki z Dortmund Argentyńczyka Matellana. Na mecz z piątym Wolfsburg ogromnie mobilizujemy się. Sytuacja w tabeli mówi sama za siebie.
1.Bayern22 59
2.Dortmund22 58
3.Schalke22 54
4.Wolfsburg22 48
5.Greuther22 47
a więc mecz o przetrwanie. Pierwsza połowa to wyrówna walka w środku pola ale z dominacją Wilków.
Gramy u siebie ale cały czas to D’Alessandro z Petrovem dają popis futbolu. Na szczęście nie ma efektów bramkowych. W 50 min. naciskamy atakując i gramy ostrzej. Nadal nic. W 65 min. robię dwie zmiany. Za Caillasa wchodzi Kosowski a za Van der Meyde wchodzi Rosjanin Nemov. Wymiana skrzydeł nic nie daje. W 80 min zmieniam McGinlaya wprowadzając Mounge obok Aliu. Stoję nerwowo przy linii. Techniczny ciągle zwraca mi uwagę a mnie denerwują straty w środku pola. Stawiam na długie piłki i przenoszę do przodu Micoud i Grzybowskiego. Na trzy minuty przed końcem meczu Polak wrzuca na Aliu w pole karne. Ten atomowym strzałem trafia w bramkarza, który nie zdołał opanować futbolówki a ta odbija mu się od klaty. Na
miejscu jest Mounge i kamień spada nam z serca. Adrenalinę można zbierać workami a ostateczny wynik 1:0 jest najpiękniejszym widokiem tego dnia. Wracamy na czwarte miejsce, dowiadując się przy okazji, że Niemcy mają zapewnione cztery miejsca na grę w Lidze Mistrzów, a nie trzy jak to miało miejsce rok temu. Ta informacja cieszy mnie niezmiernie. Do klubu nadchodzi informacja, że Eric Gerets poleciał z FCK, nadające się do spadku z Klose, Lokvencem i Żurawskim. Ach ten Gerets. Jak można z takim skłądem być na 17 miejscu? Wyjazdowy mecz z Werderem przejdzie do historii jako obraza majestatu drużyny z Bremy. Wygrywamy aż 4:0! (Aliu, Nemov x2, Mounge) i po meczu prasa nie zostawiła suchej nitki na ... Louisie van Gaalu. Holendrowi wrzuciliśmy cztery gole nie tracąc żadnego a po tym blamażu wskoczyłem na czwarte miejsce menedżerów w Bundeslidze ustępując tylko Sammerowi, Hitzfeldowi i Vollerowi. Do FCK przychodzi oczyszczony już z białego proszku Daum a my tymczasem nauczkę za pewność siebie i rozluźnienie w szykach po wspaniałej grze w Bremie. Na własnym stadionie Schalke masakruje nam twarz 0:4 po czym tracimy już 10 pkt. do trzeciego miejsca. Robi się przepaść i pozostaje nam walczyć o czwartą miejsce, premiowane awansem do eliminacji LM. Negocjacje z Pinheiro nadal trwają. Freiburg ma solidnego wychowanka ale też nie chcą się go pozbyć. Humor mojemu młodzianowi nie przechodzi. I jakby na potwierdzenie słów ponownie tracimy komplet punktów z M’Gladbach. 1:2 (Aliu). Schnoor po meczu ma lekkie pretensję, że wdaję się w jakieś rozmowy ze szczeniakami ale docenia i rozumie moją politykę kadrową. Postaram się do końca sezonu grać Pinheiro i w zależności od ostatecznego miejsca zadecydować o jego przyszłości w czerwcu.
Wygraną 2:1 (Nikiforenko, Szala) z Herthą Berlin przyczyniłem się do wywalenia ze stolicy niemieckiej piłki Augenthalera. Sorry ale my musieliśmy to już wygrać. Nasz zarząd zastanawiał się, czy porażka z Schalke i M’gladbach mają ich martwić ale z Herthą udowodniłem, że to był wypadek przy pracy. Zachowujemy fotel jakże upragnionego czwartego miejsca. Wyjazdowe spotkanie było drugim pojedynkiem Dauma, który stawia na Żurawskiego i Klose. Polak wprawdzie doprowadził do remisu ale Bertin Tokene głową ustala wynik końcowy 2:1 a Białorusin Nikiforenko w końcu obudził się w samą porę. Kolejne spotkanie czeka na mnie z FC KOLN. Bosko Balaban może zagrać przeciwko nam i trzeba przyznać, że od momentu pojawienia się Chorwata w Kolonii, ich klub wspina się powolutku do góry będąc aktualnie pod nami (5th miejsce). Głównie za sprawą Bosko, który strzela teraz co mecz bramkę. Aż strach pomyśleć, co przygotują w rewanżu koloniści, skoro w pierwszym meczu wygrali z nami 4:1. Grunt w tym, że gramy u siebie i liczę na defensywne ustawienie gości. Remisem 1:1 zakończyło się to spotkaniem i to goście uratowali punkt w 87 min. co wkurzyło nas wszystkich. Nie zagrał Nikiforenko ale drużyna wywiązała się z zadania. Remis z piątym Koln i po 26 meczach sytuacja staje się prosta.
1. Dortmund 26 61
2. Bayern26 60
3. Schalke26 56
4. GREUTHER26 46
5. FC KOLN26 40
Do końca sezonu jeszcze osiem meczów i o mistrzostwie na pewno bić się będą pierwsze trzy drużyny. Co my możemy? Raczej nie wiele. Za chwilę jedziemy do Monachium na Olympic Stadion a mamy jeszcze po drodze trochę niewygodnych rywali jak Stuttgart i Leverkusen. Dając dwa tygodnie urlopu Madejowi nie spodziewałem się, że będzie kontaktował się ze mną tylko telefonicznie i to jeszcze przez swojego asystenta. Skoro nie chce grać w Niemczech to niech spróbuje w Polsce i za 500K wystawiam go na listę transferową. Może ktoś się zgłosi.
W Monachium było siwo. Drugi Bayern podejmował czwarty Greuther. Konsternacja i szok, kiedy Nikiforenko strzela w 48 min. na 1:0 dla gości. Wszystko szło cacy, ale sędzia nie mógł o sobie nie wspomnieć w 82 min. wyrzuca Tokene dając drugą żółtą kartkę ale gramy dalej cofając się lekko do defensywy. W 89 min. w pole karno wchodzi Pizzaro sam na sam ... i Pinheiro powala Peruwiańczyka na murawę
wybierając pięknie piłkę. Niestety Pinheiro zobaczył w ręce sędziego czerwony kolor a karnego na gola zamienia Ballack. Końcówka meczu to istny horror. Bayern jednak nie daje rady przechylić szali na swoją stronę i remis 1:1 to nasz sukces, kończąc w dziewiątkę chłopaki schodzą z uśmiechem na ustach. Ja ich świetnie rozumiem.
Nastały ciężkie dni dla naszego klubu. W Bochum prowadziliśmy z ostatnią drużyną w tabeli 3:0 do przerwy po golach Grzybowskiego, Allsoppa i Policei, żeby ostatecznie zremisować 3:3. Najbardziej ubolewałem nad faktem, że wszystkie gole dla Bochum strzelił 17-letni wychowanek miejscowych - Oswald. I znowu „na układy nie ma rady”. Sędzia jakby czekał na strzelenie wyrównującej bramki. Specjalnie dałem pograć młodzianom i nawet zagrali porządny mecz no ale niestety. W 93 min. pada gol wart jednego a nie trzech punktów, a mnie qrwica po prostu rozerwała na strzępy. Nadal jednak zajmujemy czwartą lokatę. Tydzień później nie było już czym się zachwycać. Na własnym terenie przed kompletem publiczności z 15th HSV przegrywamy 0:3 po ... znakomitej grze w obronie. Pinheiro – 7, Hajto – 7, Tokene – 7, Szala – 7 i kto mi do jasnej cholery powie o co tu chodzi??? W co my gramy??? Przecież HSV nie grał jak Real, Bayern czy Manchester. Zwykła toporna piłka oparta na rzemiośle z Hamburga zakończyła się klęską 0:3. Na stojąco obserwuję końcówkę meczu, z założonymi rękami spoglądam na ławkę kogo by tu wpuścić na testy. Spotykam oczy asystenta i trenerów, którzy szybko chowają twarz w rękach. Moi piłkarze chodzą a nie biegają ostatnie minuty widząc moje nerwy modlą się o przetrwanie. W szatni mimo dobrych not nie pozostawiam cienia wątpliwości na temat beznadziejnej postawy całej jedenastki. Nikt nie odważył się podnieść głowę i podjąć dyskusję. Wszyscy wiedzieli co ta porażka może oznaczać. Tłumaczenie o stracie czwartego miejsca było jak kazanie. „ ... nie po to tak długo utrzymywaliśmy się na czwartym miejscu, żeby go stracić w końcówce sezonu. Nie wiem jak Wy jesteście nastawieni na końcowy sukces ale wyłożę kawę na ławę. W tym sezonie moim osobistym planem jest zająć minimum czwarte miejsce. Mało tego. W przyszłym sezonie chciałbym przejść eliminacje i zagrać w grupowych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Ale z taką grą możemy nie załapać się nawet na tramwaj do Pucharu UEFA. Idę teraz do Schnoora i mówię mu, że to była ostatnia porażka w tym sezonie. Czy ktoś się z tym nie zgadza?”. Cisza jak makiem zasiał mówiła sama za siebie. Prawdę mówiąc wyjazdowe spotkanie z Hannover 2:2 (Nikiforenko, Grzybowski) było klasycznym cios za ciosem ale Zbyszek dał mi do zrozumienia na kogo mam stawiać w walce o sukces. Remis z Bobicem spowodował dwupunktową stratę do czwartego Leverkusen w tabeli. Wszystko miało się wyjaśnić w cholernie ciężkim meczu ze Stuttgartem. Na szczęście gramy u siebie. VFB zajmował ósmą lokatę ale mimo to postawiłem na młodego Allsoppa z przodu w parze z Tycem. Zagrałem skrzydłami 3-1-3-1-2 i po 45 min. było 2:0 po golach Allsoppa i Nikiforenki. Białorusin przebudził się pod koniec sezonu i strzelając jeszcze jedną bramkę ustalił wynik spotkania na 3:0. Dodatkowe emocje dostarczył nam Leverkusen przegrywając na wyjeździe z Dortmundem 0:2 co oznaczało wielką radość w klubie. Jesteśmy z powrotem w worku do Ligi Mistrzów. Van der Meyde zagrał z nut serwując dwie asysty i zaliczając MOMa pomógł nam odwrócić los. Na trzy kolejki przed końcem sezonu sytuacja jest następująca:
1. Dortmund 31 74
2. Schalke31 71
3. Bayern31 66
4. GREUTHER31 52
5. Leverkusen31 51
przed nami mecze z 17 Freiburg, 9 TSV 1860 i ... 5 Leverkusen.
Leverkusen gra jeszcze ze Stuttgartem, HSV i z nami. Sprawa jest prosta. Mistrzostwo rozstrzygnie się już tylko pomiędzy Borussią Dortmund i Schalke. Kolejny raz Hitzfeld poza tronem. My aby myśleć o Lidze Mistrzów musimy przed Leverkusen wzruszyć niebo. Po wyjazdowym spotkaniu z SC Freiburg Sergey Nikoforenko został wybrany przez Kickera
najlepszym graczem kolejki. Jego dwie bramki na Dreisamstadion oglądało ponad 25 tys. kibiców. Tak, bo tyle przychodzi na mecze ostatniej drużyny w Bundeslidze. Leverkusen? Lokvenc i Ramelov inkasują także trzy punkty i nie powiększam przewagi. Kolejka nr 33
Greuther Furth – TSV 1860 Monachium. Jak popatrzyliśmy z asystentem wstecz na „past meetings” to okazało się, że nigdy nie wygraliśmy z TSV. To był dla mnie nie dobry znak. Jednak kiedyś trzeba łamać złą statystykę. Szczęście tego dnia było po naszej stronie. W 14 min. w polu karnym Uwe Gospodarek wpada na nogi Rumana, po czym zaczerwieniła mu przed oczami kartka a Umit Ozat strzela karnego. Goście miotali się po boisku jak poparzeni. Zajmując dziewiąte miejsce już nie gra się tak umotywowanym. Kiedy jasno-niebiescy myśleli o przerwie świetną techniką i dryblingiem popisuje się Nikiforenko umieszczając piłkę w siatce obok lewego słupka. 2:0 działa uspakajająco. W przerwie nie zamyka mi się gęba. Nie spacerujemy. Nadal siadamy na nich. Ten mecz nie może skończyć się inaczej jak naszym zwycięstwem. Pressing kończy się jednak fatalnie. Podczas walki w powietrzu Umit w 53 min. zamiast w piłkę trafia w głowę za co zostaje wywalony z boiska. Goście odpowiadają jedynym trafieniem w 85 min i mecz wygrywamy 2:1 a mój asystent rzuca się na mnie jak dziecko z telefonem w prawej ręce.
A: „AAAAAhahahahaha w Hamburgu HSV pokonał Leverkusen 3:2”
Ja: „To najlepsza informacja w tym roku”
Kibice zaczęli skandować po kolei nazwiska naszych piłkarzy i aż łezka mi się zakręciła w oku kiedy to usłyszałem swoje imię. Jeszcze nie zdążyłem zebrać gratulacji od szalejących piłkarzy i kadry trenerskiej jak podszedł do mnie kapitan Zbyszek Grzybowski mówiąc” Dziękuje trenerze! Nigdy nie wątpiłem, że dokonamy tego razem”. „Za rok masz grać jeszcze lepiej” – kopnąłem go w dupę na szczęście. Wchodząc do klubu widzę Schnoora, który już czekał na mnie na balkonie z szampanem.
„Moja satysfakcja i zaufanie do Twojej menedżerki nie mają końca. Stary! To nasz pierwszy sezon w Bundeeslidze w historii klubu – tu prawie się wydarł - i od razu czwarte miejsce. Nie! Tego nie można tak zostawić. Dzisiaj robimy zakończenie sezonu i robimy festyn pod lasem Furth. Ma siębawić całe miasto!” – przesadził prezes
„No dobra. Fajnie. Ja też jestem podekscytowany ale nie przesadzajmy. To tylko czwarte miejsce. Co Ty zrobisz jak Ja wywalczę srebrną blachę?”
„TYLKO ?!?!? Ustąpiliśmy w tabeli Dortmund, Schalke i Bayernowi a ty mówisz tylko? Popatrz wstecz! Sezon temu biegaliśmy na jakimś podwórku w Oberhausen a dziś mamy zapewniony start w eliminacjach Ligi Mistrzów! Grzegorz napij się z nami” – po czym podał mi lampę szampana.
Fakt faktem, że w pierwszym sezonie pierwszej Bundesligii odnosimy tak spektakularny sukces jakim jest czwarta lokata ale trzeba przyznać, że mało brakowało a osiedlibyśmy w środku tabeli. Na ostatni mecz do Leverkusen jedzie drugi skład, bo aptekarze nie śmigną nas już po fatalnym występie Butta. Przegrywamy 2:4 (Mounge, Aliu) ale nic to nie zmienia w końcowej fazie rozgrywek.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ