Artykuły

Plan „Stanley”
Perez 04.02.2005 02:02 1542 czytelników 0 komentarzy
10
ROZDZIAŁ 1

Przygoda Edwardsa w Chorwacji skończyła się szybciej niż zaczęła. Już po pierwszym sezonie (fakt, całkiem udanym) postanowił opuścić kraj. Usprawiedliwiał się złym stanem zdrowia, problemami rodzinnymi (co było akurat zabawne, ponieważ nie utrzymywał z nikim bliższych kontaktów). Chciał odpocząć.

Wiele osób nie mogło zrozumieć jego decyzji. Udany sezon, perspektywa awansu, nowe wyzwania... Wszystko jednak wyjaśniło się z czasem. Informacje jakie wypłynęły na światło dzienne zaskoczyły wszystkich, nawet osoby, które były zamieszane w całą „zabawę”. A Edwards, Edwards dopiął swego. Zyskał rozgłos, trafił na pierwsze strony gazet. Zapytacie cóż takiego uczynił nasz znajomy... Nie uwierzycie, tak jak i ja nie uwierzyłem.

Po przyjeździe do Chorwacji zaczął budować drużynę. Nikogo nie dziwiły kolejne transfery, modernizacje obiektu. Nikogo także nie zdziwił zakup niewielkiego samolotu (jedno z jego wielkich marzeń, drugie wydawało się wręcz nierealne – jacht). Edwards tłumaczył ten fakt częstymi podróżami w rodzinne strony – do Anglii. Wszyscy myśleli, że związane jest to ze sprawami klubu (często chwalił się znajomościami na Wyspach). Nikt więc nie zgłaszał sprzeciwów (mimo tego, że kasa na tą przyjemność szła z budżetu klubu, a dokładniej z pieniędzy pozostawionych przez wujka), więc Tim latał. Początkowo było łatwo. Jednak z czasem rozgrywki w Chorwacji nabrały tempa, a... loty stawały się coraz częstsze. Zdarzało się, że Edwards nie docierał na spotkania NKN. Nikt jednak nie odważył sprzeciwić się trenerowi, zwłaszcza, że wyniki były dobre. A Tim latał...

Sezon 2001/2002 pozostanie w pamięci wszystkich. Piłkarze, działacze, a zwłaszcza kibice zapamiętają go jako największy przekręt XXI wieku. Nigdy nie zdarzyło się coś takiego. Rok, który wstrząsnął piłkarskim światkiem. Nikt nie zdołał zorientować się o co chodzi. Jedynie Edwards trzymał nad wszystkim pieczę. Nie mogłem oprzeć się pokusie odtworzenia tego „czegoś”, tego niezwykłego przedsięwzięcia. Cóż, fakt znowu połakomiłem się na kasę. Pozwólcie więc, że przedstawię Wam tę historię, która na długo pozostanie w Waszej pamięci. Wszystko zaczęło się 30 czerwca...

ROZDZIAŁ 2

Niemcy, Leverkusen. 12:00, 30 czerwca 2001.
Konferencja prasowa

- Witam państwa – spokojnym głosem przywitał zgromadzonych gości (głównie dziennikarzy) Kurt Vossen, prezes klubu Bayer 04 Leverkusen. – Nie będę przedłużał, gdyż i tak wszyscy wiemy po co tu jesteśmy. Wy, dziennikarze... – urwał. – Wy, dziennikarze już i tak rozdmuchaliście cała sprawę, więc pozostaje mi tylko dopełnić formalności. Przedstawiam państwu nowego szkoleniowca naszego klubu. Przywitajcie pana Thomasa Beckera.
Rozbłysły flesze, posypał się grad pytań, z których większość była standardem przy takich „okazjach”. „Skąd pan jest?”, „Jak znalazł się pan w klubie?”, „Jakie ma pan plany?”. I tak dalej...
Zgiełk i gwar utrudniały komunikację. Nieliczni zdołali zanotować jakieś strzępki informacji, które do nich dotarły. Potem powstał z tego w miarę przyzwoity komunikat dla mediów.

„O godzinie dwunastej odbyła się konferencja prasowa w siedzibie klubu Bayer Leverkusen. Przedstawiono na niej nowego menedżera – Thomasa Beckera. Ten młody trener zastąpił zwolnionego Klausa Toppmollera. Wstępny kontrakt podpisano na rok. W tym sezonie nasz klub ma walczyć o Ligę Mistrzów. Nowy trener nie przedstawił póki co konkretnych założeń na ten sezon”.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt zwolnienia Toppmollera. Miał niezłe wyniki. Otwarcie mówił, że w tym sezonie będzie walczył o mistrzostwo. Chciał grać, budować zespół... Został zwolniony. Jak się jednak okazało później, sprawa była o wiele ciekawsza. Udało mi się ustalić, że Klaus rozchorował się po wakacjach. Z jego karty szpitalnej, którą odnalazłem z monachijskim
szpitalu wynikało jasno, że dopadł go nieznany wirus, atakujący struny głosowe (w efekcie stracił głos). Najprawdopodobniej był to wpływ jakiegoś środka, który można rozpuścić w dowolnym płynie. Robiło się coraz ciekawiej. Układanka zaczęła się zazębiać. Pozostało mi jeszcze sprawdzić, gdzie Toppmoller przebywał na wakacjach. Uzyskane informacje były jednoznaczne – Klaus Toppmoller spędził wakacje... w domu. Nie mogłem go teraz odnaleźć. Wylądował na jakiejś odległej wyspie, na rehabilitacji.

Prezentacja trwała jeszcze kilkanaście minut. Nowy trener przejął obowiązki wraz z dniem 30 czerwca. Miał czas na budowę zespołu. Dostał trochę pieniędzy na transfery. Dziennikarze powoli opuszczali salę konferencyjną. Konferencja zakończyła się po pół godziny. Tego dnia odbyło się jeszcze sześć takich konferencji...

ROZDZIAŁ 3

Chorwacja, Split. 14:00, 15 czerwca 2001.
Mieszkanie Edwardsa

- Witam szanownych kolegów – mówiąc to Edwards uśmiechał się od ucha do ucha. – Miło mi was znowu zobaczyć. Ile to już lat?
- Ooo... będzie chyba z 10, a może mniej, zresztą nie pamiętam – odpowiedział najniższy z gości.
- Dokładnie, spotkanie po latach. Cieszymy się Tim, że nas zaprosiłeś. Nieźle ci się powodzi. Mieszkanko w uroczej Chorwacji. Ja mogę o takim czymś tylko pomarzyć - zagadnął z niemieckim akcentem kolejny z rozmówców.
- Już niedługo twoje marzenia mogą się spełnić – po raz kolejny uśmiechnął się Tim. – Panowie do rzeczy jednak. Zgromadziłem was tutaj w jednym, konkretnym celu – każdemu podał do ręki zamazaną kartkę. Chcę, abyście przeczytali to co wam dałem i wyrazili swoją opinię.
Z każdą sekundą twarze zgromadzonych gości przybierały coraz wyraźniejszy wyraz zdziwienia. Wreszcie po 5 minutach każdy ze spokojem odłożył swój skrawek papieru.
- Ściągnąłeś mnie z drugiego końca świata, tylko po to, aby pokazać mi ten stek bzdur?! Przecież to nie ma najmniejszego sensu – po raz kolejny głos zabrał najniższy z obecnych.
- Poczekaj! – odrzekł nadzwyczaj spokojny Edwards. – Przyjrzyj się jeszcze raz, posłuchaj innych.
- Ja w to wchodzę! – odrzekł łamaną angielszczyzną, a raczej francuskim z dodatkami angielskiego, wysoki, elegancko ubrany mężczyzna.
Po chwili zgodę wyraziło kolejnych trzech gości. Pozostała trójka czekała i po raz kolejny spoglądała na dostarczony im „plan”.
- Tu jest za dużo niejasności, wybacz Tim...
- Słuchaj Thomas, wszystko jest jasne i klarowane. Tutaj nie ma pytań!
- Jak rozwiążesz sprawę zajętych etatów?
- Nad tym pracujemy. Uwierz, do trzydziestego wszystko będzie gotowe. Nikt nie będzie w stanie powiązać tak wielu szczegółów. Przecież to tylko rok...
- No sam nie wiem...
- Stary, po roku znikasz. Na koncie masz kilkanaście milionów dolarów, albo i więcej, w zależności od tego ile uda ci się zarobić. Kupisz sobie domek obok mnie, w Chorwacji. Nikt nas tu nie znajdzie.
- Hmm... OK. W sumie nie po to kończyłem szkoły trenerskie, żeby teraz siedzieć w domu i oglądać mecze w telewizji.
- Wreszcie dobrze kombinujesz. A reszta?
Pozostała dwójka nie zastanawiała się długo. Po niespełna 15 minutach „plan” przyjęto.
- Proponuje panowie wznieść toast. Za naszą ósemkę. Za plan „Stanley”!
- Za jaki plan?
- Stanley – odpowiedział rozbawiony Tim. – Nie pytaj czemu, sam zrozumiesz... Za rok.
Goście rozjechali się z powrotem do siebie. Najdłuższą podróż odbył Leandro. Najniższy z gości leciał do domu. Do Argentyny.

ROZDZIAŁ 4

Edwards siedział w domu, przy komputerze. Wyraźnie podekscytowany czekał na coś. Po chwili na monitorze rozbłysła ikonka maila. Przez chwilę siedział nieruchomo, jakby bał się otworzyć pocztę, jakby... Zdecydował się i szybkim ruchem ręki kliknął na migającą ikonkę.

-----
> Are you ready?
Yes
-----

Odetchnął z ulgą. W ciągu kilku następnych godzin odebrał jeszcze sześć takich wiadomości. Każda z nich o identycznej treści. Plan &#
8222;Stanley” ruszył pełna parą. Spojrzał na zegarek. Było przed 22:00. Mały kalendarzy wskazywał datę 30 czerwca 2001. „Za rok o tej porze, będę mógł korzystać z dobrodziejstw oceanu i słońca” – pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Spał długo.

ROZDZIAŁ 5

Rano wstał wypoczęty i rozradowany. Dla pewności sprawdził jeszcze listę menedżerów wszystkich klubów zrzeszonych w federacji. Wszystko się zgadzało. Znalazł tam osiem nazwisk. Radowało go to niezmiernie. Poranną sielankę przerwał telefon. Dzwonił Backer.
- Słuchaj Tim, nie wiem co robić! Za parę dni gram z Dortmundem w półfinale Pucharu Niemiec. Tim pomóż...
- Uspokój się Thomas. Spokojnie. Byłeś dobry w te klocki. Najlepiej zawsze szło ci z zagadnień taktycznych. Wymyśl coś. Przecież wiesz kogo masz w klubie, dokup kogoś.
- No w sumie masz rację. Wybacz, trochę spanikowałem, ten cały plan... OK, poradzę sobie jakoś. Żegnaj.
- No, od razu lepiej. A... Pamiętaj, nie wydaj wszystkiego, zostaw trochę na potem. Do zobaczenia za miesiąc. – słuchawka opadła na widełki. A twarz Tima po raz kolejny nabrała promiennych kształtów.

Edwards spokojnie dokończył śniadanie. Ubrał się i wyszedł na dwór. Było ciepło. Powietrze było wilgotne. Spojrzał na zegarek. Dochodziła 13:00. Rozejrzał się dookoła. Zrobił parę głębszych wdechów. „Czas na trening” – ruszył spokojnie w stronę stadionu Goodison Park.

W tym samym czasie we Włoszech panował doskwierający upał.

ROZDZIAŁ 6

Włochy, Bergamo. 13:30, 1 lipca 2001.
Siedziba klubu Atalanta Bergamo

- Prezesie jak stoimy z kasą? – bez pardonu spytał przystojny Włoch.
Zbity z tropu zaskakującym pytaniem, a dokładniej jego otwartą formułą prezes Ruggeri przez chwilę wstrzymał oddech. Po czym jednak spokojnie odrzekł:
- Panie Apa... – nie zdążył dokończyć, gdy jego rozmówca wtrącił:
- Proponowałbym przejść na „ty”... Bardzo mi przyjemnie, jestem Adriano Apa, po prostu Adriano.
- Miło mi – odparł z niechęcią prezes. – Ivan, Ivan Ruggeri.
- No i oficjalne sprawy mamy za sobą. Niezmiernie mnie to cieszy. Wracając do funduszu. Chciałbym poczynić pewne kroki w celu wzmocnienia zespołu. W końcu mamy walczyć o puchary. Więc...
- Panie – Ruggeri szybko się poprawił. – Adriano oddaliśmy ci do dyspozycji ponad 18 milionów dolarów. Mam nadzieję, że to wystarczy...
- Owszem, na początek w zupełności – odpowiedział z nonszalancją Apa. – To w sumie na razie tyle. Żegnaj Ivan, do zobaczenia następnym razem.

Prezes pozostał sam. Sam na sam ze swoimi myślami. Nie miał pojęcia czy dobrze zrobił zatrudniając tego młokosa. Przecież to jeszcze dzieciak, który leci na kasę. Ale to w końcu dzieciak, którego polecił mu sam Bill. A kto ma znać się lepiej na piłce, jeśli nie jego najlepszy przyjaciel. „To była dobra decyzja” – pocieszał się Ruggeri. Nic mu więcej nie pozostało.

ROZDZIAŁ 7

Turcja, Trabzon. 16:00, 1 lipca 2001
Mieszkanie Erena Murata

Murat przemierzał swoje mieszkanie wzdłuż i wszerz. Zastanawiał się (nie on jeden zresztą) czy dobrze zrobił angażując się w plan „Stanley”. Jednak kasa i prestiż zrobiły swoje. Nie interesował się tym w jakiś sposób Sadi Tekelioglu stracił pracę. Ważne było to, że Edwards dotrzymał umowy, a tym samym Turek mógł objąć stery Trabzonsporu. Marzenie z dzieciństwa spełniło się. Nie chcieli go jako piłkarza, ani jako działacza, to teraz będą mieli go jako menedżera. „Eren Murat, menedżer Trabzonsporu” – jak to ładnie brzmi, z zachwytem przyznał patrząc w lustro nowy szkoleniowiec tureckiej drużyny. Czas na decyzje. Podszedł do telefonu. Podniósł słuchawkę i wystukał kilka, może kilkanaście cyfr. Czekał.

- Tak? Słucham? – odpowiedział mu zdyszany głos.
- Jorge to ty? – dopytywał się Eren.
- Aaa witam, witam kolegę – odpowiedział ze śmiechem Costa. – Co cię do mnie sprowadza
?
- Słuchaj, za ponad miesiąc rozpoczynam ligę. Może byłbyś zainteresowany małym sparingiem. Co ty na to? Powiedzmy 8 lipca...
- Poczekaj chwile, zerknę do kalendarza. Hmm... nie widzę najmniejszych problemów. W gruncie rzeczy to bardzo dobry pomysł. Z chęcią odwiedzę Trabzon. Co tam u Tahiry? Jak dzieci?
- Wszystko w porządku. Po sparingu zapraszam do mnie na kolację. Do zobaczenia.

Po obu stronach głos zamilkł. „Jorge Costa – pomyślał grubawy Turek. Facet o imieniu i nazwisku jak tysiące innych Portugalczyków. Niby taki sam, ale jakże inny”. Odłożył słuchawkę i zanotował coś w kalendarzu.

Sun, 8 Jul, Trabzonspor - Sporting

Zamknął terminarz i udał się do pokoju. Czas na drzemkę. Kilkanaście minut odpoczynku przed popołudniowym treningiem.

ROZDZIAŁ 8

Dotarcie do informacji związanych z roszadami na stanowiskach trenerskich trochę mi zajęło. Dopiero w lutym sytuacja zaczęła się trochę wyjaśniać, choć oczywiście wtedy nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co się działo. Wiedziałem, że we wszystko jest zamieszane przynajmniej kilka osób. Powstawała lista. Doszukałem się związku między zmianami trenerskimi w klubach z Włoch, Turcji, Niemiec, Argentyny. Związek był, tylko co i z kim miał wspólnego, a może z czym... Tutaj sprawy wyraźnie komplikowały się. No i gdzie podziewał się Edwards?

Rozwiązanie sprawy stało się moją obsesją. Poświęcałem jej masę czasu. Próbowałem poskładać poszczególne wątki, stworzyć jakąś wspólną całość. Czas mijał nieubłaganie, a nikt, no prawie nikt nie wiedział ile go jeszcze pozostało.

ROZDZIAŁ 9

Edwards siedział w biurze i przeglądał papiery związane z klubem. Dni mijały szybko, co akurat bardzo go cieszyło. Plan „Stanley” nabrał rozmachu i z dnia na dzień cała grupa coraz bardziej zagłębiała się w jego tryby.
Nadszedł czas na pierwsze ruchy kadrowe. W Evertonie sytuacja była kiepska. Fundusz był bardzo skromny, sięgał ledwo ponad pół miliona dolarów. Kadra wymagała uzupełnienia, zwłaszcza w formacji ofensywnej. Tim nie bardzo wiedział co zrobić. Rozwiązanie przyszło samo. Zadzwonił telefon.

- Tim, mówi Adriano. Słuchaj mam nietypową sprawę. Mam masę kasy na transfery, muszę trochę wydać, ale nie bardzo wiem na kogo. Wiesz, jakoś nie specjalnie orientuję się w sytuacji na rynku.
Myśl przyszła w ciągu sekundy.
- Słuchaj, nie ma sprawy. Mam propozycję. Masz jeszcze tego młodego Saudatiego w składzie?
- No ma, a co?
- Sprzedaj mi go! – propozycja była oczywista.
- Jak to sprzedaj? Stary, wszyscy wiedzą, że masz długi. Saudati wyceniony jest na blisko 10 milionów. Skąd weźmiesz kasę?
- Zrobimy tak.

Po blisko dziesięciu minutach zapadła decyzja o transferze. Tim miał dostarczyć dla kolegi namiary na 2-3 zawodników, po niskich cenach, a Apa miał zaniżyć cenę swojego napastnika i sprzedać go za marne grosze. Plan „Stanley” zataczał coraz szersze kręgi. Edwards był szczęśliwy. Chciał wyrównać porachunki. A miał ku temu ogromne możliwości, z których już korzystał. Miał również wsparcie z góry. Zadzwonił telefon. W słuchawce odezwał się głos Billa.

ROZDZIAŁ 10

Nikt nie mógł połączyć faktu skandalu w Atalancie z planem „Stanley”. Gdy zbierałem materiały udało mi się dotrzeć do wycinków prasowych. Informacje były jasne. Apa chciał sprzedać zawodnika zaniżając cenę ponad 15-krotnie. Skończyło się na tym, że wylądował „na dywaniku” u prezesa. Jednak po kilku dniach wszystko skończyło się dobrze. Byłem pewien, że za tym wszystkim stoi ktoś znaczący. Pytanie kto...

ROZDZIAŁ 11

- Tim czy ty zwariowałeś? – głos w słuchawce był spokojny, aczkolwiek stanowczy.
- Przepraszam, to nie tak miało być.
- Zadzwonił do mnie Ruggeri, informując, że jego nowy menedżer chce sprzedać zawodnika wartego prawie 10 milionów za niecałe pół. Zaniża mu cenę i przyjmuje ofertę z... Evertonu. Chcesz żeby ktoś powiązał te dwa kluby. Atalanta i Everton mają grać swoje. O co ci w ogóle chodzi? Po co
to było?
- Potrzebuje zawodników. Kasa pusta. Nie chcę naciągać budżetu NKN. Ten chorwacki klubik i tak już ledwo ciągnie.
- Kogo ci trzeba?
- Przydałby się jakiś ofensywny pomocnik, a i napastnikiem nie pogardzę.
- OK. Zobaczę co da się zrobić. A ty nie wykręcaj takich numerów więcej. Na razie.
Bill odłożył słuchawkę. Edwards wstrzymał oddech, po czym zaczął powoli wypuszczać powietrze. Był cały spocony i zdenerwowany. Postąpił wyjątkowo głupio. Odszedł do telefonu. Zmierzając w stronę lodówki zerknął na kalendarz. Szósty lipca... Minęło dopiero 6 dni. Do końca pozostało jeszcze 359 dni, a on prawie zniszczył wszystko. Czas zacząć myśleć rozważniej.

ROZDZIAŁ 12

Ekran telewizora rozbłysnął. W siedmiu krajach, siedmiu mężczyzn ustawiło stację DSF. Rozpoczynał się mecz Pucharu Niemiec Borussia Dortmund – Bayer Leverkusen. Na ławce trenerskiej gości zasiadł Thomas Backer – ich przyjaciel, członek planu „Stanley”. Wszyscy trzymali kciuki.

Mecz był niezłym widowiskiem. Wszystkich ciekawiła najbardziej taktyka jaką wybrał Backer. Zważywszy na fatalną dyspozycję kondycyjną swoich zawodników, każdy wynik inny niż porażka mógłby uznać za sukces. Po dwóch czerwonych kartkach wynik stał się formalnością. Costa wyłączył przy stanie 1:2. Z porannych gazet dowiedział się, że skończyło się na 1:4. Komentarz jego kolegi w prasie był przezabawny:

„Widać ogromne braki kondycyjne i brak zgrania. Musimy wzmocnić zespół kilkoma nowymi zawodnikami. Planuję kupić młodych, perspektywicznych graczy, dzięki którym będę mógł budować drużynę na kolejne sezony”.

„Na kolejne sezony” – to najbardziej rozbawiło pulchnego Portugalczyka. Wszyscy uczestnicy planu zdawali sobie sprawę, że cała „zabawa” potrwa dokładnie rok. Po 365 dniach wszyscy odejdą z mniej lub bardziej ważnych powodów. Zgarną kasę i odejdą.

ROZDZIAŁ 13

Turcja, Trabzon. 15:00, 8 lipca 2001.
Stadion Avni Aker

- Witamy państwa ze sparingu pomiędzy zespołami Trabzonsporu i Sportingu. Na ławce trenerskiej mamy dwóch debiutantów. Nasz zespół reprezentuje pan Eren Murat. Gości prowadzi Jorge Costa. Zapraszamy państwa do oglądania spotkania – głos komentatora ucichł.

Mecz stał na niskim poziomie. Ogólnie był nudny. W pierwszej połowie statystycy mogli odnotować jedynie dwa gole, które zostały... nie uznane. Wszystkich natomiast zaciekawiła taktyka. Kto gra bez skrzydłowych? To nie miało sensu. Jednak oba klubu tak właśnie były ustawione. W drugiej połowie blisko 9-tysięczna widownia obejrzała 2 ładne gole. Wyniki końcowy 1:1 był jak najbardziej sprawiedliwy.

Po meczu obaj trenerzy serdecznie uścisnęli sobie ręce. Zachowywali się tak, jakby znali się od zawsze.
- Zapraszam na obiecaną kolację – wykonując gest ręką Eren dał do zrozumienia, że czas jechać.
Obaj ruszyli do centrum miasta, do domu gospodarza.

W tym samym czasie na Goodison Park Edwards prowadził trening. Po zajęciach pozostał jeszcze chwilę na boisku. Spostrzegł na trybunie honorowej Billa.
- Witam „szefie” – krzyknął z płyty boiska.
- Cześć. Mam dla ciebie niespodziankę. W moim samochodzie, obok stadionu czeka twój nowy napastnik.
Tim uśmiechnął się, tak jak to bywa w jego zwyczaju.
- Kogo mi kupiłeś w prezencie? – spytał z niedowierzaniem.
- Na razie bez fajerwerków. Dołączy do ciebie Inacio Pia. Młody, bardzo utalentowany zawodnik. Zresztą kosztował niewiele, a przyda się na pewno.

Tim był bardzo uradowany. Po kilkunastu minutach poznał swojego nowego zawodnika. Młody piłkarz prezentował się bardzo dobrze. Znał portugalski i włoski co w zupełności wystarczyło dla Edwardsa. Szybko dogadał się z nowym napastnikiem. Najbardziej rozbawił go Inacio gdy stwierdził skąd przybył do Evertonu.
- Czemu pan się śmieje? Atalanta to dobry klub...
- Wiem, wiem. Atalanta to bardzo dobry klub – pożegnał się i poszedł zadzwonić. Wybrał włoski numer. Numer Adriano.

ROZDZIAŁ
14

W dużym, jednorodzinnym domu Eren wraz z żoną oraz zaproszonymi gośćmi spożywał obiad. Podano tureckie przysmaki, którymi delektowali się przybyli goście.

- Skąd wpadłeś na tą taktykę – zagadną niespodziewanie Jorge?
- A kto grał ostatnio takim ustawieniem... – odpowiedział Murat nakładając sobie kolejną porcję jedzenia.
Po chwili ciszy obaj wykrzyknęli:
- Backer! – krzycząc nazwisko swojego przyjaciela zaczęli się obaj śmiać.

Taktyka była dość specyficzna. Opierała się na grze bez skrzydłowych. W środku była trójka pomocników, przed nimi ofensywny pomocnik, który uzupełniał dwójkę napastników. Nastawienie jak najbardziej ofensywne. Wszyscy chcieli pozostawić po sobie pozytywne wrażenie, nawet jeśli w ciągu roku mieliby spaść z ligi. Ważne, aby grać ofensywnie. Wszyscy zaczęli stosować tą taktykę. 4-3-1-2 stosowana przez Backera w ciągu tygodnia trafiła na warsztat klubów w Anglii, Portugalii, Turcji, Włoszech, Argentynie, a także... Francji, Holandii.

ROZDZIAŁ 15

Tim planował wycieczkę po Wielkiej Brytanii. W sumie nie miał wcześniej czasu na to. Ciągłe podróże między Anglią a Chorwacją były męczące. Tym razem znalazł trochę wolnego. Udał się do Manchesteru na sparing MU. Jakież było jego zdziwienie gdy spotkał na trybunach swojego znajomego z Turcji.

- Eren! Co tutaj robisz? – wykrzyczał z radością Anglik.
- Tim, cóż za niespodzianka. Co robię? Nic ciekawego, jestem obecnie na zgrupowaniu w Szkocji. Wyniki kiepskie. Dwie porażki po 0:1. Na ostatni mecz desygnowałem asystenta, a ja przyjechałem pooglądać MU.
- Witam serdecznie. Ja również postanowiłem odpocząć.

Obaj usiedli i dyskutowali o wszystkim i o niczym. Przerwy w dyskusji wypełniało im śledzenie wydarzeń na Old Trafford. Tim dowiedział się, że Trabzonspor przeznaczył na transfery około 20 milionów. Po raz kolejny przedstawił założenia planu.

Plan „Stanley” był misternie uknutą intrygą. Obejmował dokładnie jeden rok. Edwards podzielił go na cztery zasadnicze części. Pierwsza z nich była najkrótsza, ale najważniejsza. Obejmowała bowiem pierwsze 65 dni w danym klubie. Dni kiedy rozgrywało się pierwsze mecze, przeprowadzało transfery, budowało wizerunek no i oczywiście zbierało kasę. Kolejne trzy części to 100-dniowe etapy. Całość obejmowała 365 dni – jeden rok. Druga część kończyła się pod koniec roku, więc ustalono, że oficjalne zebranie odbędzie się z dniem 1 stycznia 2002 roku. Póki co „zabawa” miała trwać do 15 września, kiedy to zaplanowano pierwsze z trzech głównych spotkań. Wizyty kontrolne odbywały się średnio co miesiąc. Oczywiście dochodziło do częstych spotkań w mniejszym gronie. Plan „Stanley” zakładał... No właśnie tego do końca nie wiedział nikt. Nikt poza Edwardsem i kimś z góry. Edwards mówił na niego Bill. Tim zebrał swoich siedmiu kolegów, których poznał jeszcze w szkole trenerskiej. Obiecał im posady w pierwszoligowych klubach, w ich państwach. Obiecał duże pieniądze. Oni mieli tylko trenować, prowadzić zespół, dokonywać transferów. Robić to, czego uczyli się przez lata. Tak też się stało. Z dniem 30 czerwca w siedmiu klubach doszło do konferencji prasowanych, na których przedstawiono nowych szkoleniowców. Lista, którą sporządził Edwards wyglądała bardzo interesująco.

Thomas Backer – Leverkusen
Eren Murat – Trabzonspor
Leandro Rios – Independiente
Sebastien Gilles – Nantes
Patrick van Eijk – Vitesse
Adriano Apa – Atalanta
Jorge Costa – Sporting
Tim Edwards - Everton

Trudno było doszukiwać się tu jakiejkolwiek prawidłowości. Kluby były z różnych części świata. Tim sprytnie wymyślił, aby nie angażować w całe przedsięwzięcie wielkich potentatów. Wybrał kluby silne, o bardzo dobrej sytuacji finansowej. Sporting, Trabzonspor, Atalanta i Leverkusen dysponowały budżetami blisko lub ponad 20-milionowymi. Nantes miało ponad 10 milionów. Najgorzej na tym tle wyglądało Vitesse (niecałe 3 miliony) oraz Independiente (1,5 miliona &
#8222;zielonych”). Najsłabiej wyglądał w tym gronie Everton. Nikt nie mógł podejrzewać Edwardsa o jakiś spisek, bo nikt spisku tu nie widział. Jego koledzy przyjęli propozycje, bo wiedzieli, że sporo zarobią. Trochę lewej kasy na transferach, na sprzedanych na lewo zawodnikach czy puszczonych meczach. Nikt nie miał pojęcia co naprawdę się szykuje. I kto na tym zyska.

ROZDZIAŁ 16

Anglia, Londyn. 20:00, 20 lipca 2001
Mieszkanie Billa

Bill oczekiwał w spokoju na wieści od Edwarsa. Punkt 20.00 (umówili się na tą godzinę) do Billa doszła korespondencja elektroniczna. Informacja nie była długa.

------
From: Tim Edwards
To: Bill
Subject: Stanley
AA/18/37d; EM/19/23d; JS/21/30d; LR/1,5/12d; PE/2,1/12d; SG/11,25/1d; TB/23,3/9d;
------

Rozszyfrowanie tej informacji zajęło mi sporo czasu. Gdy już do tego doszedłem ubawiłem się sam z siebie. Informacja była banalna. I w sumie nie zawierała nic ciekawego. System był prosty. Litery były inicjałami, druga rubryka dotyczyła stanu konta, trzecia zaś czasu do rozpoczęcia rozgrywek. Informacja nie zawierała danych Edwardsa. Z prostych powodów, adresat maila najwidoczniej orientował się w sytuacji klubu.

ROZDZIAŁ 17

Patrick van Eijk był najmłodszym z grupy związanej z planem „Stanley”. Każdego wieczoru siadał w swoim ulubionym fotelu i zastanawiał się czy dobrze zrobił pakując się w to wszystko. Do stracenia miał wiele. Był młody, mógł zamknąć sobie drogę do kariery na zawsze. Do zyskania miał najmniej, gdyż Vitesse dysponowało najmniejszym budżetem obok Independiente. Czy było warto? Zastanawiał się czy po prostu nie zrezygnować z tej akcji. Rozmawiał o tym ze swoją narzeczona. Tuż przed snem zadzwonił telefon.

- Eijk? Patrick van Eijk?
- Przy telefonie.
- Nie próbuj nawet wycofać się z planu „Stanley”. Podpisałeś umowę. Masz rodzinę. Zastanów się nad tym. Graj i wygrywaj, a nie stracisz na tym.
- Kto? Kto mówi?
Głos w słuchawce umilkł. Patrick zamarł. Więcej już nigdy nie rozmawiał z żoną na ten temat. Nie rozmawiał z nikim. Dopiero po pewnym czasie odkrył podsłuch w swoim mieszkaniu. O tym również nikomu nie mówił. Nigdy już nie odebrał takiego telefonu jak za pierwszym razem. Nie wiedział kto dzwonił, nie chciał wiedzieć. Człowiek po drugiej stronie doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że akcja nabrała nieoczekiwanego obrotu. Ten telefon był konieczny. Dalsze wydarzenia toczyły się zgodnie z planem. Bill uspokoił się.

ROZDZIAŁ 18

Niemcy, Leverkusen. 22:00, 29 lipca 2001
Mieszkanie Backera

Duży, piętrowym dom budził podziw. Przestronny korytarz i ogromny pokój gościnny zapełniał się gośćmi. Gospodarz witał wszystkich z uśmiechem.

- Cieszę się, że już jesteście – z otwartymi rękami witał gości Backer.
- Witaj Tom! – wrzeszczał rozbawiony Gilles.
- Cześć – przywitał się Eren.

Gości przybywało. Każdy uśmiechnięty, rozradowany. Kilkanaście minut po 22:00 zjawił się Leandro, przepraszając za spóźnienie spowodowane wydłużonym lotem.
Nieopodal mieszkania w Leverkusen zaparkował nieduży van. Na dachu można było zobaczyć niewielką antenę satelitarną. Mógł być to zarówno wóź stacji telewizyjnej, jakiś szalejących małolatów, jak również kogoś, kto nieprzypadkowo znalazł się w tym miejscu. W środku auta panowała cisza. Nagle ruszyły taśmy. Fonia działała. Wysoka, dobrze zbudowana postać zaczęła spisywać notatki.

-------
Edwards: Możemy zacząć. Proszę o informacje.
Apa: W Atalancie spokój. Po tym skandalu transferowym nie ma śladu. Ale mieliśmy stracha Tim no nie (śmiech). Budżet w porządku. Doszedł do mnie Rui Gomes, ten małolat co go polecałeś. Mam w sumie jeszcze miesiąc do startu ligi. Jeśli plan będzie się utrzymywał to do 15 zagram w sumie ze 2 razy.
Murat: W Turcji również spokój. Wróciłem z obozu w Szkocji. Testowałem tą taktykę i jest nieźle. Ostatni mecz z Falkirk wygrałem 2:1. Na razie bez transferów. Wolę oszczędzać.
Costa: Sporting zaczyna za 3 tygodnie. Powinno być spokojnie. Na razie trochę szumu jest wokół transferu Joao Pinto. Sprzedaje go za blisko 19 milionów do Celty.
Rios: Za kilka dni zaczynam rozgrywki Copa Mercosur. Transferów nie ma, bo i nie ma za co. W sumie jestem spokojny, bo i tak moim krajem najmniej się interesują.
van Eijk: Vitesse przygotowuje się do rozgrywek, do Pucharu Holandii. Również bez transferów. To tyle...
Gilles: A ja mam znakomite wieści. Na początku podziękowania dla Toma za taktykę. W meczu o puchar 2:2 i porażka po karnych ze Strasbourgiem. Ale to mało ważne, bo chłopcy dopiero zaczęli trenować. A wczoraj piękna inauguracja ligi i 3:1 z Monaco. Szkoda, że nie widzieliście jaki mecz rozegrał Ziani, a Moldovan, a Dalmat. Po prostu cudownie.
Backer: A ja po 1:4 z Borussią powetowałem to sobie w lidze. Pierwsza kolejka i wyjazd do Rostocka. I co panowie? I 4:1. I jaka taktyka? Moja! Piękny mecz rozegrał Kirsten. Gość niewiele młodszy ode mnie.
Edwards: A ja panowie pierwszy sparing wygrałem 1:0. Za niespełna 3 tygodnie rusza Premiership. Dzięki Adriano za tego małolata – jest całkiem niezły. Do zobaczenia panowie za około 6 tygodni. 15 września u mnie, w siedzibie klubu.
-----

- Szefie, skończyło się.
- Dzięki bardzo John. Masz zapis?
- Oczywiście.
- Wracaj do kraju.
- Oczywiście.
Bill odłożył słuchawkę.

ROZDZIAŁ 19

Kolejne dni mijały w błyskawicznym tempie. Rynek transferowy nabrał rumieńców. Zgodnie z obietnicą Costa sprzedał za prawie 19 milionów Pinto. Leandro uciszyła informacja zarządu o rozbudowie stadionu o dodatkowe 5000.

Najbardziej ucieszył się zaś Patrick. Jego Vitesse rozgromiło 5:0 na wyjeździe SVN. Podbudowało go to znacząco. Wreszcie odpędził od siebie złe myśli związane z planem „Stanley”. Czuł się lepiej i natychmiast zadzwonił do Tima.

- Hej. Muszę ci się pochwalić. 5:0 w pucharze, nieźle, no nie?
- Witaj Patrick. Gratuluje, już słyszałem. I po co było się tak martwić... – nim skończył ugryzł się w język.
- Martwić? Ja, skąd...
- Przepraszam, ale muszę kończyć, zaraz zaczynam trening. Jeszcze raz gratuluję.
Patrick wiedział, że Edwards skądś miał informacje o telefonie nieznajomego. Przecież on nikomu nie mówił. Trochę go to zmartwiło. Póki co jednak delektował się sukcesem.

ROZDZIAŁ 20

Costa liczył już gotówkę za transfer Pinto. Potrzebował jednak szybko nowego napastnika, który uzupełniłby lukę po sprzedanym snajperze. Potrzebował przynajmniej dobrego zmiennika. No i chciał wydać jak najmniej. Nie dość, że zrobiłby dobry interes, to na dodatek przymiliłby się władzom klubu. Doskonale wiedział do kogo się udać.

Nie miał czasu dzwonić. W drodze na trening szybko wystukał wiadomość SMS. Treść była krótka:

To LEANDRO: Forlan – 4M$. OK?

Po kilkunastu sekundach otrzymał odpowiedź.

To COSTA: OK.

Dzień później Diego Forlan prezentował się w koszulce Sportingu na konferencji prasowej. Wszyscy byli zadowoleni. Independiente zarobiło. Costa ubił świetny interes. Ostatnim punktem umowy było znalezienie dobrego bramkarza dla znajomego z Ameryki Południowej. Costa obiecał to po tym, gdy klub Riosa poległ 1:5 przy koszmarnej postawie golkipera.

ROZDZIAŁ 21

Edwards oglądał skróty spotkań na Eurosporcie. Z ciekawością przyglądał się poczynaniom kolegów. Z każdą minutą radował się coraz bardziej. Leverkusen wygrało swój mecz w lidze z TSV. Backer cieszył michę udzielając wywiadu i chwaląc swoje znakomite zdolności taktyczne. „Skromniś” – pomyślał Tim. Jeszcze lepiej wiodło się dla Sebastiena. Po 3:0 u siebie, teraz rozgromił 4:1 na wyjeździe Troyes. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie jego pyskówka w mediach. Tim słuchał z pogardą.

„Jak tak można panowie. Odgwizdać trzy sytuacje spalone, gdy moim zawodnicy zdobywają gole. To przecież głupota. Sędzia Kalt chyba zgłupiał. Złoże wniosek do federacji. Nie ujdzie mu to na sucho.
Dziękuję państwu” – grzmiał Gilles.

Edwards odczekał kilka minut, podniósł słuchawkę i wykręcił numer.

- Witaj Gill, gratuluje zwycięstwa i... czy ty postradałeś rozum?!
- Wi... Wi... Witaj. O co chodzi – z przerażeniem odpowiedział Francuz.
- Jeszcze się pytasz. Wygrywasz 4:1 i jeszcze urządzasz pokazy pyskówki w telewizji. Chcesz żeby dziennikarze cię dopadli? Oni nie będą patrzeć na twoje wyniki tylko na to jak znalazłeś się w klubie. A uwierz, że nie chcesz wiedzieć co stało się z Denouieksem. Uważasz, że sam się zwolnił? Uwierz, że nie! Więc spokojniej trochę i żadnych protestów do federacji. Jasne?
- Pewnie. Przepraszam, trochę mnie poniosło.
- OK. To na razie. Jeszcze raz gratulacje.

Tim odetchnął z ulgą. Przypomniał sobie cała sytuację z byłym menedżerem Nantes. To jak Reynald pod przymusem musiał opuścić Francję. To jak wmówiono mu, że jest chory. Sytuacja była przykra, aczkolwiek konieczne. Teraz Denouiex na pewno jest w lepszym świecie...

ROZDZIAŁ 22

Sierpień był miesiącem, który miał potwierdzić słuszność planu „Stanley”. Kluby miały wygrywać, mnożyć pieniądze, zapewniać sobie przyszłość. Ambicją uczestników planu było to, aby nie doprowadzić klubów na skraj przepaści. Zależało im tylko na kasie. Ale chcieli pozostawić zespoły w przyzwoitej sytuacji.

Kluby rozgrywały kolejne spotkania. Leverkusen po 3 kolejkach prowadził w Bundeslidze. Podobnie było w przypadku Nantes. Gilles świętował kolejny triumf. Tym razem pod ostrze jego zawodników trafiło Lens, które wyjechało z bagażem 4 goli, przy zaledwie jednym zdobytym. Nawet Independiente po fatalnym starcie, szybko powetowało sobie stratę w lidze. Pewne 3:0 z Banfield i fantastyczna gra młodziutkiego Vouso. Zdarzały się porażki, jak choćby Vitesse z Utrechtem 3:4. Ale główne zadanie było spełnione. Było ofensywnie, były gole, były pełne trybuny, była kasa.

ROZDZIAŁ 23

- Patrick, to ty?
- Tak.
- Cieszę się, że jesteś. Jak, sprawa załatwiona?
- Wszystko gotowe. Wielkie dzięki. Właśnie takiego kogoś trzeba mi było. Jak to zrobiłeś?
- Trochę ponarzekałem na niego, obniżyłem wartość, doszły problemy osobiste i nie pozostało nic innego jak wywalić go na „wolny”.
- Jeszcze raz dzięki – głos Holendra był pełen podziwu dla kolegi z Niemiec.

W ten sposób członkowie planu „Stanley” wyrządzali sobie przysługi. Tym razem Vitesse za darmo wzbogaciło się o nowego obrońcę. Boris Zivkoic „niestety” musiał opuścić szeregi klubu z Leverkusen. Problemy z aklimatyzacją i słaba forma. Niestety...

Vitesse z nowym nabytkiem świętowało awans do pierwszej rundy Pucharu Holandii.

ROZDZIAŁ 24

Bill siedział w swoim mieszkaniu. Przeglądał strony w internecie, śledząc na bieżąco wyniki i wszelkie ruchy swoich „podopiecznych”. Nie martwiły go porażki, nie martwiły zwycięstwa. Zależało mu jedynie na kasie. Dokładnie wiedział co z nią zrobi. Plan krystalizował wszelkie szczegóły. Zabawa kończyła się z dniem 30 czerwca 2002 roku. Do uczestników należało zgromadzić jak najwięcej kasy w budżecie. Z całej sumy połowa szła do kieszeni menedżera, 25% na konto Edwardsa, który następnie przelewał kasę dla Billa. Pozostałe 25% pozostawało w klubie. W sumie cała ósemka tłumaczyła sobie, że nie robi nic złego, oprócz pomnażania pieniędzy.

Bill wrócił do przeglądania stron. Sporządzał notatki.

NOTE: Sierpnie powoli kończy się. Edwards sprowadził mało wartościowego Stone z Aston Villi. Ciekawe po co wydawać kasę na takich cieniasów... Wyniki – fatalne. Ten facet trenuje beznadziejnie. Trzy mecze i trzy razy w dupę. W sumie... jest świetnie. W Leverkusen spokój. Bez transferów, prawie 30 milionów w kasie i 2 miejsce w lidze. Jeśli Backer dalej tak pociągnie to najlepiej na tym wyjdzie. Gilles... ten młody krzykacz. W sumie też spokój. Nantes w lidze drugie, za PSG. Kasa już 17 milionów baksów. Młody spisuje się świetnie. A co u naszego młodego przestraszeńca...
Holandia -> Vitesse (kolejna strona ładowała się). Hmm... jest OK. No i jest Diarra. Ten młodzian pod koniec sezonu pójdzie za kilkanaście milionów. Rios w Argentynie w kratkę. Ale budżet w górę. W Portugalii, Turcji i Włoszech wszystko w najlepszym porządku.

ROZDZIAŁ 25

Intryga rozwijała się w najlepsze. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że w całej Europie toczy się zabawa w „kotka i myszkę”. Gdy zbierałem materiały do tej historii trafiłem na dość interesującą zbieżność (zresztą nie pierwszą). W trakcie tego sezonu często dochodziło do połączeń telefonicznych z Anglią. Połączenia te odbywały się z obszary Ameryki Południowej. Trudno było powiązać to z Riosem, aczkolwiek nie można było tego wykluczyć. Znowu... Wszystko było możliwe.

ROZDZIAŁ 26

Koniec sierpnia i pierwsze dni września to odpoczynek dla wszystkich. Grały reprezentacje. Z rzadka zdarzały się wtedy kontakty między uczestnikami planu. Gdy już do nich dochodziło, zawsze miały konkretny podtekst.

- Tim słuchaj, jest sprawa – zagadnął szybko i bez zbędnych wstępów Sebastien.
- Mów o co chodzi.
- Może mógłbyś pogadać z tymi z góry. Zawiesili mi Dalmata. Bez niego będzie ciężko. Mógłbyś...
- Zobaczę co da się zrobić.

Po kilkunastu godzinach francuska federacja wydała odpowiedni komunikat. Kara dla Dalmata została anulowana.

ROZDZIAŁ 27

Do godziny „0” zostawało coraz mniej czasu. Nikt nie miał już czasu na kontakty. Każdy starał się o jak najlepszą pozycję. Jak najlepsze zarobki. Transfery. Wszyscy doskonale znali punkt po punkcie założenia planu. Jeden z nich wyraźnie mówił o 50% z sumy transferowej. Jednak było to niż w porównaniu z tym co oferował „szef” Edwardsa. Do zgarnięcia było 50 milionów za najwyższą pozycję z rankingu menedżerów. Opierał się on na ilości punktów za wygrane mecze, sukcesy pucharowe i tak dalej.

8 września rozgrywki wznowiono. Pozostał tydzień. Backer wywiózł 3:2 z St. Pauli. Atalanta znakomicie zaprezentowała się remisując 1:1 z Juve przy pełnych trybunach. Wygrały również ekipy Trabzonsporu i Independiente. Remis Vitesse i kolejna wpadka Evertonu. Kasa zaczęła płynąć z Ligi Mistrzów. Leverkusen i Nantes wygrały swoje mecze. Bill zacierał ręce z każdym dniem. Wiedział, że jego marzenie, aczkolwiek jeszcze bardzo odległe, zbliża się powoli.

ROZDZIAŁ 28

Anglia, Liverpool. 15 września 2001
Mieszkanie Edwardsa

Dochodziła już 23, kiedy ostatni z gości dotarł na spotkanie. Tym razem mniej wystawnie. Piwo, orzeszki. Stół, na nim zapiski. Nadszedł czas podsumowań. Zapowiadała się długa noc i burzliwa dyskusja.

- Witam szanownych kolegów. Jak ten czas szybko leci. Pamiętacie...
- Dobra, możemy przejść do konkretów – wtrącił nerwowo Patrick.
- A coś ty taki w gorącej wodzie kąpany? – ze spokojem odrzekł Tim.
- Nieważne... – urwał Holender.
- Panowie czas podsumowań. Zgodnie z planem dziś przed nami pierwsze z trzech zaplanowanych spotkań. Mam nadzieję, że na następnym spotkamy się w tym samym gronie – zaśmiał się i rzucił wymowne spojrzenie w stronę Patricka.
- Jak mają się sprawy w waszych klubach. Dajmy sobie spokój z bzdurami. Liczy się głównie stan kasy, ewentualnie możecie pochwalić się wynikami.
- Na pewno lepszymi od twoich – dodał wyraźnie rozbawiony Gill.
- Więc zacznij Sebastien. Prosimy.
- Drodzy koledzy. Sprawa jest następująca. Wyniki są niezłe. W kasie mam prawie 14 milionów. Bilans jest na plusie, więc strat żadnych nie planuję. Zarząd jest zadowolony i nie ma problemów. W lidze ostatnio zwycięstwo w meczu na szczycie z Auxerre.
- Widziałem to spotkanie. Stary, tylko pozazdrościć ci tego Zianiego. Trzy brameczki w wyjazdowym spotkaniu. Tylko pozazdrościć – dodał Costa.
- Zazdrościć możesz, byleś nie chciał kupować. Ostatnio chyba ci się to spodobało – odrzekł poirytowany Gill.
- Od razu spodobało. Kupiłem Baptiste, bo trzeba mi pomocnika. A ten młody Pele... Sentyment do przydomku.

- Taa, a gdyby nie kontuzja Sahy, to byłby jeszcze on. Nieważne, wracając do rzeczy. W lidze mam drugie miejsce. W Lidze Mistrzów na inauguracje wygrana z Arsenalem. A wiesz kto strzelił – Gill rzucił kąśliwe spojrzenie w stronę Portugalczyka – dokładnie tak jak myślisz – Ziani. Tyle ode mnie.
- Kto więc następny?
- To może ja – odezwał się Backer. – Krótko. W kasie mam 28 milionów. W lidze jestem drugi. Wszystko wygląda bardzo dobrze. Tyle.
- A czemuż tak krótko?
- Nie mam zamiaru rozmawiać z kimś, kto nie dorasta mi do pięt wynikami, ani stanem kasy – rzucił od niechcenia Tom.
- Aha... Kto teraz? Patrick może ty?
- Jest słabo i nie ma o czym gadać. Zresztą każdy doskonale wie, jak komu idzie, więc nie widzę sensu tego spotkania.
- Stan kasy i wyniki, nikt nie prosi ciebie o dodatkowe komentarze – ze zdenerwowaniem odrzekł Tim.
- Ponad pół miliona, 13 miejsce – urwał rozmówca.
- Dziękuję. Następny! – krzyknął podekscytowany gospodarz.
- Czemu się wydzierasz – szybko odpowiedział Rios. – Mam w kasie ponad 2 miliony i zajmuje doskonałe 4 miejsce. Radząc sobie bez bramkarza – rzucił groźne spojrzenie w stronę Costy.
- To nie moja wina. Zamknęli okno transferowe. To nie moja wina... – tłumaczył się Portugalczyk.
- Miałeś czas wyciągnąć Forlana za grosze, ale żeby dotrzymać obietnicy to już nie.
- I tak jest kontuzjowany.
- I dobrze.
- Panowie dajcie spokój. Costa jak u ciebie?
- Jest OK. W kasie mam 21 milionów i na razie wygrałem dwa mecze w lidze. Nie narzekam.
- Kto nam został... Murat, może ty?
- Wybaczcie, ale będzie krótko. Spieszę się. Jutro mecz. Do „rozdania” dla biednych 19 milionów. Jutro piąta kolejka, po 4 jestem trzeci. Póki co bez transferów. Możemy dalej?
- Pozostał więc Apa.
- Jest średnio. W lidze 2 remisy, po niezłej grze. W kasie zostało mi 10 milionów. Chyba będę musiał wzmocnić zespół...
- Rób co uważasz, więcej wydasz, mniej zarobisz – odparł bezpośrednio Edwards.
- Jak jest u mnie chyba wiecie. Na razie mi nie idzie. W pięciu meczach raptem jeden remis. Ale szykuje się zastrzyk gotówki i będzie dobrze – z nieśmiałym wyrazem twarzy spojrzał na gości. Wszyscy uśmiechali się szeroko.
- Teraz panowie czas na ostatni element. Wiecie doskonale, że obserwuje nas ktoś „z góry”. To on rozdziela punkty, które potem otworzą wam drogę do dodatkowej kasy. Mam przed sobą spis. Przedstawię wam go, wy o nim zapomnicie i udacie się do swoich pokoi spać. Kto zechce wróci do siebie, do kraju. Pamiętajcie, za nami dopiero 25% planu „Stanley”. Na razie jest nieźle. Oto lista. Przyjrzyjcie się jej i żegnam. Życzę dobrej nocy i kolorowych snów.
Edwards rzucił na stół kilka odbitek listy. Każdy z drżeniem rąk wziął po jednym egzemplarzu do ręki. Spis był prosty i czytelny. Po kilku minutach wszyscy zebrali się i wyszli. Listy trafiły do kominka, gdzie zniknęła w płomieniach.

Na najwyższym piętrze siedział samotnie Bill. Przez cały czas przysłuchiwał się dyskusji. W ręku trzymał oryginał listy. Listy którą sam sporządził. Wyciągnął zapalniczkę. Odpalił. Złocisty płomień z wolna zaczął niszczyć dokument. „Plan idzie znakomicie. Oby tak dalej” – Bill wyrzucił strzępki kartki. Poszedł spać. W pamięci miał każde nazwisko i każdą cyfrę. Przed snem powtórzył wszystko w myślach...

1402 menedżerów z całego świata... 2,5 miesiąca trwania sezonu... Backer 35952, 15 miejsce... Gilles 13905, 42 miejsce... Patrick van Eijk 6879, 97 miejsce... Leandro Rios 4913, 161 miejsce... Eren Murat 4547, 171 miejsce... Jorge Costa 4329, 177 miejsce... Adriano Apa 3499, 216 miejsce... Tim Edwards 3164, 229 miejsce. „Jest nieźle”. Szybko oszacował budżety klubów. 25% do jego ręki. Dawało to jakieś 25 milionów. Całkiem niezła kwotę jak na początek.

Zgasił światło. Obrócił się na lewy bok. Jutro też jest dzień... Zasnął.

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.