XVI finały mistrzostw świata w piłce nożnej po raz kolejny okazały się niespodzianką eliminując wielu faworytów już w pierwszej rundzie, a przepuszczając dalej ekipy, który nie powinny znaleźć się w gronie najlepszej szesnastki na świecie. Co prawda niespodzianki zdarzają się na każdym turnieju, jednak na tym było ich wyjątkowo wiele. Wiele meczów zostało także wypaczonych przez sędziów. Opis każdej grupy pomoże w dokładniejszym sprawdzeniu formy wszystkich drużyn. Jednocześnie przypominam, że jest to ocena subiektywna, nie robiłem specjalnych ankiet, itp. żeby sprawdzić wiarygodność. Dlatego uważam, że nie wszyscy muszą się z tym opisem zgadzać.
Najpierw Grupa A, która okazała się nieszczęśliwa dla Urugwaju i - co jest i było chyba największą niespodzianką - dla mistrzów świata i mistrzów Europy, czyli Francuzów. Według mnie po prostu opuściło ich szczęście, którym byli obdarowani w eliminacjach do mistrzostw Europy i samym EURO 2000 (zwycięstwo w poprzednich mistrzostwach świata uważam za pecha rywali Francuzów, jak np. Włochów). Jest to tym bardziej niespodzianka, gdyż wcale nie mieli oni bardzo trudnej grupy. Przecież Senegal, Dania i Urugwaj nie zaliczają się światowej czołówki. Żeby było ciekawiej Francuzi nie zdobyli ani jednego punktu, co więcej nie zdobyli żadnej bramki. Z taką skutecznością zastanowiłbym się nad formą francuskich napastników. Tak słaby wynik nie przystoi żadnej ekipie, a tym bardziej reprezentacji poprzednich laureatów tego turnieju - Francuzom. Tak więc walka toczyła się pomiędzy trzema pozostałymi zespołami czyli Senegalem, Danią i Urugwajem. Ku zaskoczeniu moim i wielu ekspertów z doskonałej strony pokazał się Senegal, który na dodatek nie przegrał żadnego meczu i zajął drugie miejsce z dorobkiem 5 punktów. Pierwsze miejsce zajęła drużyna typowana przeze mnie na zajęcie drugiego miejsca czyli Dania, gdzie znakomitą formą strzelecką popisał się strzelec Feyenoordu Jon Dahl Tomasson, który zdobył w trzech meczach cztery gole ustępując tylko Polakowi z niemieckim paszportem - Miroslavowi Klose. Tak więc grupa ta była tylko i wyłącznie szeregiem meczów-niespodzianek.
Grupa B czyli grupa należąca do Hiszpanów. Tak mówiło się przed turniejem i można tak powiedzieć po pierwszej rundzie. Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego zakończyli rywalizację na 1 miejscu z kompletem 9 punktów. Drugie miejsce zajął chyba najwyżej notowany z pozostałych drużyn Paragwaj zwyciężając z RPA rzutem na taśmę (lepszy bilans bramek). Nie zakwalifikowały się wyżej wymieniona RPA, a także Słowenia, która nie wygrała żadnego meczu, jednak jeden z słoweńskich zawodników strzelił 100-go gola mistrzostw (był to Milenko Acimović). Grupa, w której nie było żadnych niespodzianek, zasłużony awans Hiszpanów i Paragwajczyków.
Trzecia grupa to Grupa C, gdzie także niekwestionowanym liderem okazała się reprezentacja Brazylii znajdująca się ostatnio w bardzo słabej formie. Trudno jednak dziwić się takiemu rozwoju wypadków gdy grupę współtworzą: Turcja, Kostaryka i Chiny. Jedyny w miarę równy mecz Brazylia rozegrała z Turcją jednak sędzia wypatrzył po nieco wynik przyznając zawodnikom tureckim dwie czerwone kartki (jedną słusznie - za faul od tyłu na zawodnika wychodzącego na czystą pozycję, druga natomiast niesłusznie - za symulowanie Rivaldo, który rzekomo dostał piłką w twarz, a naprawdę dostał w kolano). Drugie miejsce i tak zajęła Turcja wygrywając w kluczowym meczu Kostarykę 2:1. Uważam, że rozstrzygnięcie bez niespodzianek.
Kolejna grupa to ta, która najbardziej interesowała wszystkich naszych rodaków, bo jest to grupa, w której występowała oczywiście Polska. Wyniki tej grupy są oszałamiające. Dwie typowane do wyjścia drużyny (Portugalia i Polska) nie dokonały tego, czego dokonały typowane dwa outsiderzy grupy (USA, Korea). Co ciekawe Korea nie przegrała żadnego meczu. Drugie miejsce zajęły Stany Zjednoczone po porażce z Polakami, ale jednoczesnej porażce Portugalczyków z Koreańczykami. Polska na otarcie łez wygrała ostatni mecz w
dobrym stylu.
Kolejna grupa to grupa bardzo ciekawa. W Grupie E były trzy drużyny, które liczyły się w walce o wyjście z grupy. Były to: Niemcy, Irlandia i Kamerun. Outsider grupy czyli Arabia Saudyjska spełniła swoją rolę, nie wygrywając żadnego meczu. Dzięki wysokiemu zwycięstwu Niemców nad Arabią (8:0) Miroslav Klose zapewnił sobie prymat w klasyfikacji króla strzelców zdobywając w tym meczu hat-tricka. Niespodziewanie zamiast Kamerunu z grupy wyszła Irlandia, której chyba jednak nikt nie dawał zbyt dużych szans. Z pierwszego miejsca wyszli oczywiście Niemcy. W tej grupie w meczu Niemcy-Kamerun ustanowiono nowy niechlubny rekord w ilości pokazanych żółtych kartek - pokazano ich aż 16.
Kolejna grupa to Grupa F zwana "grupą śmierci". Nic dziwnego. Jej skład tworzyły takie potęgi jak: Anglia, Szwecja, Argentyna i Nigeria. Niestety dwie z tych wspaniałych drużyn musiały pożegnać się z imprezą. Najpierw uczyniła to Nigeria, która była jednak najsłabsza w tej grupie, a drugą drużyną - ku zdziwieniu wielu - była Argentyna zdobywając zaledwie 4 punkty w 3 meczach. Z pierwszego miejsca wyszła Anglia zdobywając komplet punktów. Drugie miejsce - ulegając tylko Anglikom zajęli Szwedzi. Grupa pełna niespodzianek.
Kolejną i zarazem przedostatnią grupą była Grupa G. Miała ona jednego faworyta - Włochów, którzy jednak nie zajęli pierwszego miejsca w grupie. Wygrali z Ekwadorem, zremisowali z Meksykiem i przegrali (przez sędziego) z Chorwacją. Zajęli szczęśliwie drugie miejsce promujące do awansu. Pierwsze miejsce zajął Meksyk który nie przegrał żadnego meczu. Zdobył on 7 punktów. Jest to trochę niespodzianka i sygnał, że coś niedobrego dzieje się z formą Włochów, którzy są przecież obstawiani za jednych z głównych faworytów do zdobycia tytułu.
Ostatnią grupa jest Grupa H, której wyniki są kuriozalne. Porażka Rosjan, awans Belgów i Japończyków, dobry występ Tunezyjczyków. Do ostatniej chwili wahały się losy drugiego miejsca w grupie. Dopiero w odstępie czterech minut meczu Belgia-Rosja "czerwone diabły" strzeliły 2 bramki zapewniając sobie tym samym wyjście z grupy i wysyłając Rosjan do domu. Tunezja była blisko sprawienia niespodzianki, jednak tej drużynie zabrakło trochę szczęścia i umiejętności. Może dziwić dobra forma Japończyków ale to przecież współgospodarze mistrzostw.
Któżby spodziewał się takich rozstrzygnięć? Czy ktoś przewidziałby porażkę Francuzów i Argentyny. Czy ktoś dawał szansę Senegalowi i Korei czy USA? Takie mistrzostwa na długo zapadają w pamięci i z tymi też tak będzie.
--------
Najogólniej rzecz biorąc, występ Polaków był bardzo słaby. Wszyscy liczyliśmy na co najmniej wyjście z grupy, a zakończyliśmy rozgrywki na miejscu ostatnim, co spowodowało znaczne oburzenie wielu Polaków. Należy zadać sobie kilka podstawowych pytań:
1. Dlaczego zagraliśmy tak słabo?
2. Co zrobić aby uniknąć kolejnych porażek.
3. Czy powinniśmy zmienić trenera kadry?
Napiszę subiektywne odpowiedzi każdego z pytań. Należy pamiętać, iż jest to odpowiedź subiektywna więc może się trochę różnić od odpowiedzi spodziewanej.
Ad.1
Myślę, że głównym powodem jest brak obycia się z ważnymi imprezami. Awans wywalczyliśmy dopiero po szesnastu latach. Od tego czasu wiele się zmieniło, a przede wszystkim nie było w kadrze tych zawodników, którzy wtedy występowali, bo było to niemożliwe. Przecież nie damy do kadry zawodnika mającego około 40 lat (Zbigniew Boniek). A występy naszych zawodników w zagranicznych dobrych klubach (Jerzy Dudek w Liverpoolu, Tomaszowie Wałdoch i Hajto grający w niemieckim Schalke 04 Gelsenkirchen) nie rekompensują nam tego ubytku. Poza tym kolejną przyczyną są jednak duże braki umiejętności, co odczuliśmy boleśnie podczas meczu z Portugalią. Nie mamy zawodnika, który sam byłby w stanie rozstrzygnąć o losach spotkania, kogoś takiego jak Zinedine Zidane czy Luis Figo. Nie potrafimy wygrywać ważnych meczów bo zgryzają nas nerwy. Tak jest, było i raczej będzie. Niestety :(.
Ad.2
Uważam, iż przede wszystkim powinniśmy grać swoje. Często
uruchamiać skrzydła. Szczególnie lewą stronę gdzie doskonale gra Jacek Krzynówek. Nie powinniśmy bać się rywala. Nie powinniśmy się denerwować przed meczem, bo jest to tragiczne w skutkach. Gdy nogi drętwieją i nie potrafimy nawet dokładnie podać piłki przez 5 metrów. I najważniejsza sprawa - zauważyłem, że nasi, gdy wygrają kilka meczy to uważają, że są najlepsi i przestają grać przez co tracimy punkty, co odbija się najczęściej na pozycji końcowej. Nie możemy czuć się bogami po wygranych trzech czy kilku meczy z rzędu. Nie możemy odpuszczać kolejnych meczy. Jeśli mamy dobrą formę wykorzystajmy ją do końca. Nie cieszmy się zbyt szybko. Doskonale wyjaśni nam to przysłowie: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca" lub "Nie mów hop zanim nie przeskoczysz". Stosujmy się częściej do tych mądrych zwrotów.
Ad.3
Nie. Myślę, że Jurek jest doskonałym trenerem i jego praca z kadrą powinna trwać jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy, przynajmniej do półmetka eliminacji do mistrzostw Europy, aby sprawdzić czy jest on naprawdę takim dobrym selekcjonerem. Myślę, że po jednym niepowodzeniu nie powinno się od razu zwalniać trenera. Gdyby tak było to w polskiej lidze co tydzień widzielibyśmy co najmniej jednego nowego trenera, który zastąpił innego z powodu "słabych wyników" czyli przegrania jednego czy dwóch meczy. Niepowodzenia na mistrzostwach zamazał trochę zwycięstwem w ostatnim meczu ale było to zwycięstwo na otarcie łez w meczu o tzw. "pietruszkę". Ja go cenię za całokształt pracy, a nie tylko za występ na mistrzostwach. Przecież gdyby nie awansował z ekipą do Korei i Japonii nikt by go nie krytykował za słabą grę na mistrzostwach, bo nie gralibyśmy wtedy. Ale on dokonał tego co było w Polsce niemożliwe przez 16 lat. Uczcijmy to pozostawieniem go na stanowisku selekcjonerskim.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ