"W niedzielę (7.07.2002) odbyło się spotkanie prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Michała Listkiewicza z wiceprezesami Eugeniusem Kolatorem i Henrykiem Apostelem, po którym zdecydowałem się powierzyć Zbigniewowi Bońkowi funkcję trenera selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski" - głosi na początku lipca komunikat prezesa PZPN. "Będę drogim trenerem"- zapowiedział nowy selekcjoner-"nie ze względu na zarobki, a na wyjazdy. Chcę dużo jeździć, aby obserwować piłkarzy, kandydujących do gry w reprezentacji. Natomiast moja pensja będzie mniejsza od tej, którą dostawał mój poprzednik."Po mistrzostwach świata w Korei i Japonii, cała Polska zastanawiała się czy Jerzy Engel zostanie na stanowisku selekcjonera kadry. Tak się nie stało, w dużej mierze ze względu na naciski opinii publicznej, Engel musiał odejść. Stało to się w dość nieprzyjemnych okolicznościach, ale nie o tym chcę pisać. Po tygodniu spekulacji w mediach i nie tylko, wybór padł na wiceprezesa PZPN, jednego z najwybitniejszych polskich piłkarzy - Zbigniewa Bońka. Wybór dość kontrowersyjny, bowiem pan Boniek raczej z marnym skutkiem próbował swych sił w tym fachu (pracował we Włoszech z Bari oraz Lecce), a po odpadnięciu Polaków z mistrzostw wydawało się , że stoi po stronie Engela, rzeczywistość okazała się inna. W felietonie tym spróbuje przeanalizować burzliwe pięć miesięcy Zbigniewa Bońka na stanowisku selekcjonera.
Pan Zbigniew szybko wziął się do pracy, wybrał sztab szkoleniowy, wybór asystenta padł na Stefan Majewskiego, który odpowiedzialny miał być za treningi oraz obserwować miał potencjalnych kadrowiczów na licznych wyjazdach. Również Boniek podkreślał, że jednym z głównych elementów jego pracy będą właśnie częste wyjazdy i doglądanie potencjalnych kadrowiczów w ich klubach. Boniek oraz Majewski odwiedzili w lipcu i w sierpniu m.in. Ukrainę, Austrię, Niemcy oraz Grecję. Obu panów nie mogło również zabraknąć w Poznaniu, na inauguracji ekstraklasy (Lech-Legia). Zbigniew Boniek nie stronił również od spotkań z dziennikarzami, można było odnieść wrażenie, że przechodzi z jednego studia telewizyjnego do drugiego. W jego wypowiedziach można było odczuć pełen profesjonalizm oraz pewność siebie, wydawało się, że ma również swój plan działania, który będzie stopniowo realizował, ale jak później się okazało wszystko było pięknie, ale w teorii.
Pierwszym sprawdzianem dla nowego selekcjonera miał być mecz z Belgią - 21 sierpnia w Szczecinie. W 18- osobowej kadrze na to spotkanie, połowę stanowili piłkarze grający na Mistrzostwach Świata: Majdan, J. Bąk, Głowacki, Michał Żewłakow, Kałużny, Kucharski, Kryszałowicz, Żurawski i Marcin Żewłakow. Pozostali piłkarze powołani na ten mecz to: Kowalewski, Kuś(jedyny debiutant w kadrze), Kos, Bogusz, Kosowski, Karwan, Lewandowski, Kaczorowski oraz Wichniarek. Kadra wydawała się silna, miało to być połączenie doświadczenia, ambicji z młodością. Mogła to być wybuchowa mieszanka. Mecz z Belgami zakończył się wynikiem 1:1(1:1), a wynik był lepszy niż gra. Po znakomitym początku Polaków, narzuceniu szybkiego tempa, własnego stylu gry i szybkim strzeleniu gola przez Żurawskiego (5min) przecieraliśmy oczy ze zdumienia i z zachwytu, niestety tylko przez pierwsze 15 minut. Później do głosu doszli Belgowie, a w 42 minucie po błędzie Majdana Wesley Sonck strzelił nam wyrównującego gola. Druga połowa dużo słabsza na co duży wpływ miały liczne zmiany w obu zespołach. Głównie gra w środkowej części boiska, w Polskiej drużynie widoczny był brak piłkarza, który pokierowałby grą, potrafił poderwać zespół do walki, pomimo, że był to tylko mecz towarzyski. Boniek po meczu był umiarkowanie szczęśliwy, choć podkreślał, że widzi wciąż mankamenty w grze zespołu(trudno było ich nie zauważyć).
Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na pierwszy mecz eliminacyjny, wyjazdowe spotkanie z San Marino 7. września. Z porównaniem do meczu z Belgami w kadrze znależli się : Dudek, Liberda, Ratajczyk, Kukiełka, Dawidowski oraz Olisadebe. Polska pokonała San Marino 2
:0 i byłoby to najchętniej wszystko co pisałbym o tym meczu, ale napiszę więcej. :) 2 tys. kibiców (głównie z Polski) było świadkami bardzo słabego spotkania, które momentami przypominało przeciętny drugoligowy mecz w Polsce. Biało-czerwoni wymęczyli zwycięstwo, po bramkach Kaczorowskiego (76 min) oraz Kukiełki (89 min). Pan Zbigniew mógł wciąż w swych wypowiedziach zachowywać optymizm, ale wydaję mi się, że taki "wyjadacz" piłkarski jak Boniek zdawał sobie sprawę, że z taką grą to o Mistrzostwach Europy możemy sobie co jednie pomarzyć.
Mecz z Łotwą zapowiadał się niezwykle ciekawie, Łotysze sprawili niespodziankę remisując ze Szwedami, natomiast my liczyliśmy na pierwszy dobry występ ekipy Bońka. Do kadry powrócili: Hajto, Zieliński oraz Mięciel, a szanse na debiut dostał Zieńczuk. Jednak ci co liczyli na dobry mecz reprezentacji zawiedli się, powiem więcej ci co liczyli na przeciętną grę kadry również nie byli usatysfakcjonowani. Polacy po dramatycznie słabym meczu ulegli Łotyszom na własnym terenie, przez co sytuacja biało-czerwonych w eliminacjach stała się bardzo zła. Zabrakło wiary w siebie, determinacji i piłkarza, który mógłby w trudnym momencie poderwać zespół do walki.
Było to ostatnie spotkanie eliminacyjne w tym roku, tak słabej jesieni w wykonaniu polskiej ekipy nie widziałem już dawno. Polacy rozegrali jeszcze jesienią dwa spotkania towarzyskie. 4 dni po meczu z Łotyszami pokonaliśmy w Ostrowcu Świętokrzyskim Nową Zelandię 2:0, a 20 listopada Polacy przegrali w Kopenhadze z Danią 0:2. W obu meczach miało szansę występu kilku debiutantów, ale nie wnieśli oni nic nowego do gry reprezentacji. Polski zespół grał bardzo chaotycznie, a słabą grę przerywały czasami momenty podrywu polskiej ekipy. Do tego atmosfera w reprezentacji wyraźnie się pogarszała, a oliwy do ognia dodał Tomasz Hajto, który w mało eleganckim stylu postanowił zakończyć występy w reprezentacji. Boniek krytykowany ze wszystkich stron, postanowił zaszyć się we Włoszech, a krytykę musiał na swoje barki wziąć pan Listkiewicz.
Na końcu moich rozważań podam ostrej krytyce pana Zbigniewa Bońka (mam nadzieje, że nie poda mnie za to do sądu, co ostatnio jest w polskim futbolu na porządku dziennym :) ). Podjął się on pracy, której nie był po prostu wstanie udźwignąć, zaryzykował swoją bardzo wysoką pozycje w polskim futbolu i stracił na tym. Teraz zamiast pamiętać pana Zbigniewa z jego kapitalnej gry na boiskach całej Europy, będziemy go kojarzyć z nieudolnie prowadzoną reprezantacją oraz kto wie czy nie straconą wielką szansą na historyczny awans do Mistrzostw Europy. PZPN ma natomiast w tej chwili trudny orzech do zgryzienia, bowiem nie będzie mógł przebierać w ofertach na selekcjonera tak jak latem. Natomiast nowy manager stanie przed szalenie trudnym zadaniem, chociaż tak naprawdę presja będzie na nim dużo mniejsza niż na Bońku. Jeżeli polskiej ekipie uda się awansować do mistrzostw to przyszły selekcjoner zostanie bohaterem narodowym, jeżeli jednak ta sztuka mu się nie powiedzie, to zawsze będzie można winę zrzucić na pana Bońka.
Fredy
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ