Artykuły

Popracuj nad swoim FM-em!
Bolson 16.12.2011 15:55 12245 czytelników 0 komentarzy
3

Jesień powoli się kończy, grudzień w połowie… do kalendarzowej zimy już zdecydowanie bliżej niż dalej. O siedemnastej próżno szukać słońca, a słupki rtęci na termometrach trzymają się poniżej dziesięciu stopni. Pogoda wcale nie zachęca do wychodzenia na dwór, chyba że ktoś z was należy do klubu morsów. W związku z tym z chęcią robicie sobie kawkę, herbatkę czy gorącą czekoladkę, siadacie przed komputerem i odpalacie Football Managera. Nieważne jakiego, przynajmniej na potrzeby poniższego tekstu.

Zaczynamy nową grę lub wczytujemy starą. W jednej jesteśmy mistrzami świata, menedżerem u nieba bram, który w życiu zarobił i wygrał tyle, że nawet Adam Małysz może mu buty czyścić, w innej zaś każde zwycięstwo przychodzi nam z trudem, niższe ligi to niesamowite wyzwanie, brakuje wszystkiego – od pieniędzy, przez kondycję po dobre humory. Punkty traktujemy jak dar od Boga, a mistrzostwo niczym cud w Kanie Galilejskiej. Powoli wygrzebujemy się z czeluści systemu ligowego, po długiej tułaczce wspinamy się na podium, ustawiając się w kolejce po złote medale za wygranie Ligi Mistrzów.

Mówi się jednak, że łatwiej dostać się na szczyt niż się na nim utrzymać. Niestety, Football Manager zaadoptował to zdanie jako swoje motto i ustawicznie pokazuje nam, że to on tu rządzi, a my jesteśmy pionkami w jego grze. Z hukiem zlatujemy z piedestału i nawet czwartoligowcy obijają nas w pucharze jak autobus Realu Madryt trofeum upuszczone przez Sergio Ramosa. Każda rozmowa i próba nawrócenia piłkarzy na zwycięską drogę kończy się tak:

Wszystko to dzieje się tak szybko, że nawet nie zdążymy zareagować, a już jesteśmy na samiutkim dole tabeli, kibice palą nasze starannie szyte przez lata podobizny, samochody najlepszych graczy są porysowane od bagażnika po maskę, a prezes zastanawia się, czy lekiem na całe zło nie okaże się dymisja feralnego menedżera. Żona nie chce nas już widywać, przyjaciele znaleźli innych znajomych, pies nie merda ogonem na nasz widok, nawet listonosz woli zostawiać awizo niż spotykać się z nami osobiście.

TOWARZYSZE, POMOŻECIE?

Na szczęście to tylko gra i te założenia są czysto hipotetyczne. Nic poza wyrzuceniem z pracy nie może się nam stać i całe szczęście. Jak w każdym przypadku, gdy nie wiemy co zrobić, idziemy do… Internetu! Według wielu, tylko on może nam pomóc w tej kryzysowej sytuacji i zbawić nas od zła wszelkiego. Zatem wchodzimy na jedną, drugą, trzecią stronę. Pytamy, prosimy, szukamy. Z pomocą przychodzi nam tajemniczy ktoś, legitymujący się nickiem BraCa. Dostarczył on nam swego rodzaju mannę z nieba – FMRTE. Niektórzy mówią, że przemienia on skarbonkę w sejf wypełniony pieniędzmi. Inni zaś, że bez użycia klauna czy innych, bardziej popularnych (i zarazem bardziej dorosłych) technik motywacyjnych, potrafi podnieść morale całej drużynie. Wraz z innym sposobem – popularnym w wielu krajach FM-owego świata save and load wracamy na zwycięską ścieżkę i rozbijamy kolejnych przeciwników bez patrzenia na ofiary, w końcu kontuzjowanych można teraz wyleczyć, nieszczęśliwych uszczęśliwić, zawieszonych odwiesić. Genialne. 

To jeden sposób, chyba najmniej uczciwy i najbardziej negatywnie postrzegany przez true graczy, potrafiących oddać za FM-a dziewczynę, psa i kota, żeby móc skupić się tylko na grze. Mamy też takich delikwentów, o których napisał już w swoim felietonie jakubkwa. Chodzi mi o pokolenie „sprawdzał już ktoś?”. Niestety, źli użytkownicy nie zawsze chcą nam pomóc i nie wyrażą swojej opinii na temat pliku, który mógłby nam ułatwić życie, więc trwamy w marazmie przez dłuższy okres, oczywiście cały czas złorzecząc na tę niedobrą grę, na którą wyłożyliśmy grube pieniądze (innej możliwości nawet nie biorę pod uwagę). Zawsze można wybrany trening lub taktykę pobrać i samemu się przekonać. Jednak i to podchodzi pod kategorię ekstremalną, gdyż coraz więcej z nas chce sprawdzonego pliku, dążymy do tego żeby mieć stuprocentową pewność, że ten reżim czy to ustawienie przyniesie pożądane efekty i znów będziemy trendy, a Sir Alex Ferguson będzie patrzył na nas z dołu, podczas gdy my z pogardą we wzroku wejdziemy na pierwsze miejsce w galerii sław. Przypadki tych wirtualnych menedżerów są traktowane bardziej z przymrużeniem oka.

Mówi się, że cel uświęca środki. Idąc tym tropem, dozwolone są wszystkie ustępstwa i ułatwienia, jakie zostały wymyślone przez naszą FM-ową społeczność, a każde zwycięstwo będzie smakowało tak samo. Wiadomo że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a z zazdrością i gratulacjami od wszystkich spotka się praktycznie każdy, chyba że przedstawimy naprawdę nierealny wyczyn jak ogranie w pierwszym sezonie Barcelony dwadzieścia do zera Jeziorakiem Iława. Wtedy narażamy się jedynie na śmieszność. Jednak czy będziecie naprawdę usatysfakcjonowani tym, że wygraliście wczytany mecz/stworzyliście drużynę kolosów z pomocą edytora czy FMRTE/dodaliście sobie miliardy na konto (niepotrzebne skreślić)? Niektórzy może i tak, ale ja już na pewno nie. 

KIEDY BYŁEM MAŁYM CHŁOPCEM...

Pucek w zeszłym roku, niecałe 13 miesięcy temu, pisał o FM-owych talibach. Konserwatywne podejście do gry, niedopuszczanie nawet myśli o ustępstwach czy ułatwieniach. Jest też ścieżka opcjonalności o której również wspominał były redaktor CM Revolution. Ja nie chcę nikogo przekonywać do wybierania jedynie słusznej FM-owej ścieżki, z trzech powodów. Po pierwsze, jeszcze takiej drogi nie ma i zapewne nigdy nie będzie. Po drugie, nie uda mi się choćbym dał z siebie wszystko. I wreszcie po trzecie, ograniczanie wolności wyboru to nie mój cel. Mi nie chodzi o zabijanie radości z gry poprzez usilne urealnianie i „uczciwianie” rozgrywki. Broń mnie Boże przed nakłanianiem was do utrudniania sobie na siłę życia poprzez granie w trybie HC czy wymyślanie innych zasad, które wcale nie muszą uprzyjemnić rozgrywki, a wręcz przeciwnie. Chciałbym tylko wyrazić swój pogląd.

Do tego potrzebna mi będzie pewna hollywoodzka historia. Otóż pewien młody chłopak za czasów CM 4 rozgrywał wszystkie mecze na zasadzie S&L, uprzednio rekrutując tuzy światowego futbolu – Henry’ego, Torresa, Van Nistelrooya czy Ronaldinho za darmo, tworząc na miejsce menedżerów Arsenalu czy Atletico wirtualnych figurantów, a po transferze kończąc ich kariery. Następnie FM 2005 i 2006 – to samo, nie wychodziło – wczytujemy (pamiętam, że kiedyś ściągnąłem z jakiegoś forum zapis, w którym klub z szóstej ligi angielskiej miał miliardy funtów na koncie, a ja byłem uśmiechnięty od ucha do ucha bo Tevez czy Olić strzelali po osiem bramek na mecz). Dopiero w 2010 roku, gdy za 50 złotych zakupił FM-a 2009, zaczął chodzić własnymi ścieżkami i spędzał kilkadziesiąt godzin nad ustawieniami, treningami i innymi ważnymi aspektami. Aż do dziś wszystko robi sam i mimo porażek czerpie radość z gry i chętnie zasiada do kolejnych edycji. Oczywiście, nie trudno odgadnąć, że tym młodym chłopakiem byłem ja.

...DZIŚ SAM JESTEM DZIADKIEM...

Ciężka praca popłaca, choć jest zdecydowanie bardziej czasochłonna niż szybkie i przyjemne S&L, ściąganie reżimów treningowych i zrzucanie wszystkich porażek na SI i feralne bugi, których za 130 złotych od każdej gry powinno ubywać, a nie przybywać. Może jednak zamiast od razu w czasach wirtualnego kryzysu czekać z utęsknieniem na killer-taktykę czy diabelsko skuteczne ustawienie rzutów różnych albo wczytywać po każdym niepowodzeniu, warto przemyśleć kilka spraw, wstrzymać się z kliknięciem kontynuuj i sprawdzać, testować, przekonywać się. Wstrzymam się z oceną poziomu satysfakcji po takiej wygranej w porównaniu do „oszukanego zwycięstwa”, bo nie o tym chciałem i miałem. Chodzi mi się tylko o to, żeby nie atakować od razu po pierwszym poważniejszym kryzysie Suflera czy innych forów i stron, ale nie dlatego żebyśmy my, redaktorzy lub inni użytkownicy mieli mniej pracy czy więcej spokoju, ale dla dobra każdego z was. Kilka godzin spędzonych na kombinowaniu, przestawianiu i zamienianiu może przynieść kolejne dziesiątki czy setki niesamowicie emocjonujących i satysfakcjonujących chwil z Football Managerem. Bo nic tak nie cieszy, jak zwycięstwo osiągnięte własnymi siłami.

Oczywiście można się tu posługiwać argumentami typu „Guardiola też ściągnął taksę do Barcy z Internetu, a trening wyczytał w poradniku?” albo „Czy Mourinho ustanowił ten rekord meczów bez porażki u siebie, bo każdy nieudany mecz wczytywał?”, ale najlepszym podsumowaniem i najtrafniejszą zachętą będą słowa wypowiedziane kiedyś przez mózg Barcelony – Xaviego. Powiedział on: „Kiedy pracujesz i dajesz z siebie wszystko, zawsze sprzyja ci odrobina szczęścia. Nie wiesz dlaczego, ale tak się dzieje.” Kilka chwil więcej nad taktyką, a pewnego dnia, z ciekawości sprawdzając status gry może was spotkać taka wiadomość:

Więc może jednak warto?


Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.