John Spark ("Birminghamshire Chronicle"): W sezonie 2001/02, kiedy obejmował Pan Telford United FC, klub znajdował się w tarapatach finansowych i zmartwieniem Zarządu było, by nie spaść z Conference (V liga) do którejś z lig amatorskich. Dziś, czyli zaledwie 5 lat później, gracie w bezpośrednim zapleczu ekstraklasy, w której zresztą o mały włos nie znaleźliście się po doskonałym finiszu w poprzednim sezonie. Byliście też już w IV rundzie pucharu UEFA, po zdobyciu FA Cup. Jak Pan to zrobił?Andre (menedżer TUFC): Veni, vidi, vici. A w tarapatach finansowych jesteśmy stale.
J.S.: Taa... Może zacznijmy z innej beczki. Czy nie żałuje Pan szansy znalezienia się w elicie, która wymknęła się wam dosłownie w ostatnich minutach poprzedniego sezonu? Andre: A czy nie wydaje się Panu, że awans do finału play-off o Premiership drużyny, z której część zawodników pamięta jeszcze czasy Conference, jest wystarczającą sensacją. Emocje czasem trzeba rozłożyć na jakiś okres. Poza tym, jak czytelnicy pewnie pamiętają, do play-off awansowaliśmy praktycznie rzutem na taśmę, po imponującym finiszu.
J.S.: Właśnie, pozostając przy temacie zawodników - przecież tacy piłkarze jak S. Huckerby, K. Ready, D. Williams czy J. Victory są z Panem jeszcze od czasów V ligi. Czy nie czas się rozstać i wzmocnić prawdziwymi gwiazdami? Andre: Niech Pan powie to zdanie na rynku w Telford. Gwarantuję dłuższą hospitalizację. To są liderzy mojej drużyny, a poza tym rozwijają się razem z nią. Szczególnie Huck i Victory są graczami, którzy poczynili ogromne postępy i bynajmniej nie odstają poziomem od gwiazd Div1. Z drugiej strony, zdaję sobie doskonale sprawę, że nie mamy składu na miarę Premiership.
J.S.: Rzeczywiście, patrząc z innego punktu, można powiedzieć, że ma Pan nosa do zakupów. Tacy gracze jak Petersen, Johnson, Williams czy Henderson są gwiazdami angielskiej ligi. A przed przejściem do Telford nikt ich nie znał i nikt się nimi nie interesował. Andre: No właśnie.
J.S.: Czy nie boi się Pan, że będą chcieli odejść? Nie jest przecież tajemnicą, że kontrakty w klubie są niższe od większości klubów drugiej a nawet trzeciej Dywizji. Andre: Oczywiście, że biorę pod uwagę taką możliwość. Nic na to nie poradzimy, klub jest naprawdę biedny. I nie będę czynił przeszkód, jeśli ktoś będzie chciał zmienić barwy. Jak na razie jednak atmosfera w klubie jest wspaniała i nikt nie mówi o pieniądzach (poza księgowym). Wszyscy chcą po prostu grać i wygrywać.
J.S.: Czy jednak planuje Pan wzmocnienia? Andre: To konieczność. Przyglądam się paru piłkarzom, ale raczej nie zaszalejemy, bo w kasie pustki.
J.S.: A Pan, słyszałem że interesują się Pana osobą czołowe kluby w kraju. Andre: Telford to moja miłość.
J.S.: Jakie plany na ten sezon? Andre: Oczywiście awans. Może wygramy Dywizję. POŻYJEMY, ZOBACZYMY...
Takiego wywiadu udzielił najsłynniejszy manager ostatnich lat w Anglii, po powrocie z zasłużonego urlopu.
Sezon czas zacząć.
Zacznę od transferów. W kasie pustki, więc nie zaszalałem. Przyszedł tylko Richard Russell, 21-letni snajper z Wolves (210 tys.) - inwestycja na przyszłość. Wypożyczyłem jeszcze Jonha Rooneya (AM L/C) z Blackburn, który spisywał się tak dobrze, że w końcu go odkupiłem za 2,9 mln, co stanowiło rekord transferowy klubu.
Tak więc o awans przyszło nam walczyć w praktycznie nie zmienionym składzie. Sparringi pokazały, że piłkarze są w wysokiej formie. Na 6 spotkań 4 zwycięstwa, 1 remis i 1 porażka (z Charlton), bramki 13-5.
Sezon regularny zaczęliśmy wspaniale: od zwycięstw z Nottingham Forest 4:0 i Wycombe 3:1. Z rozpędu w I rundzie League Cup odprawiliśmy Charlton 3:0. Szaleli Abbott, Yordi i Victory. Telford grał radosny i co ważne skuteczny futbol i już na początku sezonu był typowany jako główny kandydat do awansu.
Nagle bum! Najpierw przegrywamy ze
słabiutkim Crystal Palace 0:2, a następnie remisujemy z równie cienkim Bradford 1:1.
Wszystko wraca do normy w meczu z Walsall (2:1) a w ataku wspaniale debiutuje Henderson (gol, asysta, MoM i "9") oraz Russell. Henderson zaczyna swój marsz ku gwiazdom. W kolejnych spotkaniach odprawiamy Manchester City (A) 3:2 i Fulham (H) 2:0. Serię przerywa nam Stoke golem na 3:3 w 90 minucie. W napastnikach mogę przebierać, jak w ulęgałkach: Henderson, Williams, Yordi, Abbott, Kelly, Russell. W każdym spotkaniu przynajmniej jeden z nich strzela co najmniej jedną bramkę.
II runda Pucharu Ligi to zwycięstwo z Bradford 1:0 w rezerwowym składzie (ten puchar zawsze odpuszczam). Uprzedzając fakty - odpadamy w III rundzie, ulegając znów w rezerwowym składzie IV-ligowemu Kidderminster.
W lidze po początkowej małej huśtawce nastrojów, zaczyna się dominacja Telford. Pokonujemy m.in. Southampton i QPR po 3:1, Hull 4:1, Gillingham i Bolton po 4:0, czy Sheffield Wed 3:0. Wpadki zdarzyły się tylko trzy: z Aston Villą, Millwall (z Dwightem Yorkem w składzie) i Grimsby (fatalna gra Walkera między słupkami).
Nowy rok witamy jako liderzy, mając 1 punkt przewagi nad Wolves i 2 nad Fulham. W klasyfikacjach indywidualnych brylują "nasi". M.in. w klasyfikacji obrońców trzy czołowe miejsca okupują Mofid, Johnson i Petersen.
Druga połówka sezonu to już wyraźna dominacja TUFC. Dość powiedzieć, że awans mieliśmy zapewniony już na siedem kolejek przed końcem, a zwycięstwo w lidze na 4 kolejki. Gwiazdorami stali się Henderson, Williams, Mofid, Johnson i Petersen, a tak wyrównanego składu nie miał nikt.
Po meczu kończącym sezon jadący z Wolverhampton autokar w barwach Telford był najbardziej rozśpiewanym (i podgazowanym) pojazdem na szosach Anglii. Wolves zresztą na tym skorzystało, bo właśnie dzięki zwycięstwu nad nami 2:1 oni też rzutem na taśmę wyprzedzili Fulham w wyścigu po awans. A Fulham też awansowało (play-offy).
Jednak awans do Premiership to nie jedyny sukces w tym sezonie. Przypomniał nam się sezon sprzed dwóch lat - a konkretnie Puchar Anglii.
Najpierw (w V rundzie) padli sąsiedzi. Rozgromiliśmy Birmingham na ich stadionie 5:2. W kolejnej jakiś tam opór stawili nam koledzy z Bradford. Na ich stadionie zremisowaliśmy 2:2, choć wyrównującą bramkę rywale strzelili grając w "10". Jednak w replayu pokazaliśmy im kto tu rządzi - bezkompromisowe 4:1.
Ćwierćfinał - Ipswich, wówczas chwilowy lider Premiership. Pokonany oczywiście, choć w minimalnych rozmiarach (1:0).
Półfinał - Grimsby, no problem - 2:0.
No i wielki finał, po raz drugi w ostatnich dwóch latach. Tym razem na Wembley gramy z Evertonem. Skoro już raz wygraliśmy finał z Manchesterem Utd. to może i teraz się uda?
Mecz był ciężki. W 24 minucie Huck po pięknej solowej akcji pakuje piłkę do siatki. Powtórka z rozrywki? Wijngaarde wyrównuje w 59 minucie, ale w 74 wylatuje z boiska Woods i jest dobrze. Atakujemy, atakujemy i nic... Dogrywka... i nic. W końcu toto-loto. Niestety, tym razem nie wyszło, a spudłował Rooney.
Ale co tam. Mamy Premiership i to jest najważniejsze.
Tabela końcowa:
1. TELFORD38 94 100-57
2. Wolves38 84 73-54
3. Fulham38 81 84-60
4. Aston Villa i 5. Burnley po 81 punktów.
Tak więc razem ze mną do Premiership, którą w tym sezonie wygrało po raz drugi z rzędu Chelsea, awansowały Wolves i Fulham.
W "11" ligi znaleźli się I. Walker i I. Henderson, ja oczywiście zostałem trenerem roku, a Kofid i Johnson byli najlepszymi "tacklerami" ligi.
Ulubieńcem kibiców został Henderson, a cały klub wraz ze mną został ulubieńcem okolicy.
Ligę Mistrzów wygrała Roma, po 4:1 z Lazio. UEFA Sunderland pokonał 1:0 Feyenoord (a w życiu, jak to w życiu: van Hooijdonk właśnie podnosi puchar po pięknym zwycięstwie 3:2 nad Borussią Dortmund).
Co będzie w Premiership. Czy zawojujemy Anglię? Czekajcie, a doczekacie się.
Andre
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ