Magazyn "Goal!", studio BBC1, godz. 20:00, 16 lipiec 2009. (wszelkie podobieństwo nazwisk, postaci i sytuacji to bzdura i wymysł czytelnika):
Matthew Littlewood: Panie Johnie, a co pan myśli o ostatnich posunięciach menedżera Telfor Utd., Andre'ego?
John Thomassky: Mówi pan o tych tak zwanych wzmocnieniach? Co ja myślę... Panie Matthew, ja zawsze powtarzałem i będę powtarzał, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, a jedna gwiazda nie poprowadzi drużyny do wielkich czynów.
ML: Ale to nie jedna gwiazda - do klubu sprowadzono przecież Davida Beckhama, Michela, Giannichedę. Do tego doszli Roy Carroll, Marsh, Sheridan, Plant i młody, utalentowany Berg. Taki zestaw to chyba mocne uderzenie?
JT: A pamięta pan może, jak jeszcze na początku poprzedniego sezonu w jakimś wywiadzie Andre powiedział, że on nie kupuje gwiazd, tylko je promuje? Za to go zawsze ceniłem - za Williamsa, Cigoliniego, Huckerby'ego, Hendersona, Victory'ego, Johnsona. Długo można by jeszcze wymieniać.
ML: No tak. I?
JT: No i właśnie.
ML: Właśnie co?
JT: Co, co? Aaa, przepraszam, zamyśliłem się . No więc właśnie mówię, że Telford miał zawsze wyrównany skład, w którym panowała wspaniała atmosfera. Teraz są gwiazdy i wyrobnicy.
ML: Ale przecież tak jest w większości mocnych klubów. Musi być ktoś, kto jest wzorem dla uczącej się młodzieży, podporą dla trenerów.
JT: Ale nie muszą to być emeryci!
ML: Ale jacy emeryci!!
JT: Ale emeryci!!!
ML: No dobrze. Więc Telford będzie znów walczył o utrzymanie?
JT: No, nie. Myślę, że stać ich na miejsce w górnej połówce tabeli. Ale na nic więcej bym nie liczył.
ML: Gra w sparringach mówi co innego.
JT: Co mówi?
ML: No, jak to co? Że zespół gra zupełnie inaczej niż w poprzednim sezonie - efektownie, ofensywnie, a co najważniejsze skutecznie.
JT: A zauważył pan, ile w tych sparringach stracili goli?
ML: Noo, zauważyłem...
JT: No, właśnie.
ML: Co no właśnie?
JT: No właśnie to.
ML: Przejdźmy może do innego tematu, życząc jednocześnie panu Andre i jego Telfordowi wielu sukcesów. Co sądzi pan o ostatniej operacji plastycznej Fabiena Bartheza? Czy przeszczep włosów był rzeczywiście konieczny?...
Media długo rozpisywały i rozgadywały się na temat transferów w Telford. A po raz pierwszy, rzeczywiście temat był mocny. Na pierwszm otwartym spotkaniu po urlopach w klubie przedstawiłem nową siłę zaciężną:
David Beckham - 34 lata, reprezentant Anglii, M R/C, free - nie trzeba przedstawiać. Podpisał kontrakt zachwycony mozliwością gry w Telford.
Michel - 33 lata, Hiszpan, AM L, free - nie było mi żal, że Victory odszedł na emeryturę (wariat!)
Giuliano Giannichedda - 34 lata, Włoch, DM C - ma wspomagać doświadczeniem obronę i kierować akcjami w środku pola (ani me, ani be po angielsku)
Roy Carroll - 31 lat, GK, 90-krotny reprezentant Irlandii Płn., za 1,3 mln z ławki Newcastle - nie byłem pewny formy młodego Cigoliniego
Andrew Marsh - 25 lat, DC, Anglik z rezerw Crystal Palace za 160 tys. - gdzie ich menedżer ma oczy? On jest doskonały.
Liam Sheridan - 23 lata, D R/C, Irlandia, z Crewe Alexandria za 750 tys. - młody, bardzo solidny.
Raith Plant - 24 lata, rówieśnik i przyjaciel Williamsa z reprezentacji Walii, SC za 475 tys. z Crewe - razem mają tworzyć jednostkę uderzeniową "Grom".
Matthias Berg - 24 lata, DM C, Niemiec za 100 tys. z Oldenburga - tani rzemieślnik, na razie do rezerw.
Wieczorek zapoznawczy zamienił się w wielki show, na którym zabrakło niestety Victory'ego, który przeszedł na wczesną emeryturę. Nie było też Mackenziego, Lescotta, Koppela i Kneissla. Wszyscy opuścili klub, nie rozdzierałem z tego powodu szat.
Zarzuciłem jeszcze sidła na Sergio i Koji Nakatę, ale mnie wysmerfowali. Zarząd z kolei uparł się na Louisa Sahę, ale gdy ten zażyczył sobie 60 tys. tygodniówki, poklupali się w czoła i życzyli mu powodzenia w Bordeaux.
Sparringpartnerów mieliśmy mocnych:
Andre Cup: Man Utd. 2:2, Chelsea 3:2, Glasgow Rangers 1:4 (!).
Fulham 1:1, Lyon
4:4 (!) i starzy kumple z Backwell 4:0.
W tych meczach popis odstawili szczególnie Kelly, który wrócił z impetem do łask (7 meczy/7goli), Plant (6 meczy/5 goli/4 asysty), Yordi (4 mecze/3 gole/2 asysty), Beckham, Michel, Marsh. Zresztą wszyscy bardzo się starali znaleźć uznanie w mych oczach. Niestety, wśród 16 nie ma miejsca dla 30-letniego Giannichedda, po trzech dobrych meczach doznał dość ciężkiej kontuzji i zastąpił go Leon. Zrobił to świetnie. Tak więc miałem już skład i...
22.08.2009. New Bucks Head, Telford.
Na murawę witana przez prawie komplet rozwrzeszczanych kibiców wybiega "nowa 11" TUFC:
Carroll - Neill, Marsh, Sheridan - Leon - MICHEL, BECKHAM - Rooney - Plant, Yordi, Williams.
Naprzeciwko strasznie wystraszeni beniaminkowie ze Stoke. To było jak grom z jasnego nieba - od początku napór Telford. W 22 minucie Beckham pokazuje swoją klasę egzekutora. Puszcza piłkę nad murem w okienko i goool w debiucie (?!). Stoke dalej nie ma nic do powiedzenia. 41 minuta - Williams podaje w pole karne i drugi "debiutant" Plant po raz pierwszy wpisuje się na listę strzelców. Wreszcie 77 minuta - Leon przejmuje piłkę na naszej połowie, dłuuuuugi przerzut na pole karne rywali i Plant po raz drugi umieszcza piłkę w siatce. 3:0 - debiuty - marzenia. Kibice żegnaja nas owacjami na stojąco.
Oczywiście komentatorzy mówią, że Stoke to nie Arsenal i jeszcze nie jesteśmy faworytami. A więc...
26. 08. 2009. Highbury, Londyn.
Naprzeciwko Arsenalowi wybiega Telford. Po 36 minutach na trybunach cisza, jak makiem zasiał. Przepraszam, słychać chóralne śpiewy 15 (piętnastu) kibiców Telford. Po dwóch golach Yordi'ego i jednym Neilla Telford prowadzi 3:0!!! Ale co się dzieje - kolejno w 38, 44 i 45 minucie Ellis strzela hat-tricka! Jak ja na nich nawrzeszczałem! Aż uszy więdły. Ale mamy Beckhama i Yordi'ego. W 64 minucie pierwszy centruje, a drugi strzela i wygrywamy 4:3.
Komentatorzy chwilowo nic nie mówią.
29. 08.2009. New Bucks Head.
Do Telford przyjeżdża Coventry. W 20 minucie w swoim pierwszym oficjalnym meczu sezonu Kelly ośmiesza Kilstedta. 1:0. W 37 minucie ośmiesza go po raz kolejny. Kilstedt, bojowy chłopak, łapie go w polu karnym za piętę. Czerwień! Rooney strzela i mamy 2:0. W drugiej połowie jeszcze Yordi i jesteśmy sensacyjnymi liderami.
Wykorzystując przerwę zapraszamy na strzelnicę BAT Sports. 5:0 i 3 gole Planta.
12. 09.2009. New Bucks Head.
Przyjeżdżają do nas chłopcy z Man City. W ich oczach widzę ostrą determinację i zaczynam się bać. I mam czego. To oni jako pierwsi znajdują receptę na Telford. W 16 minucie Boa Morte zdobywa gola dla przyjezdnych i od tej chwili zaczyna się obrona Częstochowy. Tak skuteczna, że moi ulubieńcy oddają tylko 6 strzałów na bramkę. Na szczęście jeden jest skuteczny - to Yordi z dośrodkowania Beckhama.
20-tego jedziemy do Hull, gdzie nie bez trudu wywalczamy 3 punkty dzięki bramce Planta. Jesteśmy wciąż liderem, ale tylko dzięki temu, że MU i Tottenham mają po jednym meczu mniej rozegranym, a przecież mają komplet punktów na koncie.
3 dni później na 2 rundę Pucharu Ligi do 3-ligowego York jadą rezerwiści. Wygrywamy ten mecz 4:3, a 3 bramki zdobywa Russell, który jest coraz mniej zadowolony z gry w rezerwach.
28-ego przyjeżdża do nas West Ham i zaczyna się głęboki kryzys. Wszyscy spodziewają się łatwego zwycięstwa. Ale ich łapacz Johnson gra na "9" a nasz Carroll na "5". Przegrywamy 1:2, a honorowego gola strzela Plant. Ale ta porażka nie była zasługą bramkarzy, tylko słabej gry całej drużyny.
Takimi samymi wynikami zakończyły się dwa wyjazdy - najpierw do Newcastle, gdzie gola strzelił rezerwowy (!) Williams, a gdzie właściwie zasłużylismy nawet na zwycięstwo. Natomiast na nic nie zasłużyliśmy w Londynie, gdzie ulegliśmy Chelsea (gola dla nas zdobył Kelly). Tym razem, jak na ironię bardzo dobrze zagrał Carroll.
Na szczęście impas przerwaliśmy w trzecim meczu wyjazdowym pod rząd - w Leicester. Wprawdzie pomógł nam trochę sędzia, który na samym początku drugiej połowy wyrzucił strzelca gola - Iffilla. Dla nas trafili Henderson i Kelly.
W tej chwili podnosimy się z 9-tego miejsca na siódme.
Na trzecią rundę Pucharu Ligi do dzielnicy stolicy - Chelsea - jedzie znów zaplecze, plus rozgrywający pierwszy oficjalny mecz po kontuzji Giannichedda. Włoch zagrał bardzo dobrze, reszta dobrze, ale na Chelsę nie wystawia się rezerw. Przegrywamy 0:1. Jeden puchar jak zwykle szybko z głowy.
W święto zmarłych przyjeżdża do nas z miasta Beatles'ów Everton. Mecz bardzo wyrównany, na szczęście sędzia jest po naszej stronie. Dyktuje dla nas dwie jedenastki, które pewnie wykorzystuje Kelly i dodając gol Planta wygrywamy 3:2. Tydzień później jedziemy na derby hrabstwa z Birmingham. Z trudem, ale wygrywamy 1:0, dzięki golowi Planta.
Po 11 meczach mamy 22 punkty, jesteśmy na 4 miejscu i mamy 4 punkty straty do lidera (i już dla wielu komentatorów murowanego kandydata na mistrza) Manchester Utd, który ma do tego jeden mecz zaległy. Ale... o czym ja myślę?!
Znowu 2 tygodnie przerwy, a więc zapraszam BAT Sports, by wypróbować taktykę "anty". Rzeczywiście "anty", wynik 1:0, tylko jeden strzał rywali na bramkę, ale moich "aż" 5. Taktyka na rozpaczliwą obronę. Może się przydać.
21. listopada postanawiam, że gramy nasz normalny pro-futbol. Boleśnie odczuli to koledzy z londynskiego West Ham. Po kwadransie prowadzimy 3:0, a gole po kolei zdobywają Michel, Rooney i Williams. Chłopcy litują się nad niemiłosiernie wygwizdywanym przez własnych kibiców przeciwnikiem i kończy się na 4:1, a ostatniego gola strzela Beckham, oczywiście z wolnego. Następne ofiary - Sheffield Wed, tym razem gramy u nas. Bez histerii - łatwe 3:0 (2 x Beckham, Plant), tym łatwiejsze, że od 37 minuty goście grają w 10.
Telford kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa... przez porażki. Jak już przegrać to porządnie. Więc dajemy się rozpracować Smithowi i spółce i przegrywamy na Bucks Head 0:3. Aby odrobić straty jedziemy do Ipswich i wygrywamy 4:1 - gole Leon, Kelly, Plant i Yordi, który dodatkowo zalicza dwie asysty. W szczytowej formie jest 21-letni Leon, który nie daje wejść do pierwszego składu sławnemu Giannicheddzie.
12.12.2009. OLD TRAFFORD, MANCHESTER.
Mecz prawdy i dla wielu mecz życia. Podejmuje nas lider, a 59 tysięcy kibiców licytuje się ile goli wlepi nam van Nisteelroy. Przeciwko nam wybiegają takie tuzy, jak Veron, Chadwick, Neville, Djordjic, Campbell czy Scholes. A jedenastka TUFC:
Carroll - Neill, Petersen, Johnson - Giannichiedda (bardzo prosił o wystawienie w tym meczu) - Michel, Beckham - Rooney - Yordi, Plant, Williams.
Już w pierwszej minucie sygnał do ataku dają Williams i Plant. Kończy się na rzucie rożnym i niecelnej główce Neilla. Potem niby atakuje MU, ale tak jakoś niepewnie. A Telford przyciska coraz mocniej, na trybunach coraz ciszej. Trochę się boję, gdy w 17 minucie schodzi kontuzjowany Petersen. Niepotrzebnie, Marsh dostosowuje sie do poziomu reszty ekipy i daje z siebie wszystko. Jest coraz ciekawiej, na bramkę rywali sunie atak za atakiem. Szczęścia próbują dwa razy Plant, Williams, Rooney i znowu Plant. Jednak w 25 minucie stadion wybucha. Djordjic z bliska ładuje piłkę obok zupełnie zaskoczonego Carrolla. Ale co się dzieje? Chorągiewka w górze i nawet moi obrońcy są zaskoczeni decyzją sędziego. Spalony! Czerwone Diabły i ich fani gotują się we własnej smole.
Wreszcie 32 minuta. Beckham przejmuje wybitą przez Campbella piłkę. Dośrodkowuje na głowę Williamsa, ten zrzuca prosto na nogę niepilnowanego Planta. Lider klasyfikacji strzelców nie marnuje takich okazji - GOOOOL!. Nie ma spalonego. Panowie w czerwonych koszulkach - nie krzyczcie tak.
Manchester naciska jak szalony. Na sekundy przed gwizdkiem na przerwę przed pustą bramką staje Timm. Nie wytrzymuje chłopak nerwowo. Nistelrooy chyba chce mu przyładować z prawej. Atmosfera u rywali psuje się. Gwizdek na przerwę. Uff!
Nic nie zmieniam. Oczywiście druga połowa zaczyna się od falowych szturmów Manchesteru. Jest gorąco jak w piekielnym kotle. Kontry Telford są zabójcze. Słupki, poprzeczki, parady bramkarzy. Piękne widowisko! W 70 minucie zmęczonego Yordi'ego zmienia Kelly. W dwie minuty
później podaje piętą do Rooneya, który nie może nie trafić. GOOOOL!!! Jest 2:0 i mimo rozpaczliwych ataków Diabłów nic się nie zmienia. Jedenastka Telford schodzi z murawy żegnana owacją na stojąco 60 tysięcy kibiców Manchesteru. To są prawdziwi kibice!
Dla większości z moich graczy to był mecz życia. Awansowaliśmy na pozycję lidera i coraz śmielej Telford był wymieniany w gronie faworytów ligi! Kto by to pomyślał. Prezes Shaw oczywiście przyznał odpowiednie premie, mimo że bilans mamy na minusie.
Oczy angielskiego futbolu zwrócone są na nasze skromne miasto. Przynosi to efekty w postaci ofert za Dadamo (oferty m.in. z Oviedo, Dynamo Moskwa, Racingu Santander), Morrisa (przechodzi do QPR za 1,5 mln) i Saadoo (odchodzi do Middlesbrough za 3 mln). Wreszcie za moich piłkarzy oferują konkretne pieniądze, a w kasie jest po raz pierwszy od dłuższego czasu "+".
Mecz z Manchesterem męczy moich chłopców. Przegrywamy u siebie z wiceliderem Sunderland 1:3, a honorowego gola strzela dopiero w 87 minucie Plant. Na szczęście kryzys był chwilowy. Rok 2009 kończymy w pięknym stylu: najpierw gromimy u siebie Arsenal 3:0 (Plant, Kelly, Michel) a potem jedziemy do Coventry, gdzie trochę dzięki czerwonej kartce dla goalkeepera gospodarzy wygrywamy 5:2 (2x Plant, Williams, Rooney, Yordi). Ja po raz drugi pod rząd zostaję trenerem miesiąca, ale najważniejsze jest poniższe:
Tabela Premiership o godz. 23:59 dnia 31. grudnia 2009 roku:
1. TELFORD20 meczy 43 punkty 46-25 (wspaniała skuteczność)
2. Sunderland19 43 28-13
3. Newcastle19 42 28-15
4. Everton20 38 27-17
5. Man Utd19 36 30-18 (trzy porażki pod rząd w ostatnich 3 meczach roku).
W klasyfikacji strzelców prowadzi oczywiście Plant z 15 golami, a w pierwszej dziesiątce są jeszcze Yordi i Kelly (który nie zagrał nawet połowy ligowych meczy). Równie trzech asystentów z 10 najlepszych asystentów pochodzi z Telford. A wśród najlepszych AvR 5. i 6. miejsce zajmują Plant i Leon (przy okazji najlepszy tackler ligi).
Przyszły rok może być piękny!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ