Artykuły

Reminiscencje Bundesligi 2001/2
BARTOSH! 31.05.2002 21:25 803 czytelników 0 komentarzy
1
Szczęśliwy Dortmund.

Trudno nie zgodzić się z powyższym zdaniem, gdyż na dwie kolejki przed końcem w niemieckiej ekstraklasie, faworytem numer jeden do tytułu byli finaliści Ligi Mistrzów, piłkarze Bayeru Leverkusen. Porażka 0-1 w Norymberdze kosztowała ich tytuł, który po raz czwarty im umknął w ciągu ostatnich pięciu lat. To jest również swego rodzaju wyczyn, być cztery razy drugim w ciągu pięciu lat.

Nie mam wielkiego poważania dla umiejętności taktycznych Matthiasa Sammera, ale trzeba mu oddać, że w minionym sezonie jego konsekwencja w znacznym stopniu przyczyniła się do tego, że Dortmund po sześciu latach znów świętuje zwycięstwo w lidze. Słowa uznania należy skierować przede wszystkim pod adresem klubowych włodarzy, który nie obawiali się wydać astronomicznej - jak na niemieckie warunki - kwoty bodaj 50 milionów marek na Brazylijczyka Amoroso. Było nie było Amoroso, to były król strzelców Serie A, który sezon 2000/01 miał mniej udany, więc wyłożenie rekordowej kwoty mogło wydawać się dużym ryzykiem. Czy rzeczywiście był to "risky business"? W pewnym stopniu tak, ale tylko dla osób przeceniających poziom futbolu prezentowany w Bundeslidze. Nie ma się bowiem co oszukiwać, że Serie A prezentuje poziom o klasę wyższy od tego, co możemy oglądać na boiskach ligowych za naszą zachodnią granicą. Redaktor Roman Kołtoń z pewnością by się ze mną nie zgodził, ale on akurat słynie ze specyficznego podejścia do niemieckiej piłki. Owszem, Niemcy mieli swoją drużynę w finale Ligi Mistrzów w tym i poprzednim sezonie, ale tabela Bundesligi nie kłamie: Bayern, Bayer i Borussia, a potem długo nic - taka jest rzeczywistość w niemieckim futbolu. Kończąc ten przydługi wywód, podsumowanie nasuwa mi się takie, że Amoroso musiał być hitem w Bundeslidze. I był. Został królem strzelców, a jego wynik byłby z pewnością lepszy, gdyby nie drobne urazy i kartkowe pauzy.
Do pełni szczęścia Dortmundczykom zabrakło sukcesu w Pucharze UEFA, gdzie zostali pogrążeni najpierw przez jednego ze swoich - kończącego piłkarską karierę Juergena Kohlera, który zarobił czerwoną kartkę plus karnego dla Feyenoordu, a następnie przez fenomenalnego Pierre'a Van Hooijdonka, znakomicie wykonującego stałe fragmenty gry.

W Leverkusen mimo utraty tytułu w samej końcówce nie robią tragedii. W końcu wicemistrzostwo Niemiec plus nieoczekiwany finał Ligi Mistrzów w jednym sezonie należy mimo wszystko uznać za sukces. Zwłaszcza, że dotyczy to drużyny ze stadionem na 22500 widzów. Dla mnie w Leverkusen pracuje najlepszy obecnie klubowy trener w Europie. Toppmoeller w ciągu jednego sezonu osiągnął bardzo wiele, a ruchy kadrowe jakie w międzyczasie nastąpiły w klubie, z pewnością początkowo pracy mu nie ułatwiały. Bez wątpienia Adam Matysek sfrajerował się odchodząc z tego klubu, skoro mógł przedłużyć kontrakt. Na mistrzostwa wprawdzie pojedzie, ale - o ile Dżeziego ominie jakiś niespodziewany uraz - nie zagra tam ani minuty. To jednak temat na inne rozważania. Wracając do samego Bayeru, za rok czeka Topmoellera jeszcze trudniejszy sezon. Odejdzie bowiem dwóch kluczowych zawodników - Ballack i Ze Roberto - i to do najgroźniejszego rywala w kraju - Bayernu Monachium. Dziwi mnie trochę taka polityka władz klubu z Leverkusen, bo rozumiem od biedy sprzedać jednego zawodnika do rywala, ale dwóch, to już jest przesada. Pokazuje to jednak, jaka przepaść organizacyjna (finansowa) dzieli Bayern Monachum od czterokrotnego wicemistrza Niemiec z ostatnich pięciu sezonów. Do tego wszystkiego najprawdopodobniej zakończy karierę "zarośnięty" Ulf Kirsten, a Berbatow i Brdarić, choć zaliczyli już reprezentacyjne występy, nie wydają mi się zawodnikami, którzy są w stanie przez cały sezon skutecznie walczyć w Bundeslidze z najmocniejszymi. Trudno też przewidzieć dziś, jak potoczą się po Mundialu losy znakomitego brazylijskiego obrońcy Lucio.

Hitzfeldowi, po ubiegłorocznym tryumfie, jakby skończyły się pomysły. Ja wiem, że po osiągnięciu maksimum musi przyjść moment rozprężenia, ale
taki fachowiec wydawałoby się powinien:
a) przewidzieć to, oraz
b) znaleźć na to jakieś antidotum, zwłaszcza, że
c) miał na to odpowiednio dużo czasu
Na plan pierwszy wysuwa się oczywiście wątek kapitana Bayernu, Stefana Effenberga, co do którego wiadomo było, że będzie to jego ostatni sezon w monachijskim klubie i - co więcej - wiadomo nawet, kto będzie jego następca. Początkowo wspominało się tylko o Sebastianie Deislerze, który zaraz na początku sezonu podpisał wstępną umowę z Bawarczykami. Później do Deislera doszedł jeszcze najlepszy piłkarz Bundesligi minionego sezonu, Ballack. W takich okolicznościach trudno liczyć na maksymalne zaangażowanie zawodnika, który jest już na wylocie. I żaden gadki o profesjonalnym podejściu do piłkarskich obowiązków mnie tutaj nie przekonają. Zresztą po formie Effenberga w ciągu całego minionego sezonu nie mają prawa. Był słaby, bardzo słaby, a na dodatek - jak zwykle - konfliktowy. Do tego doszła słabsza niż przed rokiem dyspozycja Kahna, który jednak przyzwyczaił wszystkich do tego, że nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że w Lidze Mistrzów nie pokazywał wszystkich swoich możliwości. Szczególnie w półfinale z Realem Madryt. wskazując jednak na wszystkie minusy minionego sezonu, mając na uwadze przybycie Deislera, Ze Roberto i - przede wszystkim - Ballacka, ponownie w Bawarczykach należy upatrywać faworyta numer jeden następnego sezonu.

Miejsca gwarantujące udział w Pucharze UEFA zajęły: Hertha Berlin (czwarte), Schalke (piąte) oraz Werder (szóste).
W Berlinie zbawcze okazało się zwolnienie Roebera, gdyż w pozostałych meczach do końca sezonu berlińczycy przegrali tylko dwukrotnie. Nowym trenerem Herthy będzie dotychczasowy szkoleniowiec piątego Schalke, Huub Stevens. Niewątpliwie czwarte miejsce dla Herthy należy uznać za sukces, zważywszy na fakt, że osiągnięte zostało praktycznie bez istotnego udziału dotychczasowej gwiazdy numer jeden w klubie, Sebastiana Deislera, który większość sezonu leczył kontuzję. A poza tym, część kluczowych zawodników jak np. Brazylijczyk Alves, otwarcie deklarowała, iż zamierza zmienić klub, co z pewnością nie wpływało dodatnio na morale zespołu.

Tragiczny początek Schalke odrobiło z nawiązką na starcie rundy wiosennej, kiedy zaliczyło ciąg meczów bez porażki. Jeżeli chodzi o naszych Tomków, jesień bez wątpienia dla Hajty, ale wiosna zdecydowanie dla Wałdocha. Hajto jesienią był w znakomitej formie i kto wie jak potoczyłyby się losy drużyny z Gelsenkirchen, gdyby nie zimowa kontuzja naszego reprezentacyjnego obrońcy, poprawiona wiosennym urazem. Z Wałdochem było trochę inaczej, on na początku borykał się z problemami zdrowotnymi, ale kiedy już wydobrzał, stał się znów jednym z najlepszych defensorów w Bundeslidze. "Piątka" dla wicemistrza sprzed roku, to mimo wszystko małe rozczarowanie, ale z drugiej strony w poprzednim sezonie, ambitny klub z Arena auf Schalke, z całą pewnością osiągnął wynik ponad stan swojego kadrowego posiadania.

"Szóstka" dla Werderu, który był rewelacją jesieni, to spory sukces. Znakomita postawa w lidze zaowocowała powołaniami do kadry dla takich zawodników jak Bode i Frings oraz - w ostatniej chwili - Baumann. W ofensywie znakomicie spisywał się Brazylijczyk Ailton (17 bramek), a przypomnieć należy, że przed minionym sezonem drużynę z Bremy opuścił taki snajper jak Claudio Pizarro.

Zajęcie siódmego miejsca, które nie gwarantuje startu w Pucharze UEFA, najprawdopodobniej oznaczać będzie pożegnanie Andreasa Brehme z Kaiserslautern. Celem ekipy Brehmego w początkowej fazie sezonu wydawało się zajęcie miejsca gwarantującego udział w Lidze Mistrzów. Z czasem jednak trener "czerwonych diabłów" zaczął tracić głowę, sukcesywnie pomijał w składzie naszego Tomka Kłosa, co spowodowało, że generalnie należy wystawić mu negatywną ocenę za jego pracę na Betzenbergu. Poza tym, odstawieniem Kłosa od pierwszego zespołu przyprawił naszego selekcjonera o ból głowy jeżeli chodzi o obsadę prawej obrony. Mecze towarzyskie brutalnie pokazały bowiem, że Kłos jest w
fatalnej formie. Trudna do zrozumienia była też postawa trenera i władz klubowych wobec Francuza Djorkaeffa, którego trzymano na siłę w klubie przez 3 sezonu. Wiadomo bowiem nie od dziś, że z niewolnika nie ma pracownika. Ten czynnik na pewno nie podnosił także morale całego zespołu, o którym było najgłośniej z jeszcze jednego powodu. Powszechnie panująca opinia głosi, że Kaiserslautern za Brehmego, to najbrutalniej grający zespół w Bundeslidze. Najjaśniejszą postacią Kaiserslautern był w minionym sezonie bez wątpienia Miroslav Klose, anapastnik polskiego pochodzenia, który odznacza się znakomitą skutecznością w meczach reprezentacji Niemiec.

Do ligowych średniaków należały Stuttgart, gdzie niezmiennie kluczową rolę odgrywał Bułgar Krasimir Bałakow, coraz bardziej jednak podatny na kontuzje oraz TSV 1860 Monachium, w której to drużynie moją uwagę zwrócił bardzo ciekawy bramkarz Jentzsch, "wieczny" Haessler, "przybłęda" Suker oraz drugi król strzelców Martin Marx, którego forma zaowocowała powołaniem do kadry. Na Mundial 33-letni napastnik TSV się nie załapał, bo Rudi Voeller wolał wziąć za zasługi Olivera Bierhoffa, do niedawna kapitana zespołu narodowego.

Dziesiąte "Wilki" grały zrywami. Dla nas najważniejszymi zawodnikami ekipy sponsorowanej przez koncern Volkswagena byli oczywiście trzej Polacy. Waldemar Kryger grał najwięcej spośród naszych zawodników, ale ostatecznie pożegnał się z klubem, który nie zaproponował mu nowej umowy. Krzysztof Nowak przegrał natomiast z wirusem, który zaatakował jego organizm na tyle skutecznie, że zmusił zdolnego polskiego pomocnika do zakończenia kariery. Również problemy zdrowotne sprawiły, że mało spotkań rozegrał Andrzej Juskowiak, który również żegna się z Wolfsburgiem. Od nowego sezonu zostanie prawdopodobnie zawodnikiem Energie Cottbus. Jednak w przypadku "Jusko" nie tylko problemy zdrowotne sprawiły, że utracił pewne wcześniej miejsce w wyjściowej jedenastce. Sprawiła to także znakomita postawa jego kolegów z zespołu i rywali do występów w pierwszej linii. Znakomitą formą w minionym sezonie błysnęli Marić, wypozyczony z Leverkusen Brazylijczyk Robson Ponte oraz zakupiony w trakcie sezonu Argentyńczyk Klimowicz. Szczególnie ten ostatni zawodnik pokazał się z dobrej strony i w końcówce sezonu strzelał bramkę praktycznie w każdym meczu. Były napastnik Instituto, Rayo, Valladolidu i Lanusa zwrócił na siebie uwagę włodarzy z PZPNu, którzy zaczęli badać grunt, prowadząc rekonesans w sprawie ewentualnych występów Argentyńczyka w barwach reprezentacji Polski. Ustalono bowiem, że jego rodzina pochodzi z terenów, które kiedyś należały do Polski. Sam zawodnik zadeklarował jednak, że najbardziej chciałby grać w reprezentacji Argentyny i na razie sprawa ucichła. Choć nie wykluczył przyjęcia polskiego obywatelstwa.

Po odejściu Pagelsdorfa w Hamburgu nie nastąpiły żadne zmiany na plus i nic nie wskazuje na to, by wkrótce miało się to zmienić. Klubowi z wielkimi tradycjami przypisuje się coraz częściej rolę ligowego średniaka niż drużyny zdolnej wywalczyć jakieś trofeum.

Jedna efektowna bramka nie mogła sprawić, by szefostwo Borussii Moenchengladbach zdecydowało się na transfer definitywny Marcina Mięciela. Polak zaliczył wprawdzie bodaj osiemnaście spotkań, ale zdecydowana większość z nich, to były kilkunastominutowe ogony. Generalnie cel stawiany przed sezonem: "stay clear of relegation" został osiągnięty.

Początkowo była euforia, która po paru miesiącach przerodziła się w dramat. Znakomicie wystartowało do rozgrywek Energie Cottbus, które po kilku kolejach zajmowało miejsce w ścisłej czołówce. Były porównania do włoskiego Chievo, ale trwało to dość krótko. Przyszła seria meczów bez zwycięstwa i jasne stało się, że celem maksimum będzie utrzymanie się w lidze. Cel został osiągnięty i spory w tym udział mają dwaj Polacy: Radosław Kałużny oraz Andrzej Kobylański. Pierwszy z nich występował w roli defensywnego pomocnika bądź... libero i stał się ulubieńcem kibiców. Jasne stało się też, że klub skorzysta z opcji transferu definitywnego, choćby po to, by
odsprzedać naszego reprezentanta z zyskiem. Szkoda tylko, że Polaka nie ominęły kontuzje, które wyłączyły go z gry w kilku ważnych meczach. Kobylański jak zwykle szarpał na skrzydle i zaliczył kilka asyst. Wirtuozem nigdy nie był, ale czasem zdarza się, że nikt nie jest w stanie go dogonić i wówczas przeciwnik może mieć naprawdę ciepło. Rozprawianie o nim w kontekście reprezentacji jest jednak nieporozumieniem. W kadrze Cottbus znajdował się także trzeci Polak, Witold Wawrzyczek, ale fakt, iż klub nie zdecydował się z nim przedłużyć kontraktu, niech najlepiej świadczy o jego postawie w minionym sezonie. Trzeba jednak oddać, że Wawrzyczka także kontuzje nie omijały.

Także dla Hansy Rostock "battle bravely against relegation", to cel niezmienny od momentu, kiedy awansowali do Bundesligi. Drużyna bez gwiazd utrzymała się tylko dlatego, że... znalazły się jeszcze słabsze zespoły od niej. Przed kolejnym sezonem zespół z pewnością znów opuści kilku najlepszych zawodników, których odejście trzeba będzie zrekompensować transferami zawodników z niższych klas rozgrywkowych. A może także z Polski? Pewne jest jednak, że takich pieniędzy jakie rok temu Schalke zapłaciło za Nigeryjczyka Agalego (ok. 10 milionów marek), tym razem klub z byłego NRD nie dostanie za żadnego z zawodników.

Pozbawienie tytułu mistrzowskiego Bayeru Leverkusen, w istotny sposób przyczyniło się do utrzymania w gronie najlepszych przez FC Nuernberg. Beniaminek z Jackiem Krzynówkiem i w składzie znakomitą końcówkę uratował swój ligowy byt. Polak w końcówce sezonu należał do najlepszych zawodników w zespole. Kto wie jak potoczyłyby się losy tego zespołu, gdyby od początku trener Augenthaler stawiał na Polaka, który pierwotnie przegrywał rywalizację z Larsem Muellerem na lewej flance.

Spadają do 2. Bundesligi szesnasty Freiburg, siedemnaste FC Koeln oraz osiemnaste St. Pauli.

Naszpikowany Gruzinami i Tunezyjczykami Freiburg zaczynał sezon z dużymi nadziejami, a także jako reprezentant niemieckiej ligi w Pucharze UEFA. W Bundeslidze od początku radzili sobie jednak fatalnie, co spowodowane było głównie fatalną grą defensywy. Zawodników ofensywnych też było w klubie za dużo i prezentowali zbliżony poziom. Mimo wszystko pożegnanie z Bundesligą zespołu mającego w kadrze takich zawodników jak Iaszwili, Kobiaszwili, Ramdane, Coubilay i Sellimi jest sporą niespodzianką.

FC Koeln długo było tzw. czerwoną latarnią Bundesligi i odznaczyło się także tym, że przez wiele meczów piłkarze tego zasłużonego klubu nie potrafili pokonać bramkarzy przeciwników. W końcu jednak zaczęła im się ta sztuka udawać dzięki czemu zdołali podreperować swoje skromne konto bramkowe i wyprzedzić burdelarzy z Hamburga.

Każdy kto był w Hamburgu wie z czego słynie dzielnica Sankt Pauli. To jednak nie temat na bundesligowe rozważania, które w tym przypadku koncentrują się na fakcie, iż za rok mieszkańcy tego miasta nie będą mieli ligowego derby. No, ale jak miałoby być inaczej, skoro St. Pauli stracili najwięcej, bo 70 bramek w sezonie, co daje średnią ponad dwie bramki na mecz. Jak w takim wypadku myśleć o utrzymaniu. Wypada tylko kibicom tej drużyny mieć nadzieję, że drugoligowa kwarantanna potrwa tylko rok. W co jednak osobiście nie wierzę.

BARTOSH!

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution