Powrót Lippiego.
W Serie A sezon 2001/2 był emocjonujący do samego końca. Pogrążona w problemach pozasportowych ekstraklasa włoska, dostarczyła w minionym sezonie wielu wrażeń swoim fanom. Emocje do samego końca. Zresztą ostatnie sezony zdążyły sympatyków tej ligi do tego przyzwyczaić, kiedy mecze ostatniej kolejki decydowały o mistrzostwie, a także o tym, kto spada do Serie B.
Przed sezonem wiadomo było, że na pewno faworytem będzie Roma, broniąca tytułu, dodatkowo wzmocniona m.in. znakomitymi zawodnikami młodego pokolenia jak Cassano, który przybył z Romy i obiecujący bramkarz Pelizzoli z Atalanty. Po mistrzowskim dla Romy sezonie 2000/1, powszechnie uznano, że jej najsłabszym ogniwem w wyjściowej jedenastce był bramkarz Antonioli, a zatem za sprawą Pelizzoliego jej skład miał się wzmocnić na tej pozycji.
Wielu w roli faworyta widziało także zespoły z Mediolanu. Tym razem Milan wydał więcej niż Inter na zakup nowych zawodników, ale z kolei do Inter przyszedł znakomity szkoleniowiec, Argentyńczyk Cuper z Valencii.
Wielką niewiadomą był natomiast Juventus, z którym ponownie związał się Marcello Lippi. Zakup takich zawodników jak Buffon oraz Nedved wskazywał na to, że Turyńczycy powinni się liczyć, ale z drugiej strony trudne do przewidzenia było jak sprawować będzie się pierwsza linia po odejściu Filippo Inzaghiego do Milanu. Później sprowadzono Chilijczyka Salasa, który jednak na skutek kontuzji wrócił do gry dopiero w rewanżowym meczu finału Coppa Italia, czyli de facto już po sezonie.
Sceptycznie do szans Juve podchodziło wielu fachowców włoskiej piłki, wskazując, że błędem jest zaangażowanie Lippiego, który nie sprawdził się w Interze, jak również zakup za tak wielkie pieniądze (ponad 30 milionów dolarów) reprezentacyjnego bramkarza Buffona, kiedy w klubowej kadrze jest bardzo utalentowany Carini, etatowy reprezentant Urugwaju.
Czas pokazał jednak, że wszyscy znawcy, którzy niedoceniają Starej Damy mylą się. Juventus wygrał ligę, choć do zwycięstwa potrzebował pomocy Lazio. Przed ostatnia kolejką prowadził Inter, który kończył sezon na Olimpico meczem z mistrzem Włoch sezonu 1999/00. Mediolańczycy nawet prowadzili w Rzymie między 12 a 20 minutą oraz między 25 a 45 minutą, lecz ostatecznie ulegli Lazio 2-4, przegrywają tym samym także wicemistrzostwo na rzecz Romy, która w ostatniej kolejce wygrała 1-0 z Torino na Delle Alpi.
Czas pokazał, że wszelkie pociągnięcia rodziny Agnellich okazały się trafne. Przynajmniej na tyle, by przy odrobinie szczęścia i sprzyjających okolicznościach, wygrać scudetto, które Starej Damie ostatnio umykało w ostatnich kolejkach. Lippi jakiegoś cudu nie dokonał, ale trudno zarzucić mu popełnienie jakiś dużych błędów. Faktem jednak jest, że niewiele brakowało, a Lippi nie doczekałby końca sezonu. Po dobrym starcie, jesienią przytrafiła się Juventusowi seria kilku meczów bez zwycięstwa, która zluzowała późniejszego mistrza parę miejsc poza podium. W prasie pojawiły się spekulacje na temat tego, kto będzie następcą Lippiego. Z czasem wszystkie tego typu spekulacje ucichły, bo Juventus grał coraz lepiej. Buffon może nie okazał się wart trzydziestu kilku milionów, ale z pewnością zwróciły się pieniądze zainwestowane w Nedveda. Czech długo miał problemy z zaaklimatyzowaniem się w nowym otoczeniu, ale kiedy to nastąpiło, znów zaczął przypominać przebojowego skrzydłowego z mistrzowskiej jedenastki Lazio sezonu 1999/00. W przedostatniej kolejce strzelił gola w 88 minucie, który dał Starej Damie jednobramkowe zwycięstwo i szanse na tytuł. Bez tej bramki, układ ostatniej kolejki nie miałby dla Turyńczyków większego znaczenia. Znakomicie spisywał się w pierwszej linii Francuz Trezeguet, który omal nie odszedł przed sezonem do Liverpoolu. Po odejściu Inzaghiego, Kovacevicia i wobec kontuzji Salasa, mógł być bezpieczny o swoje miejsce w pierwszym składzie. Z kolei stałe stawianie na reprezentanta Francji zaowocowało koroną króla strzelców (24 bramki), którą Trezeguet musiał się
jednak podzielić z weteranem włoskich boisk, Dario Hubnerem z Piacenzy.
Wicemistrzostwo dla Romy jest raczej rozczarowaniem. Fatalny sezon Argentyńczyka Batistuty w znacznym stopniu przyczynił się do tego, że Rzymianie nie obronili tytułu. Capello bowiem zbyt długo stawiał na Argentyńczyka, który był bez formy, często trapiony przez mniej lub bardziej poważne kontuzje. Dopiero w drugiej części sezonu eksplodował Vincezno „Aeroplanino” Montella, ale wówczas było już za późno. Sezon bez trofeum jest z pewnością klęską Romy, bo kiedy ma się w swojej kadrze takich zawodników jak Samuel, Emerson, Totti, Candela i Cafu jest się skazanym na sukces. W przypadku Romy się to nie potwierdziło, a kto wie, na którym miejscu skończyliby rozgrywki mistrzowie sprzed roku, gdyby nie znakomita postawa w bramce Antoniolego. Na początku sezonu, nie zdradzający szczególnych umiejętności taktycznych Capello (inaczej niż w CM 01/02), stawiał na młodego Pelizzoliego, który jednak zawalił kilka bramek. Powrót do Antoniolego okazał się jednak spóźniony. Można gdybać, co by było, gdyby Antonioli bronił od pierwszego meczu. Drugi młody i nowy w Rzymie – Cassano – nie otrzymał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich możliwości. Dopiero w końcówce sezonu mogliśmy się przekonać o nieprzeciętnych możliwościach i umiejętnościach byłego zawodnika Bari.
Cuper potwierdził po raz kolejny, że jest zwyczajnym pechowcem. Po raz kolejny przegrał sam finisz. Tym razem prowadząc w Serie A mediolański Inter. Przed sezonem wielu wskazywało na konieczność poprawienia gry defensywnej mediolańczyków. Cuper miał to zagwarantować, a dziennikarze zachłystujący się niską średnią traconych bramek na mecz (grubo poniżej 1 bramki na mecz), przez drużyny prowadzone przez argentyńskiego szkoleniowca, uznali to niemal za pewnik. Wszak do drużyny dołączył znakomity bramkarz Fiorentiny i reprezentacji, Toldo. Inter jednak stracił 35 goli w 34 meczach – czyli minimalnie ponad 1 bramkę na mecz, a przede wszystkim o 12 więcej od Juventusu i 11 więcej od Romy. Mniej bramek stracili rywale zza miedzy (a właściwie to z tego samego podwórka!), czyli AC Milan (33 gole). Czy padł mit Hectora Raula Cupera – mistrza w organizowaniu gry defensywnej. Chyba nie, zresztą więcej na ten temat będzie można powiedzieć po drugim sezonie Argentyńczyka na San Siro. Wszystko wskazuje bowiem na to, że od początku sezonu będzie mógł skorzystać z pary swoich asów: Ronaldo – Vieri, którzy miniony sezon zaczęli z dużym opóźnieniem. Nie przeszkodziło to jednak Vieriemu w strzeleniu aż 22 goli, co dało mu 3 miejsce w tabeli najlepszych strzelców, za parą Trezeguet – Hubner. Powszechnie za kozła ofiarnego ostatniej porażki z Lazio uznano Słowaka Gresko, który fatalnie interweniował przy drugiej bramce zdobytej przez Poborskiego „do szatni”. O ile Inter zdoła wyeliminować w większym zakresie dużą częstotliwość indywidualnych błędów w defensywie, za rok znów będzie walczyć o tytuł.
Klęska Milanu = Ancelotti. Tak słabego trenera w najmocniejszych klubach Serie A nie mieliśmy okazji obserwować od nie pamiętam jak dawna. Rok temu skompromitował się w Juventusie, którego włodarze najpierw przedłużyli z nim umowę, a następnie zwolnili, godząc się raczej na duże (wówczas) ryzyko i zaangażować Lippiego. Teraz w Milanie zorganizował nieprawdopodobny bajzel w defensywie. Pomijał stale znakomitego Rumuna Contrę i gdyby nie Szewczenko, z pewnością już jesienią Milan straciłby szanse na tytuł. W drugiej części sezonu jednak nawet Ukrainiec się zaciął i gdyby nie renesans formy rekonwalescenta Inzaghiego, Milan nie miałby okazji wystąpić w eliminacjach Ligi Mistrzów. Trzeba jednak również przyznać, że nie tylko nieudolność Ancelottiego była przyczyną słabej – jak na oczekiwania – postawy Milanu. Drużyny nie omijały kontuzje. Szczególnie brzemienne w skutkach dla zespołu okazały się problemy zdrowotne portugalskiego organizatora gry, Rui Costy, który przed sezonem przybył z Fiorentiny. Najwyraźniej sukcesy Berlusconiego na
płaszczyźnie polityczno – medialnej są odwrotnie proporcjonalne do sukcesów na płaszczyźnie sportowej jego klubu.
Rewelacją sezonu okazało się bez wątpienia Chievo Verona. Beniaminek długo prowadził w stawce, a ostatecznie zapewnił sobie zwycięstwem 2-1 z Atalantą wysokie, piąte miejsce dające prawo gry w Pucharze UEFA. Gwiazdami zespołu są powoływani do kadry Włoch napastnik Marazzina oraz pomocnik Manfredini. Duży wkład w sukces mają także Brazylijczyk Eriberto, były zawodnik Bologny oraz napastnicy Corradi i super-rezerwowy Cossato.
Chylące się ku upadkowi (choć to może przesadne stwierdzenie) rzymskie Lazio za sukces powinno uznać zajęcie szóstego miejsca. Gdyby nie zwycięstwo w ostatniej kolejce z Interem, Rzymianie byliby poza miejscami gwarantującymi udział w Pucharze UEFA. Kulminacyjnym momentem fatalnego sezonu dla mistrza Włoch sprzed 2 lat, była klęska w derbowym pojedynku z Romą 1-5 i najgorszy mecz w karierze Alessandro Nesty, zmienionego w przerwie. Zatracił skuteczność Crespo. Poniżej oczekiwań grali obrońcy i Argentyńczyk Claudio Lopez. Największym rozczarowaniem była jednak postawa byłej wielkiej gwiazdy Valencii, sprowadzonego za około 40 milionów dolarów, Hiszpana Gaizki Mendiety, którzy często zaczynał spotkania na ławce rezerwowych. Niewiele pomogła drużynie zmiana trenera, kiedy Zoffa zastąpił Zaccheroni. Jedną z nielicznych jasnych postaci był natomiast Fabio Liverani, sprowadzony już po rozpoczęciu sezonu z Perugii.
Dobra praca trenera Guidolina oraz renesans formy Giuseppe Signoriego dały siódme miejsce ekipie z Bolonii, która długo walczyła o miejsce gwarantujące udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Wydawało się to całkiem realne po pokonaniu u siebie Milanu na kilka kolejek przed końcem. Później jednak przyszła kontuzja Signoriego, słabsza postawa Zauliego i spółki, więc skończyło się na Intertoto.
Niewiarygodne, ale prawdzie. Najgorzej opłacany szkoleniowiec Serie A, Serse Cosmi, znów utrzymał Perugię w Serie A. Ba, będzie nawet Intertoto. Dobre notowania przez cały sezon miał Koreańczyk Ahn, który z pewnością wystąpi w wyjściowej jedenastce przeciwko naszej reprezentacji.
„Połówka” dla Atalanty, to niezły wynik. W trakcie minionego sezonu wielką klasę pokazał Doni, który trafił do narodowej reprezentacji Trappatoniego. O ile defensywa z 38-letnim Carrerą spisywała się dość przyzwoicie, to poniżej oczekiwań prezentowali się zdolni napastnicy Rossini i Comandini. Niezmiennie wysokie notowania ma trener drużyny z Bergamo, Vavassori.
Parma zagra w Pucharze UEFA tylko i wyłącznie za sprawą zwycięstwa w Pucharze Włoch. Zresztą mogła go nawet przegrać, bo jej przeciwnikiem był mistrzowski Juventus, mający zapewniony start w Lidze Mistrzów. Generalnie postawa Parmy, mającej w składzie takich zawodników jak Frey, Fabio Cannavaro, Micoud, Lamouchi oraz Di Vaio jest wielkim rozczarowaniem. Drużynę prowadziło w trakcie sezonu trzech szkoleniowców. Drugi wg kolejności Argentyńczyk Passarella poprowadził drużynę w sześciu meczach i wszystkie przegrał! Po raz kolejny boleśnie przekonał się, że praca w klubie, to nie to samo co prowadzenie reprezentacji.
Torino zajęło miejsce odpowiadające możliwościom tej drużyny. Wyróżnił się kapitan zespołu, waleczny trzydziestolatek Asta, który doczekał się nawet powołania do kadry narodowej.
Cała Piacenza „wisiała” na Hubnerze. Jego 24 gole (czyli prawie połowa z 49 zdobytych goli przez zespół) w istotny sposób przyczyniły się do utrzymania klubu, w ostatniej kolejce, w Serie A. W meczu ostatniej kolejki z Veroną, który decydował o utrzymaniu w lidze (bądź spadku), Hubner strzelił dwa gole, Piacenza wygrała 3-0 zachowując swój byt w Serie A, jednocześnie spuszczając Veronę do Serie B.
Nieco mniejszą zasługę w utrzymaniu Brescii w Serie A ma kolejny weteran, Roberto Baggio. Może gdyby nie jego kontuzja, utrzymanie zapewnione byłoby już wcześniej, ale i tak fani Brescii nie mają prawo narzekać. Ma do tego prawo Baggio, któremu kontuzja stanęła na przeszkodzie w
odzyskaniu optymalnej sprawności, która była jednym z niezbędnych warunków do tego, by znaleźć się w kadrze na Mundial. Popularny ‘Roby’ miał wielką ochotę pojechać do Japonii i Korei, ale nie udało mu się wygrać fintessowego wyścigu, choć miał za sobą wielu kibiców i dziennikarz. Ostatecznie na turniej Trappatoni zabrał innych, przyznając jednocześnie, że jest już zmęczony natarczywością mediów, domagających się miejsca dla Baggio we włoskiej kadrze. Przy okazji trzeba też zaznaczyć, że Marek Koźmiński definitywnie stracił miejsce w wyjściowej jedenastce Brescii, co skutkowało przeprowadzką do Ancony (Serie B).
Ostatnie bezpieczne miejsce dla Udinese, gdzie też nie obyło się bez zmiany trenera. 14 miejsce dla drużyny Joregensena, Muzziego i Turicego, to spore rozczarowanie. W klubie były apetyty na miejsce gwarantujące udział w rozgrywkach Pucharu UEFA, a skończyło na rozpaczliwej walce do końca o utrzymanie. Przynajmniej ta walka zakończyła się sukcesem.
Spadają do Serie B: piętnasta Verona, po przebiegu pierwszej części sezonu trzeba przyznać, że raczej niespodziewanie, szesnaste Lecce, pogrążona w problemach organizacyjnych siedemnasta Fiorentina i zdecydowanie odstająca od stawki osiemnasta Venezia, której jedynymi atutami byli napastnicy Maniero i Magallanes.
BARTOSH!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ